środa, 21 listopada 2012

Św. Kolumban Młodszy - Reguła mnichów cz. 3

Mnich opuszczał świat, by żyć tylko dla Boga. Dla mnichów iryjskich a tym samym także dla Kolumbana powyższa zasada nie budziła żadnych wątpliwości. Tym niemniej mieli oni świadomość iż pełne zrozumienie tej zasady i przyjęcie jej za bezwarunkowy pewnik zwykle nie następowało od razu, najczęściej przyjęcie tej zasady było poprzedzone długim procesem formacyjnym powiązanym z wewnętrznym dojrzewaniem. Proces ten, w przypadku mnicha żyjącego w wspólnocie zakonnej jest regulowany przez regułę, w której zostały określone zarówno normy tego procesu jak i cel. Mnisi iryjscy proces formacyjny pojmowali bardzo, mowiąc dzisiejszym językiem, prostolinijnie. Nie mieli w zwyczaju oglądać się wstecz.
Jonasz z Bobbio tak opisuje w swoim dziele "Żywot Kolumbana" moment w ktorym Kolumban podjął decyzję o opuszczeniu ziemi ojczystej i życiu tylko dla Boga:

    "Gdy wszystko to w sobie rozważył, udał się do celi pewnej pobożnej i Bogu oddanej niewiasty.... Ta widząc u młodzieńca narastające wzburzenie, rzekła:  "Ja, na ile zdołałam, ruszyłam odważnie do walki. Oto mija już piętnaście lat, odkąd udałam się na to miejsce pielgrzymowania i nigdy więcej nie oglądałam się za siebie, postępując za Chrystusem jako kapłanem i trzymając w ręce pług" - "Żywot Kolumbana I,3.

Tak też postąpił Kolumban i odtąd nieustanne podążanie za Chrystusem w pielgrzymce stało się jego życiem. Zakładając klasztory przekazał swoim uczniom reguły jakimi winni kierować się aby ich jedynym celem życia było właśnie życie tylko dla Boga. Oto końcowe rozdziały "Reguły mnichów".

                                                           VIII. O rozeznaniu

     9. Na to, jak konieczne jest mnichom rozeznanie, wskazuje błąd wielu ludzi oraz zagłada tych, którzy zaczynając bez rozeznania i zyjąc bez przewodnictwa wiedzy, nie mogli chwalebnie zakończyć życia. Bo jak w błąd popadają ci, którzy kroczą po bezdrożach, tak i tym, którzy żyją bez rozeznania, nieustannie zagraża występek, ustawiczny wróg cnót leżących między dwoma skrajnościami. Jego uderzenie jest niebezpieczne, ponieważ przy prostej ścieżce rozeznania nieprzyjaciele umieszczają przeszkody występku oraz zgorszenie wynikające z różnorakich błędów.

     10.  Ustawicznie przeto trzeba się modlić do Boga, który dla rozświetlenia ciemności tego życia, otoczonego ze wszystkich stron nieprzeniknionymi mrokami doczesności, udziela światła prawdziwego rozeznania i dzięki któremu prawdziwi jego czciciele mogą bezbłędnie wydostać się ku Niemu z owych ciemności. Rozeznanie  (discretio) przeto wywodzi swą nazwę od rozróżniania (a discernendo) , albowiem rozróżnia ono w nas dobro i zło oraz to, co połowiczne i doskonałe. Jedno i drugie, to znaczy dobro i zło, zostały rozdzielone od siebie tak jak  światłość i ciemności na samym początku, to znaczy od czasu, kiedy na skutek zepsucia dobra przez diabła istnieje zło. Bóg jednak najpierw oświeca, a dopiero potem dzieli: dlatego pobożny Abel wybrał dobro, a bezbożny Kain popadł w zło.

     11.  Bóg uczynił dobrym wszystko, co stworzył, zło zaś posiał diabeł przez podstępną przebiegłość oraz przez chytre namawianie do niebezpiecznej próżności. Cóż więc jest dobre? To, oczywiście, co jest czyste i co przetrwało w nieskażonym stanie, tak jak zostało stworzone; to, co wedle słów Apostoła, sam Bóg stworzył i przygotował, abyśmy w tym postępowali; to, co stanowi dobre uczynki, dla których zostaliśmy stworzeni w Chrystusie Jezusie, a więc dobroć, czystość, pobożność, sprawiedliwość, prawda, miłosierdzie, miłość, pokój, zbawienna radość duchowa wraz z owocami ducha - to wszystko wraz ze swymi owocami jest dobrem. To zaś, co jest niesprawiedliwość, kłamstwo, chciwość, nienawiść, niezgoda, zgorzkniałość wraz z innymi owocami, które się z nich rodzą. Niezliczone są bowiem sprawy, które wywodzą się z obydwu tych przeciwieństw, to znaczy z dobra i ze zła.

     12.  Pierwszym zaś złem jest to, co odwodzi od ustalonej dobroci i czystości - jest nim pycha pierwszego występku. Jego przeciwieństwem jest pokora pobożnej dobroci, która poznaje i wielbi swojego Stworzyciela; i to właśnie jest głównym dobrem rozumnego stworzenia. W taki sam sposób pozostałe zalety i wady w obydwu kierunkach wyrosły w olbrzymim gąszczu określeń. W takim stanie rzeczy ludzie mający wsparcie Boga powinni mocno trzymać się dóbr, bo nieustannie, w szczęściu i nieszczęściu, modlić sie trzeba, byśmy pośród powodzenia, nie wynosili się ku próżności, a pośród niepowodzenia nie popadli w rozpacz. Trzeba zatem zawsze trzymać się z daleka od obydwu tych niebezpieczeństw, to znaczy od wszelkiej przesady, a to za pomocą chwalebnego umiarkowania i prawdziwego rozeznania, które wiążą się ściśle z chrześcijańską pokorą i prwadziwym żołnierzom Chrystusa otwierają drogę doskonałości - przez zawsze należyte rozstrzyganie o sprawach wątpliwych i przez słuszny wszędzie rozdział dobra i zła, zarówno wewnątrz jak i na zewnątrz, w ciele czy w duchu, w uczynkach i w zwyczajach, podczas pracy i odpoczynku, w sprawach publicznych i osobistych. W taki więc sposób wystrzegać się należy tego, co złe - zuchwałości, zawiści, kłamstwa, bezbożności, występnego przekraczania dobrych obyczajów, obżarstwa, nierządu, pożądliwości, gniewu, smutku, niestałości, próżnej chwały, pychy i oszczerstwa. Trzeba też dążyć do dóbr wynikających z cnoty - do szczodrobliwości, cierpliwości, radości, stałości, zapału, pilności, czujności i dyskrecji. Ci, którzy na miarę możności naszego usiłowania wszędzie szukają tego, co jest wystarczające, dzięki wytrwałej odwadze i spokojnemu umiarowi powinni umieścić owe cnoty jak gdyby na wadze rozeznania w wykonywaniu zwyczajnej pracy. Nie ma wszak wątpliwości co do tego, iż ten, komu nie wystarcza to, co wystarczające, wykroczył za miarę rozeznania; a jasną jest rzeczą, że cokolwiek wykroczyło za miarę, jest występkiem.

     13.  A zatem między tym, co niewielkie, a tym, co nadmierne, leży pośrodku rozsądna miara, która zawsze odciąga od tego, co zbędne, która znajduje się we wszystkim i wszędzie dba o sprawy konieczne oraz odrzuca nierozsądne, przesadne pragnienia. Ta miara prawdziwego rozeznania wążąc sprawiedliwym odważnikiem wszystkie nasze uczynki nie zezwala nam odstąpić od tego, co sprawiedliwe, oraz nie zezwala nam na popełnienie błędu, jeśli tylko nieustannie kroczymy po prostej drodze. Jeżeli bowiem zgodnie ze stwierdzeniem: Nie zbaczajcie na prawo ani na lewo, mamy zawsze trzymać się z daleka od zboczenia w jedną czy w drugą stronę, to mamy nieustannie prostej trzymać się drogi, wykorzystując pomoc rozeznania, czyli światłości Bożej, często powtarzając i śpiewając werset zwycięskiego Psalmisty: Boże mój, oświeć ciemności moje, bo przez Ciebie będę wyrwany z próby. Próbą bowiem jest życie ludzkie na ziemi.


                                                               IX. O umartwieniu


     14.  Najważniejszą częścią reguły mnichów jest umartwienie, bo przecież Pismo nakazuje im: Nie czyń nic bez porady. Jesli przeto nie należy niczego robić bez porady, to we wszystkim trzeba o radę pytać. Dlatego też i Mojżesz przykazując: Zapytaj ojca, aby ci oznajmił, i starców twoich, a powiedzą ci. Lecz chociaż ludziom zatwardziałym koże się wydawać trudna ta zasada, żeby mianowicie człowiek zawsze był zalezny od cudzej decyzji, to jednak niektórzyludzie bojący się Boga uznają ją za słodką i bezpieczną, byleby tylko w całości, a nie częściowo była przestrzegana: nic bowiem nie jest słodsze niż spokój sumienia i nic bezpieczniejsze niźli uwolnienie duszy od kary, a tego nikt nie potrafi sam sobie zapewnić, bo scisle biorąc zależy od oceny innych. Otóż od strachu przed sądem broni nas to, co rozstrzygnęła już powaga sędziego, na ktorym spoczywa cudzy ciężar i który dźwiga całe ryzyko, ktorego się podjął. Większe jest wszak ryzyko sędziego niźli tego, kto sądowi podlega. Tak więc, kto wciąż pyta, nigdy nie pobłądzi, jeśli przestrzegać będzie pouczenia; bo jeśli nawet odpowiedź będzie błędna, to jednak zaufanie tego, kto się drugiemu powierza, oraz trud posłuszenstwa nie zawiodą i zostaną bez nagrody dla pytającego. Gdyby tn, kto powinien pytać, zadecydował o czymś sam, to już przez to samo zasługuje na zarzut popełnienia błędu, ponieważ postanowił sądzić, podczas gdy powiniene sądowi podlegać. I choćby to nawet było słuszne, to przecież zostanie mu poczytane zabłąd, ponieważ zboczył przez to z prostej drogi. Niechaj więc nie ośmiela się sam decydować ten, czyją powinoscią jest tylko okazywanie posłuszeństwa.
    W takim stanie rzeczy mnisi powinni zawsze wystrzegać się zuchwałej swobody i w posłuszenstwie bez szemrania i wahania uczyć sie prawdziwej pokory, aby dzięki niej mogli poczuć, iż - wedle słów Pana - jarzmo Chrystusa jest słodkie, a brzemię Jego lekkie. Zanim bowiem nie nauczą się pokory Chrystusowej, nie poczują słodyczy Jego jarzma i lekkości Jego brzemienia. Pokora serca jest bowiem odpoczynkiem duszy zmęczonej przez błędyi trudy, jest jej jedynym wytchnieniem od tylu złych uczynków, a o ile cała dusza wyrwie się z tych zewnętrznych chwiejnychi próżnych spraw ku rozwadze, o tyle znajdzie wewnętrzne ukojenie i wytchnienie, tak iż nawet sprawy przykre będą dla niej słodkie, a to, co przedtem wydawało się twarde i trudne, uzna za proste i łatwe.
     Umartwienie, trudne do zniesienia dla ludzi dumnych i zatwardziałych, będzie ulgą dla tego, komu podoba się wyłącznie pokora i cierpliwość. A trzeba wiedzieć, iż tego przynoszącego szczęście umartwienia ani żadnego innego dodatkowego pożytku nie może spełnić w doskonały sposób ktoś, kto nie postawił siebie jako głównego celu tego, aby nie okazać się nieprzygotowanym. Jesli bowiem wedle starania zechce ulegać jakimś własnym chęciom i folgowac im, to nieustannie zajęty różnymi sprawami i zbulwersowany nimi nie będzie mógł bez reszty pójść z wdzięcznością tam, gdzie go nakaz wiedzie. Ten, kto jest wzburzony i niewdzięczny, nie może spełnić należycie swoich powinności. Umartwienie przeto obejmuje trzy zasady: nie buntować się w duchu, nie wypowiadać swych zachcianek, nie chodzić nigdzie bez zezwolenia. Starszemu, choćby nawet nakazywał coś, co się nie podoba, należy zawsze odpowiadać: <Nie jak ja chcę, ale jak ty>, a to za przykładem Pana Zbawiciela, który rzecze: Zstąpiłem z nieba nie po to, zęby swoją wolę wypełniać, ale wolę Tego, który mnie posłał, Ojca.

                                                       X. O doskonałości zakonnej


     Mnich ma żyć w klasztorze pod zwierzchnictwem jednego ojca i we wspólnocie z wieloma braćmi, aby od jednego wyuczył się pokory, a od innego cierpliwości. Jeden ma bowiem uczyć milczenia, a inny łagodności. Niechaj nie postępuje wedle swej woli, niech zjada, co każą, niech posiada, co otrzymał, niech wykonuje wyznaczoną pracę; niech podlega czyjemuś zwierzchnictwu niezależnie od swych chęci. Niechaj zmęczony kładzie się do łóżka, niechaj drzemie podczas spaceru, niech wstaje niewyspany. Doznawszy krzywdy - niechaj milczy, przełożonego klasztoru niechaj się lęka jak pana i niech go kocha jak ojca. Niech będzie przekonany, że kazdy nakaz przełożonego jest dla niego pożyteczny; niech nie ocenia wypowiedzi starszego ten, czyją powinnością jest okazywać posłuszeństwo i wypełniać polecenia, zgodnie ze zdaniem Mojżesz: Słuchaj Izraelu.

Tekst pochodzi z: Pisma Starochrześcijańskich Pisarzy, t. 60, s.134-141


piątek, 16 listopada 2012

Teodolinda - ostatni list

Po poślubieniu Agilulfa, królowa Teodolinda podjęła pewne działania religijne które pozwalają przypuszczać że jej celem było skłonienie królewskiego małżonka do konwersji. Przykładem takich działań jest chociażby budowa kościoła pod wezwaniem św. Jana Chrzciciela w Monzy. Uczeni przypuszczają iż właśnie ten a nie iny patron koscioła był wyrażaniem pewnego programu - św. Jan Chrzciciel symbolizuje bowiem przyszłe powszechne nawrócenie i powszechną konwersję. Jednakże, jak wydaje się król jednak nie dokonał konwersji, chociaż nie tylko zaprzestał rogich aktów wobec Rzymu a także nie popierał arianizmu.  Co więcej, zgodził się aby jego syn wyznaczony na następcę, Adaloald, został ochrzczony w wybudowanym z inicjatywy królowej kościele w Monzy. Ochrzczony w obrządku katolickim na Wielkanoc roku 603. Nieco wcześniej pozwolił, aby jedna z jego córek, zapewne Gundoberga, przyjęła wiarę katolicką.
Właśnie tych wydarzeń dotyczy ostatni list papieża Grzegorza skierowany do królowej Longobardów.

                               Grzegorz do królowej Teodolindy  -  grudzień 603


    Pismo, które już dawno przysłaliście nam z Genui, pozwoliło nam wziąć udział w waszej radości; dowiedzieliśmy się bowiem, że z łaski Boga wszechmocnego został wam dany syn i - co jest bardzo chwalebne ze strony Waszej Ekscelencji - że został włączony do wiary katolickiej. Po waszych bowiem chrześcijańskich uczuciach należało się właśnie spodziewać, że utwierdzicie w słuszności wiary katolickiej syna, którego otrzymaliście z daru Bożego, aby i Odkupiciel nasz widział w tobie swą niezawodną służebnicę, i szczęśliwie ustrzegł w swojej bojaźni nowego króla dla narodu Longobardów. Modlimy się więc do Boga wszechmocnego, żeby i was strzegł na drodze swych przykazań, i sprawił, by ten najznakomitszy syn wasz Adaloald wzrastał w Jego milości, aby jak wielki już jest tu, wśród ludzi, tak też przez dobre postępowanie zasłużył na chwałę przed oczyma Boga naszego. Jeśli zaś idzie o sprawę, o której Wasza Ekscelencja pisała, byśmy dokładnie odpowiedzieli najmilszemu synowi naszemu, opatowi Sekundusowi, na to, co nam napisał, to któż mógłby lekceważyć - gdyby mu choroba nie przeszkadzała - czy jego prośbę, czy wasze pragnienia, skoro widzi w nich pożytek dla wielu? Tak bardzo jednak męczyła nas podagra, że nie mogliśmy nie tylko dyktować, ale nawet mówić, jak się o tym przekonali oddawcy niniejszego pisma, wasi posłowie, którzy przybywszy do nas znaleźli nas złożonych chorobą i odchodząc zostawili w najwyższym niebezpieczeństwie życia i prawie konających. Ale jeśli za zarządzeniem Boga wszechmocnego wyzdrowieję, szczegółowo odpowiem na wszystko, o czym mi pisał. Posyłam jednak przez oddawców niniejszego listu akta tego synodu, który się odbył za czasów pobożnej pamięci Justyniana, aby czytając je najmilszy wspomniany syn mój przekonał się, że fałszem jest wszystko, co słyszał przeciw Stolicy Apostolskiej lub Kosciołowi katolickiemu. Niechże nas Bóg strzeże, byśmy przyjmowali tłumaczenie jakiegokolwiek heretyka lub w czymkolwiek zbaczali od zasad naszego poprzednika świętej pamięci Leona, lecz przyjmujemy wszystko, cokolwiek zostało określone przez cztery święte synody, a potępiamy, co zostało odrzucone.
    Najznakomitszemu zaś synowi naszemu, królowi Adaloaldowi, kazaliśmy posłać "filaktę", to jest krzyżyk z drzewem świętego Krzyża Pańskiego, i wyjątek z Ewangelii świętej w szkatułce perskiej. Posyłam także córce mej, jego siostrze, trzy pierścienie, dwa z hiacyntami, a jeden z białym kamieniem; podarki te proszę im wręczyć osobiście, by nasza miłość u nich wzrosła dzięki pośrednictwu Waszej Ekscelencji.
    Nadto pozdrawiając was z ojcowską miłością prosimy, byście w naszym imieniu podziękowali najznakomitszemu synowi naszemu, królowi, małżonkowi waszemu, za zawarcie pokoju i żebyście także na przyszłość umysł jego - jak to jest waszym zwyczajem - z całych sił kierowali ku pokojowi; w ten sposób będziecie mogli przed obliczem Boga wszechmocnego otrzymać nagrodę za ratowanie niewinnego narodu, który może haniebnie zginąć, i za wiele dobrych uczynków, jakie spełniacie.

List  XIV, 12 w:  św. Grzegorz, Listy t. 4, s.240-242, W-wa 1955





                                           Korona królowej Teodolindy przechowywana
                                                     w skarbcu katedry w Monza  

 Zyczliwa neutralność króla spowodowała że duża część arystokracji dokonała konwersji na katolicyzm. Dzięki temu, a także niewątpliwemu wpływowi królowej, mógł Agilulf udzielić azylu w swoim królestwie św. Kolumbanowi, irlandzkiemu mnichowi, wygnanemu z Burgundii przez Teodoryka II i Brunhildę. Oczywiście, udzielenie azylu miało bardziej podtekst polityczny niż religijny, niemniej pozwoliło to na znalezienie w końcu miejsca stałego pobytu dla tego nieustępliwego mnicha irlandzkiego. Pobyt Kolumbana wśród Longobardów to temat na oddzielny artykuł, ale to właśnie jemu zawdzięczamy informację iż Agilulf zadeklarował swoją gotowość przejścia na katolicyzm, pod warunkiem zakończenia schizmy związanej z kwestią tzw. Trzech Rozdziałów. Pisze o tym Kolumban w swoim niezwykle interesującym liście adresowanym do następcy św. Grzegorza na tronie papieskim - Bonifacego IV. Jednakże król umiera w r. 616 najprawdopodobniej nie dokonawszy ostatecznie konwersji. Tym niemniej zezwalając na katolicki chrzest swojego syna i ogłoszenie go następcą tronu, wraz z powierzeniem regencji dla jego matki a swojej żony, w praktyce, w sposób pokojowy dokonał konwersji na katolicyzm swojego narodu.
Dalsze losy Longobardów to już losy narodu katolickiego. Oczywiście, nie była to konwersja powszechna, nadal współistniały z sobą wierzenia pogańskie,a także silną pozycją posiadał nadal arianizm, ale decyzja już zapadła. W sposób pokojowy naród powoli staje się katolicki.
Królowa Teodolinda przeżyje jeszcze panowanie swojego syna, który niestety został odsunięty od władzy. Paweł Diakon w swojej "Historii Longobardów" pisze że powodem złożenia króla z urzędu była jego choroba umysłowa. W r. 626 królem zostaje wybrany dux Turyny, Arioald, arianin. Ad\rioald w celu legitymizowania swojej władzy poślubia córkę Teodolindy, Gundobergę, która była katoliczką i kontynuuje politykę tolerancji religijnej.
Królowa Teodolinda umiera w 628 roku.

środa, 14 listopada 2012

Kolumban i cud piwa

     Pozostając nadal na terenie królestwa Longobardów, chciałbym na chwilę powrócić do postaci jednego z największych mnichów wczesnego średniowiecza - św. Kolumbana, który właśnie w jako poddany króla Longobardów zmarł w klasztorze w Bobbio najprawdopodobniej 23 listopada 615 roku.
     Żywot św. Kolumbana spisany przez mnicha znanego jako Jonasz z Bobbio. Nie posiadamy zbyt wiele informacji związanych z postacią autora.  Wiemy że został mnichem w Bobbio ok. roku 618, a więc już po śmierci Kolumbana. Z tego też powodu jest cennym świadectwem epoki.
    "Żywot Kolumbana" jest typowym dziełem hagiograficznym, w którego osnową jest opis cudów, z tym że ich opis jest dośc charakterystyczny ze względu na dużą ilość cudów związanych z cnotą posłuszeństwa. Wskazuje to jednoznacznie na adresata do którego był skierowany "Żywot" . Był nim przede wszystkim mnich,  członek wspólnoty zakonnej. I właśnie opis jednego z takich cudów przedstawię poniżej.






                                                 Klasztor św. Kolumbana w Bobbio

   Fragment z "Żywota Kolumbana" jaki chcę zacytować jest opisem chyba najbardziej popularnego cudu. Popularność ta związana jest pewnie z pewnym płynem który jest jakby drugoplanowym bohaterem tego fragmentu. Mowa jest o piwie, a to zawsze wzbudza zainteresowanie czytelników. Opis tego cudu pozwala nam też uświadomić znaczenie tego napoju w diecie mnichów. Nie zmienia to faktu iż głównym celem autora było wykazanie jak ważna w życiu mnicha jest cnota posłuszeństwa. Aby w pełni zrozumieć znaczenie dokonanego przez św. Kolumbana przytoczę wcześniej fragment z Reguły klasztornej  . Nie należy zapominać że autorem Reguły był właśnie św. Kolumban.

III.  Gdyby jednak na skutek nieuwagi, zapomnienia albo beztroski rozsypał czy rozlał coś płynnego lub suchego w zbyt dużej ilości, ma przez długi czas błagać o wybaczenie, bez najmniejszego ruchu leżąc krzyżem w kościele, podczas gdy bracia będą o godzinie dwunastej śpiewać dwanaście psalmów. Gdyby zaś rozlał bardzo dużo, wówczas przez tyle dni ma oddawać pieniądze otrzymywane wedle zwyczaju na własne utrzymanie, ile miar piwa albo czego innego przez nieuwagę zniszczył, a żeby wiedział, iż to utracił, niechaj pije wodę zamiast piwa. Za rozlanie czegoś innego na stół albo za zrzucenie ze stołu, uważam, że wystarczy prośba o wybaczenie w czasie posiłku.

    Jak widać z powyższego fragmentu Reguły kara za rozlanie czyli zniszczenie piwa była dotkliwa. I mając w pamięci ten fragment możemy w pełni zrozumieć znaczenie tego fragmentu z "Żywotu Kolumbana"  który teraz przytoczę.

                               Jonasz z Bobbio - Żywot Kolumbana
                          rozdział 16 - Przelanie się piwa bez ubytku 

   Z kolei opowiem o innym cudzie dokonanym przez świetego Kolumbana i jego sługę sprawującego pieczę nad piwnicą. Gdy zbliżała się już godzina posiłku i zawiadujący refektarzem chciał przygotować piwo - jest ono wytwarzane z soków zboża, zwłaszcza jęczmienia, a piją je wszystkie ludy ziemie (z wyjątkiem Skordysków i Dardanów) zamieszkujące nad oceanem, to znaczy mieszkańcy Galii, Brytanii, Irlandii, Germanii, a także pozostałe, które nie różnią się od nich zwyczajami - wziąwszy naczynie nazywane tiprus zaniósł je do piwnicy i postawił przed beczką, w której było przechowywane piwo; następnie wyjął szpunt, aby płyn mógł swobodnie spływać do naczynia. Nagle na polecenie ojca [świętego Kolumbana] zawołał go inny z braci. Ów pełen gorliwego posłuszeństwa zapomniał zamknąć odpływ i szybkim krokiem udał się do świętego męża, a w ręku trzymał szpunt nazywany też zaworem. Kiedy mąż Boży wyłożył mu polecenia, ten uprzytomnił sobie nagle swoje niedbalstwo i szybko pobiegł z powrotem do piwnicy mniemając, iż beczka, z której wypływało piwo, jest już pusta. Przyjrzawszy się jednak uważnie zobaczył, że piwo przerosło objętość naczynia, ale ani jedna kropla nie wylała się na zewnątrz, można było sądzić, że naczynie podwoiło swą wysokość, płyn zaś jak wyrośnięty jesion wydobywał się od dna naczynia na kształt wielkiej okrągłej korony. Tak wielkie były zasługi wydającego rozkaz i tak wielkie posłuszeństwo podwładnego, iż Pan chciał w ten sposób odwrócić smutek jednego i drugiego, aby nie musieli zrzec się dozwolonych posiłków, jeśliby przez pospiech wydającego rozkaz i gorliwość słuchającego pomniejszyło się wspólne dobro braci. Sprawiedliwy Sędzia zapobiegł przeto temu i uwolnił obu od winy, której, jak musieliby przyznać, dopuścili się już na skutek zbiegu okoliczności, już to z woli Pana.

     Można tylko westchnąć, szkoda że podobne reguły nie obowiązują dzisiejszych polityków, że każdy odpowiada za swoje czyny. Zarówno ten kto wydaje polecenia, jak i ten kto je wykonuje. Tutaj wszyscy działali w dobrej wierze, a jednak zgodnie z regułą kara zostałaby nałożona. A tak dzięki z jednej strony cnocie posłuszeństwa z jednej strony, a z drugiej świętości wydającego polecenie kara została anulowana.
Nic więc dziwnego że kardynał Ratzinger, obecny papież Benedykt XVI mógł spokojnie wypić kufel piwa. Tak samo jak przed wiekami św. Kolumban i nieznany z imienia brat sprawujący piecze nad piwnicą.

   

               
Fragmenty Reguły klasztornej oraz Żywotu Kolumbana  pochodzą z: Pisma Starochrześcijańskich Pisarzy, t.LX -   św. Kolumban "Pisma", Jonasz z Bobbio "Żywot Kolumbana",s. 143 i s. 201-202 , W-wa 1995                
 


wtorek, 6 listopada 2012

Teodolinda - Listy św. Grzegorza Wielkiego

W korespondencji papieża św. Grzegorza Wielkiego możemy znaleźć także listy skierowane do  Teodolindy, królowej Longobardów. Warto na chwilę zatrzymać się nad tą korespondencją gdyż zarówno treść tych listów jest bardzo ciekawa, podobnie jak i adresatka.
Tedodolinda urodziła się około r. 570, była córką potężnego księcia Bawarów - Garibalda. Pierwotnie zgodnie z relacją kronikarza frankijskiego z VII wieku znanego pod imieniem Fredegara,  miała poślubić  władcę Franków Childeberta II, jednakże na wskutek ingerencji matki, królowej Brunhildy do tego małżeństwa nie doszło.
W roku 588 Teodolinda poślubia więc  Autariego, króla Longobardów, który paradoksalnie wcześniej starał się o rękę siostry króla Franków Childeberta II. Małżeństwo to było o tyle ciekawe iż władca Longobardów był arianinem. Władcą został niedawno gdyż w r. 584 po dziesiątkach lat waśni pomiędzy możnowładcami. Jego największym więc pragnieniem było ustabilizowanie władzy królewskiej, a miało to wiązać się z zasadą, zgodnie z którą religia króla jest religią państwową.  Procesowi przechodzenia na arianizm miał pomóc edykt wydany na Wielkanoc 590 roku, kiedy zakazał wszystkim swoim poddanym chrzcić dzieci w obrządku katolickim. Mówi o tym krótki list Grzegorza, który przytoczę w całości:

                                               Grzegorz do wszystkich biskupów Italii - styczeń 591

    "Ponieważ wielki zbrodniarz  Autaryt w tę uroczystość wielkanocną, która się niedawno skończyła, zabronił chrzcić dzieci Longobardów w wierze katolickiej, Majestat Boży za tę winę zgładził go, aby już nie oglądał uroczystości następnej Wielkanocy. Przeto godzi się, Czcigodni Bracia, abyście napominali wszystkich Longobardów w waszych miejscowościach, by ze względu na panującą wszędzie wielką śmiertelność doprowadzili do wiary katolickiej te dzieci, które były ochrzczone w herezji ariańskiej, o ile im życzą drogi wiodącej do Boga wszechmocnego. Napominajcie więc tych, których możecie, i przekonujcie ich, ile wam sił starczy. Porywajcie ich do prawdziwej wiary, głoście im bez ustanku życie wieczne, abyście  mogli wykazać owoce waszej pasterskiej działalności, gdy staniecie przed obliczem surowego Sędziego."  - List I,17 w: Św. Grzegorz, Listy t. 1 s. 28 W-wa 1954.

Wracając do przepisu, jego wydaniu nie towarzyszył obowiązek konwersji odnoszący się do katolików albo pogan, ale docelowo król pragnął uczynić z arianizmu czynnik tożsamości swego ludu.  Przypadek sprawił że jego zamysł miał duże szanse na powodzenie, gdyż właśnie w roku 590 Italia została dotknięta straszliwą epidemią, zabrała ona m.in. poprzednika św. Grzegorza papieża Pelagiusza II. Przerażeni rodzice longobardzcy - nawet ci którzy byli katolikami, szybko chrzcili swoje dzieci w jedynym sankcjonowanym przez państwo obrządku, czyli w obrządku ariańskim, co wzbudziło niepokój w Rzymie, czego świadectwem jest cytowany powyżej papieski list.  Pomimo starań aby uczynić swoją wiarę religią państwową, król Autarit szanował wolność religijną swojej małżonki, a także potrafił zdobywać się na pojednawcze gesty wobec papieża, co przyznał także św. Grzegorz w jednym ze swoich listów - List VII, 23 - zwrot odnalezionego klucza z konfesji św. Piotra.
Próba konwersji Longobardów na arianizm szybko się skończyła gdyż Autari umiera 5 września 590 roku i od następnej wiosny jego następca Agilulf cofa przepisy zabraniające przechodzenia na katolicyzm.
Nowy król Agilulf nie miał powodu, by kontynuować politykę swego poprzednika, tym bardziej że prawdopodobnie sam był poganinem. Tak przynajmniej pisze wielki mnich irlandzki Kolumban w jednym z swoich listów:  "...to jednak, kiedy pogański król Longobardów prosi, ażeby nieuczony szkocki pielgrzym napisał..."   - List V,  w: św. Kolumban - Pisma, PSP t. 60, s. 103. Faktem jest bowiem że poczawszy od roku 590 nie ma w źródłach żadnych wzmianek o arianizmie jako religii Longobardów. Można nawet powiedzieć że król sprzyjał katolicyzmowi. Zwłaszcza że poślubił wdowę po swoim poprzedniku - królową Teodolindę. Pozwolił jej prowadzić także korespondencją z papieżem Grzegorzem, co też papiez skwapliwie wykorzystał.
Pierwszy list papieża do królowej  jest datowany na wrzesień 593 roku i jest związany z zerwaniem przez królową jedności kościelnej z biskupem Mediolanu, Konstancjuszem. Spór dotyczył sporu wokół tzw. schizmy Trzech Rozdziałów dotyczącej potępienia pism trzech wschodnich teologów z tzw. szkoły antiocheńskiej. Nie będę w tym momencie wgłębiał się w zawiłości teologiczna związane z tym problemem, chciałbym przedstawić natomiast treść listu jaki wystosował w tej kwestii papież Grzegorz do królowej Teodolindy:

                    Grzegorz, do Teodolindy, królowej Longobardów - wrzesień 593

    "Za pośrednictwem pewnych ludzi doszła do nas wiadomość że niektórzy biskupi doprowadzili Waszą Chwalebność aż do takiego zgorszenia przeciw świętemu Kościołowi, iż zerwaliście łączność z katolicką jednomyślnością. Nad tym bolejemy tym bardziej, im szczerzej was miłujemy - ponieważ wierzycie ludziom niedoświadczonym i głupim, którzy nie tylko nie wiedzą, co mówią, lecz zaledwie mogą pojąć to, co słyszeli.
    Mówią oni bowiem, że za czasów pobożnej pamięci Justyniana były jakieś postanowienia przeciwne synodowi chalcedońskiemu. Tacy ludzie trwają w błędzie, jaki sobie sami o nas wytworzyli, gdyż ani sami nic nie czytają, ani nie wierzą tym, którzy czytają. My bowiem wobec sumienia wyznajemy, że jeśli chodzi o wiarę synodu chalcedońskiego, nic nie zostało naruszone ani pogwałcone. A cokolwiek stało się w czasach wspomnianego Justyniana, stało się tak, że wiara soboru chalcedońskiego w niczym nie ucierpiała. Jeżeli zaś ktoś odważy się cokolwiek mówić lub myśleć przeciwko wierze tegoż synodu, my jego rozumowanie odrzucamy i wyklinamy go. Gdy więc dzięki świadectwu naszego sumienia przekonujecie się o naszej niewinności, nie powinniście się odłączać od jedności Kościoła katolickiego, aby nie poszło na marne tyle waszych łez i tak wielkie dobre uczynki, gdy się okazuje, że są one z dala od prawdziwej wiary. Wypada więc, by Wasza Chwalebność jak najprędzej posłała list do przewielebnego brata i współbiskupa mego Konstancjusza  - ktorego wiara i życie od dawna są mi dobrze znane - zawiadomiła go, że życzliwie przyjęliście wiadomość o jego konsekracji i że się od łączności z Kościołem w niczym nie oddzielacie. Sądzę jednak, że jest rzeczą zbyteczną mówić o tym, gdyż uważam, iż jeśli nawet była jeszcze w umyśle waszym jakaś wątpliwość, to po przybyciu syna mego, opata Jana , i pisarza Hipolita, została ona z waszego serca usunięta." - List IV, 4 w: św. Grzegorz, Listy  t. 2 s. 9 - W-wa 1954

List ten jednak nie dotarł do królowej. Został on bowiem przesłany na ręce biskupa Konstancjusza wraz z prośbą o przekazanie go królowej. Z przyczyn dyplomatycznych biskup Mediolanu jednak zatrzymał rzeczony list, a papież później pogratulował mu tej inicjatywy, głównie właśnie z powodu dość jednoznacznej prośby związanej z uznaniem przez królową V soboru powszechnego:

    "Piszecie dalej, iż nie chcieliście posłać mego listu królowej Teodolindzie dlatego, że był w nim wymieniony piąty synod, czym by się według waszego zdania mogła zgorszyć; dobrzesię stało, żeście nie posłali" -  List IV, 37 w: św. Grzegorz - Listy t. 2 s. 50, W-wa 1954.

Redaguje więc papież wlipcu 594 roku nowy list który jest swoistym majstersztykiem dyplomatycznym. Nie ma w nim wymienionego z nazwy piątego soboru powszechnego, przy czym papież potepia biskupów  nie zgadzających się z postanowieniami tego soboru. Ta swoista  dyplomacja była związana z pomocą jakiej oczekiwał papież od królowej w związku z prowadzonymi negocjacjami pokojowymi miedzy Rzymianami i Longobardami.  Oto treść tego nowego listu:

                   Grzegorz do Teodolindy, królowej Longobardów - lipiec 594

    "Za pośrednictwem pewnych ludzi doszła do nas wiadomość, że niektórzy biskupi doprowadzili Waszą Chwalebność aż do takiego zgorszenia przeciw świętemu Kościołowi, iż zerwaliście łączność z katolicką jednomyślnością. Bolejemy nad tym tym bardziej, im szczerzej was miłujemy, ponieważ wierzycie ludziom niedoświadczonym i głupim, którzy nie tylko nie wiedzą, co mówią, lecz zaledwie mogą pojąć to, co słyszeli. Tacy ludzie trwają w błędzie, jaki sobie sami o nas wytworzyli, gdyż ani sami nic nie czytają, ani nie wierzą tym, którzy czytają.
    My bowiem szanujemy cztery święte synody: nicejski, na którym został potępiony Ariusz, konstantynopolitański, na którym - Macedoniusz, efeski pierwszy, na którym - Nestoriusz i Dioskor, chalcedoński, na którym - Eutyches. Wyznajemy, że ktokolwiek inaczej rozumuje niż te cztery synody, daleki jest od prawdziwej wiary. Potępiamy zaś tych, których one potępiają, i rozgrzeszamy tych, których rozgrzeszają, wydając wyrok wyklęcia na tego, kto by się ważył cokolwiek dodać do wiary tychże czterech synodów lub odjąć od niej, zwłaszcza zaś chalcedońskiego, którego prawowierność niektórzy niedoświadczeni zaczęli podawać w wątpliwość.
    Gdy więc to z otwartego mego wyznania poznajecie, godną jest rzeczą, byście o Kościele błogosławionego Piotra, Księcia Apostołów, żadnego nadal nie mieli powątpiewania. Trwajcie w prawdziwej wierze i oprzyjkcie swe życie na opoce Kościoła, to jest na wyznaniu błogosławionego Piotra, Księcia Apostołów, by nie przepadło tyle waszych łez i tak wielkie dobre uczynki, gdyby się oddaliły od prawdziwej wiary. Jak bowiem gałązki bez mocy korzenia usychają, tak i uczynki, choćby się dobrymi wydawały, niczym są, jeśli odłączają się od spójni wiary. Wypada więc, by Wasza Chwalebność jak najprędzej posłała list do przewielebnego brata i współbiskupa mego, Konstancjusza - którego wiara i życie od dawna są mi dobrze znane - i zawiadomiła go, że życzliwie przyjęliście wiadomość o jego konsekracji. A ponieważ od łączności z jego kościołem w niczym się nie odłączacie, prawdziwie możemy się wspólnie cieszyć z dobrej i wiernej córki. Wiedzcie też, że przez to i wasze uczynki podobają się Bogu, jeśli - zanim Jego sąd przyjdzie - będą potwierdzone sądem jego kapłanów. -  List IV, 33 w: św. Grzegorz, Listy  t. 2, s. 44, W-wa  1954    

Papież nie zawiódł się na królowej. bardzo sprzyjała negocjacjom pokojowym zakończonych podpisaniem  w 598 roku traktatu pokojowego między Rzymianami a Longobardami. Paweł Diakon  w swojej Historii Longobardów  podaje także że Teodolinda czynnie działała na rzec restytucji dóbr skradzionych z kościołów, a także że usilnie zabiegała o konwersję swojego męża, lecz w świetle korespondencji papieża i wątpliwości co ortodoksji królowej nie wydaje się to tak pewne. Zwłaszcza że kronika Pawła Diakona jest późniejsza od opisywanych wydarzeń o ponad 150 lat. Niemniej następny list papieża świadczy o dobrych stosunkach pomiędzy królową a papieżem:

                      Grzegorz do Teodolindy, królowej Longobardów - listopad 598

    "Dowiedzieliśmy się z doniesienia naszego syna, opata Probusa, że Wasza Dostojność gorliwie i życzliwie - jak to zwykle czyni - przyczyniła się do zawarcia pokoju. Albowiem po waszej wierze chrześcijańskiej można się było tylko tego spodziewać, że do sprawy pokoju na wszelki sposób dołożycie starań i okażecie swą dobroć. Przeto dzięki składamy Bogu wszechmocnemu, ktory tak w miłosierdziu swym kieruje waszym sercem, że podobnie jak udziela wam prawdziwej wiary, tak też pozwala wam zawsze czynić to, co Mu jest miłe.  Wiedz bowiem, Najznakomitsza Córko, że niemałą zyskałaś sobie nagrodę za oszczędzenie krwi, która byłaby z obu stron wylana. Przeto dzięki czyniąc za wasze usiłowania, błagamy miłosierdzie Boga naszego, by wam za waszą dobroć zapłacił na ciele i duszy, w tym i przyszłym życiu.
    Nadto pozdrawiając was z ojcowską miłością wzywamy was, byście u najznakomitszego małżonka swego usiłowali zyskać to, aby nie odrzucał współżycia z chrześcijańską rzecząpospolitą.
    Albowiem wierzymy, że i wy wiecie, iż ze wszech miar pożytecznym by było, gdyby wszedł z nią w stosunki przyjazne.
    Zgodnie więc z waszym zwyczajem starajcie się zawsze o pojednanie stron i wszędzie, gdzie się nadarzy sposobność do zasługi, dbajcie o to, byście swe dobre uczynki mogli dalej powierzać oczom Boga wszechmocnego"  - List IX, 67 w: św. Grzegorz, Listy t. 3 s. 110, W-wa 1955.