środa, 17 lutego 2016

Kapreol z Kartaginy - List do Soboru Efeskiego


   Rok 431 - od ponad 50 lat zachodnią część Cesarstwa zalewają kolejne fale najeźdźców. Kolejne plemiona germańskie przenikają  na praktycznie bezbronne tereny tak potężnego do niedawna Cesarstwa.  Goci, Wizygoci, Swebowie, Burgundowie, Frankowie, Wandale - napływają nieustannie na wybrzeża M. Śródziemnego. W oblężonej przez Wandalów, Hipponie umiera w r. 430 św. Augustyn.
  Podczas gdy zachodnią częścią Cesarstwa wstrząsają wojny, wschodnią część Cesarstwa jest wstrząsana konfliktami religijnymi.  Przyczynia sie do tego także pozycja cesarza który staje się jednocześnie przywódcą politycznym ale i także religijnym.  Podejmowane przez cesarzy próby rozwiązywania konfliktów teologicznych przynoszą nieraz opłakane skutki. Do takiego konfliktu dochodzi także w momencie gdy patriarchą Konstantynopola zostaje Nestoriusz. Myśliciel wychowany w antiocheńskiej tradycji jest zdecydowanym zwolennikiem oddzielenia tego, co boskie, tego, co ludzkie w Jezusie. Konsekwencja tego sposobu myslenia jest stwierdzenie że Maria nie może być w ścisłym pojęciu nazywana "Matką Boga" - Theotokos,  lecz jedynie "Matką Chrystusa" - Christokos.
   Ostatecznie, cesarz Teodozjusz  II decyduje się na zwołanie soboru w Efezie. Nie będę tutaj mawiał przebiegu Soboru. Chciałbym zwrócić uwagę na treść listu wysłanego przez biskupa Hippony - Kapreola, włączonego do akt soborowych.  Był on następcą św. Augustyna  zaproszonego przez cesarza do Efezu. Niestety, list dotarł gdy adresat juz nie żył.  Biskup Kapreol - następca Augustyna w imieniu swoim i innych biskupów afrykańskich wysyła przez diakona Bessulę "List do Soboru Efeskiego", w którym powiadomił, że przybyć nie może z powodu krótkości czasu i niebezpieczeństwa związanego z okupacją Wandalów.
  Jednocześnie prosi Ojców soborowych o pozostawienie bez zmian tego, co tradycja zdefiniowała. Z tego właśnie względu treść tego listu jest niesłychanie ważna. Nie można ulegać pokusie ponownego definiowania prawd wiary, tylko dlatego że trzeba iść z duchem czasu. Dzisiaj także świat jest wstrząsany konfliktami politycznymi, w ślad za nimi idą problemy moralne. Nacisk na Kościół w kwestii zmiany nauczania jest niesłychanie silny. Warto więc posłuchać głosu biskupa sprzed 1500 lat.

               LIST KAPREOLA z KARTAGINY DO SOBORU EFESKIEGO


    "1. Czcigodnym, błogosławionym i świętym współsługom, zbierającym się zewsząd na święty sobór - Kapreol przesyła pozdrowienie.
2. Pragnąłem, Bracia najdrożsi, żeby czcigodny wasz sobór mógł się odbyć w takich warunkach, żebyśmy i my mogli posłać oficjalną delegację wybraną przez wspólne głosowanie spośród braci i współbiskupów naszych, a nie pożałowania godną odmowę. Różne niestety przeszkody stanęły w poprzek naszym wysiłkom.
3. I tak po pierwsze: dotarł do naszych rąk list Pana i Syna naszego, pobożnego cesarza Teodozjusza, ze specjalnym wezwaniem błogosławionej pamięci brata naszego i współbiskupa Augustyna do osobistego stawienia się na sobór. List ten nie zastał go już przy życiu.
4. Wobec tego uznałem to cesarskie wezwanie, choć było skierowane do wspomnianego Augustyna, za wysłane do mnie i postanowiłem przez oficjalną korespondencję i zwykłe ustne rozmowy zwołać ogólnoafrykański synod, żeby spośród braci i współbiskupów naszych wybrać delegację i wysłać ją na wasz czcigodny i dostojny sobór.
5. Jednakże w chwili obecnej wszystkie drogi są zamknięte. Ogromne zastępy wrogów zalały kraj, wszystkie prowincje okropnie zniszczono, ludność częściowo wymordowano, częściowo wyprowadzono w niewolę - oto żałosny obraz spustoszenia, jakie na każdym kroku rzuca się w oczy. Takie oto były przeszkody, które całkowicie uniemożliwiły biskupom afrykańskim odbycie wspólnego zjazdu.
Do tego trzeba dodać jeszcze i to, że list cesarza nadszedł do nas w dniach Paschy, kiedy do otwarcia czcigodnego soboru pozostały zaledwie dwa miesiące, co ledwie by starczyło na zwołanie synodu afrykańskiego, nawet gdyby nie zaszły żadne trudności ze strony nieprzyjaciół.
6. W rezultacie - choć w żaden sposób nie zdołaliśmy wyznaczyć delegatów, to przecież z uwagi na szacunek, jaki należy się dyscyplinie kościelnej - wysyłamy, czcigodni Bracia, naszego syna, diakona Bessulę, z listem usprawiedliwiającym naszą nieobecność.

7. Jestem wprawdzie głęboko przekonany,  że wiara katolicka przy pomocy Bożej utwierdzi się pod każdym względem na tym wielkim soborze czcigodnych biskupów, to jednak kieruję do Was, Bracia świętobliwi, następujące wezwanie: umocnieni łaską Ducha Świętego, który będzie Was - jak wierzymy - wspomagał we wszystkich czynnościach, odrzućcie nowe i dotąd uszom kościelnym obce nauki mocą autorytetu prowincji i postawcie tamę nowym wszelkiego rodzaju błędom. Idzie o to, aby błędy dawno już przez Kościół potępione i w czasach, w których się narodziły, powagą Stolicy Apostolskiej i zgodnym wyrokiem biskupów odrzucone, nie były pod pozorem ponownego przedyskutowania jeszcze raz wznawiane, skoro już dawno głos im odebrano.


8. Gdyby atoli wyłoniły się jakie nowe zagadnienia, trzeba je albo uznać i przyjąć, albo potępić i odrzucić. Gdyby ktoś dopuścił do ponownego dyskutowania tego, co już dawno zostało osądzone, da tylko dowód, że sam uwikłał się w wątpliwości w wierze, którą dotąd wyznawał.
9. Trzeba również z uwagi na przyszłe pokolenia i to jeszcze mieć na oku: aby to, co na obronę wiary zostało obecnie zdefiniowane, mogło na zawsze swą ważność zachować, trzeba, aby to, co przez ojców zostało już zdefiniowane, było przestrzegane. Jeżeli zatem na wieki ma trwać to, co zostało dla utwierdzenia wiary katolickiej postanowione, należy to umacniać nie własną powagą, lecz decyzją starych [Ojców]. Gdy zatem to, czego ktoś mocno się trzyma, jest potwierdzone zarówno przez stare jak i nowe definicje, wówczas jest jasne, że taki głosi i trzyma się jedynej prawdy Kościoła katolickiego, płynącej w nieskazitelnej czystości i z niezrównaną powagą od dawnych czasów, aż do naszych dni.
10. Takie oto myśli podsuwam czcigodnym uszom Waszym w miejsce poselstwa afrykańskiego, którego wspomniane przeszkody wysłać nam nie pozwoliły. Proszę Was gorąco, abyście naszej nieobecności nie chcieli uważać za wynik pychy czy ospałości, lecz sytuacji przymusowej i abyście wzięli pod uwagę obiektywne klęski, jakie nas nawiedzają w obecnej chwili.".

   Ważne słowa: "aby to, co na obronę wiary zostało obecnie zdefiniowane, mogło na zawsze swą ważnośc zachować, trzeba, aby .....było przestrzegane".

  Jak ważne to były słowa niech świadczy o tym Wincenty z Lerynu - mnich żyjący w wspólnocie na śródziemnomorskim wybrzeżu dzisiejszej Francji, miejscu oddalonym o tysiące kilometrów od Efezu. A jednak i tutaj docierają echa sporów chrystologicznych toczonych w wschodniej części cesarstwa. Jednoznaczne stanowisko biskupów jest dowodem na to jak wierność Tradycji była ważnym elementem w tworzeniu teologii wtedy gdy jeszcze ciągle toczyły się spory. 


                                                                  XXXI

   "Po tym  wszystkim dorzuciliśmy także słowa błogosławionego Cyryla, które znajdują się w aktach kościelnych. Po odczytaniu listu świętego Kapreola, biskupa Kartaginy, który jedynie o to gorąco błagał, by stłumiono nowości, a broniono dawnych zasad - przemówił biskup Cyryl i złożył oświadczenie, które nie od rzeczy będzie i tutaj także przytoczyć. Czytamy oto na końcu aktów: "I ten list czcigodnego i głęboko religijnego biskupa kartagińskiego Karpeola, który został odczytany, należy włączyć do aktów sprawy. Zdanie jego jest jasne: żąda, by wzmocniono dogmaty dawnej wiary i potępiono stanowczo nowe, zbyteczne, bezbożnie rozgłoszone wymysły. Wszyscy biskupi zawołali: To jest głos wszystkich, to wszyscy mówimy, to jest życzeniem wszystkich." Jakiż to jest głos wszystkich, jakie życzenie? Oczywista, by zatrzymano dawną tradycję, a wypleniono niedawne wymysły. Potem z podziwem wysławialiśmy wielką pokorę i świętość tego Soboru. Ci tak liczni kapłani, przeważnie metropolici, ludzie tak wykształceni i uczeni, że prawie wszyscy rozprawiać mogli o dogmatach, którym więc to zejście się w jednym miejscu mogło tylko dodać bodźca do śmiałych poczynań - ci mimo tego nic nowego nie głosili, żadnych zgoła ani uprzedzeń ani uroszczeń nie mieli; przeciwnie, wszelkimi sposobami o to tylko dbali, żeby potomności nic takiego nie przekazać, czego sami od ojców nie otrzymali; a pragnęli przy tym nie tylko na teraz dobrze sprawę załatwić, lecz i potomnym zostawić przykład, jak mają kochać dogmaty świętej dawności, a potępiać wymysły bezbożnych nowinek. Zgromiliśmy także niegodziwą zarozumiałość Nestoriusza, który się chełpił, że on pierwszy i jedyny Pismo święte rozumie, a nie pojmowali go ci wszyscy, którzy przed nim, piastując urząd nauczycielski, roztrząsali słowo Boże, zatem wszyscy kapłani, wszyscy wyznawcy i męczennicy, z których jedni Prawo Boże wykładali, drudzy zaś wykład ten z wiarą przyjmowali; zgromiliśmy Nestoriusza, który śmiał twierdzić, że Kościół i teraz bladzi i przedtem błądził, ponieważ jego zdaniem szedł zawsze za nieoświeconymi i omylnymi nauczycielami."

   Można tylko jedno powiedzieć - czytajmy Ojców i słuchajmy ich głosu.


   Teksty pochodzą z: List Kapreola - Vox Patrum 15/1988 s. 1039 - 1042  
                                  Wincenty z Lerynu - "W obronie wiary katolickiej" - wyd. Antyk 1998, s. 61 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz