poniedziałek, 31 lipca 2017

Teksty z "Filokalii" - Pseudo-Antoni Wielki. Izajasz Anachoreta


   Oto, mam przed sobą długo oczekiwaną książkę. Jest to pierwszy fragment monumentalnego dzieła,, jakim jest pierwsze tłumaczenie na język polski zbioru tekstów znanego jako "Filokalia".  Praca, jaką wykonali pierwsi kompilatorzy tego zbioru  - dwóch greckich mnichów, Makary z Koryntu i Nikodem Hagioryta jest niezwykła. Oto, pod koniec XVIII wieku, w epoce kiedy takie pojęcia jak mistyka, kontemplacja i w ogóle duchowość wydają się być reliktami  epoki która w kontakcie z prądami umysłowymi Oświecenia, odchodzi w zapomnienie, pojawia się dzieło  przedstawiające rozwój duchowości chrześcijańskiej począwszy od IV aż do XV wieku.
  Ten zbiór tekstów, znany jako "Filokalia" jest jakby powiewem świeżego powietrza, odkryciem świata niezwykłego, świata w którym człowiek odkrywa kim tak naprawdę jest.
  "Filokalia' - oznacza umiłowanie piękna, podobnym terminem jest - "Filozofia" - umiłowanie mądrości.  Można powiedzieć, że oba pojęcia są w pewien sposób charakterystyczne dla dróg jakimi podążyły Wschód i Zachód - chrześcijaństwo łacińskie i greckie. A przecież to nadal jest jedno chrześcijaństwo.






   Jako swoiste preludium przed wydaniem pierwszego tomu "Filokalii", a potem następnymi, wydane zostały teksty dwóch autorów. Tak naprawdę nie wiemy kim był autor pierwszego tekstu przypisywanego św. Antoniemu, najprawdopodobniej był  to ktoś  gruntownie wykształcony w duchu synkretycznej filozofii późnego antyku.  Filozof nawrócony na chrześcijaństwo, raczej na pewno nie był to mnich.
 Drugi autor - Izajasz Anachoreta jest mnichem, i czytając  skromny tekst zachowany pod jego imieniem od razu możemy zauważyć różnice  w tym co możemy nazwać dążeniem do życia cnotliwego, życia godnego.
"Wszelkie rodzące się w duszy ludzkiej dobro zostaje posiane przez Słowo Boże, które było na początku u Boga i ono właśnie stanowi owoc królestwa Bożego" pisze Orygenes w "Komentarzu do Ew. Mateusza" 10,2. Słowo jest u nas obecne poprzez działanie Ducha dzięki któremu możemy odkryć istotę życia chrześcijanina polegającą na takim przekształceniu naszej duszy i ciała, aby było ono uduchowione.
   Pierwszy autor w swoim traktacie praktycznie w ogóle nie mówi o modlitwie, nie odnosi się także do tekstów biblijnych.  Będąc chrześcijaninem, w zasadzie posługuje sie terminologią filozoficzną. Głosi konieczność panowania nad namiętnościami przy pomocy kontroli rozumu , natomiast  u Izajasza mamy natomiast z o wiele większym podkreśleniem roli duszy, potrzeby utrzymania czujności emocjonalnej.

   Treść obu traktatów odzwierciedla w pewien sposób odwieczny konflikt pomiędzy filokalią a filozofią. Konflikt genialnie oddany przez słynnego malarza Rafaela:




    Ten znaczek wydany w 1978 roku przez pocztę Grecji przedstawia fragment słynnego fresku Rafaela – „Szkoła ateńska”. Widzimy na nim pogrążonych w dyspucie dwóch najsłynniejszych filozofów greckich: Arystotelesa i Platona. Platon z wzniesioną do góry dłonią pokazuje na niebo jako źródło inspiracji i idei, natomiast Arystoteles wskazuje na ziemię i przyrodę jako to, co winno stanowić podstawę wszystkich naszych dążeń i planów. Zderzenie dwóch koncepcji i źródeł inspiracji. Mówiąc językiem filozofów: realizm i idealizm. Ale czy jedno wyklucza drugie?

   W bardzo ciekawej książce H. Nussbaumera - austriackiego dziennikarza, który przez lata pielgrzymował na górę Atos - "Odkryć w sobie mnicha", zapisane są słowa  biskupa prawosławnego, a jednocześnie mnicha, który nie ma poczucia konfliktu pomiędzy teologią, w tym przypadku filokalią  a filozofią. Dla niego mądrość to Sophia - prawdziwa mądrość, której źródłem jest modlitwa:

    "Atos nie zajmuje się teologią - jest teologią. Tu nie ma o czym dyskutować. Mnisi nie mają żadnych wątpliwości. Tu się wierzy. Wszystko poza tym jest herezją".

I właśnie o tym, moim zdaniem, sa teksty zgromadzone w tym niezwykłym kompendium duchowości jakim jest właśnie "Filokalia". O tym, co tak pięknie ubrał w słowa J.-Y. Leloup w swojej książce "Hezychazm zapomniana tradycja modlitewna": 

    "Najdrobniejszy akt czystej miłości zdaje się większy niż największa z katedr".

    Trudno jest mi ocenić, nie posiadając  odpowiednich kwalifikacji, poziom tłumaczenia. Pomimo, że tekst przypisywany Antoniemu  Pustelnikowi, należy do rzadko tłumaczonych tekstów, to fragmenty tego traktatu były już wcześniej tłumaczone przez ks. Naumowicza.  Warto porównać oba tłumaczenia, przykładowo taki fragment:

   40. Nie jest możliwe, aby ktoś nagle stał się dobry i mądry. Do takiej przemiany potrzebne jest niestrudzone ćwiczenie, ciągła i długotrwała asceza oraz pragnienie dobrych czynów. Człowiek prawy i miły Bogu, który prawdziwie Go zna, nie przestaje żarliwie czynić tego wszystkiego, co podoba się Panu. Tacy ludzie należą jednak do rzadkości..
   - powyższy fragment został zamieszczony w: Vox Patrum 32-33 s. 453, Lublin 1998

A tak brzmi powyższy fragment w tłumaczeniu Cezarego Dobaka zamieszczony w cytowanej książce zawierającej  dwa wzmiankowane traktaty:

   40. Nie sposób stać się mężem dobrym i mądrym w krótkim czasie, ale osiąga się to mozolną medytacją, odpowiednim sposobem życia, doświadczeniem, nakładem czasu, ćwiczeniem i pragnieniem dobrych czynów. Człowiek dobry i miły Bogu, który go prawdziwie Go poznaje, nie ustępuje w obfitym czynieniu tego, co Mu się podoba. Rzadko jednak znajdują się tacy ludzie.

  Muszę stwierdzić, że właśnie drugie tłumaczenie bardziej do mnie trafia, jest takie jakby bardziej miękkie, bardziej wschodnie - jeżeli mogę użyć takiego sformułowania. Pierwsze tłumaczenie jest jakby bardziej ostre, zdecydowane, właśnie bardziej zachodnie. Myślę, że właśnie takie tłumaczenie lepiej oddaje sposób myślenia ludzi Wschodu. Natomiast umieszczenie w tym zbiorze tekstu przypisywanego Antoniemu jest jakby pewnego rodzaju duchową rozgrzewką przed kolejnymi etapami. Tutaj nie ma jeszcze miejsca na osobistą relację, na to co przyjdzie czas później. Teraz uczymy się korzystać z naszej wolnej woli:

  "67. Kiedy chcesz, jesteś niewolnikiem namiętności. Kiedy chcesz, jesteś wolny i nie pochylasz się przed namiętnościami. Albowiem Bóg tak cię uczynił, że masz wolną wolę, i ten, kto zwycięża namiętności ciała, zostaje uwieńczony niezniszczalnością. Jeśli nie byłoby namiętności, nie byłoby przecież także cnót ani też wieńców, darowanych przez Boga tym wśród ludzi, którzy są ich godni. 

  Wieniec spoczywający na skroniach zwycięzcy, motyw bardzo często spotykany w literaturze antycznej, a tym samym obecny także  w literaturze chrześcijańskiej. Ale to jest jakby dopiero pierwszy etap, moment przejścia do dalszego rozwoju duchowego, do tego co możemy wyczytać w traktacie  Izajasza:

  "22. Pilnuj się zatem, aby nic zgubnego nie oddaliło cię od Bożej miłości, oraz panuj nad swoim sercem. Nie ustawaj, mówiąc : "Jak mam go strzec, skoro jestem grzesznikiem?" Gdy człowiek porzuci swoje grzechy i zwróci się do Boga, jego pokuta odrodzi go i uczni całego nowym."

 Pierwsze zwycięstwo i pierwszy wieniec to trochę za mało. Nie można bowiem spocząć na laurach, lecz  odnaleźć siebie w nieustannym dialogu, w nieustannej rozmowie.

    Słynny rosyjski mistyk, "stariec" Serafin z Sarowa tak pouczał jednego z swoich duchowych synów:
"Oni (księża) powiedzieli ci: <Idź do kościoła, módl się do Boga, zachowuj przykazania Boże, czyń dobro. To jest celem twojego chrześcijańskiego życia! > Nie wyrazili się jednak w sposób prawidłowy. Modlitwa, post, czuwanie i wszystkie inne akty chrześcijanina, chociaż same w sobie są wspaniałe, nie są jako dzieła celem życia chrześcijańskiego, będąc jednak środkiem niezbędnym, aby je osiągnąć. Prawdziwy cel naszego życia chrześcijańskiego polega na osiągnięciu Ducha Bożego, łaski Ducha Świętego".

To - co powszechnie uważa się za literę czyli obrzędy, rytuały, formułki prawne - nie jest celem życia chrześcijanina. Jeżeli poprzestanie tylko na tym, to straci kontakt z Duchem. Będzie to chrześcijaństwo które stanie się ideologią a nie wiarą. Ale też nie można tego odrzucać, są to bowiem niezbędne środki do osiągnięcia prawdziwego celu jakim jest uduchowienie.
 
  Nie pamiętam gdzie znalazłem cytowaną wypowiedź Serafina, ale wydaje mi się, że jest ona logiczną kontynuacja drogi jaką rozpoczynamy ćwicząc się w cnotach . Nie można jednak na swojej drodze zapominać, że nie można żyć będąc jednocześnie uwiązanym w przeszłość i przyszłość. Jesteśmy tu i teraz, a przed nami jest tylko wieczność. Ale nie oznacza to, jak myślę, braku pamięci, gdyż  tak jak powiedział papież Franciszek w kazaniu na uroczystość Zesłania Ducha Świętego w 2014 roku:
"Chrześcijanin bez pamięci nie jest prawdziwym chrześcijaninem, jest więźniem chwili, który nie umie uczynić skarbu ze swej historii, nie umie odczytać jej i przeżywać jej jako dziejów zbawienia.".

  Myślę, że właśnie "Filokalia" sa takim skarbem naszej historii, drogowskazem, wskazówką. I tylko od nas zależy czy zatrzymamy się na etapie zdobycia pierwszego wieńca, czy pójdziemy dalej.
  To na razie pierwsze luźne uwagi po dość pobieżnej lekturze pierwszych dwóch traktatów zamieszczonych w "Filokalii" - teraz pora na lekturę bardziej uważną, a co za tym idzie na następne refleksje dotyczące tych tekstów.