wtorek, 25 września 2012

Epifaniusz z Salaminy - "Mowy przeciw obrazom"

Jedno z bardziej eksponowanych miejsc w dziejach rozwoju doktryny chrześcijańskiej zajmuje Epifaniusz, biskup Salaminy na Cyprze  - (305-403). Znany jest on przede wszystkim jako łowca herezji i autor ułożonego w latach 374-376 Panarionu -  "Apteczka domowa" - Contra haereses panaria. Autor opisał w nim 80 herezji, z których 20 należało do okresu przedchrześcijańskiego. Sama nazwa dzieła określa jego cel: zapobieganie herezjom lub leczenie duszy ze skutków ich jadu. Określenie herezji autor zaczerpnął ze źródłowych dzieł heretyków, przytaczając obszerne ich fragmenty. Dzięki temu ocalało wiele tekstów skazanych na zniszczenie. Również uratowało się w ten sposób wiele fragmentów chrześcijańskich pisarzy, jak np. wypisy greckie z św. Ireneusza czy św. Hipolita.

    Rzadziej jednak jest wspominany jako przeciwnik kultu obrazów. Jego postawa znana jest głównie z zachowanego listu adresowanego do biskupa Jana z Jerozolimy. List ten przetłumaczył na łacinę św. Hieronim i zachował się on w zbiorze jego listów jako List 51. Przytoczę powyższy fragment gdyż zawarte w nim argumenty mogły wpłynąć na jego przekonania związane z kultem obrazów.. Wspomniane wydarzenie miało miejsce już pod koniec jego życia około 390 roku:

    "Słyszałem prócz tego, że niektórzy szemrzą przeciwko mnie, a to w związku z naszym pobytem w miejscu świętym, które nazywa się Betel, gdzie według zwyczaju kościelnego przeprowadzałem z tobą zbiórkę. Przybyłem do wsi zwanej Anablata, gdzie przechodząc ujrzałem płonącą lampkę i zapytałem, co by to było za miejsce, a gdym dowiedział się, że kościół, wstąpiłem, by się pomodlić. Otóż zauważyłem tam zasłonę wiszącą we drzwiach, farbowanąi malowaną, noszącą obraz jakoby Chrystusa lub jakiegoś świętego, nie pamiętam dobrze, czyj to był obraz. Gdy więc widziałem, że w kościele Chrystusowym wbrew powadze Pisma św. wisi obraz człowieka, zerwałem go i poradziłem stróżom tego miejsca, by raczej owinęli w tę materię ubogiego nieboszczyka i wynieśli. Oni, szemrząc przeciw temu, mówili: <Jeśli chciał zrywać, sprawiedliwie było, by dał inną zasłonę zamiast tej>. Gdym to usłyszał, przyobiecałem, że dam i że zaraz zostanie przysłana. Tymczasem powstała pewna zwłoka, gdyż szukałem, by jak najlepszą posłać za tamtą zasłonę; mniemałem bowiem, że przyjdzie mi posłać z Cypru. Teraz zaś posłałem, co mogłem znaleźć i proszę, byś kazał kapłanowi tego miejsca przyjąć przez lektora zasłonę posłaną przeze mnie, a na przyszłość zakaż w kościele Chrystusowym wieszać tego rodzaju zasłony, kłócące się z naszą religią" -  Tł. J. Czuj - Hieronim - List 51 w: Św. Hieronim - Listy, I, Warszawa 1952, 328.

    Od tego czasu, ten niestrudzony tropiciel błędów stał się przeciwnikiem oddawania czci jakimkolwiek obrazom z wizerunkiem Chrystusa i świętych. Wyrazem tej postawy stały się powstałe w latach 394-397 pisma : Mowa przecie obrazom, List do cesarza Teodozjusza, Testament i List dogmatyczny. 
   Pisma te wraz z rosnącym w chrześcijaństwie kultem obrazów zaginęły lub zostały też zapomniane, a przypomniano sobie o nich dopiero w VIII i IX wieku podczas sporów obrazoburczych. Pisma te stały się argumentem dla przeciwników kultu obrazów, podczas gdy zwolennicy kultu uwazali ze wzgledu na zasługi w obronie ortodoksji biskupa Epifaniusza za fałszerstwo. Nie będę omawiał tutaj przebiegu tych sporów. Na dzień dzisiejszy ogół badaczy tego okresu uznaje Epifaniusza za autora powyższych dzieł. Niestety, zachowały się one tylko fragmentarycznie. Trudno bowiem podważyć fakt iż Epifaniusz był przeciwnikiem kultu obrazów. Na pewno fakt ten był znany św. Hieronimowi, gdyż w innym przypadku nie tłumaczyłby w 394 r. cytowanego powyżej listu. Nie ma co prawda bezpośrednich dowodów na autorstwo Epifaniusza, tym niemniej niezaleznie od tego kiedy naprawdę powstały cytowane dzieła, stanowią one bezcenny dokument dotyczący kwestii rozwoju kultu obrazów.
   Dlaczego biskup Salaminy tak bardzo przeciwstawiał się temu kultowi? Otóż, dostrzegał on niebezpieczeństwo w w tym, że obrazy działają na wzrok wywołującym tym samy zmysłowe doznania, co stało w sprzeczności z jego przekonaniem o czysto duchowej, oderwanej od wszelkich materialnych pośredników kontemplacji tego, co boskie. Zło związane z tym zmysłowym postrzeganiem nasila się tym bardziej że tematem tych obrazów jest zawsze człowiek, podobnie jak w kultach pogańskich. Czymże więc różni się chrześcijaństwo od religii pogańskich, jeżeli dopuszcza ubóstwienie człowieka? Tym bardziej że także święci, których wizerunki także widniały na obrazach,  nigdy nie chcieli aby oddawano cześć im, a nie samemu Bogu. Epifaniusz zarzuca chrześcijanom czczącym obrazy sprowadzanie boskości do wymiarów ludzkich a tym samym poniżanie jej. Zwłaszcza przedstawienie Chrystusa redukuje Jego postać wyłącznie do człowieczeństwa, a tym samym implikuje bałwochwalczy kult Chrystusa jako człowieka, a to jest już herezją stojącą w sprzeczności z nauką Kościoła o równocześnie boskiej i ludzkiej naturze Chrystusa. W związku z tym zakazy starotestamentalne powinny byc przeniesione także na czasy NT. Z tego też powodu biskup Salaminy nakazywał niszczyć wszelkie  wizerunki, zarówno rzeźby, malowidła jak i też tkaniny.
   Pisma Epifaniusza dowodzą jak bardzo już na przełomie IV i V wieku rozwinęła się sztuka chrześcijańska. Dzieki temu posiadamy unikalne świadectwo istnienia tych wizerunków i tego jak bardzo rozwinęła się od strony technicznej sztuka obrazowania. W związku z powyższym bardzo realne stawało się niebezpieczeństwo nadużyć kultu obrazów. Obraz przestawał być jedynie znakiem upamiętniającym czyny zmarłego - stawał się samoistnym przedmiotem czci religijnej. Stwarzało to relane niebezpieczeństwo odrodzenia się wręcz pogańskiego bałwochwalstwa tym razem wewnątrz Kościołą będącego ciągle w fazie tworzenia się. Nie dziwią więc bardzo gwałtowne reakcje . Pisma Epifaniusza dowodzą, że spór o obrazy, którego apogeum przypadło na  czasy o 400 lat późniejsze, miał swój początek dużo wcześniej.
  Przykład reakcji Epifaniusza świadczy o tym, że pomimo zwycięstwa obrońców ikon, nie należy lekceważyć jego głosu. Dzięki tego typu reakcjom nastąpiło bowiem zwrócenie uwagi na zagrożenia płynące z rozwoju sztuki religijnej. Refleksja teologiczna dotycząca kultu obrazów nie była jeszcze wtedy rozwinięta, ona dopiero powstawała, nic więc dziwnego że Epifaniusz czuł się rzecznikiem ortodoksji. Ale to także dzięki niemu i jego dziełom mogły powstać kilkaset lat później dopracowane teologicznie Mowy w obronie świętych obrazów św. Jana Damasceńskiego.

 Warto więc pamiętać o tym wielkim obrońcy ortodoksji i zapoznać sie z fragmentem jednego z jego dzieł, aby móc porównać argumentację Epifaniusza z teologicznym uzasadnieniem Jana Damasceńskiego.



                                              Fresk przedstawiający biskupa Epifaniusza


                                             Z "Mowy przeciw obrazom"

     .... Spójrzmy na Patriarchów i Proroków, którzy podążali zgodnie z wolą Boga i starajmy się im dorównać, abyśmy mogli słusznie nazywać się dziećmi katolickiego i apostolskiego Kościoła. Tym, którzy posiadają wiedzę, ogłaszam Prawo. Ci jednak, którzy żyją w niewiedzy, mogą pytać: "Który spośród świętych Ojców czcił coś uczynionego ludzką ręką? Kto nakazał czcić jego wizerunek? Który świety porzucił nieprzemijające bogactwo i ufność pokladaną w Bogu poznawanym duchowo, który w Duchu sam Siebie odmalował i nakazał czcić? Czyż Abraham, który poprzedził tamtych w wierze, nie porzucił tego, co martwe i nie został przez to nazwany przyjacielem Boga żywego? Czyż i Mojżesz nie uciekł od tego samego błędu i nie porzucił zmysłowe rozkosze?"
    Ty jednak mi powiesz: "Ojcowie czuli wstręt do pogańskich idoli, my zaś sporządzamy obrazy upamiętniające świętych i czcimy je ze wzgledu na ich pamięć". I właśnie dlatego ośmielają się niektórzy z was nawet w poświęconym domuotynkować ścianę i malować różnokolorowe obrazy. I to w dodatku przedstawienia Piotra, Jana i Pawła, jak wnioskuję z podpisów, których głupota malarza odmalowała według własnego rozeznania. Ci też przede wszystkim uważają, że oddają w ten sposób cześć Apostołom. Powinni się jednak dowiedzieć, że zamiast czcić, zniesławiają ich. Gdy Paweł ciężko obraził domniemanego arcykapłana, nazwał go właśnie pomalowaną ścianą. Nasladujmy raczej ich (Apostołów) cnotę jako najlepszy wizerunek.
    Ty jednak powiesz: "Dla upamiętnienia ich postaci patrzymy na nie (obrazy)". Ale gdzie ci to zostało nakazane? Ukazaliśmy już, że tamci ze względu na swoją niewiedzę nadaremnie starali się trudzić. "Wiemy bowiem" - mówi Jan - "Ze gdy się to objawi będziemy do Niego podobni" (1J 3,2). Paweł zaś ogłosił  świętych "podobnymi Synowi Bożemu" (Rz 8,29). Jakże więc świętych, którzy mają świecić blaskiem boskiej chwały, chcesz przedstawiać za pomocą godnego pogardy, martwego i niemego materiału, podczas gdy mówi o nich Pan: "będą jak aniołowie Boży" - (Mt 22,30). Jakże więc dającym początek wszelkim wiatrom (duchom) i zawsze żyjącym Aniołom oddajesz część w martwych wizerunkach, podczas gdy Prorok mówi: "jako swych posłów czynisz wiatry (duchy), jako sługi swoje - płonący ogień" (Ps 103,4). Twierdzę jednak, że nawet oni sami (święci) nie chcą, aby oddawano im cześć. "Bacz, byś tego nie czynił, bo jestem współsługą twoim i twoich braci - tych, którzy świadczą o Jezusie...Bogu samemu, mówi, będziesz składał pokłon" (Ap 22,9). Tak więc i apostołowie nie chcieli odbierać hołdu, nawet gdy zostali rozesłani, aby głosić Dobrą Nowinę, nie chcieli, aby im oddawano cześć, lecz Temu, który ich posłał - Chrystusowi. Ten bowiem, który od Niego otrzymał moc wiązania i rozwiązywania na ziemi i w niebie, mówił Korneliuszowi: "jestem człowiekiem tobie podobnym" (Dz 10,26) i uczył, aby nie jemu oddawano cześć, ale Chrystusowi Zbawicielowi. Ojcowie, którzy przybyli do Laodycei i zebrali się tak przede wszystkim dla omówienia kwestii aniołów, mówią: "Jeśli ktoś porzuca Kościół Boży i kreśli wizerunki aniołów - niech będzie wyklęty. Porzucił on bowiem naszego Pana Jezusa Chrystusa i popadł w bałwochwalstwo". Słyszałem także, że niektórzy zapowiadają malowanie niepojętego Syna Bożego. Słyszeć o tym jest straszne, wierzyć w to - haniebne. Jak może ktoś mówić, że przedstawia na obrazie Tego,który nie daje się ani pojąć, ani opisać, który jest nieuchwytny i nieograniczony, Tego, którego Mojżesz nie był w stanie oglądać twarzą w twarz? Niektórzy twierdzą, że skoro (Chrystus) stał się prawdziwym człowiekiem z Maryi zawsze dziewicy, to możemy Go przedstawiać jako człowieka. Lecz czy dlatego stał się człowiekiem, abyś Tego, który jest nieuchwytny, i przez którego wszystko się stało, mógł przedstawiać twoimi własnymi rękami? Czyż więc przestał już być podobny do swego Ojca, i czyż nie jest już Tym, który wskrzesza zmarłych? Gdzie nakazał ci Ten, który przyszedł na ziemię, czynić swoją podobiznę, oglądać ją i czcić? Jest to raczej nakaz złego; abyś gardził Bogiem. Trzeba Go raczej żyjącego, jak zresztą Sam powiedział, czcić w duchu i prawdzie. Czy jednak nie znajdzie ta gangrena pożywki wokół siebie? Bóg bowiem w całym Starym jak i Nowym Testamencie zabrania tego, mówiąc wyraźnie: "Panu Bogu będziesz się kłaniał i Jego jedynego będziesz wielbił" (Pwt 6,13; Mt 4,10) oraz" "Ja żyję i przede mną zegnie się każde kolano" (Iz 45,23; Rz 14,11). Nie możemy służyć dwom panom: jednemu żywemu, a drugiemu martwemu. Przeklęty niech będzie - jak mówią - ten, który czci stworzenie przed Stwórcą. On (Bóg) bowiem ogarnia wszystko, a przez nic nie jest ogarnięty. Nie przypominam sobie jednak, abym sam coś takiego widział."

Tekst zaczerpnięty z Vox Patrum 42-43 Lublin 2002, 562-564.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz