niedziela, 8 marca 2015

Św. Hieronim - List 127 - Epitafium wdowy Marceli


    Nieustannie przez tzw mainstreamowe media przewija się temat stosunku Kościoła do kobiet, wystarczy zresztą przejrzeć co na ten temat można znaleźć na internecie. Czytając niektóre wypowiedzi można odnieść wrażenie że cudem jest to, że kobiety do tej pory istnieją, gdyż idee fixe chrześcijaństwa to zniszczenie kobiet, ewentualnie sprowadzenie ich do kategorii stworzeń o których tak naprawdę nie wiadomo czy można je zaliczyć do gatunku ludzkiego. Takimi to odkryciami jesteśmy nieustannie karmieni przez tzw. postępowe media oraz środowiska lewicowo-feministyczne.

   Czy tak było naprawdę? czy też może właśnie to Kościół po raz pierwszy  zmienił dotychczasowy sposób widzenia roli kobiety w społeczeństwie oraz jej pozycję?
   To właśnie nie kto inny jak św. Augustyn bardzo wyraźnie mówi o tym, że płeć to jedynie materialna substancja ludzkiego ciała, że tak naprawdę mężczyzna i kobieta różnią się jedynie ciałem - "O państwie Bożym" - ks. XXIV,22. Natomiast kobieta tak samo jak i mężczyzna jest "imago Dei" - Rdz 1,27.  Dzięki temu obraz Boga znajduje się w duszy, takiej samej dla mężczyzny jak i kobiety. To, co najważniejsze dla człowieka czyli dusza  nie ma rozróżnienia płciowego.

     "Jeśli więc odnawiamy się "duchem umysłu naszego" , jeżeli nowy człowiek odnawia się ku "poznaniu Boga na wzór tego, który go stworzył, to nie ulega wątpliwości, że człowiek jest obrazem Boga, który go stworzył  nie według ciała, czy jakiejś części duszy, ale jedynie według rozumnej duszy, mogącej być siedliskiem poznania Boga" -  św. Augustyn - O Trójcy Świętej,  Znak, Kraków 1996, s. 365.

   Takie podejście do kobiety było wręcz rewolucyjnym novum, szkoda że o tym nie pamięta się, twierdząc że  tak naprawdę dopiero organizacje feministyczne i lewicowe spowodowały zmianę roli kobiety, a rola Koscioła to tylko i wyłącznie obrona patriarchatu i dominującej roli mężczyzn.  Ciekawe co by na to powiedział chociażby św. Augustyn?

   Chciałbym jednak zwrócić uwagę na postać św. Hieronima - jednego z Doktorów Koscioła, wielkiego biblisty, a jednocześnie człowieka pełnego przywar typowych dla mężczyzn.  Pomimo swej wielkiej wiedzy człowieka momentami aroganckiego, kłótliwego, bardzo drażliwego na punkcie własnej osoby. Chwilami jego ego było większe niż jego uczoność. A jednocześnie był także wielkim ascetą. Niesłychanie bujna osobowość, tym bardziej ciekawy jest jego stosunek do kobiet. Zachowało się sporo jego listów adresowanych do kobiet które bardzo dobrze odnalazły się jako chrześcijanki i chciały poszerzać swoją wiedzę a także pogłębiać swoje życie duchowe. Dla tej grupy kobiet Hieronim stał się nauczycielem i przewodnikiem duchowym. Co bardziej istotne,  ten wielki erudyta traktował je jako równorzędne partnerki!!!

   W tym czasie powstawały pierwsze ascetyczne grupy kobiet dla których wartości chrześcijańskie stały się bardzo ważne. Nie istniało jeszcze zorganizowane życie zakonne, dlatego też spotykały się one w zaciszu domowym i tutaj poświęcały się lekturze Pisma św. oraz medytacjom. Jesteśmy w schyłkowym okresie istnienia Cesarstwa Rzymskiego.  Niedawno minęło pół wieku od momentu gdy chrześcijaństwo uzyskało status pełnoprawnego wyznania.  Na skutek różnego typu wstrząsów doktrynalnych Kościół staje wobec potrzeby wypracowania doktryny.
   Taka to atmosfera towarzyszy przybyciu św. Hieronima  do Rzymu. Jest on już uznanym i cieszącym się szacunkiem biblistą. Został on zaproszony do Rzymu przez papieża Damazego z okazji synodu który odbył się w Rzymie w r. 382. Wtedy też doszło do pierwszego spotkania z rzymskimi arystokratkami prowadzącymi życie ascetyczne i szukającymi kierownictwa duchowego.

Oddajmy jednak głos św. Hieronimowi który kilkadziesiąt lat później w liście będącym epitafium po śmierci inicjatorki spotkania z grupą rzymskich arystokratek - Marceli, tak opisał w 412 roku historię tej niezwykłej duchowej przyjaźni:

                                                      List CXXVII

             DO DZIEWICY PRYNCYPII, CZYLI EPITAFIUM WDOWY MARCELI

     1.  Często i gorąco prosisz, dziewico Chrystusowa, Pryncypio, abym utrwalił na piśmie pamięć świętej niewiasty Marceli i opisał dobro, któregośmy długo zażywali, aby także inni poznali je i naśladowali. Przykro mi, że mnie zachęcasz, chociaż ja sam do tego dążę, i uważasz, że należy mnie o to prosić, chociaż ja nawet tobie nie ustępuje w jej umiłowaniu. Zresztą przez rozpamiętywanie tak wielkich cnót o wiele więcej zyskam niż udzielę dobrodziejstw. Dotychczas nie pisałem i przez dwa lata straciłem na milczeniu nie przez opieszałość, jak źle sądzisz, ale z powodu niewiarygodnego smutku, jaki przytłoczył moje serce, tak że uznałem za lepsze na razie milczeć niż w pochwałach powiedzieć coś, co nie byłoby jej godne. Do Marceli twojej, a także mojej, a właściwie mówiąc naszej, znanej ozdoby wszystkich świętych i samego Rzymu, nie będę sławił według przepisów retorów przypominając świetny ród, szlachectwo wysokiej krwi i szereg przodków, wśród których byli konsulowie i prefekci pretorianów. Niczego u niej nie będę chwalił poza tym, co jest jej właściwe, a tym szlachetniejsze, że wzgardziwszy dostatkami i szlachectwem stała się szlachetniejszą przez ubóstwo i pokorę.

     2. Osierocona już przez śmierć ojca i męża również straciła w sześć miesięcy po ślubie. Cerealis, którego imię sławne jest wśród mężów konsularnych, z wielkimi zabiegami starał się o nią z powodu jej wieku i starożytności rodu, a także wybitnej urody - co zwykle najbardziej się mężczyznom podoba - oraz powściągliwości obyczajów. Człowiek ten w podeszłym wieku obiecywał swe bogactwa i chciał je przekazać jej w darze nie jak żonie, lecz jak córce, a matka Albina chętnie się godziła na tak świetną opiekę dla wdowiego domu. Ona wtedy odpowiedziała: "Gdybym chciała wyjść za mąż, a nie pragnęła poświęcić się dozgonnej czystości, to szukałabym z pewnością małżonka, a nie dziedzictwa". A gdy on zauważył, że i starcy mogą żyć długo i młodzieńcy prędko umrzeć, odparła uprzejmie: "Wprawdzie młodzieniec może prędko umrzeć, ale starzec długo żyć nie może". Taką odpowiedzią odrzucony stanowił on przykład dla innych, aby postradali nadzieję na małżeństwo z nią.
     Czytamy w Ewangelii według Łukasza: "I była Anna prorokini, córka Fanuela, z pokolenia Aser. Ta była już podeszła w latach, a z mężem swym żyła lat siedem od panieństwa swego. I będąc wdową do lat osiemdziesięciu czterech, nie opuszczała świątyni, służąc Bogu dniem i nocą, w postach i modlitwach (Łk 2,36-37). I nic dziwnego, że zasłużyła sobie na oglądanie Zbawiciela, którego szukała z tak wielkim wysiłkiem. Porównajmy siedem lat z siedmiu miesiącami; tamta spodziewała się Chrystusa, ta Go posiadała; tamta wyznała wiarę w narodzonego, ta w ukrzyżowanego' tamta nie zaparła się maleńkiego, ta cieszyła się chwałą męża królującego. Nie robię wśród świętych niewiast żadnej różnicy, jak niektórzy spośród mężów świętych i książąt Kościoła zwykle nierozsądnie postępują, ale do tego zmierzam, żeby stwierdzić, iż ci, którzy jeden podejmują trud, jedną osiągają nagrodę.

     3. Trudno jest żyjąc w przeklętym państwie i w mieście, które było niegdyś miastem narodu świata i siedliskiem występków - bo wszystko szlachetne poniżali, a to, co czyste i prawe, plamili - nie ściągnąć na siebie jakiejś fałszywej plotki. Dlatego, że jest to rzecz bardzo trudna i prawie niemożliwa. Prorok życzy sobie tego raczej, niż przedsiębierze mówiąc: "Błogosławieni niepokalani w drodze, którzy chodzą w Zakonie Pańskim" - (Ps 118,1) - niepokalani w drodze tego życia nazywając tych, których nie splamiła żadna hańbiąca pogłoska, którzy nie znieśli potwarzy na bliźnich swoich - por. Ps 14,3. O nich Zbawiciel mówi w Ewangelii: "Bądź życzliwy - czyli - zgódź się z przeciwnikiem twoim, pókiś z nim w drodze" - por. Mt 5,25. Któż kiedykolwiek usłyszał o tej niewieście coś nieprzyjemnego, w co by mógł uwierzyć? A jeżeli uwierzył, czy tym samym raczej siebie samego nie potępiał przez swą złośliwość i chęć zniesławienia/ Ona pierwsza zawstydziła pogaństwo swoim przykładem pokazując wszystkim, jakie powinno być chrześcijańskie wdowieństwo, które przyrzekła w sumieniu i odzieniem podkreślała. Inne bowiem zwykle malują usta czerwoną szminką, świecą jedwabnymi szatami, błyszczą klejnotami, noszą złote naszyjniki i w przekłutych uszach wieszają bardzo cenne ziarna Morza Czerwonego, pachną piżmem, małżonków opłakują ciesząc się raczej, że wreszcie pozbyły się ich panowania, a szukają innych nie po to, aby im według wyroku Bożego służyć  - por. Rdz 3,16, ale aby im rozkazywać. Dlatego też wybierają nawet ubogich, byleby tylko wyglądało, że mają mężów; a oni muszą cierpliwie znosić rywalów, gdyby bowiem szemrali, prędko zostaliby porzuceni. Nasza wdowa takich używała szat, aby chronić się przed zimnem, a nie odsłaniać ciało, gardziła złotem, tak że nawet sygnetu nie nosiła, i oddawała je raczej na pożywienie dla ubogich, a nie chowała w sakwach. Nigdy bez matki, ani bez świadków nie widywała żadnego z duchownych i mnichów, a to było niekiedy konieczne w wielkim domu. Zawsze miała obok siebie dziewice i wdowy, a nawet poważne niewiasty, wiedząc, że ze swawoli dziewcząt sądzi się często o obyczajach pań i że jaka jest która z nich, w takim lubi przebywać towarzystwie.

     4. Miała niewiarygodny zapał do studiowania pism Bożych i zawsze śpiewała " "W sercu moim skryłam słowa twoje, abym nie grzeszyła tobie" - por. Ps 118,11; i to o mężu doskonałym: "W Zakonie Pańskim wola jego i nad Zakonem jego rozmyśla we dnie i w nocy" - Ps 1,2 rozumiejąc, że rozmyślanie nad Zakonem nie polega na wyjaśnianiu tego, co jest napisane, jak sądzą żydowscy faryzeusze, ale na wykonywaniu, według tych słów Apostoła: "Czy jecie, czy pijecie, czy co innego czynicie, wszystko na chwałę Bożą czyńcie" - 1 Kor 10,31; i według Proroka: "Przez przykazania twoje mądrym się stałem" - Ps 118,104, aby po wypełnieniu przykazań wiedziała, że zasługuje na zrozumienie Pism. I gdzie indziej czytamy: "ponieważ począł był Jezus czynić i nauczać" - por. Dz. Ap. 1,1. Rumieni się bowiem człowiek, choćby miał wspaniałą wiedzę, jeśli go gani własne sumienie, i na próżno głosi ubóstwo i zaleca jałmużny ten, kto pyszni się krezusowymi bogactwami i okryty tanim płaszczem walczy z molami szat jedwabnych. Ona zachowywała umiarkowane posty, wstrzemięźliwość od mięsa i znała raczej zapach wina niż jego smak, używając je ze względu na żołądek i częste niedomagania. Rzadko wychodziła na widok publiczny, a najbardziej unikała domów matron szlacheckiego pochodzenia, aby nie musiała widzieć tego, czym wzgardziła. W tajemnicy modliła się w bazylikach Apostołów i męczenników oraz w tych, w których nie było natłoku ludzkiego. Matce do tego stopnia była posłuszna że często postępowała wbrew swojej woli. Gdy tamta nie dbając o swą córkę, a nie mając synów ani wnuków chciała oddać wszystko dzieciom brata, ona, chociaż wybierała ubogich, jednak nie umiała się sprzeciwiać matce; naszyjniki i wszystkie sprzęty ustąpiła bogatym, jako rzeczy, które mają zginąć i wolała raczej utracić pieniądze niż zasmucić serce matki. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz