niedziela, 23 grudnia 2018

Św. Augustyn - Kazanie 188 - Na dzień narodzenia Pana



   Jeżeli chcemy zastanowić się nad tajemnicą Bożego Narodzenia to nie znajdziemy lepszego przewodnika niż św. Augustyn.  Pozostawił nam piękne mowy i kazania wygłoszone w tym dniu.
Przenieśmy się więc do Hippony i posłuchajmy jednego z kazań wygłoszonych przez św. Augustyna.


                                              Na dzień narodzenia Pana


   1. Obyśmy zdołali wychwalić Syna Bożego, jako Ojcu równego i przedwiecznego, w którym znajdują się wszystkie rzeczy na niebie i na ziemi, widzialne i niewidzialne, jako Słowo Boże i Boga, życie i światło człowieka! Nie dziwmy się jednak że nie wystarcza żadne ludzkie rozważanie, żadna mowa. W jaki bowiem sposób język nasz mógłby godnie wychwalić Tego, którego nawet serce nasze nie jest w stanie ujrzeć, gdyż zamknięte jest jego oko, przez które mógłby być widzialny. Byłby widzialny, jeśliby zniknęła niegodziwość, jeśliby została usunięta słabość i jeśliby ludzie stali się błogosławieni przez czyste serce, przez które tylko mogą Boga oglądać ( Mt 5,8) . Nic dziwnego powiadam, że nie znajdujemy słów na wypowiedzenie jednego Słowa, przez które najpierw zaistnielibyśmy, następnie możemy o nim coś powiedzieć. Umysł nasz nadaje kształt tym słowom pomyślanym i wypowiedzianym, które kształtowane są przez Słowo. Człowiek nie tworzy słów w ten sposób, w jaki sam został stworzony przez Słowo. Ojciec zaś nie zrodził jedynego Słowa w taki sposób, w jaki wszystko przez Słowo uczynił. Bóg zrodził Boga, lecz zarazem rodzący i narodzony jednym jest Bogiem. Bóg uczynił świat; świat przeminie, pozostanie Bóg. Rzeczy, które zostały uczynione, same siebie nie uczyniłyby. A ten, przez którego wszystko zostało uczynione, przez nikogo nie został uczyniony. Nic więc dziwnego, że człowiek uczyniony między wszystkimi innymi rzeczami nie może objaśnić Słowa, przez które wszystko zostało uczynione.

   2.  Przeto nadstawmy tu nieco uszu i umysł, jeśli będziemy w mocy wypowiedzieć coś, co jest stosowne i godne. Nie na temat, że "na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, a Bogiem było Słowo", lecz, że "Słowo ciałem się stało", jeśli potrafimy powiedzieć z jakiego powodu "Mieszkało między nami" (J 1, 1-14) , jeśli oczywiście to może być wypowiedziane tu, gdzie chciało być widzialne. Albowiem z tego powodu czcimy ten dzień, że uznał za stosowne, by się narodzić z Dziewicy i sprawił, że urodzenie Jego opowiadane jest przez ludzi. I w owej prawdziwej wieczności, w której Bóg się narodził z Boga. "Rodzaj jego któż wypowie" (Iz 53,8)? Tam nie ma takiego dnia, tak uroczyście czczonego. Albowiem nie przemija on, ani nie powraca co roku, lecz trwa bez końca, ponieważ nie miał początku. Jedyne Słowo Boże, owo życie, owo światło rodzaju ludzkiego, jest wiecznym dniem. Ten zaś dzień, w którym połączył się z ciałem człowieczym, został uczyniony jakby oblubieniec wychodzący z łożnicy swojej, dziś jako dzień dzisiejszy, jutro jako dzień wczorajszy. Zaprawdę dzień dzisiejszy dał wiekom ten, który narodził się z Dziewicy, wiecznie trwający, narodził się z Dziewicy i dzień dzisiejszy uświęcił. Jakąż więc chwałę wypowiemy Bogu miłosiernemu, jakie dziękczynienie? Tak nas ukochał, że z powodu nas stał się w czasie. Stworzył wszystek czas, a stał się na świecie młodszym wiekiem od wielu swoich sług, chociaż starszy jest wiecznością niźli świat. Stworzył człowieka, a człowiekiem stał się. Zrodzony z matki którą zrodził; ssał piersi, które mlekiem wypełnił; Słowo w żłobie kwiliło jako nieumiejące mówić dziecię, bez którego niemą byłaby cała mowa ludzka.   

   3. Popatrz człowiecze, czym dla ciebie stał się Bóg. Poznaj naukę płynącą z takiej pokory również w osobie nieumiejącego jeszcze mówić nauczyciela. Niegdyś ty w raju byłeś tak wymowny, że dawałeś imiona całemu stworzeniu (Rdz 2, 19-20) . Z powodu ciebie zaś Stwórca twój leżał jako niemowlę nieumiejące mówić i nie wołał matki swej jej imieniem. Ty w ogromnym dziedzictwie sadów owoconośnych zgubiłeś siebie, zapomniawszy o posłuszeństwie. On posłuszny przyszedł, jako śmiertelny do najciaśniejszej gospody, aby przez śmierć odszukać ciebie jako umarłego. Tym będąc człowiekiem na zgubę własną chciałeś być Bogiem  (Rdz 3,5). On zaś będąc Bogiem, chciał być człowiekiem, aby znaleźć, co zginęło. Tak cię uniosła ludzka pycha, że nie mógł cię niczym innym ułagodzić jak tylko boską pokorą.

   4. Uczcijmy w radości dzień, w którym Maria, złączona ze Stwórcą, pierwsza dziewica z wszystkich dziewic, zrodziła  Zbawiciela. Dana mężowi i nie od męża została matką. Dziewicą była przed małżeństwem, dziewicą w małżeństwie, dziewicą jako brzemienna, dziewicą jako karmiąca. Wszechpotężny Syn w żaden sposób nie zabrał dziewictwa świętej Matce, wybierając ją na matkę. Albowiem dobre jest poczęcie w małżeństwie, lecz lepsza niewinność w cnocie. Dlatego Chrystus - człowiek, który jako Bóg (ten sam Bóg, co i człowiek) mógł dać Marii jedno i drugie, nie dał jej nigdy dobra, które umiłowali małżonkowie. Aby nie pozbawić ją czegoś lepszego, dał jej macierzyństwo, dla którego dziewice wyrzekają się dziewictwa. Kościół św. czci dzisiaj porodzenie Dziewicy. O Niej bowiem powiada Apostoł: "Poślubiłem was jednemu mężowi, aby was okazać czystą dziewicą Chrystusowi" (2 Kor 9,2). Gdzie "dziewica czysta" dzisiaj wśród tylu narodów obojga płci, wśród tylu chłopców i dziewic, lecz także wśród żonatych ojców i zamężnych matek? Gdzie, powiadam, "dziewica czysta", jeśli nie w wierze, nadziei i czystości miłosierdzia? Chrystus zamierzając w sercu swoim dziewictwo Kościoła, najpierw zachował je w ciele Marii. Zaiste niewiasta dana zostaje oblubieńcowi ludzkiemu, aby przestać być dziewicą. Kościół zaś nie mógłby trwać w dziewictwie, jeśliby nie znalazł jako oblubieńca syna Dziewicy, któremu ma być przekazany. 

św. Augustyn - Wybór mów - wyd. ATK Warszawa 1973, PSP  t. XII, s. 33-36 

czwartek, 6 września 2018

Św. Augustyn - List 21


   Warto sięgać po teksty z zamierzchłej przeszłości żeby przekonać się jak poważnie traktował swoje kapłaństwo św. Augustyn, jak bardzo podkreślał znaczenie pokory i miłosierdzia w życiu kapłana, zdając sobie jednocześnie sprawę z zagrożeń jakie towarzyszą każdemu kapłanowi.
O tym, jak postrzegano kapłaństwo w epoce Ojców Kościoła trafnie pisze autor wstępu do książki "Ojcowie Kościoła o kapłaństwie i kapłanach" - ks. M. Starowieyski:

  "Często sądzi się, że dyskusja o modelu życia kapłana to naszych czasów. Absolutnie nie...Czytając teksty Ojców Kościoła zawarte w tym tomie zdaje nam się, że bierzemy udział we współczesnej dyskusji nt. księży i ich posługi, tyle  że czasami wypowiedzianej nieco staroświeckim językiem. Mówią oni o świętości, ale i grzechach kapłanów, o aktywnej pracy duszpasterskiej i kontemplacji, o konieczności czytania Pisma św. i rozmyślań codziennych, o dobrym przygotowywaniu się do kazań." 

 Powróćmy w tym momencie do listu jaki nowo wyświęcony kapłan skierował do swojego biskupa.  List napisany prawdopodobnie zaraz po wyświęceniu św. Augustyna na kapłana w styczniu 391 roku.

                                                               List 21

   Augustyn kapłan pozdrawia w Panu błogosławionego i czcigodnego wobec naszego Pana szczerze ukochanego Ojca Biskupa Waleriusza.

    1. Proszę cię przede wszystkim, abyś w swej pobożnej roztropności pomyślał, że w tym życiu, a szczególnie w obecnym czasie, nie ma nic łatwiejszego , przyjemniejszego o bardziej poszukiwanego w opinii ludzkiej, jak urząd biskupa, kapłana lub diakona, zakładając, że chcą oni swe czynności wykonywać niedbale i z pochlebstwami. Wobec Boga nie ma jednak nic bardziej nędznego, smutnego i bardziej godnego potępienia. Nie ma również w tym życiu, a szczególnie za naszych dni, nic bardziej trudnego, mozolnego i bardziej niebezpiecznego, niż urząd biskupa, kapłana lub diakona. Przed Panem jednak nie ma nic bardziej szczęśliwego niż bojowanie ( 1Tm1,18; 2 Tm 2,4) pod rozkazami naszego naczelnego wodza Ale ani w dzieciństwie, ani w młodości nie nauczyłem się tego rodzaju służby ( W  świetle wcześniejszych pism Augustyna, nic nie wiemy o jego skłonnościach do kapłaństwa ani w czasie dzieciństwa ani młodości). Kiedy zaś zacząłem się jej uczyć, zmuszono mnie z powodu moich grzechów, i to słusznie, bo nie znam innej przyczyny, abym zajął drugie miejsce przy sterze. Ja, który nie umiałem nawet wioseł trzymać.

   2. Pan mój jednak, jak sądzę, chciał mnie przez to poprawić, ponieważ ośmieliłem się krytykować słabości wielu żeglarzy. Wyobrażałem sobie bowiem, że jestem bardziej niż oni uczony i pobożny, zanim doświadczyłem ich trudnych obowiązków. Kiedy dopiero rzucono mnie w środek morza, wtedy zacząłem rozumieć lekkomyślność mych zarzutów, chociaż i przedtem uważałem to zadanie za bardzo niebezpieczne. Oto przyczyna "owych łez" które wylałem w mieście podczas moich niedawnych święceń. Niektórzy z braci widzieli moje łzy, a nie znając przyczyny mojego bólu, pocieszali mnie w dobrej intencji słowami nie mającymi nic wspólnego z moim cierpieniem. Doświadczyłem jednak o wiele więcej trudności, niż się spodziewałem, nie żebym nie widział jakichś nowych fal i nie słyszał burz, których bym przedtem nie znał, ani o nich nie słyszał, nie czytał i nie myślał, ale wytężając swoje siły i starania nie wiedziałem w ogóle, jak ich uniknąć albo przezwyciężyć i przypisywałem im pewne znaczenie. Pan zaś szydził ze mnie i poprzez te wydarzenia chciał mi ukazać moją nicość. 

   3. Jeśli zaś Pan to uczynił, to nie po to, by mnie potępiać, ale po to, by mi okazać swoje miłosierdzie. Z całą pewnością spodziewam się tego, że poznawszy teraz swoją chorobę, winienem szukać wszelkich leków zawartych w Piśmie Świętym, a modląc się i czytając zabiegać o to, by Pan udzielił mojej duszy odpowiedniego zdrowia do podjęcia tak niebezpiecznych zajęć; nie czyniłem przedtem tego, bo i czasu nie miałem. Wtedy bowiem zostałem wyświęcony na kapłana, kiedy myślałem o wolnej chwili potrzebnej do poznania Pisma św.; tak bowiem chcieliśmy sobą zadysponować, abyśmy mogli mieć wolny czas na to zajęcie. Szczera to prawda, ale nie wiedziałem jeszcze czego mi brakuje do takiej pracy, jaka na mnie obecnie ciąży i mnie wyczerpuje. W samej bowiem rzeczy dowiedziałem się, co jest potrzebne człowiekowi, który jest szafarzem sakramentu i słowa Bożego dla ludu, a już niestety nie mogę osiągnąć tego, czego brak sobie uświadomiłem. Ojcze Waleriuszu, czy pragniesz mej zguby? Gdzie twoja miłość? Czy rzeczywiście mnie kochasz? Czy rzeczywiście kochasz sam Kościół, któremu zgodnie z twoją wolą mam służyć? Pewny jednak jestem, że kochasz i mnie i sam Kościół. Uznajesz mnie za zdatnego, choć ja siebie lepiej znam, a przecież nie znałbym siebie samego, jeślibym siebie wpierw nie doświadczył.

   4. Lecz może powie Twoja Świątobliwość; chciałbym wiedzieć, czego brakuje Twemu wykształceniu? Otóż tyle mam braków, że łatwiej mógłbym wyliczyć to co mam, niż to czego bym pragnął. Ośmieliłbym się natomiast powiedzieć, że wiem i w pełni wierzę w to, co jest wymagane do naszego zbawienia. W jaki jednak sposób mam tym posługiwać się dla zbawienia innych "nie szukając tego, co dla mnie jest potrzebne, ale co dla wielu, aby byli zbawieni" ( 1 Kor 1,33)? Może w księgach świętych znajdują się jakieś rady, i nie wolno w to wątpić, że po zapoznaniu się z nimi i zrozumieniu ich, mógłby człowiek Boży dobrze wykonywać funkcje kościelne, albo przynajmniej potrafiłby pędzić życie wśród bezbożnych w większym spokoju sumienia lub umrzeć tak, żeby nie stracić swego życia, do którego wzdychają pokorne chrześcijańskie i łagodne serca. W jaki jednak sposób może się to dokonać, jeśli nie według zalecenia Pana; prosząc, szukając i kołacząc (Mt 7,7-8), to znaczy modląc się, czytając i płacząc? Na to właśnie zajęcie chciałem sobie uprosić za pośrednictwem braci od Twej najszczerszej i czcigodnej Miłości nieco czasu, na przykład aż do Wielkanocy, i obecnie chcę ponowić swą prośbę.

   5. Bo cóż odpowiem sądzącemu mnie Panu? Czy to, że nie mogłem więcej tych rzeczy zgłębiać, ponieważ przeszkadzały mi sprawy Kościoła? On jednak może mi powiedzieć: "Sługo niegodziwy (Mt 18,32; Łk 19,22), a jeśliby ktoś usiłował zagarnąć posiadłość kościelną, z której zebranie plonów wymagało ciężkiej pracy, zaniedbując przez to pole, które własną krwią zrosiłem, to jeślibyś uznał, że dla jej ratowania możesz coś zrobić u sędziego ziemskiego, czy nie pośpieszyłbyś do niego za zgodą wszystkich, a nawet na polecenie lub pod przymusem niektórych? Jeśliby zaś wyrok sądu wypadł dla ciebie niekorzystnie, to czy nie podążyłbyś nawet za morze? I w takim przypadku nikt by się nie skarżył na twoją nieobecność, nawet jeśliby ona trwała rok lub więcej, aby tylko ktoś inny nie posiadał ziemi zapewniającej żywność nie duszy, ale ciału ludzi ubogich.  Ich głód jednak o wiele łatwiej i dla mnie przyjemniej mogłyby zaspokoić moje żywe drzewa, jeśliby tylko były starannie pielęgnowane. Dlaczego więc przytaczasz jako pretekst, że brak ci wolnego czasu, abyś się nauczył uprawy mojego pola?" Powiedz mi proszę, co mam na to odpowiedzieć? Czy może chcesz, bym odpowiedział: Stary Waleriusz będąc przekonany, że jestem wykształcony we wszystkim, o ile więcej mnie ukochał, o tyle mniej mi pozwolił nauczyć się tych rzeczy.

   6.  Starcze Waleriuszu, zwróć na to wszystko swoją uwagę. Zaklinam Cię przez dobroć i surowość Chrystusa, przez Jego miłosierdzie i sprawiedliwość, i przez Tego, który cię natchnął tak wielką miłością wobec nas, że nawet ze wzgledu na dobro naszej duszy nie ośmielamy się ciebie urazić. Boga i Chrystusa wzywasz dla mnie na świadka czystości swoich intencji, miłości oraz szczerych uczuć, jakie żywisz dla nas, jakobym ja nie mógł tego potwierdzić przysięgą wobec wszystkich. Błagam więc o tę samą miłość i uczucie, abyś ulitował się nade mną, i na to, na co cię prosiłem, udzielił mi tyle czasu, ile prosiłem, oraz żebyś mnie wspomógł swymi modlitwami, aby nie było próżne moje pragnienie i bezowocna moja nieobecność dla Kościoła Chrystusowego oraz dla pożytku braci i współsług moich. Wiem, że Pan nie wzgardzi taką miłością proszącą za mnie  zwłaszcza w takiej sprawie, ale przyjmując ją jako przyjemną ofiarę; może jeszcze w krótszym czasie niż prosiłem, zapozna mnie ze zbawiennymi radami Pisma Świętego.

  Tekst pochodzi z: Vox Patrum 6-7 Lublin 1984, s. 385 - 391 
 



 

wtorek, 4 września 2018

Possydiusz z Kalamy - "Żywot św. Augustyna" - rozdz. IV



     Być kapłanem -co to tak naprawdę oznacza? Zwłaszcza dzisiaj, gdy wydaje się, że z jednej strony tak bardzo wszyscy potrzebujemy ludzi którzy mogą być dla nas przewodnikami duchowymi, a z drugiej strony nieustannie jesteśmy bombardowani informacjami o czynach niegodnych, sprzecznych z  powołaniem kapłana.
  Czy związane z tym dyskusje są czymś charakterystycznym tylko dla naszych czasów, czy też począwszy od zarania dziejów Kościoła toczyły się dyskusje o modelu życia kapłana.
  Sięgnijmy więc do tekstu, w którym jeden z największych duszpasterzy i myślicieli - św. Augustyn z Hippony - pisze czy jest dla niego kapłaństwo.

  Zanim jednak przytoczę tekst listu w którym św. Augustyn przedstawia swoją wizję kapłaństwa, warto sięgnąć do biografii św. Augustyna spisanej przez jego ucznia, także biskupa - Possydiusza z Kalamy. Oto w jaki sposób św. Augustyn stał się kapłanem:

Lud  Hippony zmusza Augustyna do przyjęcia święceń kapłańskich

IV.1  W tym samym czasie Waleriusz, człowiek święty, sprawował urząd biskupi w Kościele katolickim w Hipponie. Gdy w obliczu naglącej kościelnej potrzeby zwrócił się on do ludu Bożego, zachęcając do przyjęcia i wyświęcenia dla miasta prezbitera, wskazał ręką na świętego Augustyna, którego ascetyczny sposób życia i nauczanie katolicy już znali. Ten stał pośród ludu spokojny i nieświadomy tego, co się miało stać. Jako człowiek świecki miał on zaś w zwyczaju, jak to do nas mawiał, trzymać się bardzo daleko od tych tylko kościołów, które nie miały biskupów. 2 Pochwycili go zatem i, zgodnie z przyjętym w takich okolicznościach sposobem postępowania, zaprowadzili do biskupa, aby ten go wyświęcił. Wszyscy byli w tym pragnieniu jednomyślni, prosząc, żeby do tego doszło i by się to dokonało. Wśród wielkiego oddania i wrzawy tych, którzy się tego domagali, on sam rzewnie płakał. Niektórzy zaś, jak sam nam to przekazał, tłumaczyli sobie jego łzy, jako znak pychy i niejako pocieszając go mówili, że pozycja prezbitera, jakkolwiek pn sa, jest godny czegoś więcej, przybliża go jednak do biskupstwa. 3 Gdy tymczasem ów człowiek Boży z wielką rozwagą, jak nam to przekazał, pojmował i martwił się tym, jak wiele i to poważnych niebezpieczeństw grozi jego życiu z powodu sprawowania pieczy i rządów nad Kościołem, bo przewidywał już, że do tego dojdzie i dlatego właśnie płakał. I pragnienie tych, którzy tego chcieli się spełniło.

 Ostatecznie św. Augustyn przyjmuje święcenia w początkach 391 roku. Kierujący wtedy Kościołem w Hipponie biskup Waleriusz był Grekiem, słabo znał  łacinę i dlatego też potrzebował kogoś kto mógłby mu pomóc w posłudze duszpasterskiej, zwłaszcza w obliczu bardzo silnego konfliktu z przeważającymi w okolicy zwolennikami Donata będącymi w opozycji do Kościoła katolickiego.
Wykształcony, znający realia gdyż urodzony tutaj, Augustyn był więc doskonałym kandydatem.
O tym czy było dla św. Augustyna kapłaństwo mówi nam napisany w tym czasie list adresowany  do biskupa Waleriusza. W tym właśnie liście, przejęty swoim kapłaństwem, nowo wyświęcony prezbiter prosi swojego biskupa o nieco czasu, by móc się dobrze przygotować do owocnego wykonywania swojej posługi.

Cytowany tekst pochodzi z: Possydiusz z Kalamy - "Żywot św. Augustyna" - wyd. Benedyktynów, Tyniec 2002, s. 57-58; seria: Źródła Monastyczne t. 26     

niedziela, 1 kwietnia 2018

Psalm wielkanocny


22Kamień odrzucony przez budujących *
 stał się kamieniem węgielnym.
23Stało się to przez Pana *
 i cudem jest w naszych oczach.         

 Oto jak treść Psalmu czytanego podczas liturgii wielkanocnej skomentował św. Augustyn:

    117,22.  "Bóg Panem i zajaśniał nam". Ów Pan, który przyszedł w imię Pańskie, którego budowniczy odrzucili, a stał się kamieniem węgielnym (Mt 21,9.42). Pośrednik pomiędzy Bogiem a ludźmi, Człowiek Chrystus Jezus -(1 Tym 2,5), jest Bogiem, równym Ojcu, a zajaśniał nam, żebyśmy zrozumieli to, w co wierzymy, żebyśmy wam jeszcze nie rozumiejącym, ale już wierzącym, to zwiastowali. Ażebyście także i wy zrozumieli. "Zarządźcie dzień świąteczny z udziałem tłumów, aż do krawędzi ołtarza", to jest, aż do wnętrza domu Bożego, z którego błogosławimy wam, gdzie są górne stopnie ołtarza. "Zarządźcie dzień świąteczny", nie ociężale i gnuśnie, ale "z udziałem tłumów". Jest to bowiem głos "radości, obchodzącego święto pieśni", dążących do miejsca "przybytku prawdziwego, aż do domu Boga" - (Ps 41,5). Albowiem jeżeli tam jest ofiara duchowa, wieczysta ofiara chwały, i kapłan wiekuistym tam jest, i ołtarz wieczny sam ukojony umysł sprawiedliwych. Bracia, wyrażamy to jaśniej: Wszyscy, którzy pragną zrozumieć Boga, Słowo, niechaj im nie wystarcza ciało, jakim ze względu na nich Słowo się stało, żeby byli karmieni mlekiem, wszak nawet na ziemi nie wystarczy ów dzień świąteczny, kiedy baranek został zabity. Niechaj zostanie zarządzony z udziałem tłumów, aż dojdzie się, po podniesieniu umysłów naszych przez Pana, aż do jego bóstwa wewnętrznego, który nam mającym być karmionymi mlekiem raczył ukazać zewnętrzną ludzką postać.

   117,23.  A cóż tam będziemy innego śpiewali, jak nie jego chwałę? Cóż tam innego wypowiadać będziemy, jeśli nie: "Ty jesteś Bogiem moim, i wyznawać ci będę; tu jesteś Bogiem moim, a wysławiać cię będę, wyznawać ci będę, Panie, bowiem wysłuchałeś mię, i stałeś się dla mnie zbawieniem"? Nie dźwiękiem słów będziemy to wypowiadać, ale miłość żyjąca w nas sama za siebie wypowiada te słowa, to sama miłość jest owym głosem. Dlatego też jak rozpoczął od chwały, tak też i kończy: "Wyznawajcie Pana, bo dobry, bo na wieki miłosierdzie jego". Tak zaczął się psalm, tak się też kończy. Bo jak było na początku, który opuściliśmy, tak na końcu, dokąd zmierzamy, nie ma niczego innego, co mogłoby w sposób należyty sprawiać rozkosz, poza chwałą Boża, i nieustannym "Alleluja".


  tekst pochodzi z:  św. Augustyn - "Objaśnienia Psalmów" PSP t. 41, Warszawa  1986, s. 213 

piątek, 30 marca 2018

Św. Ambroży - fragment z "Wykładu Ewangelii według św. Łukasza


Św. Ambroży  - niezwykły człowiek i niezwykły biskup. Człowiek świecki, dostojnik, gubernator dwóch prowincji z stolicą w Mediolanie, mieście które jednocześnie było wtedy stolicą Cesarstwa Zachodniorzymskiego zostaje głosem ludu wybrany biskupem.
Porzuca świeckie dostojeństwa i przyjmuje powierzoną mu przez lud godność biskupa, a jednocześnie w dniu konsekracji oddaje Kościołowi i ubogim cały swój majątek. Od dnia sakry biskupiej - 7 grudnia 374 r. powierzone sobie obowiązki wykonuje z równym zapałem i poświęceniem, jak poprzednio wykonywał swoje świeckie obowiązki. Uzupełnia swoje wykształcenie teologiczne i w ten sposób staje się nie tylko wybitnym biskupem, ale i wybitnym teologiem.

  Dzisiaj chcę przedstawić fragment z jednego z największych dzieł egzegetycznych św. Ambrożego. Jest to "Wykład Ewangelii według św. Łukasza". Cytowany fragment  poświęcony jest Zmartwychwstaniu:

   158. Lecz zwróćmy uwagę na same słowa nakazu: "Nie dotykaj mnie, jeszcze bowiem nie wstąpiłem do Ojca mego, ale idź do braci moich i powiedz im: Wstępuję do Ojca mego i Ojca waszego, Boga mego i Boga waszego". Dlaczego, Panie Jezu, nie wstępujesz? Jakże odchodzisz, skoro w ręce Ojca powierzyłeś ducha? Lub kiedy możesz być nieobecny, skoro zawsze jesteś w Ojcu i zawsze z Ojcem. Zresztą sam powiedziałeś: "Jeśli zstąpię do otchłani, tam jesteś. Jeśli wezmę skrzydła moje przed brzaskiem i będę mieszkał na końcu morza, albowiem tam mnie poprowadzi ręka twoja " _ Ps 138,8-10. Jakże wstępujesz, skoro zawsze wszędzie jesteś?

   159. Zstąpiłeś zaiste, Synu Człowieczy, a zstąpiłeś nie porzucając Ojca, lecz zstąpiłeś dla nas, abyśmy duchem szli za Tobą, nie mogąc Cię widzieć oczami. Wstąpiłeś dla apostołów, którym powiedziałeś: "Kto widzi mnie, widzi i Ojca" - J 14,9. I Jan wiedział, gdzie Cię ma szukać. Szukał Cię u Ojca i znalazł i dlatego mówi "i Słowo było u Boga". Wstąpiłeś i dla Pawła, któremu nie wystarczało, i sam szedł za Tobą, pouczył nas, jak mamy podążać za Tobą, i gdzie Cię znaleźć możemy. Tak powiedział : "Jeśli więc zostaliście wskrzeszeni z Chrystusem, szukajcie tego, co w górze, gdzie jest Chrystus zasiadając na prawicy Boga" - Kol 3,1. Abyśmy zaś nie sądzili, iż mamy to czynić raczej oczami, a nie duchem, dodał: "pojmujecie to, co jest w górze, a nie, co na ziemi".

   160. A więc nie na ziemi, ani w ziemi, ani według ciała winniśmy Cię szukać, jeśli znaleźć Cię chcemy. Toteż bowiem według ciała już nie znamy Chrystusa - 2 Kor 5,16. A i Szczepan nie szukał Cię nad ziemią; widział Cię stojącego po prawicy Ojca - Dz 7,55. Maria zaś, ponieważ na ziemi Cię szukała, dotknąć Cię nie mogła. Szczepan Cię dotknął, bo szukał w niebie. Szczepan będąc wśród Żydów, widzi nieobecnego. Maria wśród aniołów nie widzi Jego obecności. Dlaczego ona nie mogła dotknąć, sam ewangelista nas poucza mówiąc, iż gdy Cię zobaczyła, nie wiedziała, iż Ty Nim (Jezusem) jesteś. Tak masz bowiem: "Obróciła się sa siebie i ujrzała Jezusa stojącego, a nie wiedziała, że był to Jezus" - J 20,14. Słusznie Maria dotknąć nie mogła, bo nie mogła widzieć; dotyka bowiem ten, kto widzi.

    św. Ambroży - "Wykład Ewangelii według św. Łukasza", PSP t. 16, Warszawa 1977, s 459-460