środa, 19 czerwca 2013

Św. Kolumban - List V - cz. 1

     Wspominałem już wcześniej, przy okazji omawiania listu św. Grzegorza Wielkiego skierowanego do Teodolindy królowej Longobardów o liście jaki napisał św. Kolumban do ówczesnego papieża Bonifacego. Listu, który jest bardzo dobrym przykładem jak szacunek do głowy Kościoła wcale nie przeszkadza zwracać się w ostrych słowach do papieża. Troska o jedność i dobro Kościoła powoduje iż ton listu jest ostry, ale nigdy nie przekracza pewnych granic. Kolumban był zatroskany o dobro Kościoła i potrafił nie tylko widzieć zło w Kościele, ale i o nim mówić. Ale też ciągle pozostawał w Kościele. Warto więc poznać ten list..
     List ten powstał u kresu życia Kolumbana.  W roku 612 po upadku i śmierci króla Austrazji Teudeberta II - protektora Kolumbana i objęciu władzy nad tym królestwem przez króla Burgundii Teodoryka i jego babkę Brunhildę, wrogo nastawionych wobec Kolumbana postanawia on udać się do Italii. Było to zgodne z jego wcześniejszymi planami Itali północna w tym czasie znajdowała się od roku 568 pod panowaniem Longobardów. Rządy w tym czasie sprawował król Agilulf - (590-616), który pomimo że był arianinem życzliwie przyjął na swoim dworze tak znamienitego gościa. Nie bez znaczenia był na pewno fakt, że jego żona, wspomniana już Teodolinda oraz syn Adaolwald byli katolikami. No i także w wymiarze politycznym taki gość, który wcześniej był wygnany przez  burgundzkiego władcę, był dobrze widziany na dworze władcy który znajdował się wtedy w koalicji antyburgundzkiej..
     Początkowo Kolumban wraz ze swymi mnichami zatrzymał się w pobliżu Mediolanu: "chcąc błędne nauki heretyków, to znaczy ariańskie wiarołomstwo, zetrzeć i wykorzenić ostrzem Ewangelii. Przeciwko tym błędnym naukom sam też napisał pełną mądrości księgę" - jak pisze jego biograf Jonasz z Bobbio - "Żywot św. Kolumbana" I,30,  Niestety, wspomniane dzieło nie zachowało się do naszych czasów, uczeni uważają że zachowane "Kazania" są odbiciem tych antyariańskich polemik jakie toczył  ten mnich-misjonarz.
     Jednakże ostatecznie, przyjmując propozycję króla, Kolumban wraz z towarzyszącymi mu mnichami, udał się do Bobbio.

     Zostawmy na chwilę Kolumbana w nowym miejscu i zapoznajmy się w pierwszymi fragmentami tego obszernego i niezwykle ciekawego listu:


                                                  Św. Kolumban  -  List  V

     1. Do Najwyższego Namiestnika Kościoła Powszechnego w całej Europie, Przewielebnego Papieża, Najdostojniejszego Patriarchy, Pasterza Pasterzy, Najczcigodniejszego Biskupa, Ojca Bonifacego ośmiela się zwracać na piśmie - a jest to zaiste rzecz zadziwiająca i niespotykana, niezmierna rzadkość - Palumbus ( łac. palumbes - dziki gołąb)  najpokorniejszy sługa Jego Wysokości, maluczki wobec Jego dostojności, prostaczek wobec Jego znakomitości, mierny pisarczyk wobec Jego wymowności, najpośledniejszy wobec najpierwszego, cudzoziemiec wobec pierwszego obywatela, uniżony sługa wobec wszechpotężnego Pana.

     2. Któż zechce wysłuchać żółtodzioba? Któż zaraz nie powie: kimże jest ów zarozumiały gaduła, który nie pytany ośmiela się pisać takie rzeczy? Któż podejmując polemikę nie nawiąże natychmiast do owego, od dawna znanego, obelżywego powiedzenia pewnego Hebrajczyka, który wyrządzając krzywdę swemu bratu rzekł w odpowiedzi Mojżeszowi: Któż cię ustanowił naszym przełożonym i rozjemcą - Wj 2,14. Takiemu człowiekowi odpowiem pierwej, nim się odezwie, iż nie ma zuchwalstwa tam, gdzie istnieje zgodna potrzeba wznoszenia Kościoła; jeśli zaś ma zastrzeżenia co do osoby, niechaj nie zważa na mnie, lecz na treść mojej mowy. Dlaczegoż bowiem chrześcijanin pozostający daleko miałby milczeć o tym, co od dawna piętnuje twój sąsiad arianin? Lepsze są zaiste razy przyjaciela niż zwodnicze pocałunki wroga - por. Prz 27,6. Niektórzy zadowalają się łajaniem w skrytości, ja zaś przepełniony smutkiem i bólem,będę ganił otwarcie, ale jedynie zło spowodowane zgubną schizmą, a nie dobro wyświadczone przez bezbożnych orędowników pokoju. Przeto nie dla próżnej sławy czy przez zuchwałość ja, człek tak nędzny, ośmielam się pisać do mężów tak znakomitych, ból raczej niż pycha skłania mnie do zwrócenia Wam uwagi, w sposób nader korny, jak mnie to przystoi, iż pośród pogan znieważane jest imię Boga z powodu Waszych wzajemnych kłótni.

      Jak można zauważyć początek listu to pełen czci, można wręcz powiedzieć, bardzo pompatyczny wstęp. Jeden z komentatorów pism Kolumbana nazwał ten list "szczególną kompozycją miłości i smutku", miłości do papiestwa i papieża, smutku zaś, bo papież zbyt słabo i mało zdecydowanie, według Kolumbana, bronił czystości wiary. Jest to list misjonarza, któremu dobro jego misji i dobro Kościoła jest najważniejsze. Bolą Kolumbana spory wewnątrz Kościoła, gdyż powodują one drwiny pogan.

     3. Przyznaję zaprawdę, iż boleję bardzo nad zniesławieniem tronu św. Piotra, wiem wszakże, iż jest to sprawa poza mną i oceniając rzecz pobieżnie, jak się to mówi, wystawiam moją twarz na działanie ognia. Lecz cóż znaczy dla mnie zachowanie twarzy wobec ludzi, gdy trzeba ujawniać żarliwość wiary? Nie wstydzę się wobec Boga i aniołów - 1Tm 5,21; chwałą zaś jest wstydzić się dla Boga wobec ludzi. Jeśli zostanę wysłuchany, będzie to ze wspólną korzyścią, jeśli zaś zlekceważony - zysk będzie należał do mnie. Będę przeto mówił jako Wasz przyjaciel, uczeń i sługa, a nie jak ktoś obcy, będę mówił zwracając się swobodnie do tych, którzy są naszymi nauczycielami, sternikami nawy duchowej i przewodnikami w poznaniu tajemnic boskich i życia wiecznego. Czuwajcie, albowiem morze jest burzliwe i miotane zgubnymi wiatrami, nie jest to zaś tylko jedna groźna fala, która po wzburzonej głębi wznosi się zuchwale z wiecznie spienionych wirów wydrążonej skały, piętrzy się z dala i toczy przed sobą żagle ku Orkusowi po pociętych bruzdami masach wód, ale jest to nawałnica ogromnego żywiołu, bez wątpienia zewsząd wzbierającego i zewsząd wszystko ogarniającego, który zagraża zniszczeniem mistycznej nawie. Dlatego ja, trwożliwy żeglarz, ośmielam się wołać: Czuwajcie! Albowiem woda już wdarła się do nawy kościoła i łódź jest w niebezpieczeństwie. My zaś, mieszkańcy krańców świata, wszyscy Irlandczycy jesteśmy uczniami świętych mężów Piotra i Pawła, i tych wszystkich uczniów Chrystusa, którzy pod natchnieniem Ducha Świętego spisali święte księgi. Nie uznajemy niczego poza Ewangelią i nauką apostołów; nie było zaś pośród nas żadnego heretyka, żadnego Żyda ani odszczepieńca, a wiara katolicka pozostaje nie naruszona, tak oczywiście, jak została nam na początku przekazana przez następców świętych apostołów. Umocniony i jakby zachęcony tą pewnością siebie ośmieliłem się nakłonić Was do przeciwstawienia się tym, którzy Wam złorzeczą, obwołują poplecznikami heretyków i nazywają odszczepieńcami, aby moja chwalba, którą pełen ufności wygłosiłem do nich, zabierając głos w Waszej obronie, nie okazała się daremną; niech to oni będą zawstydzeni, a nie my. Obiecałem zaś w Waszym imieniu - a godzi się, aby uczniowie tak myśleli o swoich nauczycielach - że Kościół rzymski nie będzie bronił żadnego heretyka wbrew wierze katolickiej. Przyjmijcie przeto chętnym sercem i łaskawym uchem objaw mej zuchwałości wynikłej z konieczności; cokolwiek bowiem powiem czy to pożytecznego, czy też prawomyślnego, zostanie Wam przypisane. Otóż sława mistrza opiera się na mądrości jego uczniów; przeto jeśli  syn  będzie mówił mądrze, ojciec będzie się radował - por. Prz 10,1; 15,20. Wasza też będzie chwała, ponieważ od Was, jak powiedziałem, pochodzi ta nauka; czystość bowiem należy przypisywać nie rzece, lecz źródłu. Jeśli zaiste znajdziecie jakieś słowa przesadnej gorliwości bądź w tym liście, bądź w innym przeciw Agrypinusowi, z powodu którego chwyciłem za pióro, uznajcie to raczej za brak rozwagi z mej strony, a nie za chęć wywyższania się.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz