niedziela, 29 marca 2015

Św. Piotr Chryzolog - Kazanie 12 - O poście czterdziestodniowym

     Jednym z najbardziej znanych kaznodziei jest św. Jan Chryzostom - Jan "Złotousty", biskup Konstantynopola, wybitny kaznodzieja, ale także i wybitny teolog. Ale nie tylko on zasłużył na taki przydomek. Innym wybitnym kaznodzieją, niestety praktycznie nie znanym był żyjący w V wieku św. Piotr Chryzolog - Piotr "Złotomówny" - biskup Rawenny, czyli przedstawiciel zachodniego nurtu chrześcijaństwa. Podobnie jak Jan Chryzostom także i Piotr Chryzolog nosi tytuł Doktora Kościoła. Życiorys świętego kaznodziei można znaleźć w wielu miejscach, tak więc nie będę go w tym miejscu przytaczał,  jego spuścizna literacka to około 180 autentycznych kazań, zachowanych przede wszystkim w "Zbiorze biskupa Feliksa z Rawenny" z około 715 roku. Zachowało się także 15 innych tekstów uważanych za autentyczne oraz około 20 kazań przypisywanych  bp Piotrowi. Nie był on jak widać teologiem, był duszpasterzem. Interesowały go głównie kwestie moralno-praktyczne, i tym kwestiom poświęcał głównie swoje kazania. Oto fragment jednego z tych kazań.



                                                          Kazanie  12

                                                      Post  czterdziestodniowy

    


     “Skoro, jak widzimy, nadszedł wiosenny czas postu, czas bojów duchowych, jako żołnierze Chrystusa, odrzuciwszy wszelką gnuśność ciała i duszy, wyjdźmy na pole cnoty, by dłonie od zimowej bezczynności zwątlałe pokrzepić ćwiczeniem się we władaniu niebiańskim orężem. Daliśmy ciału rok, dajmy duszy przynajmniej dni nieco, tak wiele czasu zużyliśmy dla siebie, oddajmy tę trochę Stworzycielowi, pożyjmy nieco dla Boga, skoro tak długo żyliśmy dla świata, odłóżmy na bok troski domowe, pozostańmy w obozie Kościoła, czuwajmy w szyku Chrystusowym, nie szukajmy leży do spania ciągłego, złączmy się z mężnym orszakiem, porzućmy miękkie uściski, niech serce nasze przejmie żądza tryumfu, niech go nie łudzą dziecinne ponęty, niech w uszach naszych brzmią Boże słowa, pokoju ich niech nie miesza zgiełk poufnych pogadanek, niech skromne pożywienie zsyła nam z niebios dłoń Opatrzności; nie szukajmy zbytkownych, ziemskich przypraw, w spełnianiu pucharów zachowujmy miarę trzeźwości, niechaj pijaństwo sił naszych nie psuje.

     Co zbywa z dochodów, niech bierze towarzysz broni – ubogi; niczego niechaj nie trwoni przeklęta rozrzutność; nakarmiony przez ciebie towarzysz na pomoc w boju ci stanie. Tak uzbrojeni, bracia, tak wyćwiczeni, wydajmy wojnę grzechom, zacznijmy bój ze zbrodniami, wystąpmy do walki, pewni zwycięstwa. Wszak niebiańskich oręży nie zmogą ziemscy wrogowie, ani Boskiego Króla nie zwalczą zastępy świata; kogo wiara w pogotowiu bojowym trzyma, tego nie zdoła zaskoczyć wróg zasadzką, a ostrożnych, czuwających, trzeźwych nie zmiesza diabeł nagłym napadem, przeto i nas taką zbrojnych bronią w otwarte pole nie będzie śmiał wywoływać, nie pokusi się podstępem obalić.

     Niech tedy duch nasz trwa w niebiańskiej stanicy, niechaj niweczy podstępne, skryte zasadzki szatana, niechaj się od nich uchyla. Diabeł bowiem sam przez się złośliwy, złośliwszym się staje, gdy się go zaczepia. Słuchaj słów Apostoła: "Diabeł jak lew ryczący krąży szukając kogo pożreć" (1 P 5,8). Gdy pościmy, głód cierpi diabeł, który nasyca się naszymi grzechami. On to pożywienie pokarmu zamienia w obżarstwo, napój nasz obraca na pijaństwo, by odebrać nam ducha trzeźwości, a ciało nasze zbrukać błotem, ciało, to mieszkanie umysłu i przybytek duszy, mur osłaniający ducha, szkołę cnót i świątynię Boga przemienić na siedlisko zbrodni, uczynić widowiskiem występków i teatrem sprośnych rozkoszy. Nasyca się zły duch, przejmuje rozkoszą, zażywa wystawnej biesiady, kiedy nas oszałamia zbytek, podnieca lubieżność, pociąga przepych, bodzie ambicja, rozpala gniew, pędzi szał, gryzie zazdrość, rozpłomienia żądza, niepokoją troski, dręczy swarliwość, zaślepiają zyski, krępuje lichwa, wiążą weksle, obarczają pełne kiesy, dławi złoto.

     Kiedy umierają cnoty – żyją występki, rozkosz się pleni – ginie uczciwość, ustaje miłosierdzie – obfituje skąpstwo, panuje zamieszanie – upada porządek i niszczeje karność. Te to siły walczą przeciw żołnierzowi Chrystusa, one to są hufcami szatana, diabelskimi legionami, one to napełniły świat mogiłami, zawojowały ludy, zniszczyły plemiona, cały świat podbiły w swą niewolę.

     Żaden ze śmiertelników nie zdołał własną mocą stawić im czoła i dlatego sam Bóg, Król niebios zstąpił na ziemię dla ich zwyciężenia, sam zwycięzca najprzedniejszy zszedł na pole walki, ustanawiając post czterdziestodniowy, by czterema jego dziesiątkami, niby czterema ścianami niezwyciężonego muru obwarować świat.

     Tak, bracia najmilsi, post jest tym zamkiem Bożym, obozem Chrystusa, murem warownym dla ducha, chorągwią wiary , znakiem bojowym czystości i świętości uwieńczeniem. Post zachowałby Adama w raju, z którego wyrzuciło go obżarstwo (Rodz 3). Post strzegł Noego w arce, kiedy świat pogrążało pijaństwo. Przez post Lot zgasił pożar sodomski, zapalony zarzewiem kazirodczej rozpusty (Rodz 19). Post sprawił, że Mojżesz boskiego ognia żarem rozpłonął wtenczas, kiedy obżarstwo i pijaństwo lud izraelski w mrokach bałwochwalstwa pogrążyło (Wyjścia 32). Post wyniósł Eliasza do nieba, podczas gdy pijaństwo strąciło bezbożnego Achaba w czeluść piekielną (Król 2). Post uczynił Jana świętego większym od innych ludzi z niewiast zrodzonych, podczas gdy opilstwo króla Heroda za sprawą niewiast mężobójcą uczyniło (Mk 6). Post czterdziestodniowy, bracia najmilsi, wyjawił i odkrył stare zasadzki szatana. Diabeł bowiem, który wzgardził Chrystusem, widząc go pożywającego pokarmy i pijącego napoje i za człowieka go tylko uważał, skoro tylko ujrzał że pości, Boga się w nim domyśla, Synem Bożym go uznaje. Pośćmy tedy, o bracia, jeśli chcemy naśladować Chrystusa, jeśli chcemy pokonać zdradliwe podstępy szatana.

     Oto bowiem nastał czas, w którym żołnierz wyrusza w pole, chrześcijanin ucieka się do postu świętego. Oto czas nastał, w którym złożyć należy lenistwo ciała, ociężałość ducha, troskę o jadło i oszołomienia pełne pogrążenie się w troskach domowych. Oto czas nastał, w którym siły duszy i ciała ćwiczyć należy w używaniu niebiańskiego oręża. Oto czas nastał, w którym wobec otaczających go aniołów, wobec zasiadającego na tronie Chrystusa należy nam w bojach duchownych doświadczać nowego męstwa. Teraz czas jest, w którym obżarstwo z postem, wstrzemięźliwość z dogadzaniem ciału, czystość z rozpustą, wiara ze zdradą, pobożność z niezbożnoscią, cierpliwość z gniewem zapalczywym, żądza zysku z hojnością, miłosierdzie z chciwością, pokora z pychą, świętość z grzechem bój stacza - przed Chrystusem gotowym do nagrodzenia cnoty.

     Jeśliby tedy ktoś, w obliczu Boga, przy dżwięku niebiańskiej surmy, wobec rzesz anielskich, które go do walki zapalają, usidlony ponętą zacisznej komnaty, zniewieściały od pieszczot, zżarty niewolą użycia, na ćwiczenie się w cnocie przyjść nie zechciał, traci nagrodę boju, chwałę cnoty, palmę zwycięstwa, koronę sprawiedliwości, a nadto w przyszłości ściągnie na siebie karę za zbrodnię odbieżenia od sztandaru. Dziś, o bracia, Chrystus, Król nasz, do swoich towarzyszy broni z ewangelicznego przemawia trybunału, wypowiada wojnę wrogom, obiecuje nagrodę tym, co będą walczyli, objawia boju przyczyny, wykrywa podstępy i usiłowania nieprzyjaciół, gdzie, kiedy i jak walczyć należy - w pełnym tryumfu programie zapowiada. A chociaż sam może odnieść zwycięstwo, dla nas jednak i z powodu naszego zagrożenia, kazał z niebios zstąpić całym zastępom aniołów. Kto tedy głosu Zbawiciela słuchać nie chcę, kto z pogardą odrzuca tak doniosłe prawa Króla naszego niebiańskiego, osądźcie, czy nie sam się wyłączył z bojowego orszaku zaprzysiężonych rycerzy i nie uczynił niegodnym przemieszkiwania w niebiańskich przybytkach. Lecz wy bracia, którzy w tym czterdziestodniowym Poście chcecie wypełnić wolę Pana naszego Jezusa Chrystusa, walczyć będziecie, jak już powiedziałem, przeciw gromadzie całej występków, przeciw całemu wojsku przeróżnych zbrodni, przeciw potwornym zmorom żądz rozmaitych, przeciw napowietrznym, wszędzie wałęsającym się, niezliczonym pułkom i zwyciężycie pokusy, które nawet wśród Postu świętego napastować duszę zwykły. Albowiem Zbawicielowi, skoro czterdziestodniowy rozpoczął post i tak wielką objawił wstrzemięźliwość, zaraz diabeł zabiegł drogę, chcąc go zwalczyć przynajmniej podstępem, gdyż siłami swymi nie mógł już oprzeć się poszczącemu. Tak też, o ile panuje on nad ludźmi, oddanymi obżarstwu i pijaństwu, o tyle zasyłających modły do Boga lęka się tylko, a przed poszczącymi ucieka, według słów Zbawiciela: "Ten rodzaj nie bywa wypędzony, jeno przez modlitwę i post" (Mt 17,20)".


     Tekst pochodzi z: "Antologia patrystyczna" - opr. A. Bober, wyd. WAM Kraków 1965, s. 280 - 283.


poniedziałek, 23 marca 2015

Św. Jan Damasceński - fragment z "Wykładu wiary prawdziwej"


Bardzo ciekawy fragment "Wykładu wiary prawdziwej" Św. Jana Damasceńskiego dotyczący ludzkiej wolności.  Zdaniem św. Jana człowiek otrzymał zdolność do dobrowolnego wybierania dobra, natomiast to czy jest zdolny do wypełnienia tej zdolności - to zależy od Boskiej współpracy - czyli zgodnie z maksymą Teofana Rekluza:
   "Pracujcie ze wszystkich waszych sił , ale powierzajcie Panu troskę o to, aby się wam powiodło" -  cyt. za: T. Spidlik - "Duchowość chrześcijańskiego Wschodu", wyd. "Bratni zew" Kraków 2005, s. 146.
  Oto co pisze św. Jan Damasceński:

                                                      Rozdział XXX
               Co Bóg z góry ustalił w oparciu o swą wiedzę wyprzedzającą zdarzenia

     Najpierw trzeba zaznaczyć, że chociaż Bóg wie naprzód wszystko, to jednak nie wszystko z góry ustala (por. Jan Chryzostom - Homilia 12 na List do Efezjan)  Wie naprzód, jakie będą nasze wolne czyny, ale ich przez to nie ustala. Nie chce, by działo sie zło, a przecież nie zmusza nas do cnoty. Cokolwiek zatem ustala z góry, czyni to w oparciu o swą Boską wiedzę, wyprzedzającą zdarzenia. Tak ustala wszystko to, co od nas nie zależy. I już ustalił Bóg wszystko, zgodnie z ową wyprzedzającą swoją wiedzą, że swoją dobrocią i sprawiedliwością.
     Następnie jeszcze i to należy zauważyć, że chociaż Bóg złożył cnotę w naszej naturze i sam jest wszelkiego dobra źródłem i sprawcą , [i chociaż] bez Jego współdziałania i pomocy nie jesteśmy zdolni ani chcieć dobra, ani czynić, to jednak od nas zależy, czy wytrwamy w cnocie, posłuszni Bogu, który nas do niej wzywa, czy też cnotę porzucimy, a wybierzemy zło, idąc za podszeptem szatana, pomimo że on nas przymusić do tego nie jest w stanie. Zło bowiem - to nic innego, jak odejście od dobra, podobnie jak ciemność jest odejściem od światła. Trwamy zaś w cnocie wtedy, kiedy pozostajemy w tym, co jest zgodne z naturą, a kiedy odchodzimy od tego, co z naturą jest zgodne, czyli od cnoty, popadamy w stan przeciwny naturze i pogrążamy się w zło.
     Nawrócenie (metanoia) jest odejściem od tego, co jest wbrew naturze, i powrotem do tego, co jest z naturą zgodne - czyli odejściem od diabła i powrotem do Boga - poprzez ascezę i trud.

   Tekst pochodzi z: św. Jan Damasceński - "Wykład wiary prawdziwej" , wyd. IW "PAX" Warszawa 1969, s. 124 - 125

piątek, 13 marca 2015

Św. Hieronim - List XL - Do Marceli o Onazie


   Marcela pochodziła z jednego z najstarszych  rodów rzymskich - z rodu Marcellusów (wspomina o tym św. Hieronim na wstępie listu będącego epitafium - 127,1). Można zadać pytanie - jak to sie stało że ta arystokratka stała się ascetką? Kiedy i jak poznała ten styl życia?  Wcześnie straciła ojca i po zaledwie 6 miesiącach małżeństwa została wdową. Na pewno te wydarzenia odcisnęły swoje piętno na psychice młodej kobiety. Nie bez znaczenia na jej życie pozostał na pewno fakt iż w latach 340-341 w jej rodzinnym domu gościł św.Atanazy Aleksandryjski przebywający w tym czasie na jednym z swoich wygnań z rodzinnej Aleksandrii . Marcela na pewno słuchała opowieści przybysza o św. Antonim i początkach życia monastycznego rozwijającego się w Egipcie. Zarówno opowieści jak i lektura pism musiały odcisnąć swoje piętno na duszy 10 letniej wówczas dziewczynki.
    Nic więc dziwnego, że praktyki ascetyczne nie były jej obce i w swoim domu  na Awentynie wraz z innymi arystokratkami próbowała wcielać w życie to, o czym jako dziecko dowiedziała się od św. Atanazego. Przybycie w 382 roku do Rzymu  Hieronima posiadającego sławę wybitnego egzegety skłoniło Marcelę do próśb o objecie nad grupą jej towarzyszek opieki duchowej połączonej z nauką interpretacji Pisma św. W efekcie:

     "Prawie przez trzy lata żyłem z nimi; często wielki tłum dziewic mię otaczał; Boskie Księgi, jak mogłem, niektórym objaśniałem; czytanie pociągnęło za sobą częste obcowanie, częste obcowanie zażyłość, a zażyłość zaufanie" - tak pisze św. Hieronim w sierpniu 385 roku w liście do jednej z towarzyszek Marceli - Aseli. - List  XLV, 2

   Niestety, bycie powiernikiem grona tak wybitnych arystokratek oraz pewnego rodzaju poufałość w obcowaniu która znalazła swoje odbicie w korespondencji spowodowała że św. Hieronim został "wzięty na języki" . Zbiegło się to także z rosnącą falą opozycji wobec nowym trendom jakie pojawiły się w chrześcijaństwie - chodzi właśnie o to co określane jako "nowinkarstwo" czyli ascetyzm. Rzymskie elity buntują się przeciwko "obrzydłemu pospólstwu mniszemu" wraz z jego tak obcymi tradycji rzymskiej ascetycznymi postulatami.  Kontakty Hieronima z gronem kobiet pochodzących z wyżyn społecznych połączony z niewyparzonym językiem Hieronima zrodziły fale pomówień. Na ostro formułowane zarzuty Hieronim odpowiada bardzo gwałtownie, nie waha użyć się różnego typu inwektyw.  Jak odpiera zarzuty pod swoim adresem możemy przekonać się czytając  list napisany w roku 384 a skierowany do kapłana, któremu Hieronim nadaje złośliwy przydomek Onaz - "Nochal". Przydomek ten oznacza człowieka  który nieustannie węszy i dlatego też ma nienaturalnej wielkości nos. Oto  ten list, typowy dla Hieronima pełnego gniewu i urażonego niesłusznymi zarzutami:

                                                        List XL
                                Do Marceli o Onazie

     1. Lekarze, których nazywają chirurgami, uważani są za okrutnych i godni są politowania. Bo czyż nie jest godne politowania nie ubolewać nad cudzymi ranami, ale komórki zamarłe niemiłosiernym ciąć żelazem; nie bać się tego, czego obawia się cierpiący - i być w końcu uważanym za nieprzyjaciela? Leży to już w naturze, że prawda jest gorzka, a błędy uważane są za przyjemne. Izajasz dla okazania, jak będzie wyglądała przyszła niewola, nie wstydzi się chodzić nago - por. Iz 20,2; Jeremiasz z pośrodka Jerozolimy posłany jest nad Eufrat, rzekę Mezopotamii, by wśród nieprzyjacielskich narodów, tam gdzie i Assyryjczyk i obozy Chaldejczyków, położył pas, który ma ulec zepsuciu - por. Jer 13,1-7; Ezechiel dostaje rozkaz zjedzenia chleba z wszelkiego ziarna, posypanego najpierw łajnem ludzkim, a następnie gnojem wołowym - por. Ez 4,9-15, i na śmierć żony suchymi patrzy oczyma  - por. Ez 24,15-27; Amos wygnany jest z Samarii - por. Am 7,12 - dlaczego, pytam? Otóż dlatego, że duchowi ci chirurdzy, tnący występki grzeszników wzywali do pokuty. Paweł Apostoł mówi : "Czyż stałem się wam nieprzyjacielem, dlatego że prawdę mówię?" - Gal 4,16 Bardzo wielu uczniów dlatego odeszło od Zbawiciela, że twarde im się wydawały Jego słowa.

     2. Przeto nic dziwnego, jeśli i ja karcąc występki obrażam wielu. Postanowiłem skierować cięcie w śmierdzący nos; niech się lęka ten, kto ma polipa. Chcę ubliżać kraczącej wronie; niech ona zatroszczy się to, że jest śmierdząca. Czy to jeden człowiek w całym świecie ma zamiast nosa bliznę szpetną srodze? - Eneida 6,497 Czy tylko jeden Onaz z Segesty wydąwszy policzki waży puste i na kształt pęcherza nabrzmiałe słowa? Mówię, że niektórzy doszli do wielkiej godności przy pomocy zbrodni, krzywoprzysięstwa, fałszerstwa; co ciebie to obchodzi, jeśli uważasz się za niewinnego? Śmieję się z adwokata, który potrzebuje patrona; drwię sobie z wymowy wartej ćwierć asa; co ciebie to obchodzi, jeśli jesteś wymowny? Atakuję przekupnych kapłanów; czemu się gniewasz - przecież jesteś bogaty? Pragnę, by niepewny Wulkan gorzał swoim ogniem' czy jesteś jego gościem albo sąsiadem, że usiłujesz oddalić pożar od świątyń bałwana? Mam ochotę śmiać się z poczwar, z sowy, z puchacza, z potworków gnieżdżących się w Nilu; cokolwiek by powiedzieć, sądzisz, że do ciebie się odnosi. Jeśli przeciwko jakiejś wadzie obrócę ostrze mego pióra, krzyczysz zaraz, że to ciebie dotyczy; zacisnąwszy pięść odwołujesz się do prawa i satyryka głupio prozą oskarżasz. Czy dlatego pięknym się sobie wydajesz, że "szczęsne" nosisz imię? Jak gdyby i gaj nie dlatego się lucus nazywa, że wcale nie świeci, i Parki  nie dlatego że bynajmniej nie oszczędzają, i Furie Eumenidami ponieważ nie są łagodne, i Etiopowie pospolicie są zwani srebrnymi. A jeśli na opisywanie brzydoty zawsze się gniewasz, to już będę cię z Persjuszem opiewał jako kształtnego:
    "Niech cię za zięcia chce król i królowa, dziewczęta niech cię chwytają; niech róża wyrasta, gdziekolwiek stąpisz" - Persjusz, Satyry 2,37-38.

     3. Dam ci jednak radę, jakimi tajnymi sposobami mógłbyś wydawać się piękniejszym: niech nie będzie widać nosa na twarzy, niech usta nie wydają dźwięku - w ten sposób nędziesz mógł wydawać się i kształtniejszym i wymownym.

       Niestety, takie listy podobnie jak i gwałtowne usposobienie nie pomogły Hieronimowi. Nie miał w Rzymie wielu przyjaciół. Poza Marcelą i jej towarzyszkami oraz papieżem Damazym. Jednakże 11 grudnia 384 roku Damazy umiera, następny papież nie jest zbyt wielkim miłośnikiem samego Hieronima ani nie ma zbyt wiele zrozumienia dla jego pracy naukowej. Hieronim musi w efekcie opuścić Rzym  

   Tekst listu zaczerpnięty z: św. Hieronim - Listy, t. 1, wyd. Pax, Warszawa 1952, s. 239 - 241

niedziela, 8 marca 2015

Św. Hieronim - List 127 - Epitafium wdowy Marceli


    Nieustannie przez tzw mainstreamowe media przewija się temat stosunku Kościoła do kobiet, wystarczy zresztą przejrzeć co na ten temat można znaleźć na internecie. Czytając niektóre wypowiedzi można odnieść wrażenie że cudem jest to, że kobiety do tej pory istnieją, gdyż idee fixe chrześcijaństwa to zniszczenie kobiet, ewentualnie sprowadzenie ich do kategorii stworzeń o których tak naprawdę nie wiadomo czy można je zaliczyć do gatunku ludzkiego. Takimi to odkryciami jesteśmy nieustannie karmieni przez tzw. postępowe media oraz środowiska lewicowo-feministyczne.

   Czy tak było naprawdę? czy też może właśnie to Kościół po raz pierwszy  zmienił dotychczasowy sposób widzenia roli kobiety w społeczeństwie oraz jej pozycję?
   To właśnie nie kto inny jak św. Augustyn bardzo wyraźnie mówi o tym, że płeć to jedynie materialna substancja ludzkiego ciała, że tak naprawdę mężczyzna i kobieta różnią się jedynie ciałem - "O państwie Bożym" - ks. XXIV,22. Natomiast kobieta tak samo jak i mężczyzna jest "imago Dei" - Rdz 1,27.  Dzięki temu obraz Boga znajduje się w duszy, takiej samej dla mężczyzny jak i kobiety. To, co najważniejsze dla człowieka czyli dusza  nie ma rozróżnienia płciowego.

     "Jeśli więc odnawiamy się "duchem umysłu naszego" , jeżeli nowy człowiek odnawia się ku "poznaniu Boga na wzór tego, który go stworzył, to nie ulega wątpliwości, że człowiek jest obrazem Boga, który go stworzył  nie według ciała, czy jakiejś części duszy, ale jedynie według rozumnej duszy, mogącej być siedliskiem poznania Boga" -  św. Augustyn - O Trójcy Świętej,  Znak, Kraków 1996, s. 365.

   Takie podejście do kobiety było wręcz rewolucyjnym novum, szkoda że o tym nie pamięta się, twierdząc że  tak naprawdę dopiero organizacje feministyczne i lewicowe spowodowały zmianę roli kobiety, a rola Koscioła to tylko i wyłącznie obrona patriarchatu i dominującej roli mężczyzn.  Ciekawe co by na to powiedział chociażby św. Augustyn?

   Chciałbym jednak zwrócić uwagę na postać św. Hieronima - jednego z Doktorów Koscioła, wielkiego biblisty, a jednocześnie człowieka pełnego przywar typowych dla mężczyzn.  Pomimo swej wielkiej wiedzy człowieka momentami aroganckiego, kłótliwego, bardzo drażliwego na punkcie własnej osoby. Chwilami jego ego było większe niż jego uczoność. A jednocześnie był także wielkim ascetą. Niesłychanie bujna osobowość, tym bardziej ciekawy jest jego stosunek do kobiet. Zachowało się sporo jego listów adresowanych do kobiet które bardzo dobrze odnalazły się jako chrześcijanki i chciały poszerzać swoją wiedzę a także pogłębiać swoje życie duchowe. Dla tej grupy kobiet Hieronim stał się nauczycielem i przewodnikiem duchowym. Co bardziej istotne,  ten wielki erudyta traktował je jako równorzędne partnerki!!!

   W tym czasie powstawały pierwsze ascetyczne grupy kobiet dla których wartości chrześcijańskie stały się bardzo ważne. Nie istniało jeszcze zorganizowane życie zakonne, dlatego też spotykały się one w zaciszu domowym i tutaj poświęcały się lekturze Pisma św. oraz medytacjom. Jesteśmy w schyłkowym okresie istnienia Cesarstwa Rzymskiego.  Niedawno minęło pół wieku od momentu gdy chrześcijaństwo uzyskało status pełnoprawnego wyznania.  Na skutek różnego typu wstrząsów doktrynalnych Kościół staje wobec potrzeby wypracowania doktryny.
   Taka to atmosfera towarzyszy przybyciu św. Hieronima  do Rzymu. Jest on już uznanym i cieszącym się szacunkiem biblistą. Został on zaproszony do Rzymu przez papieża Damazego z okazji synodu który odbył się w Rzymie w r. 382. Wtedy też doszło do pierwszego spotkania z rzymskimi arystokratkami prowadzącymi życie ascetyczne i szukającymi kierownictwa duchowego.

Oddajmy jednak głos św. Hieronimowi który kilkadziesiąt lat później w liście będącym epitafium po śmierci inicjatorki spotkania z grupą rzymskich arystokratek - Marceli, tak opisał w 412 roku historię tej niezwykłej duchowej przyjaźni:

                                                      List CXXVII

             DO DZIEWICY PRYNCYPII, CZYLI EPITAFIUM WDOWY MARCELI

     1.  Często i gorąco prosisz, dziewico Chrystusowa, Pryncypio, abym utrwalił na piśmie pamięć świętej niewiasty Marceli i opisał dobro, któregośmy długo zażywali, aby także inni poznali je i naśladowali. Przykro mi, że mnie zachęcasz, chociaż ja sam do tego dążę, i uważasz, że należy mnie o to prosić, chociaż ja nawet tobie nie ustępuje w jej umiłowaniu. Zresztą przez rozpamiętywanie tak wielkich cnót o wiele więcej zyskam niż udzielę dobrodziejstw. Dotychczas nie pisałem i przez dwa lata straciłem na milczeniu nie przez opieszałość, jak źle sądzisz, ale z powodu niewiarygodnego smutku, jaki przytłoczył moje serce, tak że uznałem za lepsze na razie milczeć niż w pochwałach powiedzieć coś, co nie byłoby jej godne. Do Marceli twojej, a także mojej, a właściwie mówiąc naszej, znanej ozdoby wszystkich świętych i samego Rzymu, nie będę sławił według przepisów retorów przypominając świetny ród, szlachectwo wysokiej krwi i szereg przodków, wśród których byli konsulowie i prefekci pretorianów. Niczego u niej nie będę chwalił poza tym, co jest jej właściwe, a tym szlachetniejsze, że wzgardziwszy dostatkami i szlachectwem stała się szlachetniejszą przez ubóstwo i pokorę.

     2. Osierocona już przez śmierć ojca i męża również straciła w sześć miesięcy po ślubie. Cerealis, którego imię sławne jest wśród mężów konsularnych, z wielkimi zabiegami starał się o nią z powodu jej wieku i starożytności rodu, a także wybitnej urody - co zwykle najbardziej się mężczyznom podoba - oraz powściągliwości obyczajów. Człowiek ten w podeszłym wieku obiecywał swe bogactwa i chciał je przekazać jej w darze nie jak żonie, lecz jak córce, a matka Albina chętnie się godziła na tak świetną opiekę dla wdowiego domu. Ona wtedy odpowiedziała: "Gdybym chciała wyjść za mąż, a nie pragnęła poświęcić się dozgonnej czystości, to szukałabym z pewnością małżonka, a nie dziedzictwa". A gdy on zauważył, że i starcy mogą żyć długo i młodzieńcy prędko umrzeć, odparła uprzejmie: "Wprawdzie młodzieniec może prędko umrzeć, ale starzec długo żyć nie może". Taką odpowiedzią odrzucony stanowił on przykład dla innych, aby postradali nadzieję na małżeństwo z nią.
     Czytamy w Ewangelii według Łukasza: "I była Anna prorokini, córka Fanuela, z pokolenia Aser. Ta była już podeszła w latach, a z mężem swym żyła lat siedem od panieństwa swego. I będąc wdową do lat osiemdziesięciu czterech, nie opuszczała świątyni, służąc Bogu dniem i nocą, w postach i modlitwach (Łk 2,36-37). I nic dziwnego, że zasłużyła sobie na oglądanie Zbawiciela, którego szukała z tak wielkim wysiłkiem. Porównajmy siedem lat z siedmiu miesiącami; tamta spodziewała się Chrystusa, ta Go posiadała; tamta wyznała wiarę w narodzonego, ta w ukrzyżowanego' tamta nie zaparła się maleńkiego, ta cieszyła się chwałą męża królującego. Nie robię wśród świętych niewiast żadnej różnicy, jak niektórzy spośród mężów świętych i książąt Kościoła zwykle nierozsądnie postępują, ale do tego zmierzam, żeby stwierdzić, iż ci, którzy jeden podejmują trud, jedną osiągają nagrodę.

     3. Trudno jest żyjąc w przeklętym państwie i w mieście, które było niegdyś miastem narodu świata i siedliskiem występków - bo wszystko szlachetne poniżali, a to, co czyste i prawe, plamili - nie ściągnąć na siebie jakiejś fałszywej plotki. Dlatego, że jest to rzecz bardzo trudna i prawie niemożliwa. Prorok życzy sobie tego raczej, niż przedsiębierze mówiąc: "Błogosławieni niepokalani w drodze, którzy chodzą w Zakonie Pańskim" - (Ps 118,1) - niepokalani w drodze tego życia nazywając tych, których nie splamiła żadna hańbiąca pogłoska, którzy nie znieśli potwarzy na bliźnich swoich - por. Ps 14,3. O nich Zbawiciel mówi w Ewangelii: "Bądź życzliwy - czyli - zgódź się z przeciwnikiem twoim, pókiś z nim w drodze" - por. Mt 5,25. Któż kiedykolwiek usłyszał o tej niewieście coś nieprzyjemnego, w co by mógł uwierzyć? A jeżeli uwierzył, czy tym samym raczej siebie samego nie potępiał przez swą złośliwość i chęć zniesławienia/ Ona pierwsza zawstydziła pogaństwo swoim przykładem pokazując wszystkim, jakie powinno być chrześcijańskie wdowieństwo, które przyrzekła w sumieniu i odzieniem podkreślała. Inne bowiem zwykle malują usta czerwoną szminką, świecą jedwabnymi szatami, błyszczą klejnotami, noszą złote naszyjniki i w przekłutych uszach wieszają bardzo cenne ziarna Morza Czerwonego, pachną piżmem, małżonków opłakują ciesząc się raczej, że wreszcie pozbyły się ich panowania, a szukają innych nie po to, aby im według wyroku Bożego służyć  - por. Rdz 3,16, ale aby im rozkazywać. Dlatego też wybierają nawet ubogich, byleby tylko wyglądało, że mają mężów; a oni muszą cierpliwie znosić rywalów, gdyby bowiem szemrali, prędko zostaliby porzuceni. Nasza wdowa takich używała szat, aby chronić się przed zimnem, a nie odsłaniać ciało, gardziła złotem, tak że nawet sygnetu nie nosiła, i oddawała je raczej na pożywienie dla ubogich, a nie chowała w sakwach. Nigdy bez matki, ani bez świadków nie widywała żadnego z duchownych i mnichów, a to było niekiedy konieczne w wielkim domu. Zawsze miała obok siebie dziewice i wdowy, a nawet poważne niewiasty, wiedząc, że ze swawoli dziewcząt sądzi się często o obyczajach pań i że jaka jest która z nich, w takim lubi przebywać towarzystwie.

     4. Miała niewiarygodny zapał do studiowania pism Bożych i zawsze śpiewała " "W sercu moim skryłam słowa twoje, abym nie grzeszyła tobie" - por. Ps 118,11; i to o mężu doskonałym: "W Zakonie Pańskim wola jego i nad Zakonem jego rozmyśla we dnie i w nocy" - Ps 1,2 rozumiejąc, że rozmyślanie nad Zakonem nie polega na wyjaśnianiu tego, co jest napisane, jak sądzą żydowscy faryzeusze, ale na wykonywaniu, według tych słów Apostoła: "Czy jecie, czy pijecie, czy co innego czynicie, wszystko na chwałę Bożą czyńcie" - 1 Kor 10,31; i według Proroka: "Przez przykazania twoje mądrym się stałem" - Ps 118,104, aby po wypełnieniu przykazań wiedziała, że zasługuje na zrozumienie Pism. I gdzie indziej czytamy: "ponieważ począł był Jezus czynić i nauczać" - por. Dz. Ap. 1,1. Rumieni się bowiem człowiek, choćby miał wspaniałą wiedzę, jeśli go gani własne sumienie, i na próżno głosi ubóstwo i zaleca jałmużny ten, kto pyszni się krezusowymi bogactwami i okryty tanim płaszczem walczy z molami szat jedwabnych. Ona zachowywała umiarkowane posty, wstrzemięźliwość od mięsa i znała raczej zapach wina niż jego smak, używając je ze względu na żołądek i częste niedomagania. Rzadko wychodziła na widok publiczny, a najbardziej unikała domów matron szlacheckiego pochodzenia, aby nie musiała widzieć tego, czym wzgardziła. W tajemnicy modliła się w bazylikach Apostołów i męczenników oraz w tych, w których nie było natłoku ludzkiego. Matce do tego stopnia była posłuszna że często postępowała wbrew swojej woli. Gdy tamta nie dbając o swą córkę, a nie mając synów ani wnuków chciała oddać wszystko dzieciom brata, ona, chociaż wybierała ubogich, jednak nie umiała się sprzeciwiać matce; naszyjniki i wszystkie sprzęty ustąpiła bogatym, jako rzeczy, które mają zginąć i wolała raczej utracić pieniądze niż zasmucić serce matki. 


wtorek, 3 marca 2015

Z myśli Ojców

     Niechętnie sięga się dzisiaj do przeszłości. Może czasem odnieść wrażenie, że pamięć historyczna wręcz uwiera, przeszkadza wręcz w życiu. Pewnie dlatego że czasem potrafi bardzo boleśnie powiedzieć - stój, zatrzymaj się, zastanów się. W dodatku przeszłość jest momentami taka pompatyczna, a jednocześnie utrudzona, zmusza do szukania dobrych rozwiązań, w dodatku nakłada na nas różnego rodzaju ograniczenia i zobowiązania.
      Nic więc dziwnego że tak chętnie odrzuca się pamięć o judeochrześcijańskich korzeniach Europy. Dzisiejsi włodarze chcą budować nowe społeczeństwo, nowoczesne społeczeństwo i bagaż historyczny w tym momencie nieco uwiera. Z podobną sytuacją mamy także do czynienia w Kościele. Tradycję albo odrzuca się, albo wybiera się z niej to, co jest w danym momencie wygodne.
Dla tych, którzy w imię postępu chcą dokonać "rewolucji" w Kościele, zanegowanie a nawet ośmieszenie Tradycji, jako niepasującej do dzisiejszego świata jest wręcz niezbędne. Natomiast o tym, czego nie da się całkowicie odrzucić najlepiej w ogóle nie wspominać.

      A przecież w dokumentach Vaticanum II zostało wyraźnie stwierdzone:
     "Tradycja święta i Pismo Święte ściśle się z sobą łączą i komunikują..., wypływając z tego samego źródła Bożego, zrastają się jakoś w jedno i zdążają do tego samego celu" - Dei Verbum 9.

    
Tyle tytułem wstępu. Chciałbym w tym wątku przytoczyć kilka  wyjątków z pism Ojców . Po to, aby przypomnieć iż to co w chwili obecnej uczy Kościół, nie jest wymysłem papieża czy też biskupów. Jest to nauka która ma swoje źródło zarówno w Piśmie jak i nauczaniu Ojców Kościoła.

Dzisiaj fragment z pism Klemensa Aleksandryjskiego, subtelnego intelektualisty, filozofa który jednak nie znalazł w niej odpowiedzi na podstawowe pytania. Poszukiwania odpowiedzi na te pytania doprowadziły go do chrześcijaństwa. Znał więc bardzo dobrze zagrożenia płynące ze zbytniej wiary w własny rozum.

 "Kto śledzi tylko pozór prawdy, ten fałszuje ten kierunek swej woli poznawczej. Natomiast gdy ktoś otrzyma pewne zarzewie od jakiegoś obiektu i troskliwie przechowywać je będzie w duszy poprzez tęsknotę i uczenie się, ten wszystko wprawi w ruch, aby tylko zdobyć rzetelne poznanie... Pojęcie Boga bowiem nie jest jednoznaczne, lecz ma dziesiątki tysięcy aspektów. I wielka zachodzi różnica, czy szukamy samego Boga, czy rzeczy, które są tylko właściwościami boskimi.... Mnie osobiście wystarcza stwierdzić, że Pan wszechrzeczy jest Bogiem; twierdzę w sposób bezapelacyjny, że to "Pan wszechrzeczy", i nic nie pozostaje poza Nim oraz nic nie jest odrzucone. Dwie są postacie prawdy: słowa i czyny. Jedni mówią tylko o słowach. To są ci, którzy zajmują się tylko pięknem wymowy... Należy zatem dbać nie o sposób wyrażania myśli, lecz o treść wypowiedzi. Natomiast tym, którzy dbają tylko o sposób wyrażania myśli, o poznanie zaś nie zabiegają, Słowo Boże nie bywa powierzane. Bo przecież i kruki naśladują głosy ludzi nie mając żadnego zrozumienia dla treści ich mowy. Zrozumienie pojęciowe stoi w bezpośrednim związku z wiarą". -
Klemens Aleksandryjski - "Kobierce" w-wa 1994 t. 2, s. 204

     Bez wiary i łączności z Kościołem interpretacja Ewangelii jest ułomna. Jesteśmy wtedy jak te kruki przywołane przez Klemensa. Pozostaje tylko upajanie się pięknem wymowy, natomiast nie ma w nich treści.  Niestety, dzisiejszy świat jest w dużej mierze oparty na sztuczkach pijarowskich, na dobrze wypracowanych schematach sztuczek socjotechnicznych. Ich celem jest pokazanie jak bardzo Kosciół myli się, jak bardzo niespójne jest jego nauczanie i jak boleśnie odbiega od wyników prezentowanych przez współczesną naukę.

     Ale dzięki temu jest szansa na to, co niezwykle trafnie opisał Orygenes:

      "Gdyby nauka kościelna była prosta, gdyby nie otaczały jej żadne twierdzenia pochodzące z nauk heretyckich, wiara nasza nie mogłaby się ukazać tak jasno i w sposób tak wypróbowany. Naukę katolicką jednak otaczają ataki jej wrogów - po to, aby wiara nasza nie gnuśniała w bezczynności, lecz żeby się oczyszczała dzięki ćwiczeniom. Dlatego też Apostoł mówił: ' Muszą być i rozdarcia, aby się okazało, którzy są wypróbowani wśród wa" - 1 Kor 11,9... Któż by wiedział, że światłość jest dobra, gdyby nie znał nocnych ciemności? Któż by doceniał słodycz miodu, gdyby nie skosztował czegoś gorzkiego?" - Homilie o Księdze Liczb 9,1

      Zadziwiające, jak bardzo aktualnie brzmią te słowa napisane 1700 lat temu. Rozdarcia w Kościele istnieją od samego początku. Każda epoka ma swojego Bartosia czy też Obirka, chciałoby się powiedzieć. I tylko od nas zależy czy pociągnie nas złudna atrakcyjność nauk głoszonych przez "postępowych" teologów, czy też skorzystamy z tej możliwości aby nie gnuśnieć i poznawać wiarę dzięki ćwiczeniom do których nawołuje wielki Aleksandryjczyk.

      Do każdego bowiem stosują się słowa jakimi zwrócił się św. Paweł do Tymoteusza:
"...byś wsparty nimi toczył dobrą walkę, mając wiarę i dobre sumienie. Niektórzy odrzuciwszy je ulegli rozbiciu w wierze; do nich należy Hymenajos i Aleksander, których przekazałem szatanowi, ażeby oduczyli się bluźnić" - 1 Tym 1,18-20.
      Zmieniają się tylko imienia, na samym początku istnienia Kościoła byli to Hymenajos i Aleksander, potem byli następni i tak przez 2000 lat. Ciągle pojawiają się nowi i swoimi teoriami zwodzą wiernych. Dlatego też warto sięgać zarówno do Pisma jak o do Tradycji aby nie ulegać nauczaniu fałszywych proroków.
     
      Różnego rodzaju kontrowersje i próby interpretowania Ewangelii zgodnie z własnymi poglądami nie są wynalazkiem naszych czasów, ale istniały od samego początku istnienia Kościoła.Jeszcze żyje ostatni apostoł Jan, a już w wśród członków pierwszych gmin chrześcijańskich powstają rozłamy.
Jednym ze świadków tego typu zachowań jest Św. Ignacy Antiocheński, którego męczeńska śmierć w Rzymie jest datowana na ok. 107 rok. Jak niewiele czasu upłynęło od Zmartwychwstania, a jak szybko ludzkie emocje dały o sobie znać.
      Oto biskup Ignacy, prowadzony przez żołnierzy z Antiochii do Rzymu, gdzie spotka go męczeńska śmierć, znajduje jeszcze po drodze czas aby pisać listy do wspólnot chrześcijańskich jakie napotyka na swojej drodze i ingerować w szerzące się tam konflikty.
      Nie będę tutaj wnikał w istotę tych konfliktów,chciałbym tylko przytoczyć kilka fragmentów z jednego z jego listów, a mianowicie z Listu do Filadelfian. Zwraca się do nich w ten sposób:

Zaklinam was, abyście niczego nie czynili w duchu kłótni, lecz według nauki Chrystusowej. Słyszałem, jak niektórzy mówią: <Jeśli nie znajdę tego w archiwach, czy w Ewangelii, nie uwierzę>... Dla mnie archiwum jest Jezus Chrystus, archiwami nienaruszalnymi - to Jego krzyż, Jego śmierć i Zmartwychwstanie".

Kogo ma na myśli Ignacy, zwracając się do mieszkańców Filadelfii? Adresaci tych słów są wymienieni w innym miejscu listu:

Znaleźli się tacy, co chcieli mnie zwieść na sposób ludzki, nie można jednak zwieść Ducha, który jest od Boga".

Zwieść na sposób ludzki. Już wtedy próbowano więc znaleźć sobie furtki i tłumaczyć Objawienie na sposób ludzki. Już wtedy Ignacy był przekonany, że jedynym sposobem usunięcia tych podziałów będzie zachęta, a właściwie napomnienie Filadelfian, do szukania dróg pogodzenia się i dojścia do jedności kościelnej. A jesteśmy - uwaga niecałe 100 lat po narodzeniu Chrystusa!.
Według Ignacego, ostoją tej jedności jest tamtejsza hierarchia, stąd już na początku swego listu, wezwał adresatów słowami:

Jesteście radością moją wieczną i trwałą, zwłaszcza jeśli wszyscy pozostajecie w jedności z biskupem, jego kapłanami i diakonami, wyznaczonymi po myśli Jezusa Chrystusa".

Akcent w tej wypowiedzi pada wprawdzie na radość, jaką Ignacy posiada, jednak tylko wówczas, o ile adresaci trwają w jedności ze swoja hierarchią. Na tym właśnie polega ideał kościelnej wspólnoty. Do tej myśli powraca także w dalszej części swojego listu, podkreślają wiodącą rolę biskupa:

Nie czyńcie nic bez biskupa,... kochajcie jedność, unikajcie podziałów"

Także i wtedy istnieli bowiem zwolennicy "umysłu wyzwolonego" którzy interpretując Objawienie na sposób ludzki wprowadzali podziały w obrębie wspólnoty. Tam są bowiem odstępstwa i herezje, gdzie nie ma podporządkowania. Tam gdzie ono jest następuje zespolenie tego, co dotyczy zasad wiary, z tym co odnosi się do hierarchii. Tak bowiem ma wyglądać ideał wspólnoty zdaniem biskupa Ignacego - męczennika za wiarę:

Starajcie się zatem uczestniczyć w jednej Eucharystii. Jedno bowiem jest Ciało Pana naszego Jezusa Chrystusa i jeden kielich, by nas zjednoczyć z Krwią Jego, jeden ołtarz, jak też jeden biskup razem z kapłanami i diakonami, współsługami moimi".

Warto sięgać więc do tych dawnych tekstów, aby zrozumieć że od samego początku kwestia jedności, jedynego gwaranta zachowania depozytu wiary, była tak ważna dla Kościoła. Nie ma bowiem jedności, wbrew hierarchii, wbrew nauczaniu Kościoła. I warto pamiętać o tym zdaniu Ignacego:

Gdzie jest podział i gniew, tam Bóg nie mieszka

Cytaty z listu Ignacego z Antiochii "Do Kościoła w Filadelfii" pochodzą z: Pisma Starochrzescijańskich Pisarzy, t 45 - "Ojcowie Apostolscy" W-wa 1990, s.84-88.
      Nieustannie zastanawia mnie jedna kwestia. Uznawanie za nieprawdziwy lub tez mylnie interpretowany pogląd iz nauczanie Kościoła jest niezmienne. Przywoływane sa przy tym jako przykłady: kwestia szczepionek, transplantacji, itp. jednym słowem kwestii które nie mają nic wspólnego z tym co określa się jako depozyt wiary, a są to jedynie sądy roztropnościowe.
Nauczanie Kościoła jest niezmienne w zakresie tego właśnie co jest związane z depozytem wiary.
Mówił już o tym św. Atanazy w IV wieku:

      "Weźmy jednak pod uwagę jeszcze dawną tradycję, naukę i wiarę Kościoła powszechnego, którą dał Pan, którą głosili apostołowie i którą zachowali nasi przodkowie. Na niej opiera się Kościół, a kto by ją odrzucił, nie może być, ani nazywać się chrześcijaninem" - List pierwszy do Serapiona 27 - w: św. Atanazy, Listy do Serapiona. Krakow 1996, s. 101.

Tymczasem można spotkać wielu katolików którzy twierdzą: "Jestem katolikiem, ale..." i w tym miejscu szuka się wszelkich punktów zaczepienia aby z nauczania Kościoła przyjąć tylko to co jest zgodne z moimi poglądami. Ma to miejsce choćby właśnie wtedy gdy próbuje się udowodnić iż nauczanie Kościoła jest zmienne. Tymczasem są prawdy które są niezmienne i które właśnie dlatego określa się dogmatami lub tez prawdami dogmatycznymi które nie podlegają zmianie, zmianie podlega najwyżej sposób ich wyrażania.

      Bardzo dobrze ujął to ks. Kowalczyk:

Po co jednak w ogóle ogłoszono ten i inne dogmaty? Można by odpowiedzieć krótko: dla dobra Kościoła i każdego wierzącego. Ale zacznijmy od początku. W Ewangelii św. Jana znajdujemy takie oto słowa Jezusa: "Jeszcze wiele mam wam do powiedzenia, ale teraz [jeszcze] znieść nie możecie. Gdy zaś przyjdzie On, Duch Prawdy, doprowadzi was do całej prawdy" (16,12-13). W innym miejscu Jezus zwraca się do Piotra z następującą obietnicą: "Ty jesteś Piotr, [czyli skała], i na tej skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą" (Mt 16,18). A zatem Jezus powołał Kościół, ale zapewnił mu asystencję Ducha Świętego, która jest gwarantem jego nieomylności. Ta nieomylność nie oznacza jednak, że wszystko, co mówią ludzie Kościoła, z papieżem włącznie, jest zawsze prawdziwe. Chodzi o to, że Kościół jako całość nie pobłądzi w tym, co jest istotne z punktu widzenia nauki o zbawieniu człowieka. W pewnych kluczowych sytuacjach Kościół odwołuje się do obietnicy Jezusa i rozwiewa wątpliwości, ogłaszając jakiś dogmat. Kiedy na przykład głoszono różne koncepcje dotyczące Jezusa, Kościół w pewnym momencie rozważył tę kwestię i odrzucił opinie fałszywe, potwierdzając, że Jezus jest prawdziwym Bogiem i prawdziwym człowiekiem (dogmatyczne sformułowanie wyrażające te prawdę mówi o jednej osobie i dwóch naturach Jezusa). Gdyby Kościół nie mógł czegoś takiego uczynić, to okazałoby się, że wierni zdani są na ciągłe wątpliwości w sprawie najistotniejszej, bo dotyczącej samego Chrystusa. Jezus, zakładając swój Kościół, nie zakpił sobie z ludzi, wystawiając ich na nieustanną niepewność wiary, choć - z drugiej strony - nie oznacza to, że określił wszystko z góry i w sposób jednoznaczny.

www.opoka.org.pl/biblioteka/K/katecheta/0203E_09.html

      No cóż, jeżeli czasem kpi się się jeżeli chodzi o kwestie asystencji Ducha Świętego, to oznacza to że trzeba się bardzo poważnie zastanowić, co tak naprawdę oznacza pojęcie katolik i jakie zobowiązania niesie ze sobą. Prawdy zawarte w Piśmie Św. i głoszone przez Kościół tworzą całość. Dlatego nie da się wybrać spośród nich kilku, a inne odrzucić, bo w ten sposób mniej lub bardziej świadomie można odrzucić coś, co stanowi trzon, istotę naszej wiary. Greckie określenie katholikos oznacza powszechny. Jeśli zatem ktoś, w imię własnej indywidualności rezygnuje z danej prawdy wiary, jak może nazwać siebie katholikos nie przyjmując powszechnego w Kościele rozumienia tej prawdy? Rzecz sama w sobie sprzeczna.

Tak jak niezmienne jest nauczenie Kościoła zawarte w Credo, tak samo niezmienne jest nauczanie związane z godnością człowieka, a więc w kwestiach dotyczących aborcji, eutanazji czy też tego co określa się jako "małżeństwo" homoseksualne, gdyż tak jak przypomniał to kard. Dziwisz w homilii wygłoszonej podczas uroczystości Bożego Ciała:


"Kościół przypomina człowiekowi o jego godności i powołaniu, o wartości życia, o nadrzędności prawa Bożego nad prawem stanowionym przez prawodawcze instytucje. - Kościół nigdy nie zrezygnuje z tej misji, bo inaczej sprzeniewierzyłby się swojemu założycielowi - Jezusowi Chrystusowi."
- to także jest niezmienne jeżeli chodzi o nauczanie Kościoła zgodnie z sformułowaniem:

"Istnieje wolność sumienia, ale nie wolność kształtowania sumienia".

Myślę, że warto jednak pamiętać o tym co jest niezmienne w nauczaniu Kościoła a tym co podlega zmianie gdyż nie jest związane z depozytem wiary.