środa, 30 maja 2012

Jan Damasceński - cz. 4

    Powracamy więc do tekstu 1 mowy przeciw szkalującym święte obrazy.


    8.  Zakazy te zostały dane Żydom ze względu na ich skłonność do bałwochwalstwa. Nam zaś, jak mówi święty Teolog ( chodzi z Grzegorza z Nazjanzu, na Wschodzie nazywanego po prostu "Teologiem") , dane zostało, abyśmy uniknąwszy tego zabobonnego błędu i poznawszy dogłębnie prawdę mogli w czystości serca przebywać z Bogiem i uwielbiać jedynego Boga, abyśmy ubogacając się znajomością Pana mogli porzuciwszy to co dziecinne, stać się w pełni dojrzałymi ludźmi. Skoro zaś otrzymaliśmy od Boga zdolność rozróżniania i wiedzę, co można przedstawić jako wizerunek, a czego przedstawiać nie należy, nie potrzebujemy już więcej pozostawać pod opieką wychowawcy.

    "Nie widzieliście Jego postaci" - Wj 33,20 - mówi Pismo. Co za mądrość Prawodawcy! W jaki bowiem sposób można obrazowo ukazać to, co niewidzialne, co nieograniczone, niewymierne i nieskończone? Jak można określić to, co pozbawione jest zewnętrznego kształtu? Jak namalować to, co bezcielesne? Któż jest w stanie odsłonić to, co jest tajemnicą? Jasne jest jednak, że gdy widzisz Tego, który z natury jest bezcielesny, ze względu na ciebie stał się człowiekiem, to możesz wykonać wizerunek Jego ludzkiej postaci. Skoro bowiem wiadomo, że Ten, który z natury jest niewidzialny, stał się widzialny pod postacią ciała, tedy można sporządzić obraz tego, co widzialne. Jeżeli Bezcielesny i Bezkształtny, Niewymierny i Nieograniczony w doskonałości swojej Boskiej natury ogałaca samego siebie, przybierając postać sługi w całej rozciągłości i wielości cielesnej postaci, tedy maluj na obrazach Tego, który stał się widzialny, i przedstawiaj Go tak, by mogł być oglądany. Przedstawiaj Jego cudowne zstąpienie z nieba, Jego narodziny z Dziewicy, Jego chrzest w Jordanie, Jego przemienienie na Górze Tabor, Jego zbawczą mękę, która uwolniła nas od cierpienia, Jego śmierć, Jego cuda, które są znakiem Jego Boskości, a które zostały zdziałane w ciele przy udziale Bożej mocy, Jego zbawczy krzyż, Jego grób, Jego zmartwychwstanie, Jego wniebowstąpienie - wszystko to opisuj zarówno słowem jak i kolorami.

    Niczego się nie lękaj ani niczego nie obawiaj. Znam różnicę między odmiennymi rodzajami oddawania czci. Kłaniał się niegdyś Abraham synom Chamora, mężom bezbożnym i nie mającym zrozumienia dla spraw Bożych, gdy kupował od nich podwójną jaskinię, przeznaczoną na grobowiec (Rdz 23,7; Dz 7,16); kłaniał się Jakub swemu bratu Ezawowi (Rdz 33,3), a także swojemu synowi Józefowi, dostojnikowi egipskiego faraona (Rdz 46,29); kłaniał się też Jozue syn Nuna, a także Daniel przed Aniołem Bożym, ale ich nie uwielbiali. Inną bowiem jest rzeczą cześć uwielbienia, a inną oddawana z szacunku tym, którzy wyróżniają się godnością.

    9. Skoro mówimy o obrazie i przysługującej mu czci, przyjrzyjmy się dokładniej, jakie znaczenie posiada każde z tych pojęć. Obraz jest z jednej strony podobny w charakterze do swojego prototypu, z drugiej zaś w pewien sposób od niego się różni; nie pod każdym bowiem wzgledęm obraz podobny jest do swojego pierwowzoru. Tak więc Syn jest żywym, naturalnym i dokładnie podobnym obrazem swego niewidzialnego Ojca, kryjącym w sobie całą pełnię Ojca, będąc z Nim pod każdym względem identycznym, różniąc się jedynie przyczyną istnienia. Naturalną bowiem Jego przyczyną jest Ojciec, a z tej przyczyny pochodzi Syn. Nie Ojciec bowiem pochodzi od Syna, ale Syn ma początek w Ojcu. Pochodzi od Ojca, ale nie jest późniejszy od Niego, będąc tym samym, czym jest Ojciec, który Go zrodził.

    10. Są też w Bogu obrazy i modele tego, co ma się dopiero stać przez Niego. Taka jest bowiem Jego przedwieczna i zawsze niezmienna wola. To, co boskie jest pod każdym względem niezmienne, nie ma w sobie zmienności, ani nawet cienia wywołanego tymi zmianami. Obrazy te i modele święty Dionizy, wielki znawca rzeczy boskich nazywa wcześniejszymi określeniami. Bóg bowiem w swoim zamyśle wcześniej określił i ukazał wszystkie te rzeczy, które miały się przez Niego stać, czyniąc je wszystkie, zanim jeszcze powstały, stałymi i niezmiennymi. Podobnie czyni ktoś, gdy chce wybudować dom; najpierw rysuje i przedstawia plan zgodny ze swym zamierzeniem.

                                       
                                            Tzw. Biblia świętej Cecylii - Włochy  IX w.

    Pod względem religijnym ikonoklaści tolerowali jedynie sztukę niefiguratywną, na przykład krzyż jak formę geometryczną, ale bez Ukrzyżowanego, brak elementu figuratywnego wykluczał wszelką kwestię obecności. P. Evdokimov w książce "Sztuka ikony. Teologia piękna" tak opisuje powyższe zagadnienie:

    "... ikonoklaści ograniczali swoja optykę do zasady tożsamości i odwoływali się do Eucharystii. Widzieli w niej jedyny adekwatny obraz Chrystusa, ponieważ współistotny z Nim, homoousios, identyczny, tauto zgodny z naturą, kat`ousian. Otóż Eucharystia jest cudem, w którym materia kosmiczna (chleb i wino) stają się materią niebieską przemienionego ciała Chrystusa, lecz cud "przemienienia" dokonuje się bez żadnego podobienstwa. Kanony surowo zakazują wszelkiej wizji "ciała" w kielichu i jakiekolwiek"objawienie" tego rodzaju uważane jest za pokusę przeciwko naturze. Bowiem Słowo "hipostazuje", przyswaja sobie postacie eucharystyczne, włącza je w swoje ciało duchowe: "Ten chleb jest Ciałem Chrystusa", lecz ta substancjalna tożsamość ukrywa eucharystyczną obecność Chrystusa, nie pod zasłoną ściśle związaną z każdą tajemnicą, lecz dlatego, że ta obecność, nie będąc widzialna, pozostaje bez obrazu. To, co widzialne (chleb), zostało po prostu uznane za tożsame z tym, co niewidzialne (z cialem niebieskim), lecz w tym dokonaniu nie ma żadnego miejsca na wizję. Eucharystia nie może w żadnym razie służyć jako ikona, gdyż jest wyłącznie "Ucztą Pańską", którą należy spożywać, anie kontemplować.

    Ikona istnieje na zupełnie innej płaszczyźnie, lecz nawet i tutaj nie jest bezpieczna od bałwochwalstwa. Samo słowo "ikona" pochodzące od słowa "eiko" oznaczającego podobieństwo, analogię, wyklucza już wszelkie utożsamianie i podkreśla różnicę w naturze między wizerunkiem a jego pierwowzorem, "miedzy przedstawieniem a tym, co jest przedstawiane" Nigdy nie można powiedzieć, że "ikona Chrystusa jest Chrystusem", tak jak mówi się" "Ten chleb jest Ciałem Chrystusa", gdyż byłoby to oczywistym bałwochwalstwem. Ikona jest obrazem świadczącym o obecności ściśle określonego charakteru: umożliwia modlitewną komunię, nie komunię eucharystyczną, substancjalną, z uwielbioną naturą Chrystusa, lecz mistyczną, duchową komunię z Jego Osobą. "






                                                          Karta z manuskryptu z IX w.



wtorek, 29 maja 2012

Klemens Aleksandryjski o obrazach

     Bardzo duży wpływ na rozprzestrzenienie się ikonoklazmu miało także dziedzictwo spirytualizmu helleńskiego. Obraz był co najwyżej tolerowany. Jeszcze w II wieku Klemens Aleksandryjski nie natrafiał na żaden sprzeciw pisząc, iż dzieła sztuki nigdy nie są Boże ani święte ze względu na swój materialny charakter i na Bożą transcendencję. W swoim najważniejszym dziele, które znamy dzisiaj jako "Kobierce"  zamieścił znamienny rozdział noszący następujący tytuł:

                                                                 Kobierzec VII, 5

[O tym, że świętość duszy jest wspanialszą świątynią Boga niż jakakolwiek inna wykonana ręką ludzką]


                                        Ikona przedstawiająca św. Klemensa Aleksandryjskiego

    "Albo czyż nie jest słuszne i zgodne z prawdą, żeby nie ograniczać jakąkolwiek przestrzenią Tego, który jest nieograniczony, ani w świątyniach "ręką ludzką wykonanych" nie zamykać Tego, który wszystko w sobie zamyka? Jakież bowiem dzieło architektów lub kamieniarzy, lub w ogóle rękodzielników mogłoby zarazem być święte? Czyż nie są lepsi od nich ci, którzy powietrze i atmosferę lub - co więcej - cały świat, a nawet wszechświat uznali dopiero za świątynię godną wzniosłości Boga? Byłoby przecież śmieszne (jak to nawet sami filozofowie zakładają), gdyby człowiek, będący "igraszką Boga", chciał wykonać Boga i gdyby Bóg stał się zabawą sztuki ludzkiej. Bo to, co się staje, jest identyczne i podobne do tego, z czego sie staje, na przykład co powstaje z kosci słoniowej, jest kością sloniową, a co ze złota, jest złote. A z kolei posągi i świątynie, wykonywane przez ludzi rzemiosła, sporządza się z biernej materii. Więc i one są bez życia i materialne, i bez znamion świetości. A jeśli nawet doprowadzisz swój kunszt do stanu doskonałości, jednak zachowuje on pewne znamię rzemiosła. A zatem dzieła sztuki nie mają charakteru świętego i boskiego. A przy tym - co ma być umiejscowione, jeśli nie istnieje nic, co nie byłoby umiejscowione, skoro wszystko ma swe miejsce w przestrzeni? Z kolei, coś przez kogoś umiejscawiane, przedtem nie musiało mieć stałego miejsca. Jeśli więc Bóg jest umiejscawiany przez ludzi, w takim razie przedtem nie miał żadnego stałego miejsca, a więc nie miał bytu? Tylko to bowiem, co nie istnieje, jest właśnie tym, co nie może być umiejscowione. Zatem to wszystko, co nie istnieje, musi najpierw doznać umiejscowienia. Co zaś istnieje, nie może być powoływane do życia przez coś, co nie istnieje, ani także przez coś innego , co istnieje. Bo ono samo dla siebie jest bytem. Pozostaje więc tylko jeszcze jedna możliwość; że to, co istnieje, samo siebie powołuje do życia. Lecz jakże ono samo może siebie powołać do życia? Albo w jaki sposób to, co istnieje, potrafi samo siebie umiejscowić w bycie? Czy to znaczy, że będąc przedtem nie umiejscowione w bycie, umiejscawia w bycie z kolei samo siebie? Ale przecież w takim razie nie mogłoby istnieć, bo tylko to, co nie istnieje, nie może być umiejscowione w bycie. I jakże to, co uchodzi za umiejscowione w bycie, samo siebie mogłoby dopiero później uczynić tym, co już przedtem miało byt? W jaki z kolei sposób tp, od czego pochodzą wszystkie byty, miałoby czegoś potrzebować? Lecz jeśli to, co booskie, jest podobne do człowieka, w takim razie potrzebować będzie tego samego co człowiek: pożywienia i ubrania, i mieszkania, i wszystkiego, co sie z tym wiąże. Wszak istoty o tym samym kształcie i o tych samych doznaniach potrzebować będą tego samego sposobu życia. Jeśli pojęcie "świętości" dwojako bywa rozumiane, albo w odniesieniu do Boga samego, albo w stosunku do budowli ku Jego czci wystawionej, dlaczego nie mamy świątynią Boga w pełnym znaczeniu nazywac Kościoła, ktory będąc ku czci Boga powołany do życia doznał uświęcenia poprzez pełne poznanie, świątynią wielkiej wartości i wzniesioną nie przy pomocy sztuki rzemieślniczej ani ozdobioną przez rekę jakiegoś magika, ale powołaną do życia przez Bożą wolę? Bo nie miejsce, lecz zgromadzenie wybranych nazywam tu "Kościołem". Ta świątynia jest lepiej przystosowana do przyjęcia wzniosłości dostojeństwa Bożego. Mianowicie istota o dużej wartości, przez obcowanie z Tym, który jest jedyną prawdziwą wartością, a w stosunku do którego nic nie ma żadnej wartości, doznaje uświęcenia ze względu na Jego nadmiar świętości. Tą istotą, wiele wartą i cenna dla Boga, może byc tylko gnostyk, w którym Bóg znajduje swe święte miejsce. Tu także możemy znaleźć Jego podobiznę, Boży i święty posąg, tu, w duszy człowieka sprawiedliwego, jeśli jest ona błogosławiona, jako już uprzednio oczyszczona i jako sprawczyni błogosławionych czynów. Tu występuje albo już coś umiejscowionego, albo dopiero umiejscawiającego się. W pierwszym wypadku chodzi o ludzi, którzy stali się już gnostykami, w drugim - o tych, którzy mogą się nimi stać, ale jeszcze nie są godni przyjąć do swego wnętrza wiedzy o Bogu. To wszystko bowiem, co ma pewną dyspozycję do wiary, a w oczach Boga już posiada wiarę, jest ku czci Bożej umiejscowionym posągiem, pełnym cnoty, Bogu poświęconym."

Chrześcijańska krytyka obrazu jak widać szukała inspiracji także w filozofii starożytnej. Tym bardziej że wczesnochrześcijańscy apologeci poważnie traktowali starotestamentowe zakazy robienia jakichkolwiek obrazów Boga. Chociaż nalezy wziąść pod uwagę fakt iż neoplatońscy pisarze pogańscy pomniejszali znaczenie tworzenia obrazów bożków w religii greckiej, tworząc tym samym doktrynę  względnego znaczenia  obrazu , tym samym starając się wykazać niższość chrześcijaństwa wzwiązku z coraz silniejszym kultem obrazów. Przykładem takiego argumentu są słowa Porfiriusza, uczeń Plotyna, autor dzieła Adversus christianos,  z którego zachowały się tylko fragmenty pisał tak:

    "Jeśli jacyś Hellenowie są na tyle lekkomyślni, by wierzyć, że bogowie żyją wewnątrz posągów, to ich myśl jest i tak czystsza od myśli tych [chrześcijan], którzy wierzą, że Bóstwo weszło w łono Dziewicy, stało się płodem, zostało zrodzone i owinięte w bieliznę, było pełne krwi, błon, żółci, a nawet wstrętniejszych rzeczy".

   Powoli, dotychczasowa debata toczona w kręgach intelektualnych, staje się debata publiczną. Po ponad 200 latach przyniesie ona efekt w postaci 3 mów w obronie obrazów św. Jana do których powrócimy  w następnym wpisie.






                                                    Oprawa Ewangeliarza z XII wieku


czwartek, 24 maja 2012

Św. Kolumban Młodszy - Reguła mnichów

     "O ty, życie ludzkie, kruche i śmiertelne, jak wieluś zwiodło, jak wieluś oszukało, jak wieluś zaślepiło!.... Czymże wiec jesteś, życie ludzkie? Jesteś drogą śmiertelnych, a nie życiem.... jesteś drogą życia, a nie życiem; jesteś prawdziwą drogą, ale nie bezpiecznym traktem, dla jednych długą, dla innych krótką, dla jednych szeroką, dla innych wąską, ..., taką, po której wszyscy jednak w pośpiechu dążymy, a z której nie sposób zawrócić...Nikt oto nie mieszka na drodze, tylko kroczy po niej, aby ci, którzy ją przebędą, mogli zamieszkać w ojczyźnie [niebieskiej].

    Tak brzmi początek V kazania św. Kolumbana, jednego z najsłynniejszych irlandzkich mnichów, pielgrzymów. Jest on najlepszym przykładem zjawiska jakże typowego dla ówczesnego Koscioła irlandzkiego, zjawiska znanego jako "peregrinatio pro Christi amore". Życie bowiem jest tylko nieustanną podróża, tak jak napisał to św. Kolumban.
    Aby choć w skrócie zrozumiec sens tej nieustannej wędrówki  która stała się tak ściśle związana z Irlandczykami że jeszcze w  IX wieku Walafried Strabo pisząc biografię św. Galla - jednego z współtowarzyszy św. Kolumbana zamieścił znamienne zdanie: "pochodził on z narodu Iroszkotów, dla których obyczaj podróżowania do obcych krajów stał się niemal drugą naturą".
   Kościół iryjskie nie miał swoich męczenników za wiarę. To, co obecnie można uznać za sukces wtedy odczuwano jako pewnego rodzaju defekt. W efekcie, nie mogąc liczyc na prawdziwe, krwawe męczeństwo co gorliwsi iryjscy chrześcijanie rozwinęli ideologię męczeństw "zastępczych". Idea  tak najpełniej jest przedstawiona w zabytku powstałym w VIII wieku, nazywanym od miejsca przechowywania - homiliarzem z Cambrai:

    "Otóż istnieją trzy rodzaje męczeństwa, które znaczą dla człowieka tyle co krzyż: białe męczeństwo (baanmartre), zielone męczeństwo (glasmartre) i czerwone męczeństwo (dercmartre). Białe męczeństwo jest udziałem człowieka, gdy ten z miłości do Boga porzuca wszystko, co kocha, cierpi od postów i trudów. Zielone męczeństwo cierpią ci, którzy za pomocą tych samych środków (posty i trudy) uwalniają się od swych pragnień albo cierpią znój w pokucie i skrusze. Czerwone męczeństwo jest udziałem tych, którzy znoszą krzyż i zagładę dla Chrystusa, tak jak apostołowie..."






                                     Średniowieczne malowidło przedstawiające św. Kolumbana

    Zielone męczeństwo stało się więc dla Irlandczyków najwyższą dostępną im formą męczeństwa. Białe bowiem - to codzienny trud życia ascetycznego, zielone natomiast symbolizujące barwy morza i chmur - to łzy, trud i posty pokutującego za grzechy, będącego w nieustannej podróży pielgrzyma.
Podstawowym warunkiem był element dobrowolnego wygnania, bez możliwości powrotu oraz prowadzenia życia na wygnaniu we wspólnocie klasztornej.
    Ich chęć nieustannej podróży jest tak silna gdyż wszelki zbyt długi postój uznawano że łamanie  tak odczytanego powołania. Znana nam patronka Irlandii św. Brygida miała kiedyś poprosić wędrującego nauczyciela, by choć na krotko został przy niej. On jednak miał tak odpowiedzieć:

   "Siostro, nie może być dla mnie żadnego odpoczynku, oto bramy niebios są właśnie otwarte, a boję się, że mogą się przede mną zamknąć".

    Takim też wędrowcem był św. Kolumban ur. ok. 561 r. w prowincji Leinster w Irlandii Wschodniej, zmarł 23 listopada 615 roku w Bobbio  - północne Włochy.


                                                Trasa "peregrinatio" św. Kolumbana

    Zyciorys św. Kolumbana jest bardzo dobrze znany głównie za sprawą biografii świętego napisanej w latach 639-642 przez Jonasza z Bobbio. Nie będę omawiał życia  mnicha-pielgrzyma, chciałbym bowiem zatrzymać się na tym  co było chyba najbardziej istotne w jego działalności - każde miejsce jego dłuższego postoju zaowocowało powstaniem nowego klasztoru z ktorych najsłynniejszy to klasztor w Luxueil oraz klasztor w Bobbio. W związku z powyższym Kolumban stworzył także reguły życia dla mnichów żyjących w założonych przez niego klasztorach. Znamy trzy takie dokumenty: Reguła mnichów, Reguła klasztorna i Księga pokutna.

    W tym miejscu chciałbym przytoczyć tekst mniej znanej Reguły mnichów. Jest ona poświęcona ogólnym zasadom życia monastycznego. Wywarła ona duży wpływ na późniejsze reguły, będąc dobitnym świadectwem zasad dominujących w iryjskim życiu monastycznym . Nie znamy dokladnje daty powstania tekstu, na pewno powstała w Luxueil jednym z trzech opactw założonych na terenie Burgundii przez  świętego. Pozostałe dwa to Annegray i Fontaines.


                                            Pałac opatów w Luxueil - stan dzisiejszy


                                              REGUŁA      MNICHÓW

    Początek Reguły mnichów świętego Kolumbana , opata.
    Pierwszym i najważniejszym pouczeniem, jakie otrzymaliśmy, jest to, że Boga mamy miłować z całego serca, z całego umysłu i ze wszystkich sił, bliźniego zaś tak, jak samych siebie.


                                                        I. O posłuszeństwie

    1. W celu okazania posłuszeństwa wszyscy słuchacze winni powstać przy pierwszych słowach starszego; otóż posłuszeństwo okazuje się Bogu, albowiem Pan nasz, Jezus Chrystus, powiedział: Kto was słucha, Mnie słucha.  2.  Jeśli zatem ktoś słuchając natychmiast nie powstanie, uznać go trzeba za nieposłusznego. Jeśliby zaś się sprzeciwił, dopuszcza się przewinienia krnąbrności i dlatego winien jest nie tylko nieposłuszeństwa, ale - ponieważ innym daje przykład hardości - należy uznać go za demoralizatora.  3.  Kto by zaś szemrał i niechętnie okazywał posłuszeństwo, tego również uznać należy za nieposłusznego. Dlatego też trzeba potępić jego postępowanie do czasu, aż okaże dobrą wolę.
    A jakie są granice posłuszeństwa? Z pewnością okazywać je trzeba aż do śmierci, ponieważ Chrystus aż do śmierci za nas okazywał posłuszeństwo Ojcu. Sam nam wskazuje na to, mówiąc przez usta Apostoła: To dążenie niechaj was ożywia, ono też było w Chrystusie Jezusie. On będąc w postaci Bożej nie uważał za grabież swej równości z Bogiem, ale ogołocił sam siebie przyjąwszy postać sługi i w zewnętrznym przejawie uznany za człowieka uniżył sam siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej.
    Posłuszni zatem prawdziwi uczniowie Chrystusa nie powinni wzbraniać się przed niczym, choćby to nawet było uciążliwe i trudne, lecz winni przyjmować wszystko z gorliwością i radością. Inne posłuszeństwo bowiem nie będzie miłe Bogu, który mówi: Kto nie bierze krzyża swego, a idzie za Mną, nie jest Mnie godny. Dlatego też o godnym uczniu mówi: Gdzie ja jestem, tam będzie i mój sługa.

                                                          II. O milczeniu

    4. Zalecamy, aby pilnie przestrzegano zasady milczenia, ponieważ napisano: Milczenie i pokój pielęgnują sprawiedliwość. Aby więc nie zasłużyć na zarzut gadulstwa, trzeba milczeć, wyjąwszy okoliczność, kiedy mówienie jest nieodzowne i przynosi pożytek. Wszak, wedle słów Pisma, nie uniknie się grzechu w gadulstwie. Dlatego też Zbawiciel stwierdza: Na podstawie słów twoich będziesz uniewinniony i na podstawie słów twoich będziesz potępiony. Sprawiedliwie będą potępieni ci, którzy, chociaż mogli, nie chcieli glosić sprawiedliwości, lecz woleli w wielomownym gadulstwie wypowiadać słowa złe, niesprawiedliwe, bezbożne, czcze, krzywdzące innych, niepewne, fałszywe, dziwaczne, bluźniercze, przykre i pełne wykrętów. Mnisi zatem winni milczeć o takich i tym podobnych sprawach, a przemawiać z ostrożnością i rozwagą, aby w wystepnej gadatliwości nie wybuchły uwłaczające wyrazy albo zuchwałe spory.

wtorek, 15 maja 2012

Kościół na wesoło

     Kościół to nie tylko powaga oraz teologia, to także radość życia oraz humor. Dla oderwania się od poważnych tematów w tym wątku będę zbierał różnego typu opowieści, dykteryjki związane zarówno z prostymi proboszczami jak i papieżami.
     Na początek dowcipy o Ojcach pustyni. Jak okazuje się ci pogrążeni w medytacji mnisi poszukujący samotności posiadali także wiele rozsądku oraz poczucia humoru:



Dwóch ojców mieszkało w jednej celi od wielu lat w doskonałej zgodzie. Pewnego dnia jeden z nich mówi:
 – Spróbujmy się pokłócić tak, jak to robią wszyscy.
 Drugi odpowiedział:
– Nie wiem, co to znaczy kłócić się.
– Oto: stawiamy między nas cegłę. Potem mówię: to jest moje. Kłótnie zawsze się tak zaczynają. Postawili pośrodku cegłę
 i pierwszy powiada:
– To jest moje.
 A drugi odpowiedział:
– Nie, moje.
Wtedy pierwszy:
– Jeśli to twoje, to weź to sobie i idź w pokoju. I nie mogli się pokłócić.
 
Pewien starzec łowił ryby na brzegu Morza Czerwonego, gdy podszedł do niego jakiś wędrowiec.
– Dużo ryb złowiłeś, bracie? – spytał zaciekawiony.
– Jeśli złowię tę, co bierze teraz, a potem jeszcze dwie, to razem będę miał trzy.

Pewien starzec mawiał: „Kobiety uczciwe są niepocieszone z powodu win, których nie popełniły”.
 
Pewien starzec z Celle powiedział: „Człowiek przygotowuje reguły dla innych, a wyjątki dla siebie”.

Pewnego dnia młody mnich zobaczył przy studni płaczącą kobietę. Pobiegł szybko powiedzieć o tym starcowi. Ten ostrzegł go, mówiąc:
„Kiedy kobieta przesłania oczy łzami, wtedy ostrość widzenia traci mężczyzna”.

Starca zapytano kiedyś: „Dlaczego, abba, kiedy twój towarzysz w celi śpiewa psalmy, ty zawsze jesteś przy oknie?”. Odpowiedział:
– Nie chcę, by myślano, że go torturuję…

Abba Hilarion powiedział kiedyś: „Jeśli jesteś smutny, to prawie zawsze oznacza, że myślisz o sobie samym”

Pewnego dnia jakiś starzec, którego diabeł dręczył poprzez melancholię, powiedział do innego starca: Jakże smutną rzeczą jest starzenie!...
– Czyżby – usłyszał odpowiedź – przecież to jedyny sposób, aby żyć długo.
– Czy to prawda – zapytał pewnego dnia jednego z ojców pewien starzec że abba Serapion nie chce już mieszkać w twojej celi?
– To prawda – odpowiedział starzec. – I jestem z tego zadowolony. Mieszkałbyś z mnichem gadułą i wiecznie użalającym się nad sobą? – Ja nie.
– Także abba Serapion nie ma na to ochoty – powiedział starzec.

Pewien brat popełniwszy straszliwe wykroczenie, przychodzi zdesperowany do celi starca:
 – Nie rozumiem, jak mógłbym prosić Boga o przebaczenie za grzech tak wielki – powiedział.
 – Możesz to uczynić – odpowiedział starzec - ponieważ Bóg jest pokorniejszy od nas, ludzi.

Pewien ojciec krążył po miejscowości Celle, powtarzając, że nikt nie jest tak mało wart jak on. Abba Demetriusz zauważył:
 – Ten ojciec nie ma żadnego powodu, żeby się pomniejszać; przecież nie jest wcale taki wielki…

Podczas liturgii pewien ojciec wygłosił homilię. Po liturgii jeden ze starców pyta swego sąsiada:
 - Co myślisz o abba Marku jako kaznodziei?
- Wydał mi się podobny do naszego wielkiego abba Antoniego.
- Ale abba Antoni nie był kaznodzieją!
- No właśnie.

Powiedział pewien starzec: „Bywają choroby których nie warto leczyć, bo są jedynym lekarstwem na inne, jeszcze gorsze”.

– Abba – zapytał pewien młodzieniec starca – dlaczego kościół nazywa „świętym” także stan małżeński?
– Może dlatego, że ma on bardzo wielu męczenników… – uśmiechając się, odpowiedział starzec.

Pewnego dnia abba Izariusz zauważył: „Dla tego, kto wierzy, nie istnieją pytania. Dla tego, kto nie wierzy, nie istnieją odpowiedzi”.

Rzekł pewien starzec: „Dla mnicha praca jest rzeczą piękną. Dlatego zawsze musi jej trochę zostawić na następny dzień…”

Pewien starzec powiedział: „Trzeba uśmiercić pychę, nie raniąc jej. Jeśli ją zranisz, nie umiera”.

W Aleksandrii medyk Focjon osłuchiwał serce bardzo starego abba Filosfora.
– Abba – zapytał medyk – czy radziłeś się kogoś, nim przyszedłeś do mnie?
– Tak, tego zielarza Histriona. – I jakąż to idiotyczną radę dał ci ten osioł?
– Aby przyjść do ciebie.

Pewien starzec powiedział do brata na temat kobiet: „Pamiętam, że kiedyś kobiety czerwieniły się, kiedy były zakłopotane.
 Dzisiaj są zakłopotane, kiedy zdadzą sobie sprawę, że się zaczerwieniły”.
 
 Pewien starzec z Celle powiedział: „Człowiek przygotowuje reguły dla innych, a wyjątki dla siebie”.

Do pewnego brata, wciąż narzekającego na swoje życie, abba Bessarion powiedział:
 „To może twoje życie jest niezadowolone z ciebie. Byłoby zadowolone, należąc do kogoś, kto chciałby nim żyć”.

Pewien młody mnich zapytał abba Daniela:
– Dlaczego, dobry ojcze, zawsze mam tyle zmysłowych snów? Abba Daniel odpowiedział:
– W snach kota zawsze jest pełno myszy.

Do człowieka, który wyrzekał przeciwko Bogu, powiedział abba Sisoes:
„Kiedy w gniewie plujesz na niebo, to zawsze kończysz na tym, że masz oplutą głowę”.

Gdy pewien mnich opłakiwał swój grzech zmysłowości, usłyszał głos mówiący doń: „Zdarzyło ci się to, bo myślałeś, że krowa może pilnować trawy  pastwiska…”

Młody mnich, który przybył do Celle, napisał do domu taki list:
 „Znalazłem miejsce idealne dla kogoś, kto, tak jak ja, kocha samotność. Mnisi przybywają tutaj tysiącami”.

Do mnicha, który z trudem znosił życie w samotności, wielki Daniel powiedział:
„Zostań przyjacielem siebie samego, a będziesz mógł żyć sam”.

Do młodego mnicha, który bardzo bał się cierpienia, rzekł abba Daniel:
„Kto lęka się cierpienia, cierpi już od samego lęku”.
 
 
    Nie tylko mnisi pozostawili po sobie dowcipne powiedzenia świadczące o dogłębnej znajomości ludzkiej psychiki. Także papieże, symbolizujący, zwłaszcza w przeszłości potęgę widzialnego Koscioła pozostawili po sobie powiedzenia które są świadectwem poczucia humoru.

Papież Celestyn III został wybrany w 1191 r. - liczył w chwili wyboru 85 lat, co jak na średniowiecze było wręcz niewyobrażalne. Zmarł w roku 1198 mając 92 lata.
Krótko przed swoją śmiercią przyjmował na audiencji pewnego młodego duchownego. Żegnając się, gośc zwrócił się do papieża: "Ojcze święty, jestem smutny, bo juz więcej nie zobaczę Waszej Świątobliwości". Na to sędziwy papież odparł: "Proszę się nie troskać. Jest ksiądz jeszcze młody!"

Innocenty I - papież w latach 401-417 znany jest przede wszystkim z tego że bardzo dbał o autorytet stolicy Piotrowej i za pomocą dekretaliów starał się porządkować wszelkie sporne sprawy w Kościele. Miedzy innymi  ekskomunikował Pelagiusza, mnicha pochodzącego z Brytanii, ktory twierdził, iz człowiek sam z siebie może osiągnąć zbawienie.
Na wieść o tej decyzji św. Augustyn prowadzący spór teologiczny z Pelagiuszem miał wypowiedzieć słynne słowa, które znane sa do dzisiaj: - Roma locuta, causa finita - Rzym orzekł, kwestia zakończona. W rzeczywistości zdanie to brzmiało nieco inaczej:  Causa finita est, utinam aliquando finiatur error -  Kwestia jest zakończona, i oby ustał także błąd.
Dzisaj to tradycyjne powiedzenie zdaje się być zastępowane innym:
"Rzym orzekł i sprawa dopiero się zaczyna"!!!

poniedziałek, 14 maja 2012

Jan Damasceński - cz. 3

   Po podbiciu Palestyny, Syrii i Egiptu Cesarstwo Bizantyńskie stanęło w obliczu konfrontacji nie tylko militarnej ale i religijnej z islamem. Konflikt ten był nieunikniony gdyż obie religie uwazały się za religie uniwersalistyczne. Za ich rozkrzewianie odpowiedzialni czuli się przywódcy, z jednej strony cesarz a z drugiej kalif. Obaj rościli sobie prawo do przywództwa nie tylko politycznego ale i religijnego. Islam uważał siebie za najbardziej doskonałą emanację religii i najdoskonalsze odzwierciedlenie idei Boga Abrahama. Stąd tez wynikały oskarżenia o wielobóstwo - dotyczyło to chrześcijańskiej nauki o Trójcy Świętej, oraz o bałwochwalstwo - cześć oddawana ikonom . Dotychczasowe pojęcie sztuki jakie istniało wśród plemion arabskich pod wpływem nauki zawartej w Koranie uległo zmianie. Trzeba pamiętać, że zgodnie z Koranem - "jedynym twórcą jest Bóg, a jedyne informacje, które istnieją na jego temat, to imiona oraz atrybuty, między inny mi Słowo darowane ludzkości". Ten sposób myślenia stał się decydujący dla sztuki islamskiej: uważano, że nie sposób dosłownie przedstawić wizerunków Boga i osób świętych. Jednakże reguła ta pojawiła się już po śmierci Mahometa i nie została zawarta w pismach świętej księgi; wynikała z wiary, że podczas przedstawiania istoty ludzkiej można było tchnąć w nią życie. Wszystko to sprawiło, że od VIII wieku islam wykształcił swój charakterystyczny kod przedstawień artystycznych pozbawionych wizerunków postaci uświęconych, który stał się jednocześnie prawdziwą przeszkodą dla rozwoju rzeźby i malarstwa tej kultury.
   Nic więc dziwnego że tocząc konflikt militarny cesarze bizantyjscy starali się odeprzeć zarzut ktory wydawał się im najłatwiejszy do odparcia - zarzut bałwochwalstwa. Mentalnie byli do tego przygotowani, gdyż sami pochodzili z wschodnich stron cesarstwa w których tendencje obrazoburcze były nieustannie żywe.


                          Mozaika z płytek ceramicznych na fasadzie Meczetu na Skale - Jerozolima
     5. Inni znowu mówią: Bóg rzekł przecież przez Mojżesza, dawcę Prawa: "Pana Boga twojego będziesz czcił i tylko Jego jedynego uwielbiał" oraz: "Nie uczynisz żadnego wizerunku tego, co w niebie i tego, co na ziemi" - Wj 20,4. Bracia, w błędzie są ci, którzy nie rozpoznają ducha Pisma św. i którzy nie wiedzą, że "litera zabija, a duch ożywia" - 2 Kor 3,6. Ci bowiem nie odnajdują ukrytego poza literą ducha. Do nich słusznie mogę mówić: Ten, który pouczył was o tych rzeczach, niech też nauczy was tego, co następuje. Posłuchaj, w jaki sposób Prawodawca wyjaśnia to, co jest napisane w Księdze Powtórzonego Prawa, gdy mówi: "I rzekł do was Pan  spośród ognia, dźwięk mowy słyszeliście, ale kształtu postaci nie widzieliście, tylko dźwięk - Pwt 4,12 i nieco dalej: "pilnie się wystrzegajcie, skoro nie widzieliście postaci w tym dniu, w którym przemówił do was Pan na Górze Horeb spośród ognia, byście nie przekroczyli Prawa i nie uczynili sobie rzeźbionego wizerunku ani jakiegokolwiek obrazu przedstawiającego mężczyznę czy kobietę, podobiznę jakiegokolwiek zwierzęcia żyjącego na ziemi, podobiznę jakiegokolwiek ptaka..." - Pwt 4,15. A zaraz potem: "gdy podniesiesz oczy ku niebu i ujrzysz słońce, księżyc i gwiazdy, i całe zastępy niebios, abyś nie pozwolił się zwieść i nie oddawał im pokłonu i nie wielbił ich" - Pwt 4,19.

     
     6.  Widzisz zatem, że jeden jest cel: nie czcić stworzenia ponad Stwórcę i nie uwielbiać nikogo, z wyjątkiem samego Stwórcy. Czcić Go oznacza: składać Mu zawsze uwielbienie. Dalej znów mówi
 Pismo: "nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną. Nie zrobisz sobie rzeźby, ani żadnej podobizny, nie oddasz im pokłonu ani nie będziesz ich wielbił, ponieważ Ja jestem Pan, Bóg wasz" - Pwt 5,7. I dalej: wywrócicie ich ołtarze, ich stele połamiecie, aszery ich zniszczycie, a posągi ich bogów w ogniu spalicie, abyście nie służyli obcym bogom" - Pwt 12,3. A przede wszystkim: "abyście nie zrobili sobie ulanych z metalu bogów" - Wj 34,17.

    7. Czy więc nie widzisz, że z powodu skłonności do bałwochwalstwa zakazuje On sporządzania wizerunków, i że niemożliwe jest przedstawianie sobie Boga niewymiernego i nieograniczonego i niewidzialnego? "Nie widzieliście Go bowiem pod widzialną postacią" - mówi Pismo - Pwt 4,12. Podobnie Paweł, gdy stał pośrodku Areopagu i mówił: będąc z rodu Bożego nie powinniśmy sądzić, że bóstwo podobne jest do złota, czy do srebra, czy do kamienia - wytworu sztuki i myśli człowieka" - Dz 17,20.

   Tak do kwestii sporządzania wizerunków podchodzono w czasach ST,. Niewidzialnego nie wolno było przedstawiać Nic więc dziwnego że narodzinom chrześcijańskiej ikonografii towarzysza ostrzeżenia i wahania. O ile same obrazy były tolerowane jako dość prymitywny element edukacji i przypomnienia oraz wychowania, to już kult obrazów jaki zaczął powoli pojawiać się budził wiele zastrzeżeń natury teologicznej. Ciekawym przykładem rozwoju refleksji teologicznej połączonej z odwoływaniem się do pogańskiej filozofii greckiej jest fragment z apokryficznych  Dziejów Jana przypisywanych  św. Janowi Ewangeliście.Utwór ten powstał prawdopodobnie w II w. Interesujący nas fragment opowiada o nowo nawróconym  Likomedesie:

     10. Malarz zaś pierwszego dnia naszkicowawszy go, odszedł. Następnego dnia pomalował go farbami i tak oddał go Likomedesowi, który się ucieszył, powiesił go w swojej sypialni i ozdobił wieńcami. Później rzekł do niego Jan, który wiedział już o tym: "Drogie dziecko, co robisz sam, gdy przechodzisz z łaźni do sypialni? Czy nie modlę się wspólnie z tobą i innymi braćmi? Co przed nami ukrywasz?" Tak mówiąc i żartując wszedł z nim do sypialni i zobaczył ołtarz starca otoczony wieńcami: wokół stały świece a z przodu - ołtarz. Zawoławszy więc zapytał go: "Likomedesie, co znaczy u ciebie ten ołtarz? Którego z bogów oznacza ten namalowany obraz? Widzę, że ciągle żyjesz po pogańsku". Odpowiedział mu Likomedes: "Bogiem jest dla mnie jedynie ten, który mnie wskrzesił wraz z moją małżonką. Ale jeżeli nazywać bogami naszych ludzi-dobrodziejów, to ty jesteś namalowany na tym obrazie, a ponieważ stałeś się dla mnie dobrym przewodnikiem, ciebie ozdobię wieńcami, czczę i miłuję".
    11. Jan zaś, który nigdy nie widział swojego oblicza rzekł do niego: "Ty ze mnie żartujesz. Ja mam takie kształty? Na Pana mojego, jak zdołasz mnie przekonać, że ten portret jest do mnie podobny?" Na to Likomedes przyniósł mu lustro, a on ujrzawszy siebie w lustrze i przyjrzawszy się uważnie obrazowi, rzekł: "Na życie Pana Jezusa Chrystusa, ten obraz jest do mnie podobny! Nie jest to jednak mój portret, dziecko, ale mojej cielesnej postaci. Jesli bowiem ów malarz, który naśladował moją twarz zechce mnie przedstawić na obrazie, dziś nie poradzi tego zrobić kolorami, które mi dał, ani tabliczkami, ani szkicem, ani ubraniem, ani kształtem, ani figurą, postacią starca ani młodzieńca, ani wszystkim, co widzialne.
    12. Ty zaś, Likomedesie, stań się dla mnie dobrym malarzem. Masz kolory, które dał ci przeze mnie Jezus, który maluje dla siebie nas wszystkich. Zna On kształt, i wyraz, i postać, i ustawienie, i stany dusz naszych. Takie są kolory, którymi - mówi o tobie - abyś malował: wiara w Boga, wiedza, bojaźń Boża, miłość, wspólnota, łagodność, dobroć, miłość braterska, czystość, nieskalaność, spokój, odwaga, brak smutku, świętość i cały orszak kolorów, które malują obraz duszy. One podnoszą członki już upadłe, a wyrównują wyniosłe...., wyrównują blizny, leczą rany, układają włosy w nieładzie, obmywają twe oblicze, wychowują twoje oczy, oczyszczają twoje wnętrzności, wypróżniają twój brzuch, ucinają twoje genitalia, krótko mówiąc - gdy kolory zmienne połączone razem spłyną do twej duszy, stanie się ona niezmywalna, gładka, nieporuszona dla Pana naszego Jezusa Chrystusa. To jednak, co ty zrobiłeś jest dziecinne i niedoskonałe: namalowałeś martwy portret martwego człowieka"...    Apokryfy NT Apostołowie t,2 cz. 1, Kraków 2007, s.298-299

niedziela, 13 maja 2012

Jan Damasceński - cz. 2

   Jeden z najsłynniejszych teologów prawosławnych Paul Evdokimov w swojej książce "Sztuka ikony". w ten sposób rozpoczyna rozdział w którym omawia ikonoklazm:

   "Ikonoklazm wyraża przede wszystkim daleko posunięty transcendentalizm semicki, żydowski i muzułmański, a także chrześcijański, podnosząc w ten sposób sens Bożej niewysławialności i niepoznawalności, kosztem Wcielenia i "Filantropii". Był on także reakcją na przesadny, czasami wręcz bałwochwalczy kult wizerunków, na jego zarażenie się magiczną koncepcją, która myliła ikonę z Eucharystią i głosiła współistotność wizerunku z jego wzorcem. Tak więc zdarzało się, że niektórzy zbyt gorliwi kapłani do świętych darów dołączali kawałki ikon..."

   Nic więc dziwnego, że konflikt pomiędzy ikonoklastami a obrońcami ikon był nieunikniony. Po prostu obie strony nie mogły siebie nawzajem zrozumieć, gdyż , można powiedzieć, ich rzeczywistości rozmijały się. Dlaczego tak się stało? Można powiedzieć że nałożyły się na to trzy przyczyny - inna kultura religijna, konfrontacja z islamem i ciągłe żywe dziedzictwo myśli greckiej.
Nie bez znaczenia jest też fakt iż panujący wtedy cesarze byli związani z wschodnimi terenami Cesarstwa na których tendencje obrazoburcze były bardzo żywe.


                                  Ikona Jezusa Chrystusa w otoczeniu Archaniołów - Macedonia

Powróćmy w tym momencie to tekstu mowy św. Jana Damasceńskiego:

     3. Błagam więc najpierw Wszechmogącego Pana, dla którego wszystko jest jawne i odkryte, a do którego się zwracamy i który wie, że moje zamierzenie w tym względzie jest czyste, a cel wyraźnie określony, aby dał moim wargom słowo jasne i poddany posłuszeństwu umysł. Niechaj Pan pociągnie ku sobie mój umysł tak, by kroczył dalej prostą drogą, nie zbaczając ani na rzekomo prawą stronę, choćby nawet wydawało się to słuszne, ani na stronę w oczywisty sposób uznaną za lewą. Błagam również cały lud Boży, święte plemię, królewskie kapłaństwo razem z samym Dobrym Pasterzem duchowego stada Chrystusowego, z Pasterzem Chrystusowego kapłaństwa we własnej osobie, aby lud ten przyjął życzliwie moje słowo, nie zwracając uwagi ani na niegodność mojej osoby, ani nie oczekując ode mnie zręcznej gry słów, ponieważ nazbyt jestem świadom mej niedoskonałości. Niech rozważają raczej jasność samej myśli, "bo nie na słowie zbudowane jest Królestwo Niebieskie, ale na czynach" - 1 Kor 2,5. Nie jest bowiem moim celem zwyciężyć, ale podnieść rękę, która walczy o prawdę, rękę prowadzoną przez Tego, który jest Wszechmocny. Przylgnąwszy więc do niepokonanej Prawdy jako rękojmi, rozpocznę już swoją mowę.

    4. Znam słowa Tego, który nie kłamie: "Pan Bóg twój jest Panem jedynym" - Pwt 6,4 oraz: "Panu Bogu twojemu będziesz część oddawał i Jego samego będziesz uwielbiał" - Pwt 6,13., a także: "Nie będziesz czcił obcych bogów, nie zrobisz żadnego rzeźbionego wizerunku jakiegokolwiek ptaka latającego wysoko na niebie, ani jakiegokolwiek zwierzęcia, które jest nisko na ziemi" - Wj 20,4, oraz: "Zawstydzeni zostaną wszyscy, którzy hołd składają rzeźbionym wizerunkom" - Ps 97,7, a także: "bogowie, którzy nie uczynili nieba i ziemi, zostaną unicestwieni" - Jer 10,11. W ten oto sposób przemawiał wcześniej Bóg do waszych ojców przez proroków, a gdy nastała pełnia czasów przemówił do was poprzez swego jedynego Syna, przez którego stworzył też całą wieczność. Znam Tego, który powiedział: "A to jest życie wieczne: aby znali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga, oraz Tego, którego posłałeś, Jezusa Chrystusa" - J 17,3.

    Wierzę w jedynego Boga, Stwórcę wszystkich rzeczy, który sam jest bez początku, niestworzony, nieprzemijający i nieśmiertelny , przedwieczny a na wieki trwający, bezcielesny, niewidzialny, nieokreślony, bezkształtny. Wierzę w jedną istotę Boga, która jest ponad wszystkie stworzenie, Boga przekraczającego wszelkie pojęcie bóstwa, jednego w trzech Osobach: Ojca, Syna i Ducha Świętego; tylko jego samego wielbię, Jemu jedynemu oddaję cześć pełną uwielbienia. Czczę jednego Boga, jedną Boską Istotę, ale wielbię w Nim trzy Osoby: Ojca, Syna Bożego, który stał się ciałem i Ducha Świętego. Nie czczę rzeczy stworzonych ponad ich Stwórcę, ale sławię Stwórcę, który sam się stał stworzeniem takim, jak ja i w stworzenie ubrany bez uszczerbku swej boskiej natury, uczcił w ten sposób moją własną ludzką naturę, czyniąc mnie tym samym uczestnikiem swojego bóstwa. Razem z Bogiem i królem czczę purpurą ciała, nie jak wierzchnie odzienie, ani nie jako Czwartą Osobę - broń Boże! - ale, ponieważ przybrane przez Boga stało się Jemu podobne bez ulegania jakimkolwiek zmianom. Bóstwo nie przybrało natury ciała, ale jak Słowo bez zmian stało się ciałem pozostając przy tym czym było, tak też ciało stało się Słowem, nie przestając być tym, czym jest, upodabniając się jedynie do Słowa pod względem hipostazy. Dlatego tez śmiało przedstawiam wizerunek niewidzialnego Boga, nie jako niewidzialnego, lecz jako Tego, który stał się widzialny ze względu na nas poprzez uczestnictwo w naszym ciele i krwi. Nie przedstawiam niewidzialnego bóstwa, ale ukazuję Boga, który stał się widzialny w ciele. Jeśli bowiem niemożliwe jest przedstawienie ducha, o ileż bardziej niemożliwym jest przedstawienie samego Boga, tchnącego życie w ducha.

    Jakie więc były źródła tego oporu wobec kultu obrazów?  Nie należy zapominać o tym, że grecki Wschód odziedziczył pogańskie zamiłowanie do trójwymiarowych obrazów religijnych które były dla nich tożsame z przedstawianym  bóstwem. Sztuka tego typu została przez wczesny Kościół jednoznacznie potępiona, nic więc dziwnego że pierwotna sztuka chrześcijańska przez bardzo długi czas ograniczała się do symboli, takich jak - baranek, gołębica, ryba /znana nam chociażby z Quo vadis Sienkiewicza/ a także do tematów alegorycznych - winnica, dobry pasterz oraz starotestamentalnych odniesień - Jonasz, Daniel w jaskini lwów, arka.  Przez bardzo długi czas unikała  wizerunków osób związanych z NT. Nie bez znaczenia jest fakt że w tym okresie zdecydowaną większość stanowili chrześcijanie wschodni - syryjczycy, ormianie - a więc żyjący w innej tradycji kulturalnej. Tym samym więc o wiele mniej skłonni do posługiwania się obrazami. Znamienny jest fakt że cesarze popierający obrazoburstwo byli pochodzenia ormiańskiego bądź izauryjskiego. Nie bez znaczenia jest fakt, że w VII wieku chrześcijanie wschodni nie bedący Grekami w zasadzie byli monofizytami. Monofizyci zaś dostarczali argumentów teologicznych dla ikonoklastów, a przynajmniej milcząco ich popierali.
   Ciekawym świadectwem tego pełnego wątpliwości podchodzenia do wyobrażeń figuratywnych  jest opis pióra Euzebiusza z Cezarei znajdujący się w jego "Historii Kościoła" a więc pochodzący z IV wieku który widzianym przez siebie rzeźbom mającym przedstawiać apostołów bądź tez odwołujących się do scen nowotestamentalnych, przypisywał pochodzenie pogańskie:

    "Ponieważ wspomniałem o tem mieście, uważam, że nie godzi się pominąć opowiadania, które warto w pamięci przechować także dla następców naszych. Otóż niewiasta, cierpiąca na krwotok, która, jak to wiemy z świętych Ewangelii, u Zbawiciela naszego znalazła uwolnienie od swego cierpienia, miała stąd właśnie pochodzić, a w mieście dom jej nawet pokazują. Przetrwały tam ponadto przedziwne pomniki dobrodziejstwa, wyświadczonego jej przez Zbawiciela.
    Na wysokim bowiem kamieniu, tuż przy drzwiach jej domu, stoi spiżowy posąg niewiasty, która zgina kolana i wyciąga swe ręce przed siebie, jak błagalnica; naprzeciwko niej mieści się postać druga, z tego samego kruszcu, wyobrażająca mężczyznę, stojącego w płaszczu wspaniale zarzuconym, z ręką wyciągniętą ku niewieście . U stóp jego, z samego już słupa, wyrasta jakaś nieznana roślina, pnąca się aż po skraj spiżowego płaszcza, jak gdyby jakie lekarstwo na wszelkiego rodzaju dolegliwości. I nic w tem dziwnego, że starzy poganie, którzy doświadczyli dobrodziejstw Zbawiciela naszego, taki wystawili pomnik. Widziałem przecie wizerunki apostołów Jego, Piotra i Pawła, a nawet samego Chrystusa, zachowane w malowanych obrazach. Rzecz zrozumiała, bo starzy według swego zwyczaju czcili ich w ten właśnie sposób, a bez żadnej głębszej myśli, jako swych zbawicieli" -   Euzebiusz z Cezarei, Historia kościelna, Poznań 1924 s. 327-28.

     Jako ciekawostkę dodam jeszcze że jeden z kontynuatorów Euzebiusza, zyjący w V wieku Sozomen w swojej "Historii Kościoła" wspomina o tym pomniku pisząc o panowaniu cesarza Juliana znanego jako Apostata że:

    "Oto kiedy cesarz się dowiedział, że w Cezarei Filipowej, zwanej także Paneas, znajduje się wspaniały posąg Chrystusa, stanowiący wotywny dar uleczonej niewiasty, chorej na upływ krwi, kazał ów posąg usunąć, a na jego miejsce ustawić swój własny" - Hermiasz Sozomen, Historia Kościoła,  Warszawa 1989, s. 344.




piątek, 11 maja 2012

Jan Damasceński - Mowy w obronie obrazów

     Przełom VII i VIII wieku. Okres, w którym nastąpiły gwałtowne zmiany na scenie politycznej. Na ziemiach jeszcze do niedawna należących do Bizancjum pojawia się nowa siła. Są to muzułmanie - w tempie wręcz błyskawicznym podbijają Bliski Wschód, północną Afrykę, a także atakują Bizancjum. Świat drży w posadach.
    Jakby tego było mało. Bizancjum wstrząsane jest długotrwałym konfliktem związanym z kultem obrazów. Z jednej strony cesarze chcący poprzez wprowadzenie zakazu kultu ograniczyć wpływy potężnego Kościoła, a także ciągle liczne grono duchownych traktujących ten kult z podejrzliwością. Nie bez wpływu na rozwój sytuacji ma także nowa religia, która zakazuje sporządzania wizerunków postaci ludzkich.
    Z drugiej strony jest lud przywiązany do tradycyjnych form pobożności, a także bardzo liczne klasztory wraz z armią mnichów. Przyczyny i przebieg tego konfliktu są tak zagmatwane, że trudno omówić je nawet pobieżnie. Z tego też powodu chciałbym zatrzymać się na fundamentalnym dziele obrońców kultu obrazu. Tym, który podjął się tego zadania był chrześcijański Arab - Jan z Damaszku.






                                                            Św. Jan Damasceński

  Jan urodził się ok. 675 roku w Damaszku w chrześcijańskiej rodzinie piastującej od pokoleń wysokie stanowiska państwowe. W epoce panowania muzułmańskiej dynastii Omajadów, dziad Jana, gorliwy chrześcijanin, prawie całe swe życie poświęcił w służbie kalifów jako minister finansów. I nie był to ewenement. Wyznanie, wbrew dzisiaj panującym stereotypom, nie było przeszkodą w piastowaniu tak wysokiego stanowiska. Jan, po otrzymaniu starannego wykształcenia, przejął sprawowanie urzędu tradycyjnie pozostającego w jego rodzinie. W roku 732 porzucił jednak tak eksponowane stanowisko i rodzinny Damaszek udając się do Palestyny, gdzie jako mnich osiadł w klasztorze Mar Sabas pod Jerozolimą. Zmarł prawdopodobnie 4 grudnia 749 roku, już za życia otoczony czcią przez swych współwyznawców.
    Tym co pozostawił po sobie, to jego bogata spuścizna literacka, na czele której jest pierwsza i ostatnia summa teologiczna zamykająca okres starożytności w dziejach Kościoła. Mowa oczywiście o Wykładzie wiary prawdziwej.


                                                 Klasztor św. Saby - stan dzisiejszy

    Jednakże z całej tej spuścizny najbardziej interesujące są  jego trzy mowy, znane jako Mowy apologetyczne przeciw tym, którzy szkalują święte obrazy - Contra imaginum calumniatores.
Mowy te uważane są za najstarsze utwory literackie Jana Damasceńskiego. Pierwsza z nich została napisana wkrótce po wybuchu w Bizancjum tzw. sporu o obrazy, znanego z historii jako obrazoburstwo czy ikonoklazm. Czas jej powstania jest datowany na rok 726.
   Na razie jednak oddajmy głos Doktorowi Kościoła.

                              
  I. Mowa obronna przeciw tym, którzy odrzucają święte obrazy

    1. Ilekroć uświadamiamy sobie naszą niegodność, tyle razy przyznajemy, że wypadałoby nam raczej zachować milczenie i w ciszy powierzać Bogu nasze winy. Skoro jednak na wszystko przychodzi właściwy czas, widząc Kościół, który Bóg założył na fundamencie Apostołów i Proroków, swego zaś Syna uczynił kamieniem węgielnym, widząc ten Kościół rzucony dziś na wzburzone morze, targany niszczącymi falami, mocami najcięższych ataków złych duchów wstrząsany i niepokojony, a jednocześnie mając przed oczami szatę Chrystusa, którą - tkaną jednolicie z góry na dół - rozdzierają dziś ręce bezbożników, a także widząc Ciało Jego rozdzierane na wiele części, to Ciało, które jest Słowem Bożym i z góry przekazaną nam obowiązującą tradycją, w obliczu tego wszystkiego za nierozumne uznałem milczenie i poskramianie mojego języka, obawiając się słów ostrzeżenia: "Jeśli się cofniesz, nie upodoba sobie dusza moja w tobie" - Hbr 10,38 oraz: "Jeśli widzisz zbliżający się miecz i nie powiesz nic bratu swemu, od ciebie zażądam krwi jego" - Ez 33,8. Dlatego porazony strachem nie do zniesienia postanowiłem mówić nie przedkładając majestatu króla ponad prawdę, także dlatego, że praojciec Dawid powiedział: "mówiłem w obecności królów i nie zostałem zawstydzony" - Ps 119,46. Tym bardziej więc jestem przynaglony do mówienia. Potężną moc ma w sobie słowo króla dla zwabienia na swoją stronę poddanych. Tylko jednak nieliczni odrzucili złe rozporządzenia królewskie, mimo iż wiedzą, że władza ziemskich monarchów jest nadana z góry i jedynie na ziemi ma moc obowiązującą.

    2. Uznając przede wszystkim tradycję Kościoła, przez którą przyszło zbawienie, za podstawę i fundament dla mojego rozważania, zniosłem wszelkie bariery dla słowa i wypuściłem je jak gotowego do biegu konia. Uznałem bowiem za przerażające, a nawet więcej niż przerażające, że Kościół lśniący takimi zwycięstwami i upiększony heroicznym zwycięstwem swoich świętych, ulega nędznym żywiołom drżąc ze strachu wtedy, gdy nie ma się czego obawiać, tak jak gdyby nie poznawszy Boga takim, jakim On jest w swej istocie, bał się popaść w bałwochwalstwo. Bo nawet, gdy w najmniejszym stopniu uchybia doskonałości, to jakby niósł pośrodku przecudnej twarzy jakąś szramę, która swą brzydotą niszczy całe piękno. Małe nie jest małym, jeśli prowadzi ku wielkiemu. I nie jest też rzeczą małą, porzucać z góry nadaną tradycję Kościoła, prowadzonego niegdyś przez naszych poprzedników, których przewodnictwo powinniśmy dokładnie obserwować, a wiarę naśladować.

    Pierwsza mowa jest reakcją na zdjęcie ikony Chrystusa umieszczonego nad "bramą z brązu" - Chalke - prowadzącą do Pałacu. Czynu tego dokonał cesarz Leon III w roku 726. Teofanes Wyznawca w swojej Kronice pisze tak: "Tłum, wstrząśnięty nowymi zaleceniami (cesarza) zastanawiał się, jak go zaatakować i zabił dziesięciu ludzi z pałacu, którzy zrzucili na ziemię wizerunek Zbawiciela umieszczony nad wielkimi drzwiami z brązu, toteż wielu, z powodu swej pobożnosci zostało skazanych na okaleczenie, chłostę, wygnanie, grzywnę, szczególnie ci, których wyróżniały ich szlachectwo i kultura".
Istnieją co prawda spory dotyczące daty tego wydarzenia oraz jego przebiegu, niemniej jednymz powodów które były inspiracją dla Jana były słowa cesarza:
"Pan nie zgadza się na malowanie podobizny Chrystusa, niemej i bez tchnienia życia sporządzonej z ziemskiej materii, którą święte pisma pogardzają..."
   Wydarzenie te,stały się symbolem walki z obrazami, a aresztowane i stracone kobiety które sprzeciwiły się zrzuceniu wizerunku stały się pierwszymi męczennicami ikonoklazmu.

  

                 Plan centrum administracyjnego Konstantynopola wraz z zaznaczoną bramą Chalke
 

środa, 9 maja 2012

O kulcie obrazów

   Bardzo często można usłyszeć argument związany z brakiem podstawy do zmiany zakazu sporządzania religijnych wizerunków i ich kultu - dyskusje z tym związane doprowadzą do długotrwałego sporu związanego z kultem obrazów.
   Jednym z ważniejszych świadectw wczesnochrześcijańskich na temat kultu obrazów jest fragment dzieła Hypatiusza z Efezu.


               Biblioteka Celsusa w Efezie - jednej z intelektualnych stolic świata starożytnego
 
   Postać dzisiaj praktycznie nieznana, lecz w w burzliwych latach 531-536 był mężem zaufania cesarza Justyniana. Występował w trakcie dysput religijnych jako rzecznik ortodoksji m.in. w czasie sporów z sewerianami  - jednym z odłamów gnostyckiej sekty enkratytów. Z polecenia cesarz podróżował do Rzymu, był rzecznikiem biskupów na synodzie konstantynopolitańskim w 536r. Zmarł po 538 r..
Jego główne dzieło z którego zachowały się fragmenty to liczące co najmniej dwie księgi  Różne poszukiwania . Jest to zbiór odpowiedzi na pytania biskupa Juliana z Atramytion.
    Cytowany fragment dotyczący kultu obrazów dotyczy właśnie wątpliwości wyrażanych przez biskupa Juliana w kwestii obowiązywania zakazu sporządzania religijnych wizerunków. Rozróżnia on jednak pomiędzy wizerunkiem rytym wyraźnie zakazanym przez ST a wizerunkiem malowanym który wzbudzał mniejsze wątpliwości. Trudno jednak jednoznacznie określić wątpliwości biskupa Juliana. Niemniej, udzielając odpowiedzi Hypatiusz wskazuje na to fakt iż ikonografia religijna nie sprzeciwia się Pismu Świętemu.
    Oto zachowany fragment tej odpowiedzi, jednej z pierwszych która jest poświęcona obronie kultu obrazów.


                                      Fresk z refektarza klasztoru Stavronikis na górze Athos


                                              O  KULCIE  OBRAZÓW

    Z dzieła Hypatiusza, arcybiskupa Efezu, pt. Różne poszukiwania skierowanego do biskupa Juliana z Atramytion, księga pierwsza, rozdział piąty, o wizerunkach umieszczanych w świątyniach.


    Mówisz, że znów naruszają Bożą tradycję ci, którzy podobnie (jak poganie) umieszczają w świętych miejscach przedmioty święte i czczone w formie obrazów i rzeźb. I mówisz, że wyraźnie słuchasz słów Pisma, które tego zabrania, i nie tylko zabrania je sporządzać, ale również nakazuje, aby zniszczyć to, co już wykonano i istnieje.

    Należy zatem zbadać powód, dlaczego słowa Pisma takie rzeczy mówią, a zarazem zrozumieć, w jakim celu dozwolono w ten sposób kształtować miejsca święte i jak to się dzieje. Ponieważ niektórzy mniemali - jak mówi Pismo Święte - że Bóstwo jest podobne do złota, srebra i do kamieni, albo do wytworu sztuki ludzkiej - Dz 17,29 - i według własnego mniemania tworzyli materialnych bogów i stworzeniu oddawali cześć zamiast Stwórcy - Rz 1,25 -, powiedziano: Zburzcie ich ołtarze i wywróćcie, a rzeźbione posągi ich bogów spalcie ogniem. I strzeżcie pilnie dusz waszych, ponieważ nie widzieliście żadnej podobizny w dniu, w którym Pan mówił do was spośród ognia na Górze Horeb, abyście nie postępowali niegodziwie i nie czynili sobie podobizny rytej - Pwt 7,5; 4,15-16 -. Żadne bowiem z istnień nie jest podobne ani równe, ani takie samo jak dobra ponad wszystko Boża Trójca, Stwórca i przyczyna wszystkiego. Powiedziano bowiem: Któż jest podobny Tobie? -Ps 70,19 a prorocy 9teologowie0 jak słyszymy, wielbią: Któż się upodobni do Ciebie? - Ps 82,2.

    Chociaż tak się rzeczy mają, pytasz: Czy mamy dopuścić, aby obrazy były czczone w świątyniach? Ponieważ odrzucaliśmy często rzeźby z drzewa i kamienia, nie możemy na to pozwolić, jakby to było coś bezgrzesznego (chyba że) na drzwiach.

    Lecz, drogi i święty biskupie, wyznajemy i głosimy, że wieczna Boża Istota nie jest do żadnego z istnien podobna, taka sama czy równa. I zalecamy, aby w świętych pismach wielbić niewypowiedzianą i nieogarnioną miłość Boga do nas oraz świątobliwe zmagania świętych. Jeśli chodzi o nas, to nie mamy w ogóle upodobania w jakiejś rzeźbie czy malowidle. Pozwalamy jednak prostszym ludziom, którzy są mniej doskonali, aby za pomocą odpowiedniego dla nich zmysłu wzroku, co jest bardziej stosowne dla stanu ich duszy, uczyli się tych rzeczy na sposób nauczania wprowadzającego. Spotykamy też bowiem często i w wielu sprawach, że Boże nakazy Starego i Nowego Testamentu zniżają się do poziomu ludzi słabych i ich dusz dla ich zbawienia. Nawet święty kapłan Mojżesz, który nadał te prawa za Bożym natchnieniem, ustawił w Świętym Świętych wykute w złocie podobizny cherubinów. I w wielu innych przypadkach widzimy, że Boża Mądrość ze zbawiennej miłości do człowieka łagodzi ścisłe zasady ze względu na dusze, które potrzebują prowadzenia. Dlatego też mówi, że i magów przyprowadziła do Chrystusa - przy Jego ludzkich narodzinach - niebieska gwiazda. (Pismo) odwodzi też od ofiar składanych bóstwom, ale dozwala składać takie ofiary Bogu. I wymienia jakąś "Królowę nieba", chociaż nie ma innego króla poza tym, który prawdziwie jest Królem nieba i ziemi. Nadto wzmiankuje o gwiazdach i - używając helleńskich (tj. pogańskich) określeń - nazywa niektóre z nich Plejadami, Niedźwiedzicą i Orionem, chociaż nie skłania się do żadnego z mitów i przekazów opowiadanych o nich przez Greków; zna bowiem dobrze i wielbi Tego, który liczy mnóstwo gwiazd i wszystkie nazywa po imieniu - Ps 146,4. Tych, którzy nie mogą inaczej pojąć, poucza o tych gwiazdach za pomocą określeń, które oni znają i stosują.


    Dlatego także my dopuszczamy materialne ozdoby w świątyniach, nie jakobyśmy wierzyli, że dla Boga złoto i srebro, jedwabne zasłony i naczynia wysadzane drogimi kamieniami są godne czci i święte, ale ponieważ dozwalamy, aby każdy z wiernych był prowadzony w sposób jemu właściwy i by był doprowadzony do Bożej Istoty. Niektórzy bowiem także przez te rzeczy zostają doprowadzeni do duchowego piękna, od obfitego światła w świątyni do światła duchowego i niematerialnego.


    Otóż ci, którzy myśleli o wyższym życiu, sądzili, że na każdym miejscu można oddawać Bogu cześć w duchu i że dusze święte są świątynią Boga.  Chcę, aby modlili się w każdym miejscu, podnosząc ręce czyste. - 1 Tm 2,8. Oraz: Błogosławcie Panu na każdym miejscu Jego panowania - Ps 102,22. I powiedziano: Niebo moim tronem, a ziemia moim podnóżkiem nóg moich. I: Jakiż dom mi zbudujecie? - mówi Pan - Iz 66,1. Najwyższy nie mieszka w świątyniach zbudowanych ręką ludzką -  Dz 17,24. Na kogóż wejrzę, jeśli nie na tego, kto łagodny i spokojny i z drżeniem przyjmuje moje słowa? -  Iz 66,2 Jeśli kto Mnie miłuje, będzie zachowywał moje przykazania, u ja umiłuję go, a ja i Ojciec przyjdziemy i będziemy u niego przebywać. -  J 14,23. Jesteście, mówi Paweł do świętych,  świątynią Boga i Duch Boży w was mieszka -  1 Kor 3,16.


    Nie naruszamy więc Bożych nakazów dotyczących świątyni, ale wyciągamy w stosowniejszy sposób rękę do tych, którzy są jeszcze mniej doskonali i nie pozostawiamy ich, by byli niedouczeni o rzeczach doskonałych, bo także i oni winni wiedzieć, że Boża Istota całkowicie nie jest taka sama ani równa, ani podobna do żadnej z istniejących rzeczy."






                                        Dom Matki Bożej - Efez - Wzgórze Słowików
 

poniedziałek, 7 maja 2012

Dekret Gelazego - cz. 3

Pora aby przytoczyć tekst pozostałych dwóch części dokumentu znanego jako Dekret Gelazego. Znajdują się one w aktach synodu w Rzymie odbytego w latach 494/495.

IV. Wymienia sobory powszechne i pisma Ojców Kościoła.

    Jakkolwiek "fundamentu nikt nie może położyć innego, niż ten, który jest położony - Jezus Chrystus", to jednak święty Kościół rzymski poza pismami Starego i nowego Testamentu, które wyraźnie wyliczyliśmy powyżej, nie zabraniaku zbudowaniu przyjmować także następujących pism:

    1. Śiętego Soboru w Nicei, który za pośrednictwem cesarza Konstantyna [zebrał] 318 ojców i na którym został potępiony heretyk Ariusz, świętego Soboru w Konstantynopolu, za pośrednictwem cesarza Teodozjusza Wielkiego, na którym heretyk Macedoniusz otrzymał należne potępienie, świętego Soboru Efeskiego, na którym został potępiony Nestoriusz za zgodą świętego papieża Celestyna, za pośrednictwem Cyryla, biskupa Aleksandrii i biskupa Arkadiusza wysłanego z Italii, świętego Soboru Chalcedońskiego za pośrednictwem cesarza Marcjana i Anatoliusza biskupa Konstantynopola, na którym potępiono herezje nestoriańską, eutychiańską wraz z Dioskorem i jego wspólnikami.

    2. Postanowiliśmy także, że należy zachować i strzec postanowień soborów, które będą zwołane przez świętych ojców po tych czterech. Należy jeszcze dodać pisma świętych ojców, które przyjmuje się w Kościele katolickim:
Dzieła św. Cecyliusza Cypriana, męczennika i biskupa Kartaginy;
dzieła św. Grzegorza z Nazjanzu, biskupa;
dzieła św. Bazylego, biskupa Kapadocji;
dzieła św. Atanazego, biskupa Aleksandrii;
dzieła św. Jana [Chryzostoma], biskupa Konstantynopola;
dzieła św. Teofila, biskupa Aleksandrii;
dzieła św. Cyryla, biskupa Aleksandrii;
dzieła św. Hilarego, biskupa Piotiers;
dzieła św. Ambrożego, biskupa Mediolanu;
dzieła św. Augustyna, biskupa Hippony;
dzieła św. Hieronima, prezbitera;
dzieła św. Prospera, męża pobożnego.

    3. List św. papieża Leona skierowany do Flawiana biskupa Konstantynopola. Gdyby o tym tekście ktoś dyskutował nawet nad jedną literą i nie przyjmował wszystkiego z szacunkiem, niech będzie przeklęty.
    Przyjęto, że należy czytać dzieła i traktaty wszystkich prawowiernych ojców, którzy w niczym nie odeszli od świętego Kościoła rzymskiego, nie odłączyli się od jego wiary ani przepowiadania, lecz dzięki łasce Bozej aż do ostatniego dnia swojego życia zachowywali z nim łączność.
    Należy z szacunkiem przyjąć dekretały, które czcigodni papieże w różnych czasach z Rzymu przedstawiali do konsultacji różnych ojców.

    4. Dzieje świętych męczenników, którzy poddawani różnym strasznym mękom zajaśnieli zadziwiającym zwycięstwem w swoim wyznaniu wiary. Jakiż katolik wątpiłby, że oni w swoich zmaganiach cierpieli i znieśli to wszystko nie dzięki swym siłom, lecz dzięki pomocy łaski Bożej? Lecz dlatego, według starożytnego zwyczaju z powodu szczególnej ostrożności nie czyta się ich imion w Kościele rzymskim, że ci, którzy nie znają w ogóle spisu ich imion, niewierni i nieuczeni, mogliby uznać, że są one niepotrzebne i nieodpowiednie, jak jest na przykład z męczeństwem Cyriaka i Julitty, Jerzego i innych, które są ułożone i używane przez heretyków. Dlatego, jak zostało powiedziane, aby nie dawać łatwej okazji do szydzenia, nie wymienia się ich imion w świętym Kościele rzymskim. My jednak wraz ze wspomnianym Kościołem czcimy z całą pobożnością wszystkich męczenników i ich chwalebne zmagania, które bardziej znane są Bogu niż ludziom.
    Przyjmujemy także z czcią żywoty ojców Pawła, Antoniego, Hilariona [z Gazy] i innych pustelników, które opisał św. Hieronim.
    Akta błogosławionego Sylwestra, zwierzchnika stolicy apostolskiej. Choć nie znamy imienia tego, kto je spisał, wiemy jednak, że czyta je wielu katolików w Rzymie i wiele kościołów ze względu na starożytny zwyczaj to naśladuje.
    Pisma o znalezieniu krzyża i inne pisma o odnalezieniu głowy Jana Chrzciciela są stosunkowo niedawne i czytają je niektórzy katolicy, lecz zanim wezmą je katolickie ręce, należy przypomnieć sobie słowa Pawła Apostoła: "Wszystko badajcie, ale zachowujcie to, co dobre".   
    Rufin, człowiek pobożny, wydał wiele dzieł kościelnych, niektóre zaś pisma przetłumaczył, lecz ponieważ czcigodny Hieronim w niektórych pismach dostrzegł zbytnią dowolność [przekładu], zatem przyjmujemy to, co przyjął Hieronim. I nie tylko o Rufinie, ale o wszystkich, których częściej wspominany mąż karci z gorliwości Bożej i przywiązania wiary.
    Przyjmujemy jako godne czytania niektóre pisma Orygenesa, których nie odrzuca św. Hieronim, pozostałe zaś - uważamy - należy odrzucić wraz z ich autorem.
    Kronikę Euzebiusza z Cezarei i księgi jego Historii kościelnej, chociaż pierwsza księga jego opowieści jest rozwlekła, i później napisał księgę chwalącą i usprawiedliwiającą Orygenesa schizmatyka, to jednak ze względu na szczególne informacje, służące pouczaniu, nie mówimy, że należy je odrzucić.
    Pochwalamy uczonego Orozjusza, ponieważ uporządkował potrzebną nam historię przeciwko oszczerstwom pogan, w sposób zadziwiający i krótki. 
    Za szczególnie godne pochwały uznajemy utwór paschalny czcigodnego Seduliusza, napisany wierszami epickimi.
    Nie lekceważymy, ale podziwiamy pracochłonne dzieło Juwenkusa.


    V. Zawiera listę apokryfów i innych pism teologicznie podejrzanych.

            Ponadto, katolicki i apostolski Kościół rzymski nie przyjmuje innych dzieł napisanych lub ogłoszonych przez heretyków i schizmatyków. Uznaliśmy, że niektóre z nich, które przyszły nam na myśl, a katolicy powinni ich unikać, warto dołączyć:

                                             Zapis dotyczący ksiąg apokryficznych   

    1. Przede wszystkim stwierdzamy, że [akta] synodu w Rimini zwołanego przez cesarza Konstancjusza, syna Konstantyna za sprawą prefekta Taurusa są od początku, teraz i na wieki potępione.

    2. Podróże przypisywane apostołowi Piotrowi, nazywane dziesięcioma księgami św. Klemensa - apokryf.
Dzieje pod imieniem Andrzeja apostoła - apokryf.
Dzieje pod imieniem Tomasza apostoła - apokryf.
Dzieje pod imieniem Piotra apostoła - apokryf.
Dzieje pod imieniem Filipa apostoła - apokryf.
Ewangelia pod imieniem Mateusza - apokryf.
Ewangelia pod imieniem Barnaby - apokryf.
Ewangelia pod imieniem Jakuba Młodszego - apokryf.
Ewangelia pod imieniem Piotra apostoła - apokryf.
Ewangelia pod imieniem Tomasza, którą posługują się Manichejczycy - apokryf.
Ewangelia pod imieniem Bartłomieja - apokryf.
Ewangelia pod imieniem Andrzeja - apokryf.
Ewangelia, którą sfałszował Lucjan - apokryf.
Ewangelia, którą sfałszował Hezychiusz - apokryf.
Księga o dzieciństwie Zbawiciela - apokryf.
Księga o narodzeniu Zbawiciela i o Maryi oraz położnej - apokryf.
Księga zatytułowana Pasterz - apokryf.  
Wszystkie księgi, które napisał Leucjusz, uczeń diabła - apokryfy.
Księga zatytułowana "Fundament" - apokryf.
Księga zatytułowana "Skarbiec" - apokryf.
Księga o córkach Adama urodzonych z Lepty - apokryf.
Centon o Chrystusie ułożony z wierszy Wergiliusza - apokryf.
Księga zatytułowana "Nepot" - apokryf.
Księga Przysłów spisana przez heretyków i sygnowana imieniem św. Sykstusa - apokryf.
Apokalipsa Pawła - apokryf.
Apokalipsa Tomasza - apokryf.
Apokalipsa Szczepana - apokryf.
Księga zatytułowana "Przejście świętej Maryi" - apokryf.
Księga zatytułowana "Pokuta Adama" - apokryf.
Księga o gigancie Ogiaszu, ktory po potopie walczył ze smokiem, używana przez heretyków - apokryf. 
Księga zatytułowana "Testament Hioba" - apokryf.
Księga zatytułowana "Pokuta Orygenesa" - apokryf.
Księga zatytułowana "Pokuta św. Cypriana" - apokryf.
Księga zatytułowana "Pokuta Jamnesa i Mambresa" - apokryf.
Księga zatytułowana "Losy Apostołów" - apokryf.
Księga zatytułowana "Żarty apostołów" - apokryf.
Księga zatytułowana "Kanony apostołów" - apokryf.

    3. Księga "Fizjolog" spisana przez heretyków i sygnowana imieniem św. Ambrożego - apokryf.
"Historia" Euzebiusza Pamfila - apokryf.
Dzieła Tertuliana - apokryfy
Dzieła Laktancjusza czyli Firmianusa - apokryfy.
Dzieła Afrykańczyka - apokryfy.
Dzieła Postumiana i Gallusa - apokryfy.
Dzieła Montana, Pryscylli i Maksymilli - apokryfy.
Dzieła Faustusa Manichejczyka - apokryfy.
Dzieła Kommodiana - apokryfy.
Dzieła drugiego Klemensa Aleksandryjczyka - apokryfy.
Dzieła Taskusa Cypriana - apokryfy.
Dzieła Arnobiusza - apokryfy.
Dzieła Tychoniusza - apokryfy.
Dzieła Kasjana prezbitera z Galii - apokryfy.
Dzieła Wiktoryna z Petavium - apokryfy.
Dzieła Faustusa z Riez - apokryfy.
Dzieła Frumentiusza ślepego - apokryfy.
[Centon o Chrystusie ułożony z wierszy Wergiliusza - apokryf].
List Jezusa do Abgara - apokryf.
List Abgara do Jezusa - apokryf.
Męczeństwo Cyriaka i Julitty - apokryf.
Męczeństwo Jerzego - apokryf.
Pisma zatytułowane "Interdykty Salomona" - apokryf.
    Amulety, które nie aniołom są dedykowane, jak udają, ale demonom - apokryfy.

    4.  Te i wszystkie im podobne, których nauczali i spisali heretycy, ich uczniowie i schizmatycy Szymon Mag, Mikołaj, Ceryntus, Marcjon, Bazylides, Ebion, Paweł z Samosaty, Fotyn, Bonosus, i ci, ktorzy dopuścili się podobnego błędu, Montan, ze swoimi bezwstydnymi naśladowczyniami, Apolinary, Walentyn czyli Manicheusz, Faustus Afrykanczyk, Sabeliusz, Ariusz, Macedoniusz, Eunomiusz, Nowat, Sabbacjusz, Kalikst, Donat, Eustatiusz, Jowinian, Pelagiusz, Julian z Eclanum, Celestiusz, Maksymin, Pryscylian z Hiszpanii, Nestoriusz z Konstantynopola, Maksym Cynik, Lampecjusz, Dioskor, Eutyches, Piotr i drugi Piotr, z których jeden zbezcześcił Aleksandrię, a drugi Antiochię, Akacjusz z Konstantynopola ze swoimi towarzyszami, oraz wszyscy inni heretycy i uczniowie heretyków, których imiona przemilczymy, nie tylko są uznane za odrzucone, lecz przez każdy katolicki i apostolski Kościół rzymski, są usunięte wraz ze swoimi autorami i ich naśladowcami, i na wieki nierozwiązywalnym węzłem anatemy potępione.


  


/tytuły części moje/

Tak kształtowała sie tradycja Kościoła.  Już wtedy wielką wagę przywiązywano do zgodności wiary w całym Kościele.