czwartek, 31 października 2013

Synod w Whitby

    Monastycyzm celtycki  uformował się w znacznym oddaleniu od miejsc w których rozwijała się myśl teologiczna. Skutkiem tej izolacji było powstanie specyficznych zwyczajów dla kultury celtyckiej.Prędzej czy później musiało jednak dojść do spotkania mnichów ukształtowanych w ramach kultury celtyckiej z mnichami ukształtowanymi przez kulturę rzymską - można to tez określić jako kontakt kultury insularnej z kultura kontynentalną.
    Dlaczego tak podkreślam znaczenie mnichów? To właśnie głównie oni ukształtowali wspólnoty chrześcijańskie zarówno w Irlandii jak i na terenie Brytanii. Z kontynentu na Wyspy też docierali głównie mnisi. Pomimo że zarówno jedni jak i drudzy wywodzili się z podobnych środowisk to jednak dzieliło ich bardzo wiele. Główne różnice to kwestia tonsury, obrządku chrzcielnego, ale przede wszystkim kwestia ustalania daty Wielkanocy.
    Kościół rzymski po soborze nicejskim ustalił, iż Wielkanoc ma przypadać na pierwszą niedzielę po pełni księżyca i wiosennym zrównaniu dnia z nocą. Tak więc data Wielkanocy stała się datą ruchomą  i przesuwała się  między 22 marca a 25 kwietnia. Natomiast Celtowie nie znając nowego sposobu obliczania daty Wielkanocy ustalili datę zrównania wiosennego na 25 marca skutkiem czego  czasem data Wielkanocy pokrywała się z żydowską Paschą, co było powodem protestu dla zwolennikow rzymskiej tradycji.
   Konflikt na tym tle spowodował konieczność zwołania synodu, który miał wydać decyzją wiążąca dla wszystkich chrześcijan mieszkających na Wyspach. O przyczynach i szczegółach wydarzeń związanych z tym synodem mozna znaleźć obszerne informacje tutaj:

http://pl.wikipedia.org/wiki/Synod_w_Whitby

Ograniczę się tylko  do podstawowych informacji. Synod odbył sie w klasztorze w Whitby w 664 roku. Obradom przewodniczył król  Northumbrii - Oswiu. Stronę rzymską reprezentowali Wilfryd - opat z Ripon, diakon Jakub i Frank Agilbert, ktory przez pewien czas był biskupem Wessexu. Stronę celtycką reprezentowali Cedd, opat Colman z Lindisfarne i ksieni Hilda z Whitby.
Przebieg obrad tego synodu został opisany przez Bedę Wielebnego w jego "Historii kościelnej narodu angielskiego" i ten tekst chciałbym przytoczyć:

                                     
     III,25 [...] Poruszono więc tam zagadnienie Paschy i tonsury oraz innych spraw kościelnych. Zdecydowano, że ma się odbyć synod w klasztorze zwanym Strenaeshale, co oznacza zatoka Fari, na czele którego stała wówczas oddana Bogu ksieni Hild, i że ta sprawa powinna się wreszcie skończyć.
     Przybyli tam obaj królowie, tj. ojciec i syn, biskup, Kolman ze swymi duchownymi ze Szkocji, Agilberktus z kapłanami Agatonemi Wilfrydem. Jakub i Roman byli po ich stronie; ksieni Hild ze swoimi po stronie Szkotów; wśród nich był też wielebny biskup Cedd, dawno już wyświęcony przez Szkotów, o czym już wspomnieliśmy wyżej. Był on tez na tym synodzie czujnym tłumaczem obu stron.
     Jako pierwszy wygłosił wstępną mowę król Oswin oznajmiając, że ci, co jednemu Bogu służą, powinni trzymać się jednej reguły życia i nie różnić się w celebracji niebieskich sakramentów, albowiem wszyscy oczekujemy jednego królestwa w niebie. Trzeba zatem przeanalizować, która tradycja jest prawdziwsza i wszyscy powinni się jej trzymać. Polecił więc swemu biskupowi Kolmanowi, żeby zabrał głos na początek i wyjaśnił, jak jest ten obrządek, którego się on trzyma i skąd się wywodzi.
     Wówczas Kolman powiedział: "Paschę, którą mam zwyczaj obchodzić, otrzymałem od swoich przodków, którzy mnie biskupa tutaj posłali, a wiadomo, że wszyscy ojcowie nasi, Bogu mili mężowie, w ten sam sposób ją obchodzili. Jednakże żeby ktoś nie myślał, że należy to potępić i odrzucić, [stwierdzam], że jest to sposób, którego się trzymał błogosławiony Jan ewangelista, uczeń szczególnie umiłowany przez Pana, we wszystkich zarządzanych przez się Kościołach [...]". 
     Wówczas król polecił zabrać głos Wilfrydowi. Wilfryd zaczął w ten sposób: "Paschę, którą obchodzimy, widzieliśmy obchodzoną przez wszystkich w Rzymie, gdzie błogosławieni Piotr i Paweł żyli, nauczali, ponieśli śmierć męczeńską i zostali pogrzebani. Taką samą praktykę widzieliśmy u wszystkich w Italii i w Galii, któreśmy przewędrowali z zamiarem uczenia się i modlitwy. Dowiedzieliśmy się, że w jednym, a nie różnym czasie celebruje Afryka, Azja, Egipt, Grecja i cały świat, gdziekolwiek Kościół Chrystusa jest rozpowszechniony. Jedyny wyjątek stanowią tylko ci i poplecznicy ich uporu, tj. Piktowie i Bretończycy, a z nimi dwie najdalsze wyspy oceanu, i to nie całe, w głupim mozole walcząc z całym światem".
     Na te słowa odparł Kolnam: "Zdumiewające, że głupim chcecie nazwać nasz trud, a przecież idziemy w tym śladem takiego apostoła, który był godzien spocząć na piersi Chrystusowej; a cały świat wie, że żył on nadzwyczaj mądrze".
     Na to Wilfryd: "Niech nas Bóg broni, żebyśmy mieli oskarżać Jana o głupotę, kiedy wedle litery zachował przepisy Prawa Mojżeszowego, ponieważ Kościół trzymał się jeszcze w wielu wypadkach przepisów żydowskich, albowiem apostołowie nie mogli od razu zerwać z wszelkim zachowaniem Prawa ustanowionego przez Boga, tak jak ci, co przychodzili do wiary, koniecznie musieli odrzucić wizerunki bożyszcz, wynalezione przez demony, żeby nie dawać zgorszenia Żydom żyjącym wśród pogan".
     Przeciw tym wywodom wystąpił Kolman: "Czy Anatol, mąż świątobliwy i gorącymi pochwałami obsypany w przytoczonej "Historii Kościoła", wyrażał poglądy sprzeczne z Prawem i Ewangelią pisząc, że Paschę należy obchodzić od 14 do 20? Czy można uwierzyć, żeby najczcigodniejszy nasz ojciec Kolumba i jego następcy, mężowie przez Boga umiłowani, którzy w ten sposób obchodzili Paschę, myśleli i działali wbrew Pismu św.? Wśród nich było wielu takich, których świętości dały świadectwo znaki niebieskie i moc cudów zdziałanych przez nich. O ich świętości nie wątpię i bez ustanku naśladuję ich życie, obyczaje i postępowanie".
     Na to Wilfryd: "Nie przeczę, że Anatol był mężem świętym, uczonym i godnym wszelkiej chwały, ale co wy macie z nim wspólnego, skoro jego dekretów nie zachowujecie? [...] Natomiast o ojcu waszym Kolumbie i jego zwolennikach, których świętość, regułę i przykazania, niebieskimi znakami potwierdzone, wy jak powiadacie, naśladujecie, mógłbym tak odpowiedzieć: Wielu na sądzie mówić będzie do Pana, że w jego imieniu prorokowali, że wyrzucali czarty i wiele znaków dokonmywali, a Pan im odpowie, że nigdy ich nie znał. Ale niech Bóg broni, żebym to miał o waszych ojcach powiedzieć, albowiem w sprawach nie zbadanych daleko słuszniej będzie wierzyć dobrze, aniżeli źle. Dlatego nie przeczę, że ci słudzy Boży są Bogu mili, jakkolwiek Boga w nieokrzesanej prostocie, choć w czystej intencji, milowali. Jestem zdania, że ten styl obchodzenia Paschy, niewiele im zaszkodził, dopóki nikt do nich nie dotarł i nie ukazał im dekretów doskonalszych ustaw, których my mieli się trzymać. Jestem przekonany, że gdyby wówczas przyszedł ktoś do nich z katolicką zasadą obliczania [daty Wielkanocy], poszliby niechybnie za jego wskazówkami tak samo, jak poszli za poleceniami, które poznali i których się nauczyli, uznając je za Boże.
     Ty natomiast i twoi zwolennicy, kiedy słyszycie o dekretach Stolicy Apostolskiej, owszem całego Koscioła, potwierdzonych ponadto Pismem św., a ze wzgardą wypowiadacie im posłuszeństwo, popełniacie bez jakiejkolwiek wątpliwości grzech. Albowiem choć ojcowie twoi byli święci, czyż można tę garsteczkę z kąta odległej wyspy stawiać ponad powszechny na całym świecie Kościół Chrystusowy? I choć był święty i potężny cnotami wasz ów Kolumba, zresztą i nasz, jeżeli był Chrystusa, czyż jednak można go było stawiać ponad błogosławionego księcia apostołów, do którego Pan powiedział: "Ty jesteś Piotr - Opoka, a na tej opoce zbuduję Kościół mój i bramy piekielne nie przemogą go, i tobie dam klucze królestwa niebieskiego?" - Mt 16,18.
     Kiedy Wilfryd tak przemawiał, odezwał się król: "Kolmanie, czy to prawda, że Pan to powiedział do Piotra?" Ten odpowiedział: "Prawda, królu". Król na to: "A czy wy możecie przytoczyć coś o tak doniosłej wadze, co by było dane waszemu Kolumbie?" Ten znowu odpowiedział: "Nie". I znowu król: "Czy jedni i drudzy bez wszelkiej dyskusji zgadzają się z tym, że słowa te najpierw zostały powiedziane do Piotra i jemu Pan dał klucze królestwa niebieskiego?" Odpowiedzieli: "Tak jest, jedni i drudzy". Król więc zakończył: "I ja wam powiadam, że ten jest klucznikiem, a ja nie chcę się mu sprzeciwiać, lecz, o ile umiem i potrafię, jego postanowień chcę we wszystkim słuchać, żeby przypadkiem, gdy stanę przed bramą królestwa niebieskiego, nie brakło tego, który by mi otworzył, bo odwróciłby się ten, który, jak wiadomo, ma klucze".
     Kiedy to król powiedział, wszyscy obecni wyrazili zgodę, zarówno wyżsi dostojnicy, jak i średniego szczebla, i wyrzekłszy się mniej doskonałych zasad, śpiesznie przenieśli się do tego, co poznali jako lepsze. 

    Tekst pochodzi z: Andrzej Bober, Millenium - Teksty źródłowe do historii Kościoła i patrystyki I - IXw. - TN KUL Lublin 1991, s. 83 - 85.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz