poniedziałek, 4 maja 2015

Św. Hieronim - List 127 - Epitafium wdowy Marceli cz. 2

  W dalszej części listu Hieronim zamieszcza znamienne słowa "w owym czasie żadna spośród szlachetnie urodzonych niewiast w Rzymie nie znała ślubów zakonnych". 
  Owszem, od strony formalnej żadna Rzymianka do tej pory nie złożyła ślubów zakonnych. Chociaz zakonów w dzisiejszym rozumieniu jeszcze na terenie Italii nie było, bardziej chodzi o założenie welonu który był jednocześnie symbolem czystości i dziewictwa.
   Hieronim był, można tak powiedzieć, pierwszym duchownym który pełnił rolę powiernika duchowego - swoistego kierownika duchowego sprawującego pieczę na gronem kobiet znajdujących w chrześcijaństwie swoje miejsce.  Trzeba od razu podkreślić że ta pomoc w prowadzeniu życia ascetycznego i powiązana z tym swoista propaganda ascetyczna wywołała w tradycyjnych rzymskich domach falę krytyki i opozycji. Nie tylko Hieronim musiał stawić czoła krytyce,  zarzuty związane  z nowymi prądami ascetycznymi dotknęły także biskupa Mediolanu św. Ambrożego gorliwego piewcy czystości i propagatora życia ascetycznego.
   To właśnie siostra św. Ambrożego - Marcelina , jeszcze przed sakrą biskupią swojego brata otrzymała z rąk papieża Liberiusza w Rzymie 25 grudnia 353 roku welon zakonny. Jest to pierwszy znany fakt złożenia ślubów zakonnych. Za jej przykładem poszły także i inne córki mediolańskich patrycjuszek co nie spotkało się z aprobatą. Także i w Rzymie podnoszą się protesty przeciwko "obrzydłemu pospólstwu mniszemu" złożonemu z prostaków i oszustów propagujących jakieś dziwne greckie  zwyczaje. Czytając teksty z tamtych lat można odnieść wrażenie że pomimo upływu wieków niewiele zmieniło się pod tym względem. Dzisiaj także ci którzy uważają się za oświeconych i postępowych protestują przeciwko "obrzydłemu pospólstwu kleszemu" które potrafi omotać niewykształconych i naiwnych wiernych. A wszystko po to, aby uzyskać korzyści materialne.
   Powróćmy jednak do tekstu listu św. Hieronima:

    5.  W owym czasie żadna spośród szlachetnie urodzonych niewiast w Rzymie nie znała ślubów zakonnych i nie odważyła się na to, żeby zasłużyć u ludzi z powodu nowości tego zagadnienia na jaką nazwę zniesławiającą - bo tak wtedy sądzono - i podłą. Ona od kapłanów aleksandryjskich i ojca Atanazego, a potem od Piotra, którzy uchodząc przed prześladowaniem herezji ariańskiej uciekli do Rzymu, jakby najbezpieczniejszego wspólnego portu, dowiedziała się o żyiu jeszcze wtedy żyjącego błogosławionego Antoniego, a także o klasztorach w Tebaidzie, o karności (zakonnej) Pachomiusza, dziewic i wdów. Nie wstydziła się wyznawać tego, co - jak się przekonała - podoba się Chrystusowi. W jej ślady poszła po wielu latach Sofronia i inne, do których bardzo słusznie da się zastosować to powiedzenie Enniusza: "Utinam ne in nemore Pelio....
     Jej przyjaźnią cieszyły się czcigodna Paula; w jej domu wychowała się Eustochium, ozdoba dziewictwa, i łatwo można ocenić, jaka musi być nauczycielka, gdzie takie uczennice. Może będzie mnie wyśmiewać niewierny czytelnik, że zabawiam się pochwałami kobiet; ale jeśli przypomni sobie święte niewiasty, towarzyszki Zbawiciela Pana, które dostarczały środków ze swego mienia, i trzy Marie stojące pod krzyżem, i Marię, właściwie Magdalenę, która z powodu wielkiej żarliwości wiary otrzymała nazwę turrita - wysoka jak wieża i zasłużyła sobie widzieć przed Apostołami Chrystusa zmartwychwstałego, to raczej siebie potępi za pychę niż mnie za niedorzeczność, bo oceniam cnoty nie według płci, lecz według duszy. Dlatego też Jezus najbardziej kochał Jana Ewangelistę, który z powodu szlachetnego pochodzenia znany był arcykapłanowi i nie lękał się zasadzek żydowskich tak dalece, że wprowadził Piotra na dziedziniec, i stał sam jeden spośród Apostołów pod krzyżem, i Matkę Zbawiciela przyjął do siebie, aby dziedzictwo dziewiczego Pana, dziewiczą Matkę, przyjął dziewiczy syn.

     6. Przez wiele lat więc tak przepędziła swój wiek, że wcześniej zobaczyła, iż jest staruszką, niż pamiętała, że była młodą dziewczyną, chwaląc twierdzenie Platona, który powiedział, iż filozofia jest rozważaniem śmierci /por. Platon "Fedon"/ . Dlatego i nasz Apostoł mówi: "Codziennie umieram dla waszego zbawienia" /por. 1 Kor. 15,31/, i Pan według dawnych egzemplarzy: "Jeśli ktoś nie dźwiga krzyża swego codziennie i nie idzie za mną, nie może być uczniem moim" /por. Łk 14,27/, a o wiele przedtem Duch Święty przez Proroka: "Dla ciebie to zabijają nas dzień cały, poczytują za owce skazane na rzeź" / Ps 43,22; Rzym 8,36/; a po wielu latach owo zdanie: "Pamiętaj zawsze o dniu śmierci, a nigdy nie zgrzeszysz" /por. Koh 7,40/, i przestroga wymownego satyryka: "Żyj pomny na śmierć, ucieka godzina; to, co mówię, już się zaczyna" /Persjusz, Satyry 5,153/.
     W ten sposób więc - jak zacząłem mówić - spędzała lata i tak żyła, że zawsze spodziewała się śmierci. Tak się ubierała, że pamiętała o grobie składając ofiarę rozumną, żywą, miłą Bogu. 

     7. Wreszcie gdy i ja musiałem w sprawach Kościoła udać się do Rzymu ze świętymi kapłanami Paulinem i Epifaniuszem (pierwszy z nich kierował kościołem antiocheńskim w Syrii, drugi - salamińskim na Cyprze) i gdy skromnie unikałem oczu szlachetnych niewiast, tak zabiegała według Apostoła "w porę czy nie w porę" / 2 Tym 4,2/ , że przemogła moją skromność swoim usilnym staraniem. A ponieważ miałem wtedy jakąś sławę z powodu studiów biblijnych, dlatego nigdy się nie zdarzyło, żeby nie pytała o coś z Pisma św.: i nie godziła się na to natychmiast, ale poruszała przeciwne kwestie nie dla sprzeczania się, lecz dlatego, żeby przez pytanie uczyć się rozwiązywania zagadnień, jakie według jej rozumienia mogą być wysunięte. Ile u niej znalazłem cnót, ile zdolności, ile świętości, ile czystości - lękam się mówić, bo mógłby mi ktoś nie uwierzyć, i tobie nie chcę zadawać większego bólu, gdy sobie przypominasz, jak wielkiego dobra zastałaś pozbawiona. To tylko powiem, że cokolwiek przez długie studia zdobyłem i przez ciągłe rozmyślanie jakby w naturę obróciłem, tego wszystkiego ona skosztowała, tego się nauczyła i to posiadła, tak że jeśli po moim odjeździe powstał spór co do jakiego świadectwa Pisma św., do niej spieszono, jako do sędziego. A że była bardzo roztropna  i znała to, co gilozofowie nazywają, to jest, że ma być przystojnym to, co czynisz, więc na pytania tak odpowiadała, iż nawet swoich poglądów nie nazywała swymi, lecz albo moimi, albo kogokolwiek innego, aby także w tym, czego uczyła, uważano ją za uczennicę - wiedziała bowiem, co powiedział Apostoł: "A nauczać niewieście nie pozwalam" - /1 Tym 2,12/  - i aby się nie wydawało, że czyni krzywdę płci męskiej, a niekiedy kapłanom, pytającym o zdanie w sprawach ciemnych i dwuznacznych.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz