czwartek, 6 września 2018

Św. Augustyn - List 21


   Warto sięgać po teksty z zamierzchłej przeszłości żeby przekonać się jak poważnie traktował swoje kapłaństwo św. Augustyn, jak bardzo podkreślał znaczenie pokory i miłosierdzia w życiu kapłana, zdając sobie jednocześnie sprawę z zagrożeń jakie towarzyszą każdemu kapłanowi.
O tym, jak postrzegano kapłaństwo w epoce Ojców Kościoła trafnie pisze autor wstępu do książki "Ojcowie Kościoła o kapłaństwie i kapłanach" - ks. M. Starowieyski:

  "Często sądzi się, że dyskusja o modelu życia kapłana to naszych czasów. Absolutnie nie...Czytając teksty Ojców Kościoła zawarte w tym tomie zdaje nam się, że bierzemy udział we współczesnej dyskusji nt. księży i ich posługi, tyle  że czasami wypowiedzianej nieco staroświeckim językiem. Mówią oni o świętości, ale i grzechach kapłanów, o aktywnej pracy duszpasterskiej i kontemplacji, o konieczności czytania Pisma św. i rozmyślań codziennych, o dobrym przygotowywaniu się do kazań." 

 Powróćmy w tym momencie do listu jaki nowo wyświęcony kapłan skierował do swojego biskupa.  List napisany prawdopodobnie zaraz po wyświęceniu św. Augustyna na kapłana w styczniu 391 roku.

                                                               List 21

   Augustyn kapłan pozdrawia w Panu błogosławionego i czcigodnego wobec naszego Pana szczerze ukochanego Ojca Biskupa Waleriusza.

    1. Proszę cię przede wszystkim, abyś w swej pobożnej roztropności pomyślał, że w tym życiu, a szczególnie w obecnym czasie, nie ma nic łatwiejszego , przyjemniejszego o bardziej poszukiwanego w opinii ludzkiej, jak urząd biskupa, kapłana lub diakona, zakładając, że chcą oni swe czynności wykonywać niedbale i z pochlebstwami. Wobec Boga nie ma jednak nic bardziej nędznego, smutnego i bardziej godnego potępienia. Nie ma również w tym życiu, a szczególnie za naszych dni, nic bardziej trudnego, mozolnego i bardziej niebezpiecznego, niż urząd biskupa, kapłana lub diakona. Przed Panem jednak nie ma nic bardziej szczęśliwego niż bojowanie ( 1Tm1,18; 2 Tm 2,4) pod rozkazami naszego naczelnego wodza Ale ani w dzieciństwie, ani w młodości nie nauczyłem się tego rodzaju służby ( W  świetle wcześniejszych pism Augustyna, nic nie wiemy o jego skłonnościach do kapłaństwa ani w czasie dzieciństwa ani młodości). Kiedy zaś zacząłem się jej uczyć, zmuszono mnie z powodu moich grzechów, i to słusznie, bo nie znam innej przyczyny, abym zajął drugie miejsce przy sterze. Ja, który nie umiałem nawet wioseł trzymać.

   2. Pan mój jednak, jak sądzę, chciał mnie przez to poprawić, ponieważ ośmieliłem się krytykować słabości wielu żeglarzy. Wyobrażałem sobie bowiem, że jestem bardziej niż oni uczony i pobożny, zanim doświadczyłem ich trudnych obowiązków. Kiedy dopiero rzucono mnie w środek morza, wtedy zacząłem rozumieć lekkomyślność mych zarzutów, chociaż i przedtem uważałem to zadanie za bardzo niebezpieczne. Oto przyczyna "owych łez" które wylałem w mieście podczas moich niedawnych święceń. Niektórzy z braci widzieli moje łzy, a nie znając przyczyny mojego bólu, pocieszali mnie w dobrej intencji słowami nie mającymi nic wspólnego z moim cierpieniem. Doświadczyłem jednak o wiele więcej trudności, niż się spodziewałem, nie żebym nie widział jakichś nowych fal i nie słyszał burz, których bym przedtem nie znał, ani o nich nie słyszał, nie czytał i nie myślał, ale wytężając swoje siły i starania nie wiedziałem w ogóle, jak ich uniknąć albo przezwyciężyć i przypisywałem im pewne znaczenie. Pan zaś szydził ze mnie i poprzez te wydarzenia chciał mi ukazać moją nicość. 

   3. Jeśli zaś Pan to uczynił, to nie po to, by mnie potępiać, ale po to, by mi okazać swoje miłosierdzie. Z całą pewnością spodziewam się tego, że poznawszy teraz swoją chorobę, winienem szukać wszelkich leków zawartych w Piśmie Świętym, a modląc się i czytając zabiegać o to, by Pan udzielił mojej duszy odpowiedniego zdrowia do podjęcia tak niebezpiecznych zajęć; nie czyniłem przedtem tego, bo i czasu nie miałem. Wtedy bowiem zostałem wyświęcony na kapłana, kiedy myślałem o wolnej chwili potrzebnej do poznania Pisma św.; tak bowiem chcieliśmy sobą zadysponować, abyśmy mogli mieć wolny czas na to zajęcie. Szczera to prawda, ale nie wiedziałem jeszcze czego mi brakuje do takiej pracy, jaka na mnie obecnie ciąży i mnie wyczerpuje. W samej bowiem rzeczy dowiedziałem się, co jest potrzebne człowiekowi, który jest szafarzem sakramentu i słowa Bożego dla ludu, a już niestety nie mogę osiągnąć tego, czego brak sobie uświadomiłem. Ojcze Waleriuszu, czy pragniesz mej zguby? Gdzie twoja miłość? Czy rzeczywiście mnie kochasz? Czy rzeczywiście kochasz sam Kościół, któremu zgodnie z twoją wolą mam służyć? Pewny jednak jestem, że kochasz i mnie i sam Kościół. Uznajesz mnie za zdatnego, choć ja siebie lepiej znam, a przecież nie znałbym siebie samego, jeślibym siebie wpierw nie doświadczył.

   4. Lecz może powie Twoja Świątobliwość; chciałbym wiedzieć, czego brakuje Twemu wykształceniu? Otóż tyle mam braków, że łatwiej mógłbym wyliczyć to co mam, niż to czego bym pragnął. Ośmieliłbym się natomiast powiedzieć, że wiem i w pełni wierzę w to, co jest wymagane do naszego zbawienia. W jaki jednak sposób mam tym posługiwać się dla zbawienia innych "nie szukając tego, co dla mnie jest potrzebne, ale co dla wielu, aby byli zbawieni" ( 1 Kor 1,33)? Może w księgach świętych znajdują się jakieś rady, i nie wolno w to wątpić, że po zapoznaniu się z nimi i zrozumieniu ich, mógłby człowiek Boży dobrze wykonywać funkcje kościelne, albo przynajmniej potrafiłby pędzić życie wśród bezbożnych w większym spokoju sumienia lub umrzeć tak, żeby nie stracić swego życia, do którego wzdychają pokorne chrześcijańskie i łagodne serca. W jaki jednak sposób może się to dokonać, jeśli nie według zalecenia Pana; prosząc, szukając i kołacząc (Mt 7,7-8), to znaczy modląc się, czytając i płacząc? Na to właśnie zajęcie chciałem sobie uprosić za pośrednictwem braci od Twej najszczerszej i czcigodnej Miłości nieco czasu, na przykład aż do Wielkanocy, i obecnie chcę ponowić swą prośbę.

   5. Bo cóż odpowiem sądzącemu mnie Panu? Czy to, że nie mogłem więcej tych rzeczy zgłębiać, ponieważ przeszkadzały mi sprawy Kościoła? On jednak może mi powiedzieć: "Sługo niegodziwy (Mt 18,32; Łk 19,22), a jeśliby ktoś usiłował zagarnąć posiadłość kościelną, z której zebranie plonów wymagało ciężkiej pracy, zaniedbując przez to pole, które własną krwią zrosiłem, to jeślibyś uznał, że dla jej ratowania możesz coś zrobić u sędziego ziemskiego, czy nie pośpieszyłbyś do niego za zgodą wszystkich, a nawet na polecenie lub pod przymusem niektórych? Jeśliby zaś wyrok sądu wypadł dla ciebie niekorzystnie, to czy nie podążyłbyś nawet za morze? I w takim przypadku nikt by się nie skarżył na twoją nieobecność, nawet jeśliby ona trwała rok lub więcej, aby tylko ktoś inny nie posiadał ziemi zapewniającej żywność nie duszy, ale ciału ludzi ubogich.  Ich głód jednak o wiele łatwiej i dla mnie przyjemniej mogłyby zaspokoić moje żywe drzewa, jeśliby tylko były starannie pielęgnowane. Dlaczego więc przytaczasz jako pretekst, że brak ci wolnego czasu, abyś się nauczył uprawy mojego pola?" Powiedz mi proszę, co mam na to odpowiedzieć? Czy może chcesz, bym odpowiedział: Stary Waleriusz będąc przekonany, że jestem wykształcony we wszystkim, o ile więcej mnie ukochał, o tyle mniej mi pozwolił nauczyć się tych rzeczy.

   6.  Starcze Waleriuszu, zwróć na to wszystko swoją uwagę. Zaklinam Cię przez dobroć i surowość Chrystusa, przez Jego miłosierdzie i sprawiedliwość, i przez Tego, który cię natchnął tak wielką miłością wobec nas, że nawet ze wzgledu na dobro naszej duszy nie ośmielamy się ciebie urazić. Boga i Chrystusa wzywasz dla mnie na świadka czystości swoich intencji, miłości oraz szczerych uczuć, jakie żywisz dla nas, jakobym ja nie mógł tego potwierdzić przysięgą wobec wszystkich. Błagam więc o tę samą miłość i uczucie, abyś ulitował się nade mną, i na to, na co cię prosiłem, udzielił mi tyle czasu, ile prosiłem, oraz żebyś mnie wspomógł swymi modlitwami, aby nie było próżne moje pragnienie i bezowocna moja nieobecność dla Kościoła Chrystusowego oraz dla pożytku braci i współsług moich. Wiem, że Pan nie wzgardzi taką miłością proszącą za mnie  zwłaszcza w takiej sprawie, ale przyjmując ją jako przyjemną ofiarę; może jeszcze w krótszym czasie niż prosiłem, zapozna mnie ze zbawiennymi radami Pisma Świętego.

  Tekst pochodzi z: Vox Patrum 6-7 Lublin 1984, s. 385 - 391 
 



 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz