niedziela, 28 lutego 2016

Ewagriusz z Pontu - kilka uwag o drodze życia.


   Ewagriusz z Pontu - uczony, mnich, asceta - ucieka na pustynię, aby tam szukać swojej drogi do Boga. Na szczęście pozostawił na swoje myśli. Nie wszystkie pisma Ewagriusza zachowały się, ale to co posiadamy jest wyjątkowo cenne. Jest nie tylko świadectwem duchowości ojców pustyni, ale także wyjątkowo aktualną wskazówką dla współczesnych.

  Ten mnich z IV wieku w sposób wyjątkowo bolesny dla współczesnego człowieka pokazuje nam nasze wady, a jednocześnie mówi jaka powinna być nasza  droga przez życie.
Albowiem początkiem naszej wędrówki ku Bogu zawsze jest wiara:

     "W istocie nie ma takiego, kto czyniłby nieprawość, a przy tym szukał sprawiedliwości, ani takiego, kto nienawidziłby bliźniego, a szukał miłości, ani takiego, kto kłamałby, a szukał prawdy. To zatem jest szukaniem naszego Pana: zachowywanie przykazań wraz z nieskazitelną wiarą i "prawdziwym poznaniem" -  Ewagriusz, List 20,2.

   Tak pisze Ewagriusz w liście do diakonissy Sewery - nie można podążać drogą prawdy brnąc jednocześnie w kłamstwo. Tym bowiem charakteryzuje się dojrzała wiara - uznaniem obecności Boga poprzez zachowywanie przykazań i życie zgodne z "prawdziwym poznaniem" czyli nauką Kościoła. W "Napomnieniach dla dziewicy" o konieczności życia zgodnego z nauczaniem Kościoła tak pisze:

    54 "Widziałem mężów zwodzących dziewice przez swe nauki i czyniących próżnym ich dziewictwo. Ty zaś, córko, słuchaj rozstrzygnięć Kościoła Pana, a nie daj się przekonać nikomu z zewnątrz."

niedziela, 21 lutego 2016

Cyprian z Kartaginy - List 65


    Św. Cyprian z Kartaginy - jeden z największych Ojców Kościoła, żyjący w III wieku kapłan "był pierwszym biskupem, jaki w Afryce zdobył koronę męczeństwa". Będąc już biskupem musiał stawić czoła problemom związanym z  prześladowaniami chrześcijan jakie miały miejsce za panowania cesarza Decjusza w 250 roku, a następnie cesarza Waleriana w latach 257-258.  Po ustaniu prześladowań musiał podejmować decyzje dotyczące tzw. lapsi  -upadłych, czyli tych którzy pod wpływem represji i strachu o życie ulegli prześladowcom i składali ofiary pogańskim bogom. Teraz natomiast pragnęli powrócić do wspólnoty.
   Warto poznać motywy jakimi kierował się św. Cyprian oceniając takie postawy. Zwłaszcza dzisiaj gdy z podobnymi problemami spotykamy się, próbując dokonać oceny postępowania ludzi którzy w obliczu represji  ulegali swoim prześladowcom, dobrze jest sięgnąć do przykładów z początków istnienia Kościoła i zobaczyć jaka powinna być prawdziwie chrześcijańska postawa wobec takich ludzi.
  Opis takiej sytuacji możemy znaleźć w jednym z zachowanych listów św. Cypriana:

                                                         LIST   65

    Odpowiedź na list biskupa Epikleta, skarżącego się na swego poprzednika, roszczącego
      sobie pretensje do biskupstwa po swoim załamaniu się w czasie prześladowania.

                                                                                                                          List z 253 r.

                           Cyprian pozdrawia brata Epikleta i cały lud w Assuras   

     1. Bardzo boleśnie, najdrożsi bracia, dotknęła mnie wiadomość, że Fortunation, były wasz biskup, po wielkim swoim upadku chce uchodzić za niewinnego i rości sobie pretensje do ponownego objęcia biskupstwa. Ta rzecz mnie zasmuciła w pierwszym rzędzie ze wzgledu na niego samego. Ten biedak albo przez szatańskie ciemności całkowicie zaślepiony albo czyjąś świętokradzką namową oszukany, mimo że powinien zadośćuczynić i dla przebłagania Pana dniami i nocami oddawać się łzom, modlitwom i prośbom, teraz odważa się domagać kapłaństwa, które utracił; jakby to było godziwe od stołów ofiarnych diabła przystąpić do ołtarza Boga. Czy ten w dniu sądu nie sprowadzi na siebie tym większego gniewu i oburzenia Pana, kto nie mogąc dla braci być wodzem wiary i mocy, stał się dla nich nauczycielem zdrady, zuchwalstwa, zarozumiałości i kto nie nauczał braci, aby w bitwie stali odważnie, uczy pokonanych i obalonych, aby się nie modlili? A jednak Pan mówi : "tym wylewałeś płynną ofiarę, ofiarowałeś obiatę. Czy więc się o to gniewać nie będę, mówi Pan?" - Iz 57,6. A w innym miejscu: "Kto ofiaruje bogom, oprócz samemu Panu, zostanie wykorzeniony" - Wj 22,19. Również i Pan oświadcza i mówi: "Kłaniali się dziełu rąk swoich, które uczyniły palce ich. I skłaniał się człowiek i uniżał się mąż i nie odpuszczę im" - Iz 2,8n. A i w Apokalipsie czytamy, jak Pan grozi i mówi: "Kto odda cześć bestii i posągowi jej, a znamię jej nosić będzie na czole swoim i na ręce, ten będzie pić wino gniewu Boga, które jest zmieszane w pucharze gniewu jego i będzie karany ogniem i siarką na oczach świętych aniołów i na oczach Baranka. A dym męki ich wznosić się będzie w górę na wieki wieków. Nie znajdą odpocznienia we dnie i w nocy, którzy oddają cześć bestii i posągowi jej" - Ap 14,9nn.

     2. Jeśli więc takimi mękami, takimi katuszami grozi Pan w dniu sądu tym, którzy są posłuszni diabłu i bożkom składają ofiary, to jakże ten może sądzić, że powinien występować jako kapłan Boga, skoro słuchał i służył kapłanom diabła, i że może składać Bogu ofiary i do modlitwy Pańskiej wyciągać tę rękę, która zawiniła świętokradztwem i występkiem? Przecież w Pismach Bożych Bóg zakazał kapłanom przystępować do składania ofiar, nawet gdyby mniejszą winą byli skalani. Tak mówi w księdze Kapłańskiej: "Człowiek, który by miał jaką winę lub plamę, niech nie przystępuje, aby ofiarować dary Bogu" - Kpł 21,17 . A podobnie w księdze Wyjścia: "Kapłani, którzy przystępują do Pana Boga, niech się poświęcą, aby ich Pan nie opuścił" - Wj 19,22. Lub "ci, którzy przystępują sprawować ofiarę u ołtarza świętego, nie mają mieć żadnej winy, aby nie pomarli" - Wj 28,43. Ci więc, którzy dopuścili się wielkich występków, tj. którzy figurom bożków złożyli świętokradzkie ofiary, do kapłaństwa Boga nie mogą rościć sobie prawa, ani też w jego obliczu żadnej modlitwy zanosić za braci. Napisane jest bowiem w Ewangelii: "Bóg grzesznika nie wysłuchuje, jednakże wysłuchuje tego, kto czci Boga i Jego wolę spełnia" - J 9,31. Jednakże głębokie ciemności serca niektórych tak zaślepiają, że nie przyjmują żadnego światła ze zbawiennych nakazów, lecz gdy raz zejdą z należytej ścieżki prawdziwej drogi, noc i błąd występków, jakie popełnili, porywa ich w przepaść. 

     3. Nic dziwnego, że nasze rady i nakazy Pana odrzucają teraz ci, którzy Pana się zaparli. Pragną jałmużn, ofiar i zysków, których przedtem pożądali nienasycenie i teraz łakną biesiad, uczt, na których codziennie obciążając sobie żołądki, wymiotowali z powodu niestrawności. Okazało się to teraz najwidoczniej, że przedtem nie religii, lecz raczej żołądkowi i zyskom służyli z żadzą bezbożną. Dlatego, jak widzimy i wierzymy, Bóg wypróbowawszy ich, zeslał na nich karę, aby już nie stali przy ołtarzu, żeby rozpustnicy nie stykali się więcej z czystością, przeniewiercy z wiarąm bezbożni z religią, po ziemsku myślący z rzeczami bożymi, świętokradcy z tym, co święte. Ze wszystkich sił starać się należy, aby tacy nie powrócili i nie kalali ołtarza i nie zarażali braci. Usilnie, o ile zdołamy, winniśmy się o to troszczyć, żeby ich od występnego zuchwalstwa powstrzymać i nie dopuścić, aby pełnili obowiązki kapłańskie ci, którzy ulegli najgorszej śmierci i bardziej zawinili, niż upadli świeccy.

     4. Gdyby jednak nieuleczalna zaciętość owych szaleńców i noc ich ślepoty, wywołanej usunięciem się Ducha Świętego, dalej trwać miały, to zamierzamy wszystkich braci odłączyć od ich oszustwa, aby żaden nie dostał się w sidła błędu i od nich się nie zaraził. Nie może tam Ofiara być poświęcona, gdzie nie ma Ducha Świętego / Cyprian jest przekonany, że ofiara eucharystyczna złożona przez kapłana upadłego jest nieważna/. Nikomu swymi modlitwami i prośbami u Pana ten nie pomoże, kto sam obraził Pana. Gdyby jednak Fortunation w swej zawziętości, lub nie pamiętając o swym występku, stał się najemnikiem i sługą szatana dla oszukiwania wiernych, to jak tylko możecie, pracujcie, aby w tych ciemnościach, wywołanych przez szatana, umysły braci trzymać z dala od błędu, żeby łatwo nie przytakiwali cudzej głupocie, nie brali udziału w występkach zatraceńców, aby nienaruszenie dbali o swe zbawienie i ze stałą mocą trzymali się swej posiadanej i strzeżonej nieskazitelności. 

     5. Upadli zaś, zdając sobie sprawę z tak wielkiej swej winy, niech nie przestają prosić Pana i nie opuszczają Kościoła katolickiego, który jako jedyny i sam tylko, został przez Pana ustanowiony. Niechaj zadość czyniąc i prosząc Pana o miłosierdzie, pukają do Kościoła, aby tam zostali przyjęci, gdzie byli poprzednio, i wrócili do Chrystusa, od którego odstąpili. Niech nie słuchają tych, którzy ich oszukują fałszywym i zgubnym podstępem. Napisane jest bowiem : "Niechże was nikt nie zwodzi próżnymi słowy, bo za to zaciąga gniew Boga na synów niedowiarstwa. Nie wchodźcie więc z nimi w uczestnictwo" - Ef 5,6n. Niechże więc z upartymi, z tymi, którzy Boga się nie boją i całkowicie odstępują od Kościoła, nikt się nie wdaje. Jeśli jednak kto nie ma cierpliwości, aby obrażonego Boga prosić o przebaczenie i nie chce nam ulegać, to musi sobie przypisać zgubę, gdy nadejdzie dzień sądu. Jakże bowiem w ten dzień będzie mógł prosić Pana ten, kto przedtem zaparł się Chrystusa, a teraz też Kościoła Chrystusowego; ten nie chce słuchać biskupów rozumnych, nieskazitelnych i energicznych, staje się towarzyszem i wspólnikiem tych, którzy na śmierć są skazani.  
     Miejcie się zawsze dobrze, bracia najdrożsi.

  Tekst pochodzi z: św. Cyprian - Listy w: Pisma Starochrześcijańskich Pisarzy, t. 1, s. 217-220, wyd. ATK Warszawa 1969



  


   

środa, 17 lutego 2016

Kapreol z Kartaginy - List do Soboru Efeskiego


   Rok 431 - od ponad 50 lat zachodnią część Cesarstwa zalewają kolejne fale najeźdźców. Kolejne plemiona germańskie przenikają  na praktycznie bezbronne tereny tak potężnego do niedawna Cesarstwa.  Goci, Wizygoci, Swebowie, Burgundowie, Frankowie, Wandale - napływają nieustannie na wybrzeża M. Śródziemnego. W oblężonej przez Wandalów, Hipponie umiera w r. 430 św. Augustyn.
  Podczas gdy zachodnią częścią Cesarstwa wstrząsają wojny, wschodnią część Cesarstwa jest wstrząsana konfliktami religijnymi.  Przyczynia sie do tego także pozycja cesarza który staje się jednocześnie przywódcą politycznym ale i także religijnym.  Podejmowane przez cesarzy próby rozwiązywania konfliktów teologicznych przynoszą nieraz opłakane skutki. Do takiego konfliktu dochodzi także w momencie gdy patriarchą Konstantynopola zostaje Nestoriusz. Myśliciel wychowany w antiocheńskiej tradycji jest zdecydowanym zwolennikiem oddzielenia tego, co boskie, tego, co ludzkie w Jezusie. Konsekwencja tego sposobu myslenia jest stwierdzenie że Maria nie może być w ścisłym pojęciu nazywana "Matką Boga" - Theotokos,  lecz jedynie "Matką Chrystusa" - Christokos.
   Ostatecznie, cesarz Teodozjusz  II decyduje się na zwołanie soboru w Efezie. Nie będę tutaj mawiał przebiegu Soboru. Chciałbym zwrócić uwagę na treść listu wysłanego przez biskupa Hippony - Kapreola, włączonego do akt soborowych.  Był on następcą św. Augustyna  zaproszonego przez cesarza do Efezu. Niestety, list dotarł gdy adresat juz nie żył.  Biskup Kapreol - następca Augustyna w imieniu swoim i innych biskupów afrykańskich wysyła przez diakona Bessulę "List do Soboru Efeskiego", w którym powiadomił, że przybyć nie może z powodu krótkości czasu i niebezpieczeństwa związanego z okupacją Wandalów.
  Jednocześnie prosi Ojców soborowych o pozostawienie bez zmian tego, co tradycja zdefiniowała. Z tego właśnie względu treść tego listu jest niesłychanie ważna. Nie można ulegać pokusie ponownego definiowania prawd wiary, tylko dlatego że trzeba iść z duchem czasu. Dzisiaj także świat jest wstrząsany konfliktami politycznymi, w ślad za nimi idą problemy moralne. Nacisk na Kościół w kwestii zmiany nauczania jest niesłychanie silny. Warto więc posłuchać głosu biskupa sprzed 1500 lat.

               LIST KAPREOLA z KARTAGINY DO SOBORU EFESKIEGO


    "1. Czcigodnym, błogosławionym i świętym współsługom, zbierającym się zewsząd na święty sobór - Kapreol przesyła pozdrowienie.
2. Pragnąłem, Bracia najdrożsi, żeby czcigodny wasz sobór mógł się odbyć w takich warunkach, żebyśmy i my mogli posłać oficjalną delegację wybraną przez wspólne głosowanie spośród braci i współbiskupów naszych, a nie pożałowania godną odmowę. Różne niestety przeszkody stanęły w poprzek naszym wysiłkom.
3. I tak po pierwsze: dotarł do naszych rąk list Pana i Syna naszego, pobożnego cesarza Teodozjusza, ze specjalnym wezwaniem błogosławionej pamięci brata naszego i współbiskupa Augustyna do osobistego stawienia się na sobór. List ten nie zastał go już przy życiu.
4. Wobec tego uznałem to cesarskie wezwanie, choć było skierowane do wspomnianego Augustyna, za wysłane do mnie i postanowiłem przez oficjalną korespondencję i zwykłe ustne rozmowy zwołać ogólnoafrykański synod, żeby spośród braci i współbiskupów naszych wybrać delegację i wysłać ją na wasz czcigodny i dostojny sobór.
5. Jednakże w chwili obecnej wszystkie drogi są zamknięte. Ogromne zastępy wrogów zalały kraj, wszystkie prowincje okropnie zniszczono, ludność częściowo wymordowano, częściowo wyprowadzono w niewolę - oto żałosny obraz spustoszenia, jakie na każdym kroku rzuca się w oczy. Takie oto były przeszkody, które całkowicie uniemożliwiły biskupom afrykańskim odbycie wspólnego zjazdu.
Do tego trzeba dodać jeszcze i to, że list cesarza nadszedł do nas w dniach Paschy, kiedy do otwarcia czcigodnego soboru pozostały zaledwie dwa miesiące, co ledwie by starczyło na zwołanie synodu afrykańskiego, nawet gdyby nie zaszły żadne trudności ze strony nieprzyjaciół.
6. W rezultacie - choć w żaden sposób nie zdołaliśmy wyznaczyć delegatów, to przecież z uwagi na szacunek, jaki należy się dyscyplinie kościelnej - wysyłamy, czcigodni Bracia, naszego syna, diakona Bessulę, z listem usprawiedliwiającym naszą nieobecność.

7. Jestem wprawdzie głęboko przekonany,  że wiara katolicka przy pomocy Bożej utwierdzi się pod każdym względem na tym wielkim soborze czcigodnych biskupów, to jednak kieruję do Was, Bracia świętobliwi, następujące wezwanie: umocnieni łaską Ducha Świętego, który będzie Was - jak wierzymy - wspomagał we wszystkich czynnościach, odrzućcie nowe i dotąd uszom kościelnym obce nauki mocą autorytetu prowincji i postawcie tamę nowym wszelkiego rodzaju błędom. Idzie o to, aby błędy dawno już przez Kościół potępione i w czasach, w których się narodziły, powagą Stolicy Apostolskiej i zgodnym wyrokiem biskupów odrzucone, nie były pod pozorem ponownego przedyskutowania jeszcze raz wznawiane, skoro już dawno głos im odebrano.


8. Gdyby atoli wyłoniły się jakie nowe zagadnienia, trzeba je albo uznać i przyjąć, albo potępić i odrzucić. Gdyby ktoś dopuścił do ponownego dyskutowania tego, co już dawno zostało osądzone, da tylko dowód, że sam uwikłał się w wątpliwości w wierze, którą dotąd wyznawał.
9. Trzeba również z uwagi na przyszłe pokolenia i to jeszcze mieć na oku: aby to, co na obronę wiary zostało obecnie zdefiniowane, mogło na zawsze swą ważność zachować, trzeba, aby to, co przez ojców zostało już zdefiniowane, było przestrzegane. Jeżeli zatem na wieki ma trwać to, co zostało dla utwierdzenia wiary katolickiej postanowione, należy to umacniać nie własną powagą, lecz decyzją starych [Ojców]. Gdy zatem to, czego ktoś mocno się trzyma, jest potwierdzone zarówno przez stare jak i nowe definicje, wówczas jest jasne, że taki głosi i trzyma się jedynej prawdy Kościoła katolickiego, płynącej w nieskazitelnej czystości i z niezrównaną powagą od dawnych czasów, aż do naszych dni.
10. Takie oto myśli podsuwam czcigodnym uszom Waszym w miejsce poselstwa afrykańskiego, którego wspomniane przeszkody wysłać nam nie pozwoliły. Proszę Was gorąco, abyście naszej nieobecności nie chcieli uważać za wynik pychy czy ospałości, lecz sytuacji przymusowej i abyście wzięli pod uwagę obiektywne klęski, jakie nas nawiedzają w obecnej chwili.".

   Ważne słowa: "aby to, co na obronę wiary zostało obecnie zdefiniowane, mogło na zawsze swą ważnośc zachować, trzeba, aby .....było przestrzegane".

  Jak ważne to były słowa niech świadczy o tym Wincenty z Lerynu - mnich żyjący w wspólnocie na śródziemnomorskim wybrzeżu dzisiejszej Francji, miejscu oddalonym o tysiące kilometrów od Efezu. A jednak i tutaj docierają echa sporów chrystologicznych toczonych w wschodniej części cesarstwa. Jednoznaczne stanowisko biskupów jest dowodem na to jak wierność Tradycji była ważnym elementem w tworzeniu teologii wtedy gdy jeszcze ciągle toczyły się spory. 


                                                                  XXXI

   "Po tym  wszystkim dorzuciliśmy także słowa błogosławionego Cyryla, które znajdują się w aktach kościelnych. Po odczytaniu listu świętego Kapreola, biskupa Kartaginy, który jedynie o to gorąco błagał, by stłumiono nowości, a broniono dawnych zasad - przemówił biskup Cyryl i złożył oświadczenie, które nie od rzeczy będzie i tutaj także przytoczyć. Czytamy oto na końcu aktów: "I ten list czcigodnego i głęboko religijnego biskupa kartagińskiego Karpeola, który został odczytany, należy włączyć do aktów sprawy. Zdanie jego jest jasne: żąda, by wzmocniono dogmaty dawnej wiary i potępiono stanowczo nowe, zbyteczne, bezbożnie rozgłoszone wymysły. Wszyscy biskupi zawołali: To jest głos wszystkich, to wszyscy mówimy, to jest życzeniem wszystkich." Jakiż to jest głos wszystkich, jakie życzenie? Oczywista, by zatrzymano dawną tradycję, a wypleniono niedawne wymysły. Potem z podziwem wysławialiśmy wielką pokorę i świętość tego Soboru. Ci tak liczni kapłani, przeważnie metropolici, ludzie tak wykształceni i uczeni, że prawie wszyscy rozprawiać mogli o dogmatach, którym więc to zejście się w jednym miejscu mogło tylko dodać bodźca do śmiałych poczynań - ci mimo tego nic nowego nie głosili, żadnych zgoła ani uprzedzeń ani uroszczeń nie mieli; przeciwnie, wszelkimi sposobami o to tylko dbali, żeby potomności nic takiego nie przekazać, czego sami od ojców nie otrzymali; a pragnęli przy tym nie tylko na teraz dobrze sprawę załatwić, lecz i potomnym zostawić przykład, jak mają kochać dogmaty świętej dawności, a potępiać wymysły bezbożnych nowinek. Zgromiliśmy także niegodziwą zarozumiałość Nestoriusza, który się chełpił, że on pierwszy i jedyny Pismo święte rozumie, a nie pojmowali go ci wszyscy, którzy przed nim, piastując urząd nauczycielski, roztrząsali słowo Boże, zatem wszyscy kapłani, wszyscy wyznawcy i męczennicy, z których jedni Prawo Boże wykładali, drudzy zaś wykład ten z wiarą przyjmowali; zgromiliśmy Nestoriusza, który śmiał twierdzić, że Kościół i teraz bladzi i przedtem błądził, ponieważ jego zdaniem szedł zawsze za nieoświeconymi i omylnymi nauczycielami."

   Można tylko jedno powiedzieć - czytajmy Ojców i słuchajmy ich głosu.


   Teksty pochodzą z: List Kapreola - Vox Patrum 15/1988 s. 1039 - 1042  
                                  Wincenty z Lerynu - "W obronie wiary katolickiej" - wyd. Antyk 1998, s. 61