niedziela, 30 września 2012

Wielka rocznica

Rzecz miała miejsce 1700 lat temu. W roku 306 umiera cesarz Konstancjusz Chlorus, namaszczając na swego następcę swego syna Konstantyna, który do historii przeszedł pod imieniem Konstantyna Wielkiego. Młody cesarz (w chwili objęcia tronu miał 24 lata) zyskał poparcie legionów stacjonujących w Brytanii. W tym samym mniej więcej czasie rzymski plebs oraz pretorianie obwołali cesarzem Maksencjusza. Obaj mężowie przez kilka lat wiedli spór o prawo do tytułu cesarskiego. Wszystko wskazywało na to, że zbrojna konfrontacja jest tylko kwestią czasu. Doszło do niej w końcu w roku 312, a jej punktem kulminacyjnym miała stać się potyczka stoczona 28 października 312 r., nieopodal Rzymu, przy Moście Mulwijskim (wł. Ponte Milvio, łac. Pons Milvius), łączącym brzegi rzeki Tybr. Tuż przed potyczką, w samo południe, cesarz Konstantyn miał wizję świetlistego krzyża i znajdującego się pod nim napisu: In hoc signo vinces, co w wolnym tłumaczeniu oznacza Pod tym znakiem zwyciężysz. Potyczka zakończyła się klęską Maksencjusza, który podczas niej utonął w Tybrze.
Po zakończeniu bitwy Konstantyn rozpoczął poszukiwania nieznanego bóstwa, które pomogło mu w zwycięstwie nad wrogiem. Wkrótce odkrył, że znakiem krzyża posługuje się mało znana sekta chrześcijan. Wezwał więc do siebie ich przywódcę, którym w owym czasie był niejaki Miltiades (jeszcze nie tytułował się papieżem, lecz sprawował taką funkcję, jak dzisiejszy papież). Cesarz w dowód wdzięczności darował Miltiadesowi wiele dóbr w Rzymie oraz okolicach, a także nakazał wybudowanie na nich okazałych świątyń. W ten sposób, z jego polecenia, powstały bazyliki na wzgórzach Lateran (pod wezwaniem Świętych Janów) i Watykan (Św. Piotra) oraz poza murami Rzymu (Św. Pawła za Murami). Ponadto w roku 313 Konstantyn wydał w Mediolanie edykt (zwany dlatego mediolańskim) kończący wszelkie prześladowania chrześcijan oraz wyznawców innych religii i wprowadzający w cesarstwie Rzymskim całkowitą wolność wyznania. Sam cesarz oraz jego matka Helena (a szczególnie ona - została później świętą) stali się żarliwymi wyznawcami religii chrześcijańskiej.
Przypadająca wkrótce (28 października 2012 r.) okrągła 1700 rocznica bitwy pod Mostem Mulwijskim stała się w Watykanie powodem do emisji okolicznościowego bloku upamiętniającego to wydarzenie. Jako temat bloku wybrano obraz znany jako Bitwa pod Mostem Mulwijskim, przechowywany obecnie w Sali Konstantyna w Muzeach Watykańskich. Wykonanie obrazu zlecił Raffaellowi Sanzio papież Leon X w roku 1517. Artysta wprawdzie rozpoczął tworzenie dzieła, jednak z powodu nawału prac stało się to na krótko przed jego przedwczesną śmiercią w 1520 r. W efekcie obraz został ukończony przez ucznia Raffaella - Giulio Romano.



 Rocznica tej bitwy powinna znaleźć się na pierwszym miejscu w dzisiejszych wiadomościach, gdyż jej znaczenie dla dalszych dziejów Europy jest wręcz fundamentalne. Podobnie jak bitwa pod Poitiers w 732 gdy Karol Młot zatrzymał pochód wojsk muzułmańskich, także nalezy do tych bardziej zapomnianych.

  Aby uzupełnić informacje o tym wydarzeniu zacytuję fragment z "Historii Kościoła" Sokratesa Scholastyka żyjącego w latach ok. 380 - 450, a więc niewiele później niż opisane wydarzenie. Oto jak opisał to wydarzenie:

"... cesarz Konstantyn, gorąco pragnął wybawić Rzymian z więzów jego niewoli i natychmiast zaczął nad tym myśleć, w jaki sposób obalić tyrana. Pochłonięty tak niezmierną troską, zaczął jednocześnie rozważać, którego boga ma wezwać na pomoc w walce. Przyszło mu tedy na myśl, że stronnicy Dioklecjana wyznający bogów helleńskich, nie doznali żadnej od nich pomocy. Doszedł także do wniosku, że ojciec jego, Konstancjusz, porzuciwszy wierzenia helleńskie, szczęśliwszy odtąd był w życiu. Otóż kiedy tak przeciwne myśli zaprzątały jego uwagę, i właśnie odbywał z wojskiem jakiś przemarsz, miał widzenie, cudowne ponad wszelki wyraz. Kiedy slońce zeszło już z południa i dzień począł się chylić ku zachodowi, ujrzał na niebie słup światła w kształcie krzyża, a na nim napis głoszący: w tym zwyciężaj. Zaniepokoił cesarza ten znak z nieba, toteż prawie nie wierząc własnym oczom zapytał obecnych, czy oni także widzą to samo. Gdy zaś zgodnie orzekli, że widzą, pokrzepił się w duchu władca tą Boską i godną podziwu wizją. A kiedy zapadła już noc głęboka, zobaczył we śnie Chrystusa i otrzymał od Niego polecenie, aby sporządził znak na wzór widzianego na niebie i posługiwał się nim jako symbolem pewnego tryumfu nad wrogiem. Idąc za głosem tej przepowiedni Konstantyn nakazuje sporządzić bojowy znak legionowy z wyobrażeniem krzyża, który aż po dziś dzień przechowywany jest w pałacu cesarskim. Z większym zapałem przystępuje teraz do działania. Natarłszy na wroga pod murami Rzymu, w pobliżu tak zwanego Mostu Mulwijskiego, zwycięża, a Maksencjusz ginie w nurtach rzeki." Tak pisze Sokrates Scholastyk ks. I, rozdz. 2 - tłumaczenie polskie S. Kazikowski, wyd. PAX Warszawa 1986 s. 60-61.

Sokrates przytoczył ten opis cytując wcześniejsze dzieło historyka Euzebiusza z Cezarei , "Zywot Konstantyna" II, 28-32. Dzieło to także jest przetłumaczona na j. polski. Niestety, nie mam w tej chwili dostępu do tego tekstu, ale mam nadzieję że także i tekst Sokratesa Scholastyka wiernie oddaje klimat tamtej, jakże odległej epoki.

środa, 26 września 2012

Jan Damasceński - cz. 9

    10 stycznia 754 roku w pałacu cesarskim rozpoczyna się zwołany przez cesarza Konstantyna V synod, który w zamierzeniach cesarza miał być soborem. Nie  znamy listy uczestników, znana jest tylko liczba - 338 biskupów, w zdecydowanej większości zwolenników polityki cesarza. Dlatego też obrady przebiegały spokojnie i bez zakłóceń.  8 sierpnia cesarz przedstawiła kandydaturę Konstantyna z Sylaion na patriarchę Konstantynopola. Po przyjęciu "definicji wiary" zwołane zostało uroczyste publiczne posiedzenie synodu, w kościele w Blachernach. Wtedy klątwą obłożono najbardziej znanych zwolenników kultu obrazów: dawnego patriarchę Germanosa, Jerzego z Cypru i najwybitniejszego Jana Damasceńskiego.
    Synod ten, pomimo nieobecności przedstawicieli Rzymu i pozostałych trzech wschodnich patriarchów stanowi kulminacyjny punkt kryzysu ikonoklastycznego. To właśnie na nim zostaje wypracowana oficjalna doktryna, która zostanie obalona dopiero w trakcie soboru nicejskiego II w 787 roku.
   Podstawą tej doktryny były Zapytania Konstantyna V. Nie jest znany przebieg debaty, ale zachowała się opracowana przez synod "definicja wiary" odczytana na soborze nicejskim II przez jednego z biskupów prezentujących sobór w Hiereia, Grzegorza z Neocezarei. Stwierdzono w niej, że to diabeł wprowadził do Kościoła kult obrazów, pomimo zakazów ST i nauki Ojców Kościoła Przedstawia niemożliwość malowania Chrystusa takim, jakim okresla go teologia ortodoksyjna, a także niemożliwość odkrycia, poza Eucharystią, jego "prawdziwego" obrazu. Zostaje usunięta lub oczyszczona definicja obrazu "współistotnego" ze swym pierwowzorem. Przede wszystkim zaś biskupi podejmują problem przedstawiania Theotokos i świętych, podkreślając ich zasadniczą rolę orędowników; jeśli nawet ich wizerunki, w przeciwieństwie do wizerunku Chrystusa nie są teologicznie niepoprawne, to są zniewagą dla tych, których przedstawiają., ukazując ich postacie czysto ludzkie, nie umiejąc przekazać chwały Bożej, w której oni uczestniczą. Wtedy to właśnie przypomniano sobie o pismach Epifaniusza z Salaminy który 400 lat wcześniej posługiwał się podobna argumentacją.
   Po argumentach teologicznych doszły jeszcze kanony karne, zakazujące malowania i czczenia obrazów, ale także powstrzymujące zbyt gorliwych świeckich przed niszczeniem przedmiotów konsekrowanych. Chodziło o ograniczenie ekscesów do których dochodziło, a także o podkreślenie różnicy pomiędzy przedmiotami uświęconymi liturgicznie, a ikonami czy malowidłami ściennymi, których niszczenie pozostawiano oddolnej inicjatywie. Klątwa obłożono wszystkich którzy usiłowaliby malować Chrystusa materialnymi barwami, ale także tych którzy wątpiliby o wyniesieniu Matki Bożej i świętych i o ich mocy orędowniczej.
    W ten sposób prześladowania zwolenników kultu obrazów otrzymały podstawy zarówno prawne jak i teologiczne. Teraz nastąpi wcielenie w życie powyższych ustaleń i od tego momentu rozpoczną sie tak naprawdę prześladowania.

   W tym momencie powróćmy do tekstu "Mowy przeciw szkalującym święte obrazy" Jana Damasceńskiego.

    22. Starożytni więc, którzy nie znali Boga, byli zmuszeni do oddawania czci bożkom pozbawionym boskiej natury. Teraz jednak, poznawszy prawdziwego Boga, a właściwie - sami będąc poznanymi przez Niego, jakże moglibyśmy z powrotem zwracać się do tych bezdusznych i bezsilnych ze swej natury elementów? Ujrzałem Boga w ludzkiej postaci i "zbawiona została dusza moja". Oglądam obraz Boga, tak jak Go widział Jakub (Rdz 31,30), a jednak w całkiem inny sposób. Jakub bowiem duchowym wzrokiem umysłu oglądał tylko to, co niematerialne i co miało nastąpić w przyszłości, ja zaś rozważam wspomnienie Tego, który stał się widzialny w ciele. Cień apostołów oraz ich sudaria i pasy uzdrawiały chorych i przepędzały złe duchy (Dz 15,6). Dlaczegóż więc cień i obraz świętych nie miałby być przedmiotem czci? "Albo więc zabroń czci całej materii, albo nie zmieniaj niczego w tradycji ani nie przekraczaj odwiecznych granic, które wyznaczyli twoi ojcowie" (Prz 22,28).

    23. Tradycja Kościoła została nam przekazana nie tylko za pośrednictwem pisma, ale przekazywano ją także w formie niepisanej. Mówi o tym św. Bazyli w dwudziestym siódmym rozdziale swego dzieła, liczącego trzydzieści rozdziałów, a napisanego do Amfilocha na temat Ducha Świętego: "W całym starannie strzezonym przez Kościół nauczaniu i doktrynie, część nauki posiadamy w formie pisanej, część zaś tradycji apostolskiej została nam tajemniczo przekazana w formie niespisanej, oba zaś te źródła mają jednakową moc, aby prowadzić nas do zbawienia. I nikt, choćby nawet w niewielkim stopniu podważał naukę Kościoła, niech tym prawdom nie zaprzecza. Jeśli bowiem próbujemy odrzucić niepisane zwyczaje, jako nie mające wielkiego znaczenia, możemy czyniąc to wyrzadzić krzywdę tym,które w Ewangelii mają istotne znaczenie". Tak mówi Bazyli Wielki. Skąd na przykład wiemy, gdzie jest święte wzgórze Kalwarii i życiodajny Grób? Czyż dzieci nie dowiedziały się o tym ustnie od ojców? Jest wprawdzie napisane, że Pan został ukrzyżowany na Miejscu Czaszki i pogrzebany w grobie, który Józef wykuł w skale. Same zaś miejsca, które teraz otaczamy kultem, znamy z niepisanej tradycji. Moglibyśmy przytoczyć jeszcze wiele innych, temu podobnych przykładów.
    Skąd na przykład pochodzi zwyczaj potrójnego zanurzenia w wodzie chrztu świętego? Dlaczego modlimy się zwróceni na wschód? Skąd tradycja i sposób sprawowania liturgii? Dlatego też święty Paweł Apostoł mówi: "Przeto, bracia, stójcie niewzruszenie i trzymajcie się tradycji, o których zostaliście pouczeni bądź żywym słowem, bądź za pośrednictwem naszego listu" (Tes 2,15). Skoro więc tak wiele zostało przekazane Kościołowi w formie ustnej i jest aż po dziś dzień pieczołowicie strzeżone i zachowane, pytam, dlaczego z pogardą odnosisz się do świętych obrazów?

    24. Jeśli mówisz o nadużyciach, to z nich jeszcze nie wynika, że powinniśmy ganić kult obrazów, ale potępiaj raczej pogan, którzy z obrazów czynią sobie bożków. Nie wolno ci też, ze względu na bałwochwalczy kult obrazów u pogan, porzucać naszej pobożnej praktyki. Zaprzysięgają czarownicy i szarlatani, ale i Kościół zaprzysięga katechumenów. Oni przyzywają demonów, i nazywają je bogami, my zaś sporządzamy obrazy prawdziwemu i wcielonemu Bogu oraz sługomi przyjaciołom Bożym, i za pomocą tych obrazów przepędzamy całe zastępy demonów.

wtorek, 25 września 2012

Epifaniusz z Salaminy - "Mowy przeciw obrazom"

Jedno z bardziej eksponowanych miejsc w dziejach rozwoju doktryny chrześcijańskiej zajmuje Epifaniusz, biskup Salaminy na Cyprze  - (305-403). Znany jest on przede wszystkim jako łowca herezji i autor ułożonego w latach 374-376 Panarionu -  "Apteczka domowa" - Contra haereses panaria. Autor opisał w nim 80 herezji, z których 20 należało do okresu przedchrześcijańskiego. Sama nazwa dzieła określa jego cel: zapobieganie herezjom lub leczenie duszy ze skutków ich jadu. Określenie herezji autor zaczerpnął ze źródłowych dzieł heretyków, przytaczając obszerne ich fragmenty. Dzięki temu ocalało wiele tekstów skazanych na zniszczenie. Również uratowało się w ten sposób wiele fragmentów chrześcijańskich pisarzy, jak np. wypisy greckie z św. Ireneusza czy św. Hipolita.

    Rzadziej jednak jest wspominany jako przeciwnik kultu obrazów. Jego postawa znana jest głównie z zachowanego listu adresowanego do biskupa Jana z Jerozolimy. List ten przetłumaczył na łacinę św. Hieronim i zachował się on w zbiorze jego listów jako List 51. Przytoczę powyższy fragment gdyż zawarte w nim argumenty mogły wpłynąć na jego przekonania związane z kultem obrazów.. Wspomniane wydarzenie miało miejsce już pod koniec jego życia około 390 roku:

    "Słyszałem prócz tego, że niektórzy szemrzą przeciwko mnie, a to w związku z naszym pobytem w miejscu świętym, które nazywa się Betel, gdzie według zwyczaju kościelnego przeprowadzałem z tobą zbiórkę. Przybyłem do wsi zwanej Anablata, gdzie przechodząc ujrzałem płonącą lampkę i zapytałem, co by to było za miejsce, a gdym dowiedział się, że kościół, wstąpiłem, by się pomodlić. Otóż zauważyłem tam zasłonę wiszącą we drzwiach, farbowanąi malowaną, noszącą obraz jakoby Chrystusa lub jakiegoś świętego, nie pamiętam dobrze, czyj to był obraz. Gdy więc widziałem, że w kościele Chrystusowym wbrew powadze Pisma św. wisi obraz człowieka, zerwałem go i poradziłem stróżom tego miejsca, by raczej owinęli w tę materię ubogiego nieboszczyka i wynieśli. Oni, szemrząc przeciw temu, mówili: <Jeśli chciał zrywać, sprawiedliwie było, by dał inną zasłonę zamiast tej>. Gdym to usłyszał, przyobiecałem, że dam i że zaraz zostanie przysłana. Tymczasem powstała pewna zwłoka, gdyż szukałem, by jak najlepszą posłać za tamtą zasłonę; mniemałem bowiem, że przyjdzie mi posłać z Cypru. Teraz zaś posłałem, co mogłem znaleźć i proszę, byś kazał kapłanowi tego miejsca przyjąć przez lektora zasłonę posłaną przeze mnie, a na przyszłość zakaż w kościele Chrystusowym wieszać tego rodzaju zasłony, kłócące się z naszą religią" -  Tł. J. Czuj - Hieronim - List 51 w: Św. Hieronim - Listy, I, Warszawa 1952, 328.

    Od tego czasu, ten niestrudzony tropiciel błędów stał się przeciwnikiem oddawania czci jakimkolwiek obrazom z wizerunkiem Chrystusa i świętych. Wyrazem tej postawy stały się powstałe w latach 394-397 pisma : Mowa przecie obrazom, List do cesarza Teodozjusza, Testament i List dogmatyczny. 
   Pisma te wraz z rosnącym w chrześcijaństwie kultem obrazów zaginęły lub zostały też zapomniane, a przypomniano sobie o nich dopiero w VIII i IX wieku podczas sporów obrazoburczych. Pisma te stały się argumentem dla przeciwników kultu obrazów, podczas gdy zwolennicy kultu uwazali ze wzgledu na zasługi w obronie ortodoksji biskupa Epifaniusza za fałszerstwo. Nie będę omawiał tutaj przebiegu tych sporów. Na dzień dzisiejszy ogół badaczy tego okresu uznaje Epifaniusza za autora powyższych dzieł. Niestety, zachowały się one tylko fragmentarycznie. Trudno bowiem podważyć fakt iż Epifaniusz był przeciwnikiem kultu obrazów. Na pewno fakt ten był znany św. Hieronimowi, gdyż w innym przypadku nie tłumaczyłby w 394 r. cytowanego powyżej listu. Nie ma co prawda bezpośrednich dowodów na autorstwo Epifaniusza, tym niemniej niezaleznie od tego kiedy naprawdę powstały cytowane dzieła, stanowią one bezcenny dokument dotyczący kwestii rozwoju kultu obrazów.
   Dlaczego biskup Salaminy tak bardzo przeciwstawiał się temu kultowi? Otóż, dostrzegał on niebezpieczeństwo w w tym, że obrazy działają na wzrok wywołującym tym samy zmysłowe doznania, co stało w sprzeczności z jego przekonaniem o czysto duchowej, oderwanej od wszelkich materialnych pośredników kontemplacji tego, co boskie. Zło związane z tym zmysłowym postrzeganiem nasila się tym bardziej że tematem tych obrazów jest zawsze człowiek, podobnie jak w kultach pogańskich. Czymże więc różni się chrześcijaństwo od religii pogańskich, jeżeli dopuszcza ubóstwienie człowieka? Tym bardziej że także święci, których wizerunki także widniały na obrazach,  nigdy nie chcieli aby oddawano cześć im, a nie samemu Bogu. Epifaniusz zarzuca chrześcijanom czczącym obrazy sprowadzanie boskości do wymiarów ludzkich a tym samym poniżanie jej. Zwłaszcza przedstawienie Chrystusa redukuje Jego postać wyłącznie do człowieczeństwa, a tym samym implikuje bałwochwalczy kult Chrystusa jako człowieka, a to jest już herezją stojącą w sprzeczności z nauką Kościoła o równocześnie boskiej i ludzkiej naturze Chrystusa. W związku z tym zakazy starotestamentalne powinny byc przeniesione także na czasy NT. Z tego też powodu biskup Salaminy nakazywał niszczyć wszelkie  wizerunki, zarówno rzeźby, malowidła jak i też tkaniny.
   Pisma Epifaniusza dowodzą jak bardzo już na przełomie IV i V wieku rozwinęła się sztuka chrześcijańska. Dzieki temu posiadamy unikalne świadectwo istnienia tych wizerunków i tego jak bardzo rozwinęła się od strony technicznej sztuka obrazowania. W związku z powyższym bardzo realne stawało się niebezpieczeństwo nadużyć kultu obrazów. Obraz przestawał być jedynie znakiem upamiętniającym czyny zmarłego - stawał się samoistnym przedmiotem czci religijnej. Stwarzało to relane niebezpieczeństwo odrodzenia się wręcz pogańskiego bałwochwalstwa tym razem wewnątrz Kościołą będącego ciągle w fazie tworzenia się. Nie dziwią więc bardzo gwałtowne reakcje . Pisma Epifaniusza dowodzą, że spór o obrazy, którego apogeum przypadło na  czasy o 400 lat późniejsze, miał swój początek dużo wcześniej.
  Przykład reakcji Epifaniusza świadczy o tym, że pomimo zwycięstwa obrońców ikon, nie należy lekceważyć jego głosu. Dzięki tego typu reakcjom nastąpiło bowiem zwrócenie uwagi na zagrożenia płynące z rozwoju sztuki religijnej. Refleksja teologiczna dotycząca kultu obrazów nie była jeszcze wtedy rozwinięta, ona dopiero powstawała, nic więc dziwnego że Epifaniusz czuł się rzecznikiem ortodoksji. Ale to także dzięki niemu i jego dziełom mogły powstać kilkaset lat później dopracowane teologicznie Mowy w obronie świętych obrazów św. Jana Damasceńskiego.

 Warto więc pamiętać o tym wielkim obrońcy ortodoksji i zapoznać sie z fragmentem jednego z jego dzieł, aby móc porównać argumentację Epifaniusza z teologicznym uzasadnieniem Jana Damasceńskiego.



                                              Fresk przedstawiający biskupa Epifaniusza


                                             Z "Mowy przeciw obrazom"

     .... Spójrzmy na Patriarchów i Proroków, którzy podążali zgodnie z wolą Boga i starajmy się im dorównać, abyśmy mogli słusznie nazywać się dziećmi katolickiego i apostolskiego Kościoła. Tym, którzy posiadają wiedzę, ogłaszam Prawo. Ci jednak, którzy żyją w niewiedzy, mogą pytać: "Który spośród świętych Ojców czcił coś uczynionego ludzką ręką? Kto nakazał czcić jego wizerunek? Który świety porzucił nieprzemijające bogactwo i ufność pokladaną w Bogu poznawanym duchowo, który w Duchu sam Siebie odmalował i nakazał czcić? Czyż Abraham, który poprzedził tamtych w wierze, nie porzucił tego, co martwe i nie został przez to nazwany przyjacielem Boga żywego? Czyż i Mojżesz nie uciekł od tego samego błędu i nie porzucił zmysłowe rozkosze?"
    Ty jednak mi powiesz: "Ojcowie czuli wstręt do pogańskich idoli, my zaś sporządzamy obrazy upamiętniające świętych i czcimy je ze wzgledu na ich pamięć". I właśnie dlatego ośmielają się niektórzy z was nawet w poświęconym domuotynkować ścianę i malować różnokolorowe obrazy. I to w dodatku przedstawienia Piotra, Jana i Pawła, jak wnioskuję z podpisów, których głupota malarza odmalowała według własnego rozeznania. Ci też przede wszystkim uważają, że oddają w ten sposób cześć Apostołom. Powinni się jednak dowiedzieć, że zamiast czcić, zniesławiają ich. Gdy Paweł ciężko obraził domniemanego arcykapłana, nazwał go właśnie pomalowaną ścianą. Nasladujmy raczej ich (Apostołów) cnotę jako najlepszy wizerunek.
    Ty jednak powiesz: "Dla upamiętnienia ich postaci patrzymy na nie (obrazy)". Ale gdzie ci to zostało nakazane? Ukazaliśmy już, że tamci ze względu na swoją niewiedzę nadaremnie starali się trudzić. "Wiemy bowiem" - mówi Jan - "Ze gdy się to objawi będziemy do Niego podobni" (1J 3,2). Paweł zaś ogłosił  świętych "podobnymi Synowi Bożemu" (Rz 8,29). Jakże więc świętych, którzy mają świecić blaskiem boskiej chwały, chcesz przedstawiać za pomocą godnego pogardy, martwego i niemego materiału, podczas gdy mówi o nich Pan: "będą jak aniołowie Boży" - (Mt 22,30). Jakże więc dającym początek wszelkim wiatrom (duchom) i zawsze żyjącym Aniołom oddajesz część w martwych wizerunkach, podczas gdy Prorok mówi: "jako swych posłów czynisz wiatry (duchy), jako sługi swoje - płonący ogień" (Ps 103,4). Twierdzę jednak, że nawet oni sami (święci) nie chcą, aby oddawano im cześć. "Bacz, byś tego nie czynił, bo jestem współsługą twoim i twoich braci - tych, którzy świadczą o Jezusie...Bogu samemu, mówi, będziesz składał pokłon" (Ap 22,9). Tak więc i apostołowie nie chcieli odbierać hołdu, nawet gdy zostali rozesłani, aby głosić Dobrą Nowinę, nie chcieli, aby im oddawano cześć, lecz Temu, który ich posłał - Chrystusowi. Ten bowiem, który od Niego otrzymał moc wiązania i rozwiązywania na ziemi i w niebie, mówił Korneliuszowi: "jestem człowiekiem tobie podobnym" (Dz 10,26) i uczył, aby nie jemu oddawano cześć, ale Chrystusowi Zbawicielowi. Ojcowie, którzy przybyli do Laodycei i zebrali się tak przede wszystkim dla omówienia kwestii aniołów, mówią: "Jeśli ktoś porzuca Kościół Boży i kreśli wizerunki aniołów - niech będzie wyklęty. Porzucił on bowiem naszego Pana Jezusa Chrystusa i popadł w bałwochwalstwo". Słyszałem także, że niektórzy zapowiadają malowanie niepojętego Syna Bożego. Słyszeć o tym jest straszne, wierzyć w to - haniebne. Jak może ktoś mówić, że przedstawia na obrazie Tego,który nie daje się ani pojąć, ani opisać, który jest nieuchwytny i nieograniczony, Tego, którego Mojżesz nie był w stanie oglądać twarzą w twarz? Niektórzy twierdzą, że skoro (Chrystus) stał się prawdziwym człowiekiem z Maryi zawsze dziewicy, to możemy Go przedstawiać jako człowieka. Lecz czy dlatego stał się człowiekiem, abyś Tego, który jest nieuchwytny, i przez którego wszystko się stało, mógł przedstawiać twoimi własnymi rękami? Czyż więc przestał już być podobny do swego Ojca, i czyż nie jest już Tym, który wskrzesza zmarłych? Gdzie nakazał ci Ten, który przyszedł na ziemię, czynić swoją podobiznę, oglądać ją i czcić? Jest to raczej nakaz złego; abyś gardził Bogiem. Trzeba Go raczej żyjącego, jak zresztą Sam powiedział, czcić w duchu i prawdzie. Czy jednak nie znajdzie ta gangrena pożywki wokół siebie? Bóg bowiem w całym Starym jak i Nowym Testamencie zabrania tego, mówiąc wyraźnie: "Panu Bogu będziesz się kłaniał i Jego jedynego będziesz wielbił" (Pwt 6,13; Mt 4,10) oraz" "Ja żyję i przede mną zegnie się każde kolano" (Iz 45,23; Rz 14,11). Nie możemy służyć dwom panom: jednemu żywemu, a drugiemu martwemu. Przeklęty niech będzie - jak mówią - ten, który czci stworzenie przed Stwórcą. On (Bóg) bowiem ogarnia wszystko, a przez nic nie jest ogarnięty. Nie przypominam sobie jednak, abym sam coś takiego widział."

Tekst zaczerpnięty z Vox Patrum 42-43 Lublin 2002, 562-564.