wtorek, 26 marca 2013

Jan Chryzostom - Kazanie o godnym życiu we wspólnocie

W dobie rozważań dotyczących Kościoła, snucia różnego typu rozważań związanych z kondycją Kościoła, a zwłaszcza atakowaniem przede wszystkim hierarchii za trwanie w niezmienionej od wieków wierze, warto przypomnieć sobie czym tak właściwie jest Kościół i dlaczego pomimo tylu zawieruch i nieustannych ataków trwa ciągle strzegąc depozytu wiary. O czym powinniśmy dzisiaj pamiętać, zwłaszcza świeccy katolicy, a o czym często zapominamy, zbyt mało wymagając od siebie.
Od samego początku zastanawiano się czym tak naprawdę jest wspólnota wiernych, czym jest Kościół i na czym właściwie zbudowany jest Kościół, czym powinni charakteryzować się członkowie wspólnoty kościelnej.
Przenieśmy się więc do Antiochii, w okres Wielkanocy 388 roku i posłuchajmy co takiego interesującego miał do powiedzenia św. Jan Chryzostom w swoim kazaniu  skierowanym do wiernych zgromadzonych w antiocheńskim Starym Kościele:

                              Kazanie o godnym życiu we wspólnocie

     "Po długim czasie powróciliśmy do naszej matki, do ukochanego i pożądanego przez wszystkich kościoła; do matki naszego i wszystkich kościołów. Rzeczywiście, jest matką nie tylko z racji wieku, ale i dlatego, że wzniosły go ręce apostołów. Z powodu imienia Chrystusa  [Kościół] był często burzony i odbudowany mocą Chrystusa. Działo się tak, gdyż apostolskie ręce nie tylko go zbudowały, ale decyzją Pana apostołów został otoczony nowym i niezwykłym ogrodzeniem. Pan, chcąc go obwarować, nie gromadził drewna i kamieni; chcąc go zabezpieczyć, nie stawiał ostrokołu na zewnątrz, nie wbijał pali i nie wznosił wież. Wypowiedział jedynie dwa proste słowa, a one wystarczyły za mury, ostrokoły i wszelkie umocnienia.
     Jakież to są słowa, które kryją w sobie taką moc? "Na tej skale zbuduję kościół mój, a bramy otchłani go nie przemogą" - Mt 16,18. Oto mur i obwarowanie. Oto umocnienie, przystań i ostoja. Jak wytrzymałe są te mury, przekonasz się wsłuchując się w słowa Chrystusa, ktory powiedział, że [Kościół] obroni się nie tlyko przed atakiem ludzi, ale "nie przemogą go" nawet podstępne fortele otchłani: owsze, "bramy otchłani" będą atakować ale daremnie.
     Czym są bramy: "bramy otchłani"? To wyrażenie może wydawać się niejsane. Zbadajmy, czym są "bramy miasta", a wówczas dowiemy się, czym są "bramy otchłani". Bramami miasta nazywa się wejście do miasta, czyli że "bramy otchłani" są niebezpieczeństwem wiodącym w piekielną otchłań.Sens Jego słów jest więc następujący: "nawet, gdyby wszelakie niebezpieczeństwa się skoncentrowały, które mogą wtrącić nas w otchłań, Kościół pozostanie niepokonany".
     Przecież Mógl sprawić, by na Kościół nie spadały nieszczęścia; dlaczego dopuścił do nich? Dlatego, że o wiele bardziej jest istotniejsze, aby wystawić na pokuszenie, a potem sprawić, aby ono nie uczyniło zła, niż nie dopuścić do nich. Stąd też, aby [Kościół] stał się bardziej doświadczony, wystawił go na wszelkie próby, gdyż "utrapienia uczą wytrwałości, zaś wytrwałość przynosi doświadczenie" - Rz 5,3-4. Chcąc w pełni ukazać Swoją moc, wydobył go z samych bram piekieł. Dopuscił do burzy, ale nie pozwolił, by łódź zatonęła. Nie dziwi nas, że sternik, chcąc uchronić łódź, płynie pomyślnym wiatrem. Nie dziwimy się także, że kiedy morze jest wzburzone, fale wściekle biją i burza szaleje, sternik stawia cały swój kunszt do walki z wiatrami, aby swój statek cało wyprowadzić z burzy. Tak postąpił Chrystus. Niczym statek na morze wysłał Kościół w podróż po świecie zamieszkałym. Nie uciszył fal, ale wyprowadził statek z kipieli morskiej. Nie uspokoił morza, ale zabezpieczył statek. Kiedy dookoła narody burzyły się niczym rozszalałe fale, kiedy złe duchy atakowały z siłą porywczych wiatrów, kiedy ze wszystkich kierunków nadciągała burza, On zapewniał Kościołowi wszechogarniającą ciszę. Zadziwiające! Ten statek nie tylko nie zatonął, ale uciszył burzę, gdyż niekończące się prześladowania nie tylko nie zatopiły Koscioła, ale same rozbiły się po uderzeniu w Kościół.
     W jaki sposób i za sprawą czego? Za sprawą Jego oświadczenia, że "bramy otchłani go nie przemogą". Ileż wysiłku włożyli Hellenowie, żeby unieważnić te słowa, a przepowiednie pozbawić sensu! Słowa pochodziły od Boga, więc wszystko na nic się zdało. Kościół, niczym diamentowa wieża żelazem opasana, odpierał nieprzyjacielskie ataki idące z różnych stron. Nie zachwaiły się ściany i nie naruszono jego powiązań. Nieprzyjaciel, nie uczyniwszy umocnieniom najmniejszego zła, utracił własne siły i musiał oddalić się od jego murów.
     Oto moce tej przepowiedni, którą Hellenowie atakowali ze wszystkich stron, niczym wysoką wieżę, mocno stojącą pośród plemion świata. Atakując tracili swoje siły i ginęli. Jedynym ich sukcesem było to, że świat w pełni poznał umocnienia [Kościoła]. Jakichże przeciwko tej zapowiedzi nie podejmowano się zamiarów? Wyruszały armie, chwytano za broń, zbroili się władcy, burzyły się plemiona, buntowały się miasta, irytowlai się sędziowie i wymyślali najprzeróżniejsze tortury. Nie rezygnowano z żadnego rodzaju kaźni: ogień, żelazo, kły zwierząt, zrzucanie ze skał, topienie w morskich odmętach, drzewa, krzyże i piece. W tej walce posłużono się wszystkim, czym kiedykolwiek unicestwiano. Padały niezliczone groźby i kuszono honorami. Pierwsze miały zastraszyć, a drugie osłabić i urzec. Nie zrezygnowano z żadnego sposobu uwiedzenia i gwałtu. Naruszone były nawet prawa natury - ojcowie sprzedawali swoje dzieci, dzieci wyrzekały się ojców, a matki zapominały o bólach porodowych. Mimo to, fundamenty Kościoła pozostawały niezachwiane, a zawieruch wojenna nie tknęła jego murów, albowiem zapowiedziano: "bramy otchłani go nie przemogą". Uważasz, że to tylko słowa? Owszem, ale są to słowa Boga. Bog słowem stworzył niebo i słowem osadził ziemię na wodach - Ps 33,6. Sprawił, że substancje ciężkie i stałe spoczywają na lekkich i płynnych, a morze nieposkromione w swoim żywiole i unoszące się falami otoczył że wszystkich stron delikatnym murem z piasku. Czemu więc się dziwisz, że Ten, który słowem stworzył  niebo, osadził ziemię i rozdzielił morza, także słowem otoczył Kościół, który droższy jest od nieba, ziemi i mórz? 

     Jeżeli więc budowla jest tak stateczna, jeżeli jej mury stoją nienaruszone, to przyjrzyjmy się, jakie fundamenty położyli apostołowie? Jak głęboko je osadzili, aby budowla stała bezpiecznie. Nie wkopywali się głęboko. Nie musieli podejmować się tego trudu. Dlaczego? Dlatego, że znaleźli wcześniejsze, starożytne fundamenty, które zostały położone już przez proroków. Jeżeli, przygotowując się do budowy dużego domu, natrafimy na stare, ale niezniszczone fundamenty, wówczas nie ruszamy kamieni i nie rozbieramy konstrukcji. Zachowujemy je w pierwotnym stanie, a na nich wznosimy współczesny budynek. Tak tez postępowali apostołowie. Planując wielką budowlę - Kościół rozlokowany na całej zamieszkałej ziemi - nie wkopywali się głęboko. Natrafiwszy bowiem na starożytne fundamenty [ułożone przez] proroków, pozostawili je nienaruszonymi. Nie zburzyli ani ich konstrukcji, ani nie zmienili zasad ich budowy. Na tych fundamentach rozwinęli swoje nauczanie - nową wiarę Kościoła.
     Abyś się do końca przekonał, że [apostołowie] nie zburzyli starożytnego fundamentu, lecz na nim,budowali, posłuchaj Pawła, inzyniera najmądrzej i precyzyjnie objaśniającego zasadykonstrukcji. "Jako roztropny budowniczy", powiada ten najlepszy architekt, "położyłem fundament" - 1 Kor3,10. Popatrzmy, jak ulożył ten fundament. "Na innym", oświadcza, "starożytnym zbudowanym przez proroków" A gdzie jest to powiedziane? "Nie jesteście już obcymi, ale współobywatelami świętych nadbudowanymi na fundamencie apostołów i proroków" - Ef 2,19-20. Oto i fundamenty. Pierwszy jest dziełem proroków, a drugi, położony na pierwszym, dziełem apostołów. Interesujące jest, że apostołowie nie przybyli tuż po prorokach, ale po upływie długiego czasu. Dlaczego?
     Dlatego, gdyż w ten sposób postępują najlepsi inżynierowie. Położywszy fundamenty, nie przystępują od razu do wznoszenia budowli, jako że nowa konstrukcja nie jest jeszcze zbyt mocna, abny utrzymać ciężar murów. Pozwalają więc, aby cokół przez dlugi czas umacniał się i dopiero gdy stwierdzą, że kamienie solidnie się związały, stawiają na nich ciężkie mury. Tak uczynił Chrystus. Fundamentom połozonym przez proroków dał czas na okrzepnięcie w duszach słuchaczy, a ich nauce, aby się umocniła. Kiedy dostrzegł, że zxakorzeniły się już święte dogmaty, a budowla jest na tyle silna, że może podźwignąć ciężar nowej wiary, wówczas wysłał apostołów, aby postawili mury Kościoła na fundamentach proroków. Z tego to powodu apostoł nie oświadczył: "zbudowanymi na fundamencie proroków", ale "nadbudowanymi", "zbudowanymi na wierzchu". Budujmy więc, jak oni - na wierzchu.
     Skąd czerpiemy te wiadomości? A niby skąd, jeżeli nie z księgi poświęconej "Dokonaniom" {Dziejom Apostolskim}, na temat której dyskutowaliśmy w poprzednich dniach. Okazuje się, że od tamtego czasu mamy do spłacenia mały dług, który chcemy dzisiaj uregulować. A cóż to za dług? Powinniśmy przybliżyć tytuł księgi, gdyż nie jest prosty i jasny, jak to wielu sądzi, ale wymaga wyjaśnienia. Jak brzmi tytuł księgi? "Dokonania Apostołów" Czy nie jest zrozumiały? Czy dla wszystkich nie jest znany i oczywisty? Owszem, ale gdy sie w niego wczytacie, wówczas dostrzeżecie głębię tego tytułu. 
     Dlaczego [autor] nie zatytułował: Cuda apostołów"? Dlaczego nie zatytułował: "Znaki apostołów", lub "Moc i cudotwórczość apostołów" ale dał tytuł: "Dokonania Apostołów"? Czyż nie jest to samo: cuda i znaki? Czyż nie jest to samo: dokonania i cuda? Czyż nie jest to samo: dokonania, cudotwórczość i moc?
     Nie, dzieli je wielka różnica. "Dokonanie" to efekt własnego wysiłku, a "cud" jest darem łaski Boskiej. Widzisz teraz, jaka jest różnica pomiędzy dokonaniem i cudem? Dokonanie to płód ludzkiego trudu, a cud to znak Boskiego obdarowania; działalność bierze swój początek z naszego przyzwolenia, a źródłem cudu jest łaska Boska. To ostatnie {pojawia się] za sprawą niebiańskiego wstawiennictwa, to pierwsze jest niskiego rodu. Na działalność składa się sporo elementów - coś z naszego przyzwolenia, coś Boskiej łaski. Natomiast cud jest wyłącznie efektem niebiańskiej łaski i jako taki nie oczekuje naszego trudu. Działalność ma na celu wykazanie, że jesteśmy łagodni, cnotliwi, poskramiającymi gniew, tłumiący żądze, dawcami jałmużny, gotowi do filantropii i do wszlekiej dobroczynności: oto nasza dzialalność, trud i wysiłek. Natomiast cud polega na przepędzeniu demonów, na sprawieniu, aby ślepi przejrzeli na oczy, oczyszczeniu trędowatych, uzdrowieniu chorych części ciała, wskrzeszeniu zmarłych, i tym podobnych rzeczach. Dostrzegasz teraz różnicę pomiędzy dokonaniami i cudami, pomiędzy godnym życiem we wspólnocie i znakami, pomiędzy naszym wysiłkiem i łaską Boską?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz