wtorek, 25 grudnia 2012

Wybór drogi

W r. 1900 pewien rosyjski pisarz Włodzimierz Sołowjow napisał utwór który zatytułował: "Krótka opowieść o Antychryście". Tekst jest rzeczywiście dość krótki i kto chętny może go przeczytać w całości:

pda.comuf.com/pdf/Solowiow%20-%20Krotka%20opowiesc%20o%20Antychryscie.pdf

Można powiedzieć, że jest to pewnego rodzaju wizja prorocza człowieka który już wtedy potrafił dostrzec na jakie manowce może człowieka sprowadzić jego pycha.
Oto Antychryst otrzymuje na uniwersytecie w Tybindze honorowy tytuł doktora teologii - jest przecież wybitnym biblistą. Sołowjow w ten sposób nie neguje potrzeby naukowego wykładu Biblii - chce ostrzec przed błędnymi drogami jakie grożą temu kto podejmuje sie analizy tekstów biblijnych ufny tylko i wyłącznie w swoja wiedzę. Wykład Pisma Świętegomoże w rzeczywistości narzędziem Antychrysta. Sołowjow nie jest pierwszym który zwraca na to uwagę. Na bazie pozornych osiągnięć naukowej egzegezy pisano najgorsze książki mające w praktyce za zadanie dokonoanie destrukcji postaci Jezusa i demontażu wiary.
Papież Benedykt XVI wyraźnie o tym pisze:
"Dzisiaj Biblia jest bardzo często poddawana kryteriom tak zwanego współczesnego obrazu świata, ktorego podstawowym dogmatem jest twierdzenie, że Bóg w ogóle nie może dzialac w historii, zatem wszystko, co sie odnosi do Boga, należy lokować na obszarze podmiotu. Wtedy Biblia nie mowi już o Bogu, o Bogu żywym; wtedy mówimy już tylko my sami i my decydujemy o tym. cp Bóg może czynić i co my czynić chcemy lub powinniśmy".
Pycha, ludzka pycha i egoizm zajmuje miejsce wiary i służby skierowanej ku drugiemu człowiekowi. Dochodzi do takich paradoksów że jak pisze prof. Wipszycka - "ideologiczne zacietrzewienie sięga niekiedy nawet prestiżowych akademickich gabinetów.... próbuje się znaleźć dla Boga słowo rodzaju nijakiego"!!!! i to wszystko w atmosferze naukowych poszukiwań!
A Antychryst, jak w utworze Solowjowa, z mina wielkiego uczonego, mówi nam, że egzegeza, która czyta Biblie w duchu wiary w żywego Boga i wsłuchuje się przy tym w Jego słowo, jest fundamentalizmem. Tylko jego, rzekomo ściśle naukowa, egzegeza, w której sam Bóg nic nie mówi i nic nie ma do powiedzenia, jest na poziomie dzisiejszych czasów. Bóg staje się rodzaju nijakiego .
Dochodzi do tego całkowite negowanie Tradycji, tej żywej pamięci Kościoła, która nieprzerwanie od 2 tysięcy lat zachowuje niezmienną naukę zgodnie z tym co powiedział już w II w. papież Klemens: "Apostołowie głosili nam Ewangelię, którą otrzymali od Jezusa Chrystusa, a Jezus Chrystus został posłany przez Ojca". Przekazywanie Ewangelii trwa więc nieprzerwanie od tego czasu, i to właśnie ciągłość posługi biskupiej jest ta gwarancją iz Ewangelia jest ciągle żywa i niezmienna.
Niemiecki jezuita, Alfred Delp, stracony przez nazistów wypowiedział takie znamienne słowa:
"Chleb ma duże znaczenie, większe ma wolność, a największe trwała wierność i nigdy niezdradzona adoracja". Jakakolwiek zmiana tego porządku prowadzi do budowania społeczeństwa opartego wyłącznie na czysto materialnych i technicznych prawidłach. To, do czego prowadzi rugowanie Boga z życia pokazuje nam fiasko marksistowskiego eksperymentu.
Niedobrze dzieje się gdy nawet ludzie wierzący ulegają tej ubranej w szaty naukowego poznania retoryce. Prowadzi to nieuchronnie do starcia najbardziej skrajnych postaw:
Zwłaszcza że pojawiła się nowa. agresywna wersja ateizmu.
Ateiści nowej fali nie różnią się mentalnie od religijnych fundamentalistów. Obie grupy potrzebują się nawzajem i obie korzystają z podobnego arsenału argumentów, w którym wszystko jest z góry przesądzone i nie ma potrzeby konfrontowania własnego stanowiska. Obie grupy dysponują porównywalnym poziomem agresji i chęci unicestwienia przeciwnika. Wykluczanie a priori religii ze sfery poznania ludzkiego ma tyle wspólnego z nauką, co literalne odczytywanie Biblii z Objawieniem.
Zarówno jednak jak i druga grupa ufa tylko i wyłącznie w swoje własne racje. Obie grupy maja swojego profesora biblistyki - pozornie dwie diametralnie różne osoby i stojące w opozycji do siebie a tak naprawdę mówiące to samo. Tylko że w tym starciu egoizmów ginie to co najważniejsze - człowieczeństwo.
Kościół to Tradycja i Biblia - uleganie propagandzie że ludzie odchodzą od Kościoła dlatego że nie zmienia się, ze jest nienowoczesny że uparcie broni życia w każdym momencie oznacza że o ile jeszcze wierzy sie w Boga to z wiarą Bogu jest już trochę krucho. Można powiedzieć zostawmy liczenie dywizji innym. Zachłystywanie się statystykami odejść z Kościoła czy też na odwrót jest celebrowaniem zewnętrzności.
W wywiadzie jakiego udzielił p. Bartoszewski KAI a zatytułowanym"Władysława Bartoszewskiego 90 lat w Kościele" znalazłem taki znamienny fragment:
"Z kard. Lustigerem spotkałem się po raz pierwszy podczas zjazdu katolików niemieckich w Berlinie w maju 1990 r. Wystąpiliśmy wtedy wspólnie. Abp Lustiger mówił w imieniu katolików Zachodu a ja w imieniu katolików Wschodu. Wtedy jakiś pochodzący z NRD uczestnik zapytał arcybiskupa Paryża, dlaczego w zachodniej demokracji kościoły pustoszeją, jak długo można głosić Ewangelię w pustych świątyniach. Abp Lustiger odpowiedział: „Nasz Kościół rozwinął się z dwunastu osób i ogarnął świat. Misją Kościoła jest zawsze ewangelizacja osób nie przekonanych a nawet wrogich. Ja tego nie wymyśliłem. Jestem arcybiskupem i sługą tego Kościoła. Dopóki będzie w kościele obecny jeden słuchacz będę do niego mówił, a gdy i jego zabraknie to Bóg nasunie mi rozwiązanie”. Te słowa wyrażają prostą i głęboką mądrość."

Dopóki jest choć jeden słuchacz należy do niego mówić, mówić i dawać świadectwo. Ateiści, którzy w zgodzie z poczuciem własnej wartości, dla odróżnienia od "innych" zawsze przedstawiają się jako "racjonaliści" i "humaniści", każdą ze swoich tez opatrują stemplem "naukowa". Autorytet nauki ma być pozytywną opozycją dla nienaukowej, a zatem nieracjonalnej wiary. Tylko że paradoksalnie cytując Dawkinsa który stwierdził iż: "Wszechświat, który obserwujemy, ma dokładnie takie cechy, jakich spodziewalibyśmy się, gdyby u jego podstaw nie było planu ani celu; nie istnieje dobro ani zło, nic - tylko ślepa bezlitosna obojętność" przynajmniej w kwestiach które dotyczą wartości - dobra i zła - wiedzie nas ku Księdze Rodzaju.
Czy te słowa nie są, zwłaszcza dla osoby wierzącej, świadectwem na istnienie grzechu pierworodnego? Tak jak człowiek w raju, zerwawszy owoc zakazany, teraz już sam bez Boga, zaczął stanowić o tym, co jest dobre, a co złe. Ten grzech nieposłuszeństwa pierwszych rodziców idzie nieprzerwanie z pokolenia na pokolenie. To nic, ze bardzo często znamy ludzi którzy swoim życiem daja świadectwo istnienia celu, istnienia odwiecznego Dobra - nie chcemy im wierzyć, gdyż obok stoi profesor teologii z Tybingi obarczony setkami tomów pokazujący nam łatwiejszą drogę.
Św. Franciszek który chociaż żyć ściśle według Ewangelii i Regułę dla braci stworzył na podstawie Ewangelii jeszcze za życia doczekał się zmiany reguły. Nawet ci najbliżsi, pierwsi uczniowie ulegli pokusie wyboru łatwiejszej drogi.

Oczywiście, padnie pytanie czemu maja służyć te wywody? Tutaj jeszcze raz posłużę się słowami Benedykta XVI.:
"Myśli się, że istnieje być może coś lub ktoś, kto przed wszystkimi czasami poruszył świat, ale nas to nie obchodzi. Gdy takie podejście nie ma już żadnych ram, wszystko jest możliwe i dozwolone. Dlatego tak pilną rzeczą jest postawienie na nowo w centrum naszego myślenia pytania o Boga. Nie chodzi przy tym o Boga, który jakoś tam istnieje, ale o Boga, który nas zna, do nas mówi i który nas obchodzi - i który także jest naszym Sędzią".

Nawet jeżeli profesor z Tybingi mówi całkiem coś innego.

Roman Pieśniarz - Hymn na Boże Narodzenie

Boże Narodzenie, dzień w którym zmieniło się wszystko. Staliśmy się nowymi ludźmi. Niech więc w ten dzień zabrzmią słowa jednego z największych bizantyjskich poetów-mistyków, autora najsłynniejszej pieśni liturgicznej Kościoła greckiego , hymnu - Akathistos. Tym poetą jest żyjący w VI wieku Roman o przydomku Pieśniarz. Niewiele wiemy o jego życiu.
Miał pochodzić z Emezy w Syrii, pochodził prawdopodobnie z rodziny żydowskiej. Był diakonem w Berycie, a pomiędzy rokiem 491 a518 miał przybyć jako diakon do Konstantynopola, gdzie zmarł około 560 roku. Jego działalność literacka przypada więc na lata panowania cesarza Justyniana. Z jego obfitej spuścizny literackiej, miał napisać około 1000 hymnów - kontakionów z których do naszych czasów przetrwało 85. Jednym z nich jest "Hymn na Boże Narodzenie" którego tekst chcę teraz przytoczyć:




                                            Hymn  na  Boże  Narodzenie


     Betlejem raj nam otwarło, nuże, popatrzmy; pokarm słodki w ukryciu znaleźliśmy, nuże więc, bierzmy dobra rajskie z głębi jaskini. Bo tam się objawił korzeń, wprawdzie nie nawodniony, ale rodzący zbawienie, bo tam znaleźliśmy studnię nie wykopaną, z której niegdyś Dawid się napić zapragnął; tam Dziewica zrodziła Dziecię, które natychmiast zaspokoiło pragnienie Dawida i Adama. Dlatego więc śpiesznie podążmy do miejsca, gdzie jest zrodzone Dzieciątko Małe, Przedwieczny Bóg.

     Ojciec Matki sam chciał się stać Jej Synem; Zbawiciel dzieci, sam spoczywa w żłobie. Na niego patrząc mówi Ta, która Go zrodziła: "Powiedz mi, Dziecię, jak we mnie posiany zostałeś i jak się we mnie zrodziłeś. Widzę Cię, moje wnętrzności, widzę i pełnam podziwu, bo pełne są mleka me piersi, a jednak małżonką nie byłam. I widzę Ciebie, w pieluszki owiniętego: i widzę mój kwiat dziewictwa dlaje pieczęcią okryty; Ty bowiem go strzegłeś, gdyś raczył się narodzić, Dzieciątko Małe, Przedwieczny Bóg.

    O, Królu Najwyższy, cóż masz z nami, biednymi, wspólnego? Stwórco świata, po co przyszedłeś na ziemię? Jaskinię umiłowałeś czy żłóbek ukochałeś? Oto nie ma miejsca w zajeździe dla Twej Służebnicy. Nie mówię miejsca, lecz nawet jaskini. Bo nawet owa jaskinia do kogoś innego należy. Gdy Sara dziecko zrodziła, dostała w dziale ziem wiele, a ja nawet nie mam leża, a tylko używam jaskini, którą zamieszkać zechciałeś, Dzieciątko Małe, Przedwieczny Bóg.

     Te słowa cicho wyrzekłszy i Znawcę rzeczy niewidzialnych błagając, usłyszała, że magowie Dzieciątka szukają. Więc do nich zwróciwszy się zawołała Dziewica: "Kimże jesteście?" a oni Jej na to: "A kimże Ty jesteś, że porodziłaś taką Dziecinę? Kto jest Twym ojcem i kto jest Twą matką, żeś Matką i Żywicielką stała się Syna bez ojca. Widzą Twą gwiazdę, zrozumieliśmy, że się nam objawiło Dzieciątko Małe, Przedwieczny Bóg.

     Jasno nam bowiem Balaam przedłożył znaczenie słów wypowiedzianych. Rzekł on, że wkrótce gwiazda powstanie, co zgasi wszelkie wróźby i przepowiednie: Gwiazda, co przypowieści mędrców rozwiąże, ich słowa oraz zagadki; Gwiazda od gwiazdy nam jaśniejącej o wiele jaśniejsza, bo jest nią sam Twórca gwiazd, o którym przepowiedziano: "Z Jakuba wyrośnie Dzieciątko Małe, Przedwieczny Bóg".

     Gdy dziwne te słowa Maryja usłyszała, Dziecię swoich wnętrzności, padłszy na twarz, uczciła i z płaczem rzekła: "O, Dziecię, jak wielkim, jak wielkim jest wszystko, co uczyniłeś dla mej niskości. Oto magowie z daleka Cię wypatrują: ze Wschodu władcy potężni oblicza Twego pilnie szukają; lud Twój bogacze błagają, by Ciebie ujrzeć, bo Twoim ludem są Ci, ktorym dałeś się poznać Ty, o Dzieciątko Małe, Przedwieczny Bóg!

     Ponieważ lud ten jest Twój, Dziecię, rozkaż, by do Twej jaskini weszli, aby zobaczyć biedę bogatą, czcigodne ubóstwo. Tyś moją chwałą, tyś moją chlubą, dlatego się nie zawstydzę! Ty jesteś łaską, Tyś jest ozdobą tego namiotu i moją, daj więc znak, aby weszli! Cóż moja niskość może tu znaczyć, gdy Tyś mym skarbem, który królowie przyszli zobaczyć, magowie i królowie wiedzący, że się objawiło Dzieciątko Małe, Przedwieczny Bóg".   

     Jezus Chrystus, co Bogiem prawdziwie jest naszym, niewidzialnie dotknął myśli swej Matki: "Wprowadź - powiedział - tych, których wiodłem tu Słowem, bo moje słowo tym zajasniało, co mnie szukają w ciemności. Jest bowiem gwiazdą dla oczu cielesnych, ale jest mocą dla oczu umysłu. Wędrując z magami, ona mi właśnie służyła, a tu nad jaskinią stojąc, wypełnia swoją posługę, a promieniami wskazuje miejsce, gdzie się narodziło Dzieciątko Małe, Przedwieczny Bóg.

     Przyjmij teraz, Czcigodna, przyjmij tych, którzy mnie przyjeli, w nich bowiem Ja się znajduję jak w Twoich objeciach; i choc od Ciebie się nie oddaliłem, to z nimi tutaj przyszedłem". Ona chętnie otwiera bramę i chętnie przyjmuje orszak przybyłych magów. Otwiera bramę, Ona sama, co bramą jest nie do przebycia, którą jedynie sam Chrystus przebyś mógł, bo nie straciła nigdy skarbu swojej czystości. Ona otwiera bramę, z której zrodziła się Brama, Dzieciątko Małe, Przedwieczny Bóg.

     Magowie natychmiast wchodzą do groty-komnaty. A widząc Chrystusa zadrżeli, bo oto ujrzeli Matkę Chrystusa i Jej Oblubieńca, i z lekiem mówili: "Czy Ten jest Synem zrodzonym bez ludzkich przodków? Jak więc, Dziewico, Małżonka tu Twego widzimy, w tej chwili, tu wewnątrz, w tym domu? Wszak był bez skazy Twój stan błogosławiony, lecz bacz, by nie brano Ci za złe, że mieszkasz z Józefem! Wszak tłum złośliwy szuka, gdzie jest zrodzone Dzieciątko Małe, Przedwieczny Bóg".

     "Ja wam wyjasnię - do magów rzekła Maryja - jak to się stało, że Józef przebywa w mym domu, aby się ci zawstydzili, co mnie szpetnie oskarżają. On sam wam opowie, co usłyszał o Dziecku moim, bo we śnie ujrzał anioła świętego, który wyjaśnił, jak poczęłam; gdy cierpiał, ognista wizja pouczyła go nocą o zmartwień przyczynie. Stoi więc Józef, aby wam dowieść, że jest tu z nami Dzieciątko Małe, Przedwieczny Bóg.

     Mówi wam jasno wszystko, co sam usłyszał, wyjaśnia prosto, co widział i pośród niebios mieszkańców, i pośród ludów ziemi: więc o pasterzach, jak z nimi głosy łączyły duchy ogniste i jak przed wami, magowie, kroczyła gwiazda błyszcząca, co drogę wam wskazała. A więc porzućcie to, co było już powiedziane, a nam opowiedzcie to, co się wam przydarzyło. Skąd przybywacie, skąd wiedzieliście, że się objawiło Dzieciątko Małe, Przedwieczny Bóg?" 

     Gdy im te słowa rzekła Pełna Blasku, światła ze Wschodu tak jej odpowiedziały: "A więc chcesz wiedzieć, skąd przyszliśmy tutaj? Z ziemi chaldejskiej, gdzie się nie mówi: Bóg Bogów jest Panem, aż z Babilonu, w ktorym nic nie wiedzą, kto jest stwórcą rzeczy wielbionych. Tam jednak przyszła i nas odiągnęła od ognia perskiego iskra Twojego Syna. I opuściliśmy ogień wszystko trawiący, bo ujrzeliśmy ogień, który orzeźwia, a jest nim Dzieciątko Małe, Przedwieczny Bóg.

     Marnością wszystko, marnością wszystkie rzeczy: lecz u nas nikt się nie znajdzie, co sądzi tak. Jedni błądzą, a inni są oszukiwani. O, Dziewico, dzięki Twojemu Synowi, że nas wybawił nie tylko z błędu, lecz i z ucisku, od ludów wszystkich krain, któreśmy przemierzali, od ludów nieznanych i od języków niepojętych, gdy to wędrując przez lądy i badając je w blasku gwiazdy pytaliśmy, gdzie jest zrodzone Dzieciątko Małe, Przedwieczny Bóg.

     Mając jeszcze to światło, które nas wiodło, przeszliśmy całą Jerozolimę, spełniając słusznie słowa proroctwa: usłyszeliśmy bowiem, że Bóg jej groził, że ją przebudzi. A więc z tym światłem przewędrowaliśmy chcąc znaleźć wielki dzień sądu. Ale go nie znaleźliśmy, zabrali bowiem jej arkę przymierza i wszystkie skarby, które w niej były, bo choć stare mija, to wszystko odnowiło Dzieciątko Małe, Przedwieczny Bóg".

     "A więc - Maryja rzecze poboznym magom - przeszliście całą Jerozolimę, to miasto, które proroków zabija, jakżeż? Bezkarnie ją przebyliście, miasto zawistne? Jak Herodowi, co dyszy mordem, rządzi bezprawiem, umknąć zdołaliście?" A oni do Niej mówią: "Dziewico, nie umknęliśmy, lecz go zwiedliśmy, wszystkich spotkanych bowiem pytamy, gdzie jest zrodzone Dzieciątko Małe, Przedwieczny Bóg?"

     Gdy Matka Boża słowa te usłyszała, pyta ich znowu: "O cóż was pytał Herod król i faryzeusze?" - "Herod nas najpierw - jak rzekłaś - pytał, a potem pierwsi Twojego ludu pilnie pytali, kiedy powstała gwiazda, co teraz przed nami błyszczy. A gdy poznali, jak niewidzący widzieć nie chcieli Tego, którego przecież szukali. Bo trzeba, aby przez szukających było widziane Dzieciątko Małe, Przedwieczny Bóg.

     Za głupich nas mieli, sami szaleni, zapytywali: Skąd i jak tu przyszliście? Jakżeż przeszliście nieznane ścieżki? A my z kolei ich pytaliśmy o to, co wiedzieli: A jakże wyście niegdyś przejść mogli serce pustyni, którą przeszliście? Ten, co prowadził was tu, z Egiptu. Ten sam nas do siebie przywiódł z Chaldei; wtedy słup ognia, a teraz gwiazda: Dzieciątko Małe, Przedwieczny Bóg.

     Gdziekolwiek szliśmy, gwiazda nas wiodła tak, jak was Mojżesz, który was laską wiódł, ona dokoła sieje blask Bożej wiedzy. Was niegdyś manna żywiła i skała poiła, a nas Jego łaska napełniała. Jego więc łaską jesteśmy karmieni. Nie myślimy już do Persji skierować swych kroków, wędrując drogą nie utorowaną, ale pragniemy ujrzeć Go, paść na kolana i Go uwielbić, bo to jest Dzieciątko Małe, Przedwieczny Bóg."

     Tak powiedzieli prawi magowie, a święta Dziewica wszystko to w sercu zapieczętowała, a poświadczyła Dziecina ich słowa czyniąc, że Matkazostała czystą po narodzeniu, oraz sprawiła, że magowie po długiej drodze nie byli zmęczeni: nikt nie odczuwał zmęczenia tak ducha, jak i nóg, jak nie odczuwał Habakuk, gdy do Daniela przybył. Ten, co ukazywał się prorokom, ukazał się także magom: Dzieciątko Małe, Przedwieczny Bóg.

     To wszystko opowiedziawszy, magowie wzięli do rąk dary i upadłszy na twarz przed Darem Darów i Balsamem Balsamów, przynieśli Chrystusowi złoto, mirrę i kadzidło, wołając: Przyjmij ten dar potrójny jak trishagion śpiewane przez serafiny i nie odrzucaj go jak ofiarę Kaina, ale weź je w ramiona tak, jak ofiarę Abla, przez ręce Twej Rodzicielki, z której jesteś zrodzony, Dzieciątko Małe, Przedwieczny Bóg.

     Na te dary nowe oraz wspaniałe patrzy teraz Niepokalana, na magów dary w rekach niosących, którzy na twarz padają, na gwiazdę, co jasnym jest znakiem, na pasterzy, co hymny śpiewają, i Twórcę i Pana rzeczy tych wszystkich błaga tymi słowami: "Gdybyś przyjął, Dziecię me, dary potrojne, przyjmij także potrójne błaganie Tej, ktora Ciebie zrodziła: błagam Cię o pogodę, o plony ziemi, i za mieszkającymi na niej: pojednaj wszystkich, bo ze mnie jesteś zrodzony, Dzieciątko Małe, Przedwieczny Bóg.

     Bo ja nie tylko jestem Twą Matką, o Zbawco łaskawy, nie na darmo Cię mlekiem karmię, Ciebie, coś mleka potokiem, ale za wszystkich Ja Ciebie błagam: Tyś mnie przecież uczynił swojego rodu ustami i chwałą; we mnie bowiem ma cała ziemia obronę potężną i mur, i oparcie. Na mnie spoglądają ci, co zostali wygnani z raju rozkoszy, bo ich tym znowu wprowadzam. Niech wszechświat się dowie, że Ty jesteś ze mnie zrodzony: Dzieciątko Małe, Przedwieczny Bóg.

     Zbaw świat, Zbawicielu, bo po to przecież przyszedłeś. Odnów wszystko, co Twoje, boś po to zajaśniał dla mnie, dla magów i dla całego stworzenia. Patrz! Oto, magowie, którym ukazałeś światło swego oblicza, padli przed Tobą i Tobie dary przynieśli, dary piekne i pożyteczne, dary wyszukane i jakże mi teraz potrzebne, bo muszę wkrótce udać się do Egiptu, uciekać tam z Tobą, z Twojego powodu, mój Przewodniku i Synu, mój Stwórco, mój Odkupicielu, Dzieciątko Małe, Przedwieczny Bóg".

   Tekst zaczerpnięty z:  Leokadia Małunowiczówna - "Antologia modlitwy wczesnochrześcijańskiej", Lublin 1993, s.322-326
 

piątek, 21 grudnia 2012

Ps.Cyprian - Adversus aleatores

      Wśród pism przypisywanych jednemu z najbardziej znanych afrykańskich Ojców Kościoła - św. Cyprianowi znajduje się ciekawa homilia znana pod łacińskim tytułem " Adversus aleatore" . W języku polskim homilia ta jest tytułowana nieco staropolsko "Przeciw kosterom". Dzisiaj powiedzielibyśmy raczej "Przeciwko hazardzistom". Problem od wieków aktualny, gdyż nadal hazard pochłania swoje ofiary.
     Grą która wzbudzała największe namiętności w starożytności była gra w kości. Ta, początkowo niewinna rozrywka uprawiana przez arystokratów wraz z upływem czasu stała się wręcz namiętnością, której ulegali wszyscy. Ulegali temu nałogowi zarówno cesarze, jak i najniższe warstwy społeczne. Także wśród chrześcijan nałóg ten czynił spustoszenie. Nic więc dziwnego że przeciwko tej  zgubnej namiętności występowali zarówno biskupi jak i w orzeczeniach pierwszych synodów możemy znaleźć stosowne kanony potępiające hazard. Przykładem może być chociażby jeden z pierwszych synodów  który miał miejsce w Elwirze - dzisiejsza Hiszpania - w roku ok. 300.  Jeden z kanonów tego synodu - kanon 79 tam mówi o graczach w kości:

     " Jeśli ktoś z wiernych gra w kości o pieniądze, winien być wyłączony. Gdy poprawi się i zaprzestanie tego, po roku może być dopuszczony do komunii"

   Podobnie ostre sformułowania możemy znaleźć w nieco późniejszych, gdyż pochodzących z końca IV wieku tzw. "Kanonach apostolskich" powstałych na Bliskim Wschodzie. Grze w kości poświęcone zostały dwa kanony:

     42. Biskup, prezbiter lub diakon, który gra w kości i oddaje się pijaństwu, niechaj zaniecha tego procederu albo zostanie złożony z urzędu.

     43. Subdiakon, lektor albo kantor uprawiający podobny proceder niechaj go zaniecha albo niech będzie wyłączony ze wspólnoty. To samo dotyczy również chrześcijan świeckich.

     Także i prawodawstwo świeckie negatywnie odnosiło się do faktu nałogowego grania w kości, zwłaszcza przez duchownych.

      Także i nieznany z imienia autor wspomnianej homilii, prawdopodobnie jakiś afrykański biskup na co wskazują zapożyczenia od św. Cypriana, nie szczędzi słów potępienia dla tej, jak ją nazywa, diabelskiej namiętności. W tekście homilii jest sporo zapożyczeń z literatury określanej dzisiaj jako apokryficzna m. in. "Pasterz" Hermasa. "Didache", co świadczy o starożytności tego tekstu.
   Oto jak postrzega grę w kości, autor wspomnianej homilii:

                               
                                                     Adversus  aleatores

     1. Bezustanna i ciężka troska o całe braterstwo ciąży na nas, drodzy wierni, szczególnie z powodu dzikiej zuchwałości nikczemnych ludzi, tj. kosterów, którzy innych pogrążają w nieprawości, a siebie samych w sidła śmierci. Ponieważ zaś ojcowska dobroć powierzyła nam z niebieskiej łaski kierownictwo apostolatu i zastępczą stolicę Pana, a my sami piastujemy w naszym Założycielu autentyczny od początku urząd apostolski, na którym Chrystus założył Kościół, ponieważ dalej, otrzymaliśmy władzę rozwiązywania i związywania i rozsądnego odpuszczania grzechów, dlatego zbawienna nauka poucza nas, abyśmy przebaczając ustawicznie grzechy upadającym, sami razem z nimi nie popadali pod sąd.

     2. Dlatego nazywamy się "solą dla ziemi", aby całe braterstwo mogło być przez nas niebiańską mądrością posolone. Albowiem kiedy mówi: "Jeśli sól utraci swój smak, na nic się już nie przyda, chyba na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi", powinniśmy się mocno obawiać, żebyśmy czując się bezpiecznie w Kościele co do tych spraw, jakie w godności kapłańskiej zostały nam powierzone, nie oddawali się gnuśności i nie byli przez pewnych braci obwiniani o bezczynność, albo żebyśmy z własnej winy wskutek gniewu Bożego nie utracili tego, cośmy z łaskawości Bożej na nasze wyróżnienie otrzymali, gdy fałszywie dopuszczamy do wspólnoty. Mówi bowiem Pismo Boże: "Biada będzie pasterzom! A jeśli się okaże, że nawet pasterze stali się niedbali, co oni wówczas odpowiedzą Panu trzody? Co powiedzą? Że owce wyrządziły im krzywdę? Nikt im nie uwierzy, bo to przecież rzecz nie do wiary, żeby pasterz miał doznać krzywdy od trzody! Większa go spotka kara za jego kłamstwo". Inne zaś Pismo mówi: "Na przełożonego cię poproszono? Nie wynoś się; bądź między nimi jako jeden z nich. Staraj się o nich, a dopiero potem usiądź". I znowu: "Bądźcie przekonani, że biskup jest gospodarzem i wszystkie spichlerze są u niego pełne, a czegokolwiek lud odeń zapragnie - trzyma w obfitości". Aby jednak stało się jasne, że my, tj. biskupi, jesteśmy pasterzami owiec duchownych, tj. wiernych, którzy są powierzeni naszej trosce, aby nie można było w nich znaleźć jakiejkolwiek skazy, co więcej, powinniśmy je co dzień badać, aby przy zastosowaniu niebieskich lekarstw, rosła na nich bujna wełna, która by przyczyniła się do blasku zbawiennej szaty.

     3. Pan powiedział w Ewangelii do Piotra: "Piotrze - powiada - czy miłujesz mnie?". Piotr odpowiedział: "Tak, Panie, ty wiesz, że cię miłuję". I powiedział: "Paś owce moje". I z naciskiem polecając je po raz trzeci potwierdził mówiąc: "Paś owce moje". Ponieważ zaś my biskupi otrzymaliśmy ponadto Ducha Świętego przez włożenie rąk i przyjęliśmy go do gospody naszego serca, dlatego Pan nas napomina, abyśmy naszemu współmieszkancowi nie sprawiali smutku, i mówi:"Nie zasmucajcie Ducha Świętego, który w was jest i nie gaście światła, które w was zajaśniało". Jak bowiem biskup, gdy dobrze postepuje i zbawiennie napomina, zasługuje na koronę męczeńską, nawet wówczas gdy na ciele mąk nie przecierpiał, tak znów biskup niedbały, który ze skarbnicy Pism świętych nie dobywa żadnych świadectw, zasługuje na wielorakie kary. Apostoł nas napomina i z właściwą swojemu stanowisku siłą określa biskupów jako opiekunów i rządców, mówiąc: "Dopóki dziedzic jest nieletni podlega opiekunom i rządcom, ale gdy dorośnie, domaga się swego dziedzictwa". My również jesteśmy szafarzami i opiekunami Ewangelii, a od szafarzy i opiekunów już tutaj się żąda, aby każdy był wierny i sprawiedliwy.

     4. Jeżeli więc od szafarzy i opiekunów żada się, aby każdy z nich był wierny i sprawiedliwy, cóż wobec tego powiedzieć, jeżeli ludzie popełniają przewinienia, a szafarze przymykają na to oczy? Czyż i oni sami nie obciążają się ciężką odpowiedzialnością za tych błądzących? Tenże apostoł Paweł zwracając się do Tymoteusza, aby go pouczyć i umocnić w silnej wierze, daje upomnienie, że przed Bogiem nic skryć się nie może i że modlitwom sprawiedliwego nic przeszkodzić nie zdoła, z wielką rozwagą i troską mówi: "O synu, Tymoteuszu, zachowaj co ci powierzono, nie gardź darem, który jest w tobie przez włożenie rąk starszych, opasz się mocno i postępuj mężnie, a posługiwanie swoje wykonuj rzetelnie, bądź dla innych dobrym przykładem, niech ci się nikt nie sprzeciwia, niechaj nikt nie lekceważy twojego młodego wieku, trwających w grzechu upominaj w obecności wszystkich, żeby także i pozostali przejmowali się lękiem i nie bierz udziału w grzechach cudzych". Na innym zaś miejscu: "Jeżeli jakiś brat jest rozpustnikiem, bałwochwalcą, chciwcem, zdziercą albo niesprawiedliwym, z takim nawet nie siadajcie wspólnie do posiłku". Na innym znów miejscu: "Jeśli którykolwiek brat żyje obyczajem pogan i trwa w takich uczynkach jak oni, stroń od niego i nie żyj z nim razem, bo gdybyś tego nie uczynił, będziesz wspólnikiem jego grzechu". A w "Naukach Apostołów": "Jeżeli jakikolwiek brat dopuszcza się przewinień w kościele i nie jest posłuszny Prawu, ten niech się z wami nie gromadzi, dopóki nie odbędzie pokuty, i nie może być dopuszczony, aby nie splamiła się i nie napotkała na przeszkody modlitwa wasza". Tenże Apostoł jeszcze raz mówi: "Usuńcie tych spośród was". Jeżeli zatem wiele jednomyślnych świadectw i zgodne upomnienia pouczają nas, abyśmy z grzeszącymi braćmi nawet pokarmu nie przyjmowali, o ileż bardziej powinno się ich wykluczyć od ofiary Chrystusa?

     5. Jak wielka i hojna, wierni, jest łaska Pana, który znając przyszłość ostrzega nas, aby żaden nieostrożny brat nie dał się na nowo pochwycić w sidła śmierci. Kazał nam być ostrożnymi, przezornymi i rozważnymi, bo ten stary przeciwnik krąży i uderza na sługi Boże, zwodząc ich w niejeden sposób. Jest wiele rodzajów jego pokus, a najważniejsze z nich są następujące: bałwochwalstwo, nierząd, kradzież, rabunek, chciwość, oszustwo, pijaństwo, nieopanowanie, cudzołóstwo, zabójstwo, zawiść, przewrotność, fałszywe świadectwo, fałszywe zeznania, zazdrość, pyszałkowatość, złorzeczenie, błędna nauka i inne tym podobnedo których należy gra w kości. Jawnie tu przewodniczy szatan, przyznając śmiertelną truciznę wężową i zgubny podstęp, bo uważa się to za nic groźnego, gdy tymczasem kosterom gotuje się głęboki upadek. Co to ma znaczyć, proszę ja was, wierni, że ręka, która za ludzkie krzywdy otrzymała już ekspiację i została dopuszczona do ofiary Pańskiej, która należy do dzieła zbawienia całej ludzkości, którą z łaski Bożej otrzymała, która w domu modlitwy podnosi się na chwałę Bożą, która czyni na czole chroniący nas znak Chrystusa, która spełnia Boże sakramenty - co to więc znaczy, że daje się na nowo uwikłać w te pęta szatańskie, z których już się wyplątała? Mam na myśli rękę kostery, która skazuje sama siebie na zatracenie, rękę, która przyzwyczaiła się już do namiętnej gry, to jest gry w kości, a to jest diabelska przewrotność i nieuleczalna rana grzechu.

     6. Mówię o stole do gry, przy którym przewodzi czający się na porwanie szatan, a gdy porwie, triumfuje nad pojmanym. Mówię o grze w kości, gdzie panuje szalona namiętność, sprzedajne krzywoprzysięstwo i pełne żmijowego jadu rozmowy. Przyjaciel staje się tu rabusiem, potworne zbrodnie osiagają tu szczyty, braterstwo staje się niezgodą, obelgi i bezczelność są okrutne, rozum chory i dzikie nieopanowanie. Mówię o grze w kości, gdzie traci się posiadłości i trwoni olbrzymie pieniądze, gdzie panują zażarte kłótnie o swoją rację i niczym niepohamowana utrata rozumu. O zgrozo tych graczy, o siedzące i gnuśne łajdactwo, o ręko okrutna i na swoją ruinę uzbrojona, w haniebnej namiętności trwoniąca majątek ojcowski i zasoby w pocie czoła zdobyte przez dziadów. O dzika, grzeszna i bezsenna ręko, która dniami i nocami trzymasz te narzędzia, która samą siebie przez grzech potępiła i dalej grzeszyć nie przestaje. O niegodziwa ręko, na zgubę samej siebie uzbrojona, w brudnej grze tracąca całe mienie i mimo tylu innych sposobów na powiększenie majątku i dostatku, teraz jest ogołocona i biedna. Gra w kości jest znienawidzona przez prawo, za grą idzie hańbiące przestępstwo. Pokusa jest tu jawna, ale kara  skryta. Są to pęta szatana i podstęp przeciwnika, który nie tylko zysku nie przynosi lecz nawet wszystko pożera. Tak więc stają się nędzarzami, tak tracą majątek, a gdy już wszystko stracą, dają się przygnieść pożyczkami i wreszcie tracą całą swoją ojcowiznę bez procesów i bez niesławy. Co to za spór, wierni, że ci, których nikt nie prześladuje, sami się w zawiści prześladują, że doprowadzają do ruiny dziedzictwo ojcowskie przez różnorodne liczby kostek. Zdarza się i tak, że szulerzy u swojego gospodarza urządzają sobie przy drzwiach zamkniętych nocne orgie z prostytutkami. Nieszczęśni, napełnienie duchem szatana, chwytają za broń przeciw sobie, popełniając podwójną i na dwa sposoby zbrodnię; tu rozlega się łoskot kostek, tam w ciszy dopełnia się nierząd; tu nie bacząc na swoje stanowisko, bez jakiegokolwiek usprawiedliwienia, w zgubnej namiętności zmuszani są do wyłożenia swojego majątku, tam w cichości pije się śmiertelną truciznę.

     7. Spróbujmy teraz przedstawić przy pomocy świadectw autorów skąd się wzięły te świętokradzkie pomysły, skąd te występki? Dawno temu pewien człowiek gruntownie wykształcony w naukach, w wyniku długich namysłów wynalazł tę grę, i to za poduszczeniem, jak zwykle, szatana, który go napełnił tymi sztuczkami, on zaś podał ją do wiadomości i wraz ze swym wizerunkiem sporządził ją jako przedmiot kultu dla czcicieli. Kazał przeto sporządzić wizerunek swojej postacii podpisać go swoim imieniem, co podsunął mu szatan kładąc mu na serce, aby tę sztukę wynalazł. Tak więc ukazując sie w swej zgubnej postaci, kazał się postawić na wysokim postumencie i trzymając przy sobie deskę do gry, aby okazac się graczem i wynalazcą tej przewrotności. Jego imienia słudzy Boży nie powinni nawet wymieniać, albowiem jest ono równie hańbiące, jak czyny jego niegodziwe; kto się grze w kości oddaje, powinien nosić nazwę jej wynalazcy. Ten zaś każąc się przedstawić w formie statuetki, popełnił nowe przestępstwo zobowiązując swoich zwolenników do oddawania mu czci boskiej. Dokładnie określił prawo ofiarnicze: kto by chciał poświęcić się jego grze, nie wolno mu wpierw wyciągnąć ręki w kierunku stołu gry, zanim nie złoży ofiary jego sprawcy. W taki więc sposób doszło do tego, że ten, co kiedyś był czlowiekiem i wynalazcą tego występku, dostąpił po śmierci swojej czci od profanów i zabłąkanych, pod zmyślonym imieniem bóstwa.

     8. Kto gra w kości, powinien wiedzieć, że tym samym popełnia grzech, że daleko oddala się od sług Bożych, ktorzy wiedzą, że "złoczyńcy i truciciele są odrzuceni", że "w dniu sądu na płomienistym kole dręczeni będą". Kto gra w kości, musi najpierw złożyć ofiarę wynalazcy, a tego chrześcijaninowi czynić nie wolno zgodnie ze słowami Pana: "Kto ofiaruje bogom będzie wykorzeniony, chyba że samemu Bogu" i znowu: "Nie skladajcie ofiar cudzym bogom, abyście nie pobudzili mnie do gniewu uczynkami waszych rąk, abyście nie sprowadzili na was nieszczęścia". Jakimkolwiek jesteś chrzescijaninem i grasz w kości, choćbyś nawet ofiary nie składał, podpadasz pod prawo tego występku. Tymczasem Pan wychodzi naprzeciw ciebie i mówi : "Wyjdź z niej. ludu moj, abyś nie był uczestnikiem jej grzechów". I znowu: "Wyjdźcie, wyjdźcie stamtąd, wy, ktorzy niesiecie naczynia Panskie i nieczystego się nie dotykajcie". Ktokolwiek jesteś, chrześcijaninie i grasz w kości, powinieneś na pierwszym miejscu to wiedzieć, że nie jesteś już chrześcijaninem, lecz nosisz już miano poganina, a to, co nalezy do ofiary Pańskiej, bierzesz na daremno. Tak bowiem mówi Pan: "Wszelki nieczysty niech nie dotyka ofiary mojej" Mówi bowiem Pismo: Wszelki mąż spożywający mięso ofiarnicze - nieczystość jego na niego - niech zginie dusza ta z ludu mego". Kostero! Kimkolwiek jesteś, a nazywasz się chrześcijaninem, nie jesteś nim, albowiem twoim udziałem jest świat. Nie możesz też być w przyjaźni z Chrystusem, skoro jesteś przyjacielem nieprzyjaciela Chrystusa.

     9. Doprawdy, jakaż to głupota kosterów, o wierni, którzy szaleją i w nienawistnych głosach krzywoprzysięgają, bo zaślepiły ich ciemności szatana, okładają się nawzajem kułakami, złorzeczą, zaklinają się i na oczach obecnych hańbą okrywają pochodzenie rodziców. Łoskot kostek dochodzi aż na ulicę. Nieszczęśnik śpieszy się do utraty odziedziczonego majątku i nawet nie zdaje sobie sprawy, jaką szkodę sobie wyrządza, kiedy zaprzedaje się grze w kości. Na domiar złego im częściej daje się jej zwyciężyć, tym za podszeptem szatana nabiera jeszcze większego animuszu do tej zgubnej gry. O gro niosąca ruinę dla tych, co ją uprawiają, o namiętna zabawo przynosząca nie bogactwo, lecz nagość i niedostatek. O ręko samobójcza, o ręko występna, która po wygranej nie ustaje, ale i po stratach od gry nie odstępuje. Chrześcijanin grający w kości kala swoją rękę, bo przed wizerunkiem wynalazcy składa ofiarę szatanowi. Dlatego Pan zagniewany na to mówi: "Nie wyciagajcie rąk swoich niesprawiedliwie i nie drażnijcie mnie, bo nie pozwolę wam długo trwać na ziemi". I znowu: "Cofnijcie ręce wasze od niesprawiedliwego i nie czyńcie niczego złego". Podobnie mówi też błogosławiony apostoł Paweł: "Uważajcie bracia, abyście się nie upodabniali do tego świata, do jego pychy, uciech i rozkoszy, lecz wstrzymujcie się od wszelkiej niesprawiedliwości świata".

     10. Jednakże aby za przestępstwo wobec Boga nie było żadnej wymówki i aby nikt nie liczył na przebaczenie i darowanie, Pan mówi w Ewangelii: "Jeżeli ktoś wypowie bluźnierstwo przeciw Synowi Człowieczemu, będzie mu odpuszczone, atoli kto zgrzeszy przeciw Duchowi Świętemu, nie będzie mu odpuszczone ani tu ani w przyszłym wieku". A prorok znowu mowi: "Jeżeli uchybi i zgrzeszy mąż przeciw mężowi, będzie za niego modlitwa do Boga, ale jesli zgrzeszy przeciw Bogu, kto się zań będzie modlił"?. I błogosławiony apostoł Paweł, namiestnik i zastępca Chrystusa, mający pieczę nad Kościołem, podaje i mówi: "Wy jesteście świątynią Boga i Chrystus w was mieszka. Jeżeli ktoś świątynię Boga naruszy, tego zniszczy Bóg". I znowu Pan w swej Ewangelii wyrzeka się grzeszników i karci ich: "Odejdźcie ode mnie wy, ktorzy czynicie niesprawiedliwość; nigdy was nie znałem". A Jan Apostoł mówi: "Każdy, kto grzeszy, nie jest z Boga, lecz z diabła, a wiecie, że po to przyjdzie Syn Boży, aby zniszczyć synów diabła". 
    Jesli ty, będąc chrześcijaninem, jesteś kosterą, jesteś tym samym wrogiem swego dziedzictwa. Kimkolwiek jesteś, odstąp nieszczęsny od tego szaleństwa! Dlaczego rzucasz się dobrowolnie w sidła śmierci z korzyścią dla diabła? Dlaczego tracisz swoje mienie i bogactwo w niesłychanie brudnym hazardzie? Dlaczego wpadasz w sidła świata, aby razem ze światem być sądzonym? Dlaczego grzeszysz chwaląc i gratulując przeciwnikowi, z którym będziesz bezwarunkowo ukarany? 

     11. Bądź więc chrześcijaninem, a nie hazardzistą, a pieniądze swoje rzuć na stół Pański, przy którym Chrystus zasiada, aniołowie spoglądają, męczennicy są obecni. Majątek swój, który byś pewnie stracił w dzikiej namiętności, rozdaj ubogim; bogactwa swoje powierz Chrystusowi, który wygrywa, wytchnienia szukaj jako sługa razem z Panem, pilnie zajmij się sprawami Bożymi, naśladuj postępowanie Pana, który nie traci, lecz raczej zyskuje. Zaprzestań tych szaleńczych obyczajów, poskromij wiodą cię ku przepaści nieprawość swoją. Rozrywką twoją niech będzie codzienne obcowanie z ubogimi, a wdowami zajmuj się często. Majątek swój i wszelkie przedmioty luksusowe przeznacz na potrzeby Kościoła; złoto, srebro i pieniądze złóż w skarbnicach niebieskich. Posiadłość i wille przenieś sprawiedliwym rozporządzeniem do raju, aby darowano ci grzechy. Oddawaj się bez przerwy jałmużnom i modlitwom. Nie graj w kości, bo ta zabawa jest szkodliwa i jest grzechem nieśmiertelnym, bo panuje tu nierozum przy braku refleksji, bo nie ma tu prawdy, tylko cały łańcuch kłamstw. Odetnij więc swoją rękę i odwróć od tego serce swoje, rozprosz ciemności nieprzyjaciela z oczu swoich i oczyść rękę swoją od ofiar szatana. Zerwij z tymi wariackimi obyczajami, bądź konsekwentnym chrześcijaninem, bądź sprawiedliwym i przewidującym w codziennych czynnościach zarówno wobec siebie, jak i swojego życia. Uciekaj przed prześladującym cię szatanem, uciekaj przed grą hazardową jako wrogiem twojego majątku. Staraj się o mądrość, naukę czerp z wypowiedzi ewangelicznych, wyciągaj czyste ręce do Chrystusa, abyś mógł zasłużyć na niebo z Panem. Na kostkę już w ogóle nie spoglądaj. Amen.

Tekst zamieszczony w: VOX PATRUM 4, Lublin 1983, s.234 - 243 


wtorek, 11 grudnia 2012

Jan Damasceński - II mowa obronna - cz. 2

Warto uzmysłowić sobie, o co tak naprawdę chodziło w tym jakże długotrwałym i momentami brutalnym sporze związanym z kultem ikon. Nie chodziło tutaj o cechy drugorzędne, jak rola dekoracyjna czy też dydaktyczna ikony, ani o tworzenie jakiś nowych trendów teologicznych, o optowanie za tradycją czy też obyczajem.
Leonid Uspieński w swojej książce  "Teologia ikony" stwierdza w następujący sposób:

       "Stawką w tej walce było wyznawanie w prawdzie dogmatu o Wcieleniu czyli antropologia chrześcijańska.
      Dogmat o Bozym Wcieleniu ma dwa zasadnicze aspekty: <Bóg stał się człowiekiem po tom aby człowiek mógł stać się bogiem". Z jednej stron, Bóg przybywa na świat, uczestniczy w jego historii, "mieszka pośród nas" ,  z drugiej, celem i sensem tego Wcielenia jest przebóstwienie człowieka, a przez to przebóstwienie - przeistoczenie całego stworzenia, ustanowienie Królestwa Bożego.....
     Obrazoburstwo, zarówno swoją nauką jak i swoimi praktykami, podkopywało podstawy tej zbawczej misji Kościoła. W teorii ikonoklazm nie odrzucał dogmatu o Wcieleniu. Przeciwnie, nienawiść do ikony usprawiedliwiali ikonoklaści przywiązaniem właśnie do tego dogmatu. W rzeczywistości jednak sprawy miały się odwrotnie: negując ludzki obraz Boga, swoją negację rozszerzali oni na uświęcenie materii w ogóle. Odrzucali przez to wszelką świętość ziemską i zaprzeczali samej możliwości przebóstwienia człowieka. Jednym słowem, odrzucając konsekencje Wcielenia, czyli uświęcenie świata materialnego i widzialnego, ikonoklazm podcinał korzenie całej struktury zbawienia."  -   L. Uspienski "Teologia ikony" s. 116.

Powróćmy do tekstu  II mowy św. Jana:

     5. Jeśli jednak sporządzamy wizerunek niewidzialnego Boga, pozostajemy w błędzie; niemożliwe jest bowiem, aby to, co bezcielesne, bezkształtne, niewidzialne i nie dające się opisać, było przedstawiane na obrazach. I znów:jeśli tworzymy obrazy ludzi i uznajemy je za bogów oraz oddajemy im cześć jak bogom, to jesteśmy bezbożni. Ale przecież nic takiego nie czynimy. Nie upadamy, jeśli czynimy podobiznę Boga, który stał się ciałem i był widzialny na ziemi w cielesnej postaci oraz dzięki swej niewypowiedzianej dobroci zjednoczył się z ludźmi do tego stopnia, że przybrał nie tylko ich naturę, ale i konsystencję, kształt i kolor ciała. Tęsknimy bowiem za tym, aby oglądać Jego postać, jak to mówi boski Apostoł:  "Teraz widzimy Go jakby w zwierciadle i niejasno" - 1 Kor 13,12. Także i obraz jest tylko niejasnym odbiciem dostosowanym do ograniczeń naszego ciała. Umysł bowiem mimo wszelkich starań i wysiłków nie jest w stanie przekroczyć cielesności, o czym mówił już święty Grzegorz.

      6.  Bądź przeklęty, zazdrosny diable, skoro zabraniasz nam patrzeć na obraz naszego Pana, a przez to uświęcać się. Nie pozwalasz nam też oglądać Jego zbawczej męki, czy też podziwiać Jego zstąpienie do otchłani, ani oglądać Jego cudów, ani też poznawać i sławić Jego boską wszechmoc. Jesteś zazdrosny o cześć, którą Bóg obdarza swoich świętych. Nie chcesz, abyśmy oglądali ich chwałę przedstawioną na obrazach, ani żebyśmy się stali gorliwymi naśladowcami ich męstwa i wierności. Nie pozwalasz nam też czerpać ani cielesnej ani duchowej korzyści z wiary w nich.
     Ale my nie jesteśmy ci posłuszni, zazdrosny i nienawidzący ludzi diable. Słuchajcie ludy, narody i języki, mężczyźni, kobiety i dzieci, starsi, młodzieńcy i nieletni, cały święty ludu chrześcijański. Jeśli ktoś głosi wam dobrą nowinę niezgodnie z tym, co otrzymał Kościół katolicki od świętych Apostołów, Ojców i synodów i aż po dzień dzisiejszy troskliwie chronił - nie słuchajcie go ani nie przyjmujcie rady węża, tak jak przyjęła Ewa i w zamian za to otrzymała śmierć. Nawet jeśli sam anioł albo nawet król głosiłby wam coś niezgodnego z nauką, którą otrzymaliście - zatkajcie sobie uszy. "Niech będzie przeklęty" - Ga 1,8 mówi o nim boski Apostoł. Ja jednak nadal powstrzymuję się od tych słów w nadziei na jego poprawę. 

     7.  Ci, którzy nie rozumieją sensu Pisma Świętego, twierdzą, że Bóg powiedział przez Mojżesza: "Nie uczynisz sobie żadnej podobizny, ani tego co na niebie, ani tego co na ziemi" - Wj 20,4; przez proroka zaś Dawida: "Zawstydzeni będą wszyscy, którzy czczą rzeźbione bożki; wszyscy ci, którzy oddają cześć swoim idolom" - Ps 97,7.I wiele innych podobnych rzeczy. Zarówno gdy cytują Pismo Święte, jak i świętych Ojców, odnajdują sens zgodny z własnymi intencjami. Cóż więc nam godzi się na to odpowiedzieć? Cóż innego ponad to, co powiedział Pan do Żydów: "Badajcie Pisma" - J 5,39. Piękną bowiem rzeczą jest badanie pism. Ale badajcie je ze zrozumieniem!
     Umiłowani, Bóg nie daje się oszukać. Jeden jest bowiem Bóg, jeden Prawodawca Startego i Nowego Testamentu. Ten, który przed wiekami przemawiał wielokrotnie i na różne sposoby do naszych ojców przez proroków, a w czasach ostatecznych przez Swego Jednorodzonego Syna. Rozumujcie więc rzetelnie. Mowa ta nie pochodzi ode mnie. To Duch Święty przez św. Pawła Apostoła wyraźnie obwieścił: "Wielokrotnie i na różne sposoby przemawiał Bóg przed wiekami do naszych ojców przez proroków" - Hbr 1,1. Zauważ, że "wielokrotnie i na różne sposoby" przemawiał Bóg. Tak jak mądry lekarz nie zawsze każdemu zaleca to samo, ale we właściwym czasie podaje odpowiednie i użyteczne lekarstwo, biorąc pod uwagę zarówno miejsce, jak rodzaj choroby i zapotrzebowanie, czyli: porę roku, stan zdrowia i wiek. Inne lekarstwo daje młodzieńcowi, inne zaś dojrzałemu wiekiem mężczyźnie, jeszcze innemu słabemu albo powracającemu do zdrowia, każdemu zaś potrzebującemu nie to samo, ale odpowiednie do jego stanu i dolegliwości. Inne latem, jeszcze inne zimą, jesienią czy wiosną, zawsze stosownie do czasu i miejsca. Podobnie też najlepszy lekarz dusz zabrania tworzenia obrazów tym, którzy będąc jeszcze niedojrzałymi i zarażonymi chorobą bałwochwalstwa trzymają idole jako bóstwa i jako bogom cześć im oddają. Odmawiając czci prawdziwemu Bogu, oddają ją w zamian stworzeniu. Nie można bowiem tworzyć obrazu Boga, który jest bezcielesny, niewidzialny i niematerialny, nie posiada ani kształtu, ani nie daje się opisać, ani posiąść. Jak bowiem można przedstawić na obrazie to, co jest niewidzialne? "Boga nikt nigdy nie widział; Jednorodzony Syn, który przebywa w łonie Ojca, sam o Nim pouczył" - J 1,18. I znów: "Nikt nie może oglądać mojego oblicza i pozostać przy życiu" - Wj 33,20 - mówi Bóg.

sobota, 8 grudnia 2012

Jan Damasceński - II mowa obronna - cz. 1

Minęło zaledwie kilka lat od napisania przez św. Jana  - "I  mowy obronnej przeciw tym, którzy odrzucają święte obrazy" - Contra imaginum calumniatores - a nowe wydarzenia zmuszają Jana do ponownego zabrania głosu.  II mowa była odpowiedzią na wydany w 730 roku przez cesarza bizantyńskiego Leona III Izauryjczyka kolejny oficjalny edykt potępiający sporządzanie i kult wizerunków Chrystusa, Jego Matki i świętych.
Uzasadniając w liście do papieża Grzegorza II, cesarz Leon w jednym zdaniu wyłożył punkt widzenia ludzi  których poglądy określa się jako cezaropapizm: - "Jestem cesarzem i kapłanem" - Basileus kai hiereus eimi.  Był to też pogląd typowy dla wszystkich zwolenników ikonoklazmu, pogląd dzięki któremu przeciwnicy kultu obrazów uzasadniali interwencje władzy swieckiej w kwestie organizacyjne i doktrynalne Kościoła.
Nic więc dziwnego że stanowisko zwolenników ortodoksji było w tym przypadku od samego początku bardzo jasne. Intelektualny wyraz tego stanowiska stanowią właśnie kolejne mowy przeciwko zwolennikom ikonoklazmu, napisane przez najwybitniejszego teologa tamtych czasów, św. Jana Damasceńskiego.
Oto tekst tej mowy:

     1. Błagam Was, moi Mężowie, o wyrozumiałość i przyjęcie tych słów wygłaszanych uczciwie i rzetelnie przeze mnie - najmniej godnego i najmniejszego ze sług Kościoła Bożego. To nie żadna wizja mająca na względzie mój rozgłos i próżną chwałę przymusiła mnie do mówienia - Bog mi świadkiem! - ale żarliwość w dociekaniu prawdy. Jedynie bowiem w niej pokładam moją nadzieję na zbawienie i z ufnością podążam na spotkanie z Chrystusem Panem. Ufam też i modlę się, aby przyjął On moje dociekania jako ofiarę przebłagalną za moje niegodziwe przewinienia. Ten bowiem, który otrzymał od Pana pięć talentów pomnożył je o następnych pięć i podobnie ten, który miał dwa - pomnożył je o dwa. Ten zaś, który otrzymał jeden (talent) i zakopawszy go w ziemi nie uzyskał żadnego zysku, usłyszał, że jest złym sługą i strącony został na zewnątrz w ciemności. Obawiając się, aby i mnie nie spotkał podobny los, poddaję się rozkazom Pana i używając danego mi przez Niego daru słowa rozkładam przed wami stół nakryty mądrością, aby gdy nadejdzie mój Pan znalazł rozmnożone owoce ducha, a rozpoznając we mnie wiernego sługę, wprowadził mnie do utęsknionej przeze mnie słodyczy Swego szczęścia. Daj mi przeto, [Panie] uszy wrażliwe na słuchanie i otwórz przede mną ołtarze waszych serc, aby pozwoliły wam przyjąć moje słowa i rzetelnie rozważyć siłę mojego wywodu. Jest to druga część mojej rozprawy o obrazach. Niektóre bowiem z dzieci Kościoła przynagliły mnie do jej ułożenia, gdyż dla wielu pierwsza mowa nie była zbyt jasna. W tym więc celu wypełniam daną obietnicę i proszę was o wyrozumiałość.

     2. Zwyczajem diabła - złego i od samego początku przewrotnego węża - jest prowadzić na różne sposoby walkę przeciw człowiekowi stworzonemu na obraz i podobieństwo Boże. On to w wyniku tych knowań sprawił, że człowiek stał się podległy śmierci. Już bowiem na początku zasiał w nim tęsknotę i żądze, aby stał się niczym Bóg, a przez to strącił go w otchłań śmierci, która pogrąża nierozumne istoty. Nie poprzestając na tym często zwodził go dalej haniebnymi pokusami i szalonymi żądzami. Jakże całkowicie przeciwne nierozumnym żądzom jest pragnienie przebóstwienia!
     O tym, jak niegdyśszatan przywodził do bezbożności, mówi też przodek Boga, Dawid: "Powiedział głupiec w swoim sercu: Nie ma Boga" - Ps 14,1. Kiedy indziej znów naklaniał do czci wielu bogów, albo też przekonywał, aby zamiast prawdziwego Boga czcić demony lub niebo i ziemię, slońce, księżyc i gwiazdy, a nawet całą resztę stworzonego świata; nakłaniał też do czci dzikich zwierząt i pełzających gadów.
     Jak bowiem niewłaściwym jest nie oddawanie należnej czci tym, którzy są jej godni, tak też i oddawanie niezasłużonego hołdu tym, ktorzy na taką część nie zasługują. Podobnie też nauczał niektórych nazywać złym odwiecznego Boga, innych zaś zwiódł tak, że uznali dobrego z natury Boga za przyczynę wszelkiego zła. Jeszcze innych znów oszukał fałszywym mniemaniem, że jedność natury bóstwa pociąga za sobą jedność osoby oraz nakłonił bezpodstawnie niektórych do czci trzech natur i trzech osób. Jeszcze innych z kolei skłonił do mniemania, że w jednej osobie Pana naszego Jezusa Chrystusa - jednej z Osób Trójcy Świętej - istnieje jedna tylko natura, a jeśli są dwie natury- to i dwie osoby.    

     3. Prawda zaś podąża środkiem drogi, odrzucając całkowicie wszelką niedorzeczność i naucza jedynego Boga - jedną naturę w trzech osobach: Ojca, Syna i Ducha Świętego. Złego zaś nie uznaje za substancję [samą w sobie], ale za byt przypadłościowy - taki, który przeciwstawia myśl, słowo i działanie Bożemu prawu. A ponieważ opiera swe istnienie na tym, że jest pomyślany, wypowiedziany i uczyniony - gdy któreś z tych znika, on również przestaje istnieć. Prawda stale głosi, że jedna z osób Trójcy Świętej - Chrystus - posiada dwie natury, lecz jest jedną Osobą.

     4. Tenże wróg prawdyi przeciwnik ludzkiego zbawienia, nakłaniając do tworzenia wizerunków demonów, bezbożnych ludzi, ptaków, gadów i wszelkiego rodzaju dzikich zwierząt i namawiając do składania im boskiej czci, sprowadził na bezdroża nie tylko ludy pogańskie, ale wielokrotnie także samych synów Izraela. Teraz zaś, gdy zniszczył pokój w Kościele Chrystusowym, nadal stara się przez nieprawe usta i zdradziecki język dostosować Boże słowo do swych złych zamiarów, a starając się ukryć swe niecne i ciemne intencje zasiał zamęt wśród ludzi o niestałych sercach i spowodował ich odejście od prawdziwej nauki Ojców Kościoła. Niektórzy bowiem powstali mówiąc, że nie godzi się ani sporządzać ani czcić przedstawień zbawczych cudów Chrystusa oraz cierpień i mężnej walki Jego świętych przeciwko szatanowi. Któż jednak, mając znajomość Bożych spraw i umiejętność rozpoznawania rzeczy duchowych, nie pozna w tym diabelskiego podstępu? Nie chce on bowiem, aby wszyscy uznali jego klęskę i hańbę, ani też aby chwała Boga i Jego świętych zyskały nieśmiertelną sławę.
 

czwartek, 6 grudnia 2012

Żydzi i chrześcijanie w "Listach" Grzegorza Wielkiego

Nieustannie pojawiające się konflikty związane z interpretacją relacji chrześcijańsko - żydowskich na przestrzeni dziejów nakazują aby sięgać przede wszystkim do źródeł. Do historii pierwszych kontaktów, zwłaszcza w okresie gdy chrześcijaństwo uzyskało dominującą pozycję w ówczesnym świecie. Czyli do lat po edykcie Konstantyna.
Najlepszą ilustracją tych pierwszych lat możemy znaleźć w "Listach" papieża Grzegorza Wielkiego. Świadectwo zawarte w "Listach" jest tym bardziej ciekawe gdyż ze wzgledu na osłabienie władzy centralnej, w tym przypadku władzy cesarzy bizantyjskich, z konieczności zarówno papież jak i biskupi zaczęli przejmować zadania władzy cywilnej, tam gdzie do tej pory sprawowali wyłącznie funkcje kościelne.  Z tego też powodu papiez musiał interweniować także wtedy gdy dochodziło do konfliktów pomiędzy społecznościami chrześcijańskimi i żydowskimi.
Zdarzało się bowiem, że źle pojmowana i realizowana gorliwość religijna niektórych chrześcijan, w tym także duchownych, skłaniała papieża do interwencji mających na celu obronę żydów i rozwiązywanie trudności przez wspólnotę chrześcijańska w duchu ewangelicznym.
Grzegorz, pomimo osłabienia więzi,nadal czuł się formalnie poddanym cesarza i dlatego też swoje decyzje starał się podejmować w oparciu o prawo stanowione przez cesarza, tam gdzie chodziło o kwestie związane z prawem cywilnym. Ale nawet wtedy starał się postępowac zgodnie z duchem Ewangelii.

Jaki był główny temat listów papieża Grzegorza jezeli  chodzi o sprawy związane z wspólnotami żydowskimi? Otóż, podstawową kwestią była sprawa wolności wyznania. W świetle  papieskiej korespondencji wyraźnie widać, że decyzje podejmowane przez papieża w sprawach żydów nie ograniczały się tylko do kwestii formalnego respektowania prawa cesarskiego, lecz w wielu przypadkach wychodzą naprzeciw ich oczekiwaniom; dotyczy to zwłaszcza praktyk religijnych. Uderza też łatwość z jaką mogli dostać się do papieża, któremu nierzadko osobiście przedstawiali swoje sprawy.

Jedna z pierwszych interwencji papieża związana jest z dwukrotnym odbieraniem przez Piotra, biskupa miasta Terracina, miejscowej wspólnocie żydowskiej miejsca w którym gromadzili się w celu sprawowania kultu. Oto, jak reaguje papież w tej sytuacji:

                                                      List  I, 34   - marzec 591
                                       Grzegorz do Piotra, biskupa miasta Terracina

    Żyd Józef, oddawca obecnego pisma, doniósł mi, żeś, Czcigodny Bracie, wygnał Żydów z tego miejsca w terracyneńskiej warowni, w którym się zwykle gromadzili celem święcenia uroczystości, i że za twoją wiedzą i zgodą przenieśli się na inne miejsce, by podobnie mogli obchodzić swe uroczystości. A teraz żalą się, że znów zostali zostali wypędzeni z tego miejsca. Jeśli tak jest, chcę, abyś, Czcigodny Bracie, nie dawał powodu do tego rodzaju zażaleń, lecz zezwól im gromadzić się według zwyczaju w tym miejscu, które, jak wyżej powiedziałem, uzyskali za twoją wiedzą celem urządzania zgromadzeń. Albowiem tych, którzy są poza obrębem religii chrześcijańskiej, należy pozyskiwać dla jedności wiary łagodnością, życzliwością, napominaniem, przekonywaniem, aby nie odstręczać groźbami i postrachem tych, których można było przywieść do wiary słodyczą nauki i ukazywaniem grozy przyszłego Sądu. Należy więc starać się o to, aby raczej garnęli się do słuchania z ust waszych słowa Bożego, niż lękali nadmiernej surowości.

    Jak możemy więc przeczytać, dla papieża  łagodność była bardziej skutecznym orężem w dziele nawracania niż surowość, zwłaszcza gdy była połączona z niesprawiedliwością. Grzegorz starał się połączyć harmonijnie oczekiwania obu wspólnot i znaleźć w jakikolwiek sposób możliwość zgodnego współistnienia obu wspólnot. Ciekawym przykładem tego myślenia jest inny list adresowany do dwóch biskupów aby sprawdzili doniesienia dotyczące kłopotów z sprawowaniem kultu przez chrześcijan z powodu zbyt bliskiego położenia miejsca kultu wspólnoty żydowskiej. Oto jak ten konflikt starał się rozwiązać papież:

                                               List II, 6  - wrzesień 591
                             Grzegorz do biskupów Bakaudy i Agnella o Hebrajczykach

     Hebrajczycy, zamieszkali w mieście Terracina, błagali nas, by wolno im było posiadać na mocy naszego upoważnienia to miejsce, w którym do tej pory mieli synagogę. Ponieważ jednak doszło do nas, że owo miejsce jest położone tak blisko kościoła, iż dochodzą do niego nawet głosy śpiewających, napisaliśmy do brata i współbiskupa naszego Piotra, by uwolnił kościół od żydowskich nabożeństw, jeśli tak jest w istocie, to znaczy, jeśli z tego miejsca głos dochodzi do drzwi kościoła. Przeto, Czcigodni Bracia, wspólnie z wyżej wymienionym Piotrem, bratem i współbiskupem naszym, obejrzyjcie dokładnie to miejsce, i jesli tak jest, albo jeśli będziecie uważali, że coś przeszkadza kościołowi - w takim razie obmyślcie w tymże grodzie takie miejsce, w którym wspomniani Żydzi mogliby się gromadzić i bez przeszkody odprawiać swoje obrzędy. Jednakże, Czcigodni Bracia, baczcie, aby na przyszłość nie było żadnych skarg skoro zostaną pozbawieni dotychczasowego miejsca. Zabraniamy zaś wspomnianych Żydów obciążać lub nękać wbrew rozumnemu porządkowi.  Podobnie jak wolno im żyć według praw rzymskich, tak niechaj w imię sprawiedliwości bez przeszkód kierują swoim życiem, jak umieją. Nie wolno im jednak posiadać służby chrześcijańskiej.
To ostatnie zalecenie było konsekwencją wymogu nałożonego przez prawo świeckie. Mówi o tym Kodeks Justyniana.

    Papież podchodził bardzo rygorystycznie do łamania prawa, zwłaszcza tam gdzie na skutek pozaprawnych działań i związanej z tym presji mogło dojść do konfesji.  W tym przypadku wszystkie działania i decyzje św. Grzegorza odwołują się do zasady "konfesyjnej" wolności człowieka, wyłożonej bardzo dobitnie przez św. Augustyna w dziele skierowanym przeciwko donatystom:
"nikogo wbrew jego woli nie wolno przymuszać do wiary".
Realizowanie tego wzorca dobitnie jest opisane w innym liście papieza skierowanym do dwóch galijskich biskupów:

                                                         List I, 45  - czerwiec 591
                                 Grzegorz do biskupów Wirgiliusza z Arelate i Teodora z Marsylii

     Chociaż nie było żadnej sposobności ani co do czasu, ani co do osób, aby do was, Czcigodni Bracia, napisać i oddać wam należne pozdrowienia, stało się jednak tak, że spłacam należny dług miłości braciom sąsiadującym ze mną, a równocześnie zamilczeć nie mogę o zażaleniu wniesionym do mnie przez niektóre osoby. Chodzi o to, jak nalezy zbawiać dusze tych, którzy trwają w błędach.
    Albowiem wielu mężów wyznających religię żydowską, którzy przebywają w tej prowincji i stąd udają się w okolice Marsylii w różnych interesach, przeniosło do nas wiadomość, że wielu  Żydów żyjących w tamtych stronach zostało doprowadzonych do chrztu raczej przemocą niż przez głoszenie słowa Bożego. Wyznaję, że wprawdzie intencja tego rodzaju jest godna pochwały i pochodzi z miłości ku Panu naszemu, lecz jeśli tej intencji nie towarzyszy odpowiednie wykonanie zgodne z Pismem św., to obawiam się, by nie zabrakło za to nagrody lub by nie wynikła z tego - uchowaj Boże - jakaś szkoda dla tych dusz, które chcemy ratować.
     Gdy bowiem ktokolwiek przystąpi do źródła chrztu nie dzięki łagodnemu nauczaniu, lecz z konieczności, to wracając do starego zabobonu, tym gorzej potem umiera dlatego, że zdawało się, iż się odrodził. Przeto, Czcigodni Bracia, nawołujcie tego rodzaju za pomocą licznych nauk, aby pragnęli zmienić stare życie zapomocą licznych nauk, aby pragneli zmienić stare życie na skutek łagodnego postępowania nauczyciela. W ten sposób bowiem nasz zamiar zostaje słusznie wykonany, a umysł nawróconego nie skłania się już do dawnej brzydoty. Należy zatem stosować do nich taką mowę, która by i ciernie w nich wypleniła, i nauką rozjaśniała ich ciemności. Obyście, Czcigodni Bracia, otrzymali nagrodę za częste ich napominanie, a ich - ilu Bóg pozwoli - doprowadzili do odrodzenia w nowym życiu.   

   Prawo cywilne gwarantowało żydom zachowanie dotychczasowych miejsc kultu oraz prawo dobywania w tych miejscach zgromadzeń. Bardzo wyraźnie było podkreślone także, że nawet najlepsze intencje, w tym przypadku chęć działania "rzekomo" dla dobra religii chrześcijańskiej nie usprawiedliwiają działań zmierzających do pozbawienia wspólnot żydowskich ich miejsc kultu. Zagadnieniu temu poświęcony jest następny list papieża Grzegorza:

                                                       List IX, 195   - lipiec 599
                                        Grzegorz do Januariusza, biskupa Caralis

      Żydzi, którzy przybyli tu z waszego miasta, żalili się, że Piotr, nawrócony za wolą Bożą z ich religii na wiarę chrześcijańską, przybrawszy sobie garść ludzi niekarnych, nazajutrz po swym chrzcie, to jest w niedzielę, w samą uroczystość wielkanocną ku wielkiemu zgorszeniu zajął bez waszej wiedzy synagogę żydowską i umiescił tam obraz Rodzicielki Boga i Pana naszego, czcigodny krzyż i biały całun, którym był odziany przy wyjściu ze źródła. Doszły też nas w tej sprawie pisma stwierdzające ten fakt ze strony naszych synów, Eupateriusza, chwalebnego dowódcy żołnierzy, świetnego namiestnika zwanego Spesindeo oraz innych wybitnych ludzi waszego miasta. 
      Dodali też, że przewidziliście to i nakazaliście wspomnianemu Piotrowi, by się nie ważył tego czynić. Dowiadując się o tym bardzo to pochwaliliśmy, ponieważ - jak przystało istotnie dobremu biskupowi - nie chcieliście, by stało się coś, co słusznie mogłoby wywołać naganę. A ponieważ przez to, że wcale nie braliście udziału w przewrotnym postępku, okazaliście, iż on się wam nie podoba, przeto mając na względzie waszą dobrą wolę, a więcej jeszcze sąd, wzywamy was niniejszym, byście - po usunieciu stamtąd z odpowiednim uszanowaniem obrazu i krzyża - zwrócili to, co zostało zabrane siłą, bo jak przepisy prawne nie pozwalają Żydom wznosić nowych synagog, tak znów dopuszczają spokojnie posiadać stare.
     By zaś wspomniany Piotr lub inni, którzy mu w tej niecnej sprawie pomagali lub się na to zgadzali, nie odpowiedzieli, iż uczynili to z gorsliwości wiary, chcąc w ten sposób niejako zmusić Żydów do nawrócenia - należy ich pouczyć, bo winni wiedzieć, że trzeba względem nich stosować raczej umiarkowanie, by skłonić ich wolę, a nie ciągnąć wbrew chęci. Jest bowiem napisane: "Dobrowolnie będę Ci ofiarował" -Ps 53,8, i znów: "Z woli mojej wyznawać Mu będę" - Ps 27,7. Niech więc Wasza Świątobliwość stara się - tak jak wam przystoi - przez biskupie napomnienie i przy pomocy synów waszych, którym się na równi z wami nie podoba, zaprowadzić spokój wśród mieszkańców swego miasta. Albowiem zwłaszcza w obecnym czasie, gdy zagraża obawa ze strony nieprzyjaciela, nie powinniscie mieć wśród ludności rozdwojenia.
     Ponieważ zaś troszczymy się o was nie mniej niz o nas, przeto i o tym chcielismy was zarazem zawiadomić, że pomimo zawarcia tego pokoju król Longobardów Agilulf pokoju nie dochowuje. Dlatego zachodzi potrzeba, byscie, Czcigodny Bracie, dopóki można, postarali się o lepsze zabezpieczenie swego miasta i innych miejsc oraz dopilnowali obfitego ich zaopatrzenia, aby wróg nie miał możności szkodzić, ale cofnął się w zamieszaniu, gdy ściągając na siebie gniew Boży tam się zbliżył. I my również o was myślimy i wywieramy nacisk na tych, których to dotyczy, by się przy pomocy Bożej przygotowali do oporu, bo jak wy nasze utrapienia poczytujecie za wasze, tak też i my wasze udręczenia uważamy za nasze.